Strony

piątek, 5 lipca 2013

Carpe Diem Baby - rozdział 35.

ostatni. to już koniec pierwszej części... ale będzie druga, już niedługo. jak ja pokochałam to opowiadanie...

wszystko cudnie się skończyło. ja właśnie lecę na autobus, bo jadę do Jagody, autorki "Hero of The Day" :D

nie mogę się doczekać! i drugiej części Carpe Diem tak samo!

Rain, obiecuję, że przeczytam Twoje nowe opowiadanie :)

dziękuję za czytanie! wszystkim! kocham Was!

- Wiesz z czym to się wiąże, prawda? - wysoki brunet patrzył uważnie na swoją towarzyszkę. Dziewczyna patrzyła tępo przed siebie i kiwnęła głową.
- Wiem. Ale ja już postanowiłam.
- Praca modelki to jest często rezygnacja z życia prywatnego, dieta i ćwiczenia, wyjazdy, pokazy mody.
- Ryan, wszystko wiem. - przerwała mu i popatrzyła na niego z poważną miną. - Chcę podpisać kontakt.
Chłopak głośno westchnął, po czym wyciągnął z kieszeni swojej skórzanej kurtki paczkę papierosów, wyjął jednego i odpalił. Mocno się zaciągnął i rozejrzał się po Hollywood Boulevard.
- Shan, musisz też wiedzieć, że młode niedoświadczone modelki nie są dobrze traktowane. Musisz liczyć się z tym, że nie będziesz od razu miała sesji z najlepszymi fotografami i że trafisz na okładkę prestiżowego magazynu o modzie. - wyjaśnił, patrząc na nią z boku. - Masz nagie sesje zdjęciowe, fotograf czy stylista może cię dotykać.
- Wiem... rozumiem...
- I na pewno chcesz podpisać ten kontrakt?
- Tak. - powiedziała bez wahania, odgarniając niesforny kosmyk za ucho. - To jest moje marzenie. Taka okazja może się więcej powtórzyć. Może jednak mi się uda? Będę supermodelką, inspiracją dla innych dziewczyn? Ryan, nikt za mnie mojego życia nie przeżyje. Chcę spróbować.
- W porządku. Wchodź do środka. - rzucił, otwierając przed nią drzwi. Shanell wzięła głęboki oddech i wraz z chłopakiem weszła do środka. 

***

Minęło kilka dni. Nick pogodził się z Shanell i wrócił do domu. Nudności Shan nie minęły i zaczynała się coraz bardziej niepokoić.
Judy była w 6. miesiącu ciąży i dowiedziała się, że niedługo urodzi synka. Podzieliła się tą informacją tylko z dziewczynami, ponieważ David nie chciał znać płci dziecka, a chłopcy pewnie by mu wygadali.
Dave wprowadził się do Diany. W końcu był szczęśliwy, z radością chodził do pracy i na próby, bo wiedział, że nie będzie musiał wracać do pustego mieszkania. Bez przerwy komplementował swoją dziewczynę, poświęcał jej każdą wolną chwilę i zajmował się jej synkiem. Pokochał Travisa, a rola ojca bardzo mu się spodobała.
Któregoś dnia po sesji zdjęciowej Shan leżała na kanapie w biurze Ryana. Źle się czuła, było jej słabo i miała nudności. Chłopak chciał zadzwonić po lekarza lub zabrać ją do szpitala, jednak Shanell upierała się, że niedługo jej przejdzie.
- Austin, rusz dupę i chociaż posegreguj te papiery. - Ryan wstał ze swojego miejsca i wskazał wzrokiem na swoje biurko. - Ja muszę iść zadzwonić. Shan, lepiej się czujesz?
- Tak. Dzięki.
- Przynieść ci wodę jak będę wracał?
- Jeśli mógłbyś...
- Mógłbym. - chłopak wziął do ręki swój terminarz i wyszedł ze swojego biura. Jego asystent usiadł na jego miejscu i zaczął układać wszystkie dokumenty i notatki. Shanell wstała z kanapy i podeszła wolnym krokiem do chłopaka.
- Austin... mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Jasne.
- Poszedłbyś do apteki... I kupił mi dwa testy ciążowe?
Austin odgarnął swoje blond włosy za ucho i otworzył usta ze zdziwienia. Po chwili odchrząknął i swoim błękitnym spojrzeniem zaczął mierzyć płaski brzuch modelki.
- Jesteś w ciąży?
- Tak podejrzewam. Dlatego chcę, żebyś poszedł kupić mi test.
- Dobrze, ale Ryan znowu będzie się na mnie darł, że nie robię tego co mi każe... - jęknął żałośnie, wkładając jego notatki do pierwszej lepszej teczki.
- Coś wymyślę. Powiem, że musiałeś załatwić pilną sprawę. Ok?
- Dobra. - oznajmił i wyszedł z biura. Modelka wzięła głęboki oddech i usiadła przy biurku, po czym zaczęła segregować wszystkie papiery. Chwilę później do biura wszedł Ryan. W jednej dłoni trzymał swój terminarz, a w drugiej butelkę wody.
- Trzymaj. - rzucił w jej stronę butelkę. Rozejrzał się po pomieszczeniu i rzucił swój notes na biurko. - Gdzie Austin?
- Wyszedł.
- Jak kurwa "wyszedł"? W godzinach pracy? Chyba kazałem mu coś zrobić!
- Ja mu kazałam wyjść. Chciałam, żeby mi coś kupił.
- Aha... no dobra. Słuchaj, możesz już iść do domu. Nie będę cię trzymał, bo i tak nie ma nic do roboty, a ta projektanta przeniosła spotkanie na czwartek.
- Dzięki. Zadzwonię później. - powiedziała cicho, zakładając swoją skórzaną kurtkę.
- Jasne. Trzymaj się. - pocałował ją w policzek na pożegnanie, a ona bez słowa wyszła z biura. Wsunęła na nos swoje okulary przeciwsłoneczne i spuściła głowę. Miała ochotę jak najszybciej wyjść z agencji.
- Shanell! - usłyszała za sobą głos młodego chłopaka. Westchnęła głośno i odwróciła się. Zobaczyła, że biegnie do niej Austin z dwoma pudełeczkami w dłoni. Teraz już wiedziała, dlaczego Ryan bez przerwy był na niego zły. - Mam twoje testy!
- Nie krzycz. - wycedziła przez zęby, kiedy był już obok niej. - Nie chcę, żeby wszyscy się dowiedzieli i za chwilę pojawiły się plotki.
Wyrwała mu z ręki testy ciążowe i szybko schowała je do torebki. Pożegnała się z chłopakiem i ruszyła w stronę toalet. Zamknęła się w jednej z kabin. Wzięła głęboki oddech. Otworzyła obydwa pudełeczka, przeczytała instrukcję i zrobiła to co musiała. Kiedy czekała na wyniki testów zamknęła oczy i oparła głowę o ścianę. Otworzyła je. Obydwa wyszły pozytywne. Wpatrywała się w nie przez kilka sekund.
- Pozytywny, pozytywny, pozytywny... - powtarzała cicho, nie mogąc w to uwierzyć. Wplotła palce w swoje długie włosy i oddychała ciężko. Po chwili jednak wyszła z kabiny i pobiegła na stację metra. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu.
Po kilkunastu minutach była już pod swoim blokiem. Weszła do środka, wjechała windą na 14. piętro i weszła po cichu do swojego mieszkania. Nick leżał na kanapie w salonie i oglądał telewizję.
- Cześć. Już jesteś? - spytała, ściągając torebkę z ramienia.
- Taa. Kumpel przyszedł godzinę wcześniej do pracy, więc mogłem już wrócić do domu. Jak tam?
- Możemy pogadać?
- Jasne. - powiedział, siadając. Dziewczyna usiadła obok niego i położyła rękę na jego kolanie. - Dlaczego jesteś smutna? Co się stało?
- Nick...
- Tak...?
- Ehh, nie potrafię tak... - westchnęła głośno. Chłopak zmarszczył brwi. Shan popatrzyła mu prosto w oczy i blado się uśmiechnęła.
- O co chodzi?
- Jestem w ciąży.
Nick popatrzył na nią zaskoczony. Najpierw na jej uśmiechniętą twarz, później na jej brzuch. Próbował coś powiedzieć, ale nie umiał wykrztusić z siebie słowa. Wplótł palce w swoje długie włosy i zaśmiał się cicho.
- Naprawdę? - upewnił się.
- Naprawdę.
- Kocham cię! - krzyknął i przytulił ją mocno, po czym położył ją na kanapie. Shan zaśmiała się głośno i popatrzyła na jego rozpromienioną twarz. Odgarnęła mu włosy z policzka i uśmiechnęła się.
- Ja ciebie też... - powiedziała cicho. Nick pocałował ją delikatnie, a następnie wtulił się w jej brzuch. Shanell zaczęła głaskać go po włosach, a po jej policzku spłynęła łza szczęścia...

6 miesięcy później

- Mamo, zostaw! - krzyczał oburzony Nathan, kiedy Mel poprawiała mu włosy. - Jestem już duży, idę do szkoły, a ty mnie traktujesz jak dziecko!
- Wybacz, mój mężczyzno. Biegnij, bo się spóźnisz na lekcje już pierwszego dnia w szkole.
- Mason, chodź! - Nath wziął od Jamesa swój plecak i spojrzał na przyjaciela. Mase puścił rękę Davida i podszedł do wózka. - Mogę pocałować braciszka?
- Jasne. Tylko go nie obudź. - powiedziała Judy, zerkając na śpiącego Taylora. Mason najdelikatniej jak tylko mógł pocałował go w policzek, a mały poruszył się. Uśmiechnął się promiennie i spojrzał na swoich rodziców.
- Leć już. - Dav pogłaskał go po włosach i poprawił jego plecak. Mase kiwnął głową i razem z Nathanem pobiegli do szkoły.
- A mnie kiedy zawieziecie do przedszkola? - niecierpliwiła się Sophia.
- Już, jedziemy. - odpowiedział James i chciał wziąć ją na ręce swoją córeczkę, jednak mała odsunęła się od niego. - Co jest?
- Ja już jestem duża! Nie chcę, żebyś nosił mnie na rękach!
- Ale Sofi...
- Tato, jestem w ostatniej klasie przedszkola! Za rok idę do szkoły!
- No dobrze. Chodź do samochodu. - powiedział, podając jej kluczyki. Sophia pobiegła do zaparkowanego auta, a James pokręcił z uśmiechem głową i przytulił się do Mel. - Mogę chociaż ciebie przytulić? Czy ty też jesteś za duża?
- Możesz. - powiedziała, wtulając się w swojego męża. Po kilku sekundach jednak odsunęła się od niego. - Ale serio, chodź, po naprawdę się spóźnimy.
- Już idę. To jak, do zobaczenia później? - spytał Jam, patrząc na resztę towarzystwa. Wszyscy kiwnęli głowami. - To na razie!
Blondyn wziął swoją żonę za rękę, po czym weszli do samochodu i pojechali zawieść Sofi do przedszkola. Shan pogłaskała swój mocno zaokrąglony brzuch i spojrzała z uśmiechem na Nicka.
- Proszę, pozwól jechać mi do agencji!
- Nie! Lekarz kazał ci przystopować z pracą.
- Ale Nick, Vogue chce mnie na okładkę! Nagą, z ciążowym brzuchem! Przecież się zgodziłeś!
- Powiedziałem, że się zastanowię.
- Nicky, Vogue to biblia mody! Najbardziej prestiżowy maga... - zaczęła Shan, a Nick głośno westchnął.
- Dobra, wsiadaj do samochodu, zawiozę cię. Ale jak wrócimy do domu, od razu kładziesz się do łóżka i odpoczywasz. - powiedział, patrząc na nią uważnie. Shanell przytaknęła z uśmiechem.
- Jasne.
- Trzymajcie się. - rzucił Nick w stronę reszty przyjaciół. Modelka podbiegła do samochodu i weszła do środka.
- Shan, ściągaj te szpilki! - krzyczał za nią. David zaśmiał się głośno i przytulił Judy, a zaraz po tym popatrzył na Dave'a i Dianę, którzy nie potrafili się od siebie oderwać.
- Davie, pójdziesz do wytwórni na to spotkanie?
- Myślałem, że pójdziemy wszyscy... Ja, ty, Marty i Nick.
- Nick zajmuje się Shan. Ja zajmuję się Taylorem.
- A ja zajmuję się Travisem. - powiedział, biorąc na ręce Travisa, który dopiero co stawiał swoje pierwsze kroki.
- Naprawdę służy ci to ojcostwo. - uśmiechnęła się Judith.
- Dave chce adoptować Travisa. - powiedziała rozpromieniona Diana. - Rozmawialiśmy z moim byłym i zgodził się na to. Mały będzie miał nazwisko Dave'a.
- Wow, to zaszalałeś. - oznajmił z uznaniem David. - Na spotkanie najwyżej pójdę z Martym, przecież Judy zostanie trochę sama z dzieciakami... Prawda?
Blondynka kiwnęła głową i poprawiła czapeczkę Taylora. Dav uśmiechnął się i pogłaskał swojego synka po policzku.
- Jak myślisz, uda nam się z tym kontaktem? Teraz będzie już tylko lepiej? - zapytał Dave, całując delikatnie Travisa w czoło. David kiwnął głową.
- Na pewno. Dostaliśmy już prawie wszystko czego pragnęliśmy. I szczerze mówiąc jeszcze więcej. - Dav spojrzał na swoją kobietę i kilkumiesięcznego synka. - To ten czas.
Dave przytaknął ruchem głowy. Żadne z nich nie spodziewało się, że już niedługo spełni się prawie każde ich marzenie.