jej, weekend :) kolejny rozdział. cholera, przeraża mnie to, że jest dużo wyświetleń, a coraz mniej komentarzy! zostawiajcie po sobie jakieś małe ślady, wystarczy napisać, że się podobało, czy się nie podobało, czy przeczytane, czy czekacie. każde słowo od Was dużo dla mnie znaczy :)
Susie
Obudziłam się w zupełnie innym łóżku niż zwykle i zaczęło do mnie dochodzić, co się wczoraj stało. Podniosłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i zobaczyłam w nim jakąś obcą twarz. Zachciało mi się jeszcze bardziej płakać. Spuchnięte oczy, rozmazany makijaż, potargane włosy.
Zmyłam resztki make-up'u i uczesałam się. Związałam włosy w wysoki kucyk. Wyszłam z toalety i zastanawiałam się, gdzie poszedł Tyler i dlaczego zostawił ćpunkę w swoim domu, w którym było pełno prochów.
Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kawę, a potem usiadłam przy stole. Dziwnie się czułam sama w mieszkaniu, Upiłam łyk gorącej gorzkiej kawy, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam otworzyć.
Za drzwiami stał jakiś facet, pierwszy raz widziałam go na oczy. Miał ciemne włosy i kilkudniowy zarost. Ubrany był w czarną prostą koszulkę i sprane dżinsy. Na ramieniu miał futerał na gitarę. Zlustrował mnie z góry na dół swoimi piwnymi oczami.
- Tylera nie ma? - usłyszałam w końcu niski głos.
- Nie. Nie wiem gdzie jest.
- Dziwne, umówiłem się z nim. Nigdy się nie spóźnia. Może zaczekam na niego?
- Proszę wejść. - otworzyłam szerzej drzwi. Wszedł do środka i rozejrzał się. - Może napijesz się kawy? Przed chwilą zrobiłam.
- Poproszę.
Poszłam do kuchni po kubek i nalałam do niego kawy, a on mi się przyglądał.
- Jak ci na imię?
- Susie.
- Ja jestem Cameron. Jesteś dziewczyną Tylera?
- Nie. Przyjaźnimy się.
- I dlatego chodzisz półnaga po jego mieszkaniu? - zaśmiał się.
- To nie twoja sprawa.
- Nie przeszkadza mi przyjacielski seks.
- Nie wtrącaj się.
Cameron nic już nie mówił. Siedziałam z nim przez kilkanaście minut w zupełnej ciszy. W końcu wrócił Tyler. Kiedy wszedł do salonu, spojrzał z kamiennym wyrazem twarzy najpierw na Camerona, a potem na mnie.
- Prosiłem cię, żebyś nikomu nie otwierała. - powiedział lodowato. Tyler miał obsesję na punkcie swojej prywatności i dyskrecji. Nienawidził, kiedy ktoś przychodził do niego bez zapowiedzi, a tym bardziej żeby ktoś zachowywał się u niego jak u siebie. Kiedy wiedział, że w jego mieszkaniu pełnym prochów jest ktoś komu mało ufa, był bliski zawału serca.
- Nic nie mówiłeś na ten temat.
- Zostawiłem kartkę. Jakby za drzwiami stała policja to też byś ich wpuściła i kazała się rozgościć?
- Uspokój się... nie wiedziałam. Przepraszam.
- Byliśmy umówieni na 10:00, a już jest... - Cameron spojrzał na zegarek. - 10:38.
- Była kolejka w banku. - ściągnął swoją skórzaną kurtkę, rzucił ją na kanapę i usiadł obok mnie. Cameron spojrzał na mnie.
- Przy niej?
- Wie o wszystkim, spokojnie. Ufam jej, nikogo nie wsypie. To moja ulubiona klientka.
Patrzyłam na nich ze zdziwieniem. Nie miałam pojęcia o co chodzi. W końcu Cameron położył na stole swój futerał na gitarę i otworzył go. Od początku myślałam, że jest gitarzystą i gra w jakimś zespole, jednak się myliłam. Wyciągnął z futerału heroinę i kokę. Było tego kilka kilogramów. Nosił w futerale po gitarze kilkadziesiąt tysięcy dolarów w postaci narkotyków.
Ja, jak to rasowa ćpunka, poczułam się jak w raju. Jedyne, o czym potrafiłam myśleć w tym momencie to:
Jasna cholera! Ale towar!
Przyglądałam się, jak porcjują narkotyki na mniejsze i większe porcje. Kiedy skończyli, Tyler oblizał palce na których były resztki kokainy i popatrzył na mnie.
- Chcesz trochę?
Cóż... nie wypadało odmówić.
- Jasne.
Cameron zostawił trochę koki na stole. Uformował 2 kreski, jedną dla niego, drugą dla mnie i zwinął banknot. Po kolei wciągnęliśmy narkotyk. W ciągu paru minut staliśmy się przyjaciółmi na haju. Tyler zniknął gdzieś w swojej sypialni, a my siedzieliśmy w salonie i gadaliśmy ze sobą o wszystkim. To takie dziwne, z minuty na minutę otworzyłam się przed nim i o wszystkim z nim rozmawiałam.
- Słodka jesteś... - powiedział, bawiąc się moimi związanymi włosami. Spojrzałam w jego rozszerzone źrenice i uśmiechnęłam się.
- Nie jestem. Nie znasz mnie.
- Chętnie bym cię poznał. - przysunął się bardziej do mnie. - Tak porządnie...
- Tak?
- Mhm... - przygryzł lekko moją dolną wargę., a po chwili całował mnie już po szyi i trzymał swoją dłoń pod moją koszulką. Przymknęłam oczy i wplotłam palce w jego włosy.
Za każdym razem, kiedy spotykałam się z Tylerem, zapominałam o Devonie i Jamesie. Kiedy widywałam się z Jamesem, nie myślałam o Tylerze i Devonie. Teraz miałam gdzieś każdego z nich.
Ściągnęłam koszulkę i położyłam się na kanapie, a Cameron pochylił się nade mną i namiętnie mnie pocałował. Co było dalej, chyba nie muszę mówić...
Tyler
Obudziłem się w środku nocy. Nie czułem się najlepiej. Podniosłem się ledwo z łóżka i spojrzałem na zegarek, mrużąc oczy. Była prawie 3:00. Wstałem i wyszedłem z sypialni. W kuchni wyciągnąłem wodę z lodówki i napiłem się. Coś tu nie grało.
A, no tak. Susie. Nie było jej obok mnie w łóżku. Może była, tylko jej nie zauważyłem? Wróciłem do sypialni i zapaliłem światło. Na łóżku była jedynie moja rozrzucona pościel. Zdziwiłem się i wróciłem do kuchni. Przecież dzisiaj jeszcze tu była i nie mówiła, że chce się już wynieść. Nie mówiła nawet, że ma zamiar wyjść. Nie ukrywam, że trochę się o nią martwiłem.
Kiedy stałem oparty o blat kuchenny, usłyszałem ciche westchnięcie. Otworzyłem szerzej oczy i zajrzałem do salonu. Zapaliłem światło i zobaczyłem nagą Susan leżącą na kanapie.
- Susie... - powiedziałem cicho i uklęknąłem obok niej. Pogłaskałem ją po twarzy. - Myślałem, że cię nie ma...
Dalej spała jak zabita. Pocałowałem ją lekko.
- Susan... chodźmy do sypialni... Susan...
Mruknęła coś pod nosem i odwróciła się na drugi bok. Przejechałem dłonią po jej nagiej skórze i oparłem głowę o jej ramię. Po chwili wstałem.
- Dobra, idę spać. Dobranoc.
Zgasiłem światło w salonie i poszedłem do sypialni. Rzuciłem się na swoje łóżko i od razu zasnąłem.
James
Odkąd odniosłem sukces, nagrywałem płyty, koncertowałem i miałem fanów, każdy mój dzień wyglądał inaczej. Nie wiadomo, co mogło mnie spotkać. Mogło nawinąć się kilka fanek i z każdą po kolei uprawiałbym seks, mogłem mieć nowego menadżera, nowy pomysł na piosenkę, ktoś mógł załatwić nam koncert na najlepszym festiwalu. Od jakiegoś czasu każdy mój dzień wyglądał tak samo. Budziłem się, jadłem, piłem, myślałem, szedłem spać. Wstawałem następnego dnia i to samo.
Su obiecywała, że do mnie przyjdzie, jednak ani razu się nie pojawiła. Było to dla mnie bardzo dziwne. Miałem dosyć tego milczenia i postanowiłem do niej zadzwonić, chociaż już na początku naszej znajomości mówiła mi, że mam do niej nie dzwonić. Wyciągnąłem z szuflady notatnik i odnalazłem numer Su. Podszedłem do telefonu. Po paru sygnałach usłyszałem męski głos.
- Halo?
- Jest Susan...?
- Nie.
- A kiedy będzie?
- Nie będzie. Kto mówi? Kolejny diler z którym się pieprzyła za działkę?
Zająknąłem się i odłożyłem słuchawkę.
- Kurwa mać... - wplotłem palce w swoje włosy.
Nie będzie jej.
Co to miało oznaczać? Przedawkowała, zabił ją, rozstali się? Jeśli tak, to dlaczego o tym nie wiedziałem? Dlaczego do mnie nie przyszła, jeśli go zostawiła?
Jednak bardziej dobiły mnie słowa o dilerach i seksie za narkotyki. Podejrzewałem, że Susan coś bierze. Jej źrenice nie kłamały, zachowanie też często było dziwne. Przeszkadzało mi to, narkotyki mnie przerażały. Przerażało mnie w szczególności to, do czego zdolni są ludzie, którzy nie mają pieniędzy na narkotyki. Su już dawno była na dnie, zdrady, filmy porno, narkotyki. Ale czy stoczyła się aż tak bardzo, że musiała się puszczać za działki?
Miałem tego powoli dosyć. Musiałem ją odnaleźć i wyjaśnić z nią sobie pewne sprawy.
Albo ja, albo degenerackie życie.
Heavy rings hold cigarettes, up to lips that time forgets, while the Hollywood sun sets behind your back.
Strony
▼
piątek, 19 września 2014
poniedziałek, 8 września 2014
The Unforgiven - rozdział 15.
no więc znowu coś posunęło się do przodu :) ja wiem, wiem, że Su może być irytująca, ale dokładnie o to tu chodziło, od samego początku. wątpię, że ktoś z was ją polubi, często będzie się zmieniać. może dopiero pod koniec opowiadania, bardzo zaskakujący koniec, którego pewnie nikt się nie spodziewa, ktoś ją polubi.
jak u was w szkole? muszę powiedzieć, że już narzekam na poranki, haha. nakupiłam sobie peełno zeszytów. kocham zeszyty z pięknymi okładkami, tak samo jak Whiplash :)
miłego czytania!
Susie
Leżałam w łóżku i patrzyłam na małe lampki świecące nade mną. Odwróciłam głowę w bok i spojrzałam na Tylera. Pocałowałam go lekko w wytatuowane ramię i przytuliłam się do niego. Objął mnie i pogłaskał po włosach.
- Uwielbiam cię, Susie...
Przejechałam dłonią po jego klatce piersiowej. Miał świetne ciało i taką delikatną skórę.
- Jesteś niesamowity. - szepnęłam i mocniej się w niego wtuliłam.
- Chcesz zostać na noc?
- Nie powinnam. Która godzina?
- Za chwilę północ.
- Mógłbyś mnie odwieźć?
- Jasne.
Wstaliśmy i ubraliśmy się. Tyler dał mi jeszcze jedną działkę i wyszliśmy z jego mieszkania. W samochodzie schowałam towar do torebki i ruszyliśmy w stronę mojego osiedla, po drodze w ogóle ze sobą nie rozmawiając. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod moim blokiem.
- Do zobaczenia.
- Wpadnę rano. Mogę?
Tyler przez chwilę myślał.
- Koło 9:00 muszę jechać do banku, a potem jestem umówiony z dwoma klientami. Możesz wpaść po 11:00.
- Dobrze.
Pocałowaliśmy się i wyszłam z samochodu. Tyler odjechał, a ja weszłam do środka. W mieszkaniu było ciemno. Zamknęłam za sobą drzwi, ściągnęłam kurtkę i weszłam do salonu. Devon siedział na kanapie i palił papierosa.
- Cześć...
Nie odpowiedział.
- Dlaczego nie śpisz?
- Czekam na ciebie.
- Już jestem. - uśmiechnęłam się słabo.
- Coś długo byłaś na tych zakupach, wyszłaś rano, a już jest po północy. Nie masz nawet żadnych reklamówek.
- Wiesz, nic nie kupiłam, a potem byłam u Tiffany... długo jej nie widziałam, zasiedziałyśmy się...
- Susan... - zrobiło się poważnie. Dev nigdy nie mówił do mnie pełnym imieniem, tylko zawsze zdrobniale. - Wiem, że nie byłaś u Tiffany. Dzwoniłem do niej. Powiedziała, że od dawna cię nie widziała i nawet nie wie co się z tobą dzieje.
Westchnęłam cicho.
- Dobra, nie byłam u Tiffany. I co z tego? Mam ci mówić co chwilę gdzie wychodzę, z kim? Najlepiej zamknij mnie w klatce. Potrzebuję trochę wolności.
- Ty tej wolności masz aż za dużo.
- Jasne. Nawet nie pozwalasz mi zerwać kontaktu z wytwórnią.
- Słucham? Nikt cię do tego nie zmuszał. Nikt nie kazał ci przychodzić na casting. Nikt nie kazał ci wracać do tego, kiedy poroniłaś.
- Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Jak zawsze. Nigdy nie chcesz rozmawiać, kiedy ktoś powie ci prawdę o tobie.
- Przestań...
- Wiesz co? Jesteś zakłamaną szmatą. Zwykłą, nic nie wartą ćpunką. Gdyby nie ja, już dawno skończyłabyś na ulicy.
Spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Chyba nigdy jeszcze nie usłyszałam takich słów z jego ust. Bardzo mnie to zabolało, chociaż mówił prawdę...
- Mam dosyć. - powiedziałam cicho. - To koniec.
Ściągnęłam z palca pierścionek zaręczynowy i rzuciłam nim w niego.
- Wyprowadzam się.
- Świetnie. Zobaczymy jak sobie beze mnie poradzisz.
Poszłam szybko do sypialni i zaczęłam byle jak pakować moje ubrania do walizki. Wzięłam jeszcze swoją biżuterię, pudełko ze zdjęciami które trzymałam pod łóżkiem i jakieś kosmetyki z łazienki. Zostawiłam klucze na komodzie w przedpokoju i wyszłam bez pożegnania. Podczas pakowania nie uroniłam ani jednej łzy, ale kiedy tylko wyszłam z budynku, rozpłakałam się jak dziecko. Z dnia na dzień wszystko się skończyło. 3 lata związku, 2 i pół roku narzeczeństwa. Nie było już planów o przeprowadzce, o domu w Arizonie lub Kolorado, o ślubie, o wspólnym życiu i dziecku...
Doszłam jakoś do najbliższej budki telefonicznej i trzęsącymi się dłońmi wybrałam numer Tylera. Odebrał zaspany.
- Tak?
- Tyler... możesz po mnie przyjechać?
- Susie? Co się stało?
- Rozstałam się z Devonem...
- Gdzie jesteś?
- Na Sunset... przy którejś budce telefonicznej, niedaleko mojego mieszkania...
Właściwie to już nie było moje mieszkanie. Jeszcze bardziej zachciało mi się płakać.
- Zaraz przyjadę. Poczekaj...
Odłożyłam słuchawkę i usiadłam na krawężniku. Każdy kto obok mnie przechodził patrzył się na mnie, ale nikt nie zaproponował pomocy. I dobrze. Nienawidzę ludzi.
Jakieś dobre pół godziny później podjechał samochód i zatrzymał się obok mnie, jednak nikt z niego nie wyszedł. Typowe zachowanie Tylera. Wstałam z krawężnika i wsadziłam moje walizki do bagażnika, po czym weszłam do samochodu i usiadłam na miejscu pasażera. Nic nie mówiliśmy. Bez słowa pojechaliśmy do jego domu. Dopiero kiedy weszliśmy do mieszkania i Tyler zamknął za nami drzwi, odezwał się zachrypniętym głosem.
- Jak się czujesz?
Przymknęłam oczy i oparłam się o ścianę. Wybuchnęłam płaczem i osunęłam się na podłogę.
- To chyba nie było dobre pytanie... - westchnął cicho i pomógł mi wstać. Zaprowadził mnie do swojej sypialni i położył na łóżku. Po paru minutach zasnęłam, zmęczona płaczem.
Devon
Mój pierwszy bardzo ważny związek. Coś, co traktowałem bardzo poważnie i nie chciałem żeby się zakończyło. Na pewno nie w taki sposób. Zawsze dopuszczałem do siebie możliwość, że mogę rozstać się z Susie. Nie byliśmy zbyt normalną parą. Ale zawsze myślałem, że zakończymy to normalnie, w zgodzie, bez takich "atrakcji".
Leżałem na łóżku w naszej, właściwie już mojej sypialni i patrzyłem tępo w sufit. Pościel była przesiąknięta jej perfumami.
Cholera.
Podniosłem się z łóżka i spojrzałem na nasze wspólne zdjęcie, które stało w ramce na szafce nocnej. Było zrobione jakoś na początku naszej znajomości. Była uśmiechnięta, nie była jeszcze tak strasznie chuda. Nie brała jeszcze narkotyków. Miałem mało wspomnień z Susie, która nie była naćpana... ale była wtedy inna. Taka, jaka zawsze chciałem żeby była. Schowałem zdjęcie do szuflady.
Zachciało mi się płakać, ale pieprzyć to. Straciłem 3 lata życia na kłamstwa, zdrady i męczenie się z ćpunką. To wszystko się już skończyło. Dosyć tych gierek.
Tyler
Obudziłem się koło 8:00 rano i popatrzyłem na śpiącą obok mnie Susie. Pogłaskałem ją po włosach. Było mi jej szkoda, ale sama powinna wiedzieć, że prędzej czy później jej związek się zakończy. Wykonywali taki a nie inny zawód, Su ćpała, zdradzała go. Wiedziała doskonale, że to wszystko skończyło się tylko i wyłącznie z jej winy.
Spojrzałem jeszcze raz na jej twarz, na której były resztki wczorajszego makijażu. To bardzo dziwne. Była zwykłą ćpunką, wykonywała jednej z najbardziej syfiastych zawodów na świecie, ale wyglądała tak pięknie... Jasne długie włosy, pełne usta, te kości policzkowe, drobne ciało... ciemne oczy ze zwężonymi źrenicami...
Chyba nigdy nie czułem do niej nic innego oprócz pociągu seksualnego, ale od wczoraj patrzyłem na nią trochę inaczej. Może przez to rozstanie? W końcu jakoś się przede mną otworzyła, poznałem ją z trochę innej strony. Chyba tej prawdziwej strony. Wrażliwej, zagubionej w sobie dziewczyny, która nie dawała sobie rady z własnym życiem.
Zerknąłem jeszcze raz na zegarek i doszedłem do wniosku, że muszę wstać. Poszedłem do łazienki i ubrałem się. Napisałem jeszcze szybko kartkę dla Susie, że wrócę niedługo, ma się czuć jak u siebie i gdyby ktoś przyszedł ma nikomu nie otwierać. Przykryłem ją mocniej kołdrą i wyszedłem z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz.
jak u was w szkole? muszę powiedzieć, że już narzekam na poranki, haha. nakupiłam sobie peełno zeszytów. kocham zeszyty z pięknymi okładkami, tak samo jak Whiplash :)
miłego czytania!
Susie
Leżałam w łóżku i patrzyłam na małe lampki świecące nade mną. Odwróciłam głowę w bok i spojrzałam na Tylera. Pocałowałam go lekko w wytatuowane ramię i przytuliłam się do niego. Objął mnie i pogłaskał po włosach.
- Uwielbiam cię, Susie...
Przejechałam dłonią po jego klatce piersiowej. Miał świetne ciało i taką delikatną skórę.
- Jesteś niesamowity. - szepnęłam i mocniej się w niego wtuliłam.
- Chcesz zostać na noc?
- Nie powinnam. Która godzina?
- Za chwilę północ.
- Mógłbyś mnie odwieźć?
- Jasne.
Wstaliśmy i ubraliśmy się. Tyler dał mi jeszcze jedną działkę i wyszliśmy z jego mieszkania. W samochodzie schowałam towar do torebki i ruszyliśmy w stronę mojego osiedla, po drodze w ogóle ze sobą nie rozmawiając. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod moim blokiem.
- Do zobaczenia.
- Wpadnę rano. Mogę?
Tyler przez chwilę myślał.
- Koło 9:00 muszę jechać do banku, a potem jestem umówiony z dwoma klientami. Możesz wpaść po 11:00.
- Dobrze.
Pocałowaliśmy się i wyszłam z samochodu. Tyler odjechał, a ja weszłam do środka. W mieszkaniu było ciemno. Zamknęłam za sobą drzwi, ściągnęłam kurtkę i weszłam do salonu. Devon siedział na kanapie i palił papierosa.
- Cześć...
Nie odpowiedział.
- Dlaczego nie śpisz?
- Czekam na ciebie.
- Już jestem. - uśmiechnęłam się słabo.
- Coś długo byłaś na tych zakupach, wyszłaś rano, a już jest po północy. Nie masz nawet żadnych reklamówek.
- Wiesz, nic nie kupiłam, a potem byłam u Tiffany... długo jej nie widziałam, zasiedziałyśmy się...
- Susan... - zrobiło się poważnie. Dev nigdy nie mówił do mnie pełnym imieniem, tylko zawsze zdrobniale. - Wiem, że nie byłaś u Tiffany. Dzwoniłem do niej. Powiedziała, że od dawna cię nie widziała i nawet nie wie co się z tobą dzieje.
Westchnęłam cicho.
- Dobra, nie byłam u Tiffany. I co z tego? Mam ci mówić co chwilę gdzie wychodzę, z kim? Najlepiej zamknij mnie w klatce. Potrzebuję trochę wolności.
- Ty tej wolności masz aż za dużo.
- Jasne. Nawet nie pozwalasz mi zerwać kontaktu z wytwórnią.
- Słucham? Nikt cię do tego nie zmuszał. Nikt nie kazał ci przychodzić na casting. Nikt nie kazał ci wracać do tego, kiedy poroniłaś.
- Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Jak zawsze. Nigdy nie chcesz rozmawiać, kiedy ktoś powie ci prawdę o tobie.
- Przestań...
- Wiesz co? Jesteś zakłamaną szmatą. Zwykłą, nic nie wartą ćpunką. Gdyby nie ja, już dawno skończyłabyś na ulicy.
Spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Chyba nigdy jeszcze nie usłyszałam takich słów z jego ust. Bardzo mnie to zabolało, chociaż mówił prawdę...
- Mam dosyć. - powiedziałam cicho. - To koniec.
Ściągnęłam z palca pierścionek zaręczynowy i rzuciłam nim w niego.
- Wyprowadzam się.
- Świetnie. Zobaczymy jak sobie beze mnie poradzisz.
Poszłam szybko do sypialni i zaczęłam byle jak pakować moje ubrania do walizki. Wzięłam jeszcze swoją biżuterię, pudełko ze zdjęciami które trzymałam pod łóżkiem i jakieś kosmetyki z łazienki. Zostawiłam klucze na komodzie w przedpokoju i wyszłam bez pożegnania. Podczas pakowania nie uroniłam ani jednej łzy, ale kiedy tylko wyszłam z budynku, rozpłakałam się jak dziecko. Z dnia na dzień wszystko się skończyło. 3 lata związku, 2 i pół roku narzeczeństwa. Nie było już planów o przeprowadzce, o domu w Arizonie lub Kolorado, o ślubie, o wspólnym życiu i dziecku...
Doszłam jakoś do najbliższej budki telefonicznej i trzęsącymi się dłońmi wybrałam numer Tylera. Odebrał zaspany.
- Tak?
- Tyler... możesz po mnie przyjechać?
- Susie? Co się stało?
- Rozstałam się z Devonem...
- Gdzie jesteś?
- Na Sunset... przy którejś budce telefonicznej, niedaleko mojego mieszkania...
Właściwie to już nie było moje mieszkanie. Jeszcze bardziej zachciało mi się płakać.
- Zaraz przyjadę. Poczekaj...
Odłożyłam słuchawkę i usiadłam na krawężniku. Każdy kto obok mnie przechodził patrzył się na mnie, ale nikt nie zaproponował pomocy. I dobrze. Nienawidzę ludzi.
Jakieś dobre pół godziny później podjechał samochód i zatrzymał się obok mnie, jednak nikt z niego nie wyszedł. Typowe zachowanie Tylera. Wstałam z krawężnika i wsadziłam moje walizki do bagażnika, po czym weszłam do samochodu i usiadłam na miejscu pasażera. Nic nie mówiliśmy. Bez słowa pojechaliśmy do jego domu. Dopiero kiedy weszliśmy do mieszkania i Tyler zamknął za nami drzwi, odezwał się zachrypniętym głosem.
- Jak się czujesz?
Przymknęłam oczy i oparłam się o ścianę. Wybuchnęłam płaczem i osunęłam się na podłogę.
- To chyba nie było dobre pytanie... - westchnął cicho i pomógł mi wstać. Zaprowadził mnie do swojej sypialni i położył na łóżku. Po paru minutach zasnęłam, zmęczona płaczem.
Devon
Mój pierwszy bardzo ważny związek. Coś, co traktowałem bardzo poważnie i nie chciałem żeby się zakończyło. Na pewno nie w taki sposób. Zawsze dopuszczałem do siebie możliwość, że mogę rozstać się z Susie. Nie byliśmy zbyt normalną parą. Ale zawsze myślałem, że zakończymy to normalnie, w zgodzie, bez takich "atrakcji".
Leżałem na łóżku w naszej, właściwie już mojej sypialni i patrzyłem tępo w sufit. Pościel była przesiąknięta jej perfumami.
Cholera.
Podniosłem się z łóżka i spojrzałem na nasze wspólne zdjęcie, które stało w ramce na szafce nocnej. Było zrobione jakoś na początku naszej znajomości. Była uśmiechnięta, nie była jeszcze tak strasznie chuda. Nie brała jeszcze narkotyków. Miałem mało wspomnień z Susie, która nie była naćpana... ale była wtedy inna. Taka, jaka zawsze chciałem żeby była. Schowałem zdjęcie do szuflady.
Zachciało mi się płakać, ale pieprzyć to. Straciłem 3 lata życia na kłamstwa, zdrady i męczenie się z ćpunką. To wszystko się już skończyło. Dosyć tych gierek.
Tyler
Obudziłem się koło 8:00 rano i popatrzyłem na śpiącą obok mnie Susie. Pogłaskałem ją po włosach. Było mi jej szkoda, ale sama powinna wiedzieć, że prędzej czy później jej związek się zakończy. Wykonywali taki a nie inny zawód, Su ćpała, zdradzała go. Wiedziała doskonale, że to wszystko skończyło się tylko i wyłącznie z jej winy.
Spojrzałem jeszcze raz na jej twarz, na której były resztki wczorajszego makijażu. To bardzo dziwne. Była zwykłą ćpunką, wykonywała jednej z najbardziej syfiastych zawodów na świecie, ale wyglądała tak pięknie... Jasne długie włosy, pełne usta, te kości policzkowe, drobne ciało... ciemne oczy ze zwężonymi źrenicami...
Chyba nigdy nie czułem do niej nic innego oprócz pociągu seksualnego, ale od wczoraj patrzyłem na nią trochę inaczej. Może przez to rozstanie? W końcu jakoś się przede mną otworzyła, poznałem ją z trochę innej strony. Chyba tej prawdziwej strony. Wrażliwej, zagubionej w sobie dziewczyny, która nie dawała sobie rady z własnym życiem.
Zerknąłem jeszcze raz na zegarek i doszedłem do wniosku, że muszę wstać. Poszedłem do łazienki i ubrałem się. Napisałem jeszcze szybko kartkę dla Susie, że wrócę niedługo, ma się czuć jak u siebie i gdyby ktoś przyszedł ma nikomu nie otwierać. Przykryłem ją mocniej kołdrą i wyszedłem z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz.