- Shanell! - usłyszałam krzyk Nicka. Podniosłam wzrok znad gazety, ale nie zareagowałam. Po chwili wparował do pokoju. - Wołam cię!
- Nie widzisz, że czytam?!
- Mam to gdzieś! Wypiłaś moje piwo?
- Od jakichś trzech miesięcy nie wypiłam ani jednego piwa.
- Było w lodówce.
- Nic ci nie zabrałam.
- Jasne. A moje M&M'sy kto zjadł?
- Milan. - przerzuciłam następną stronę.
- I dziecko też wypiło moje piwo?
- Kurwa mać! - rzuciłam gazetę na bok. - Nic ci nie wypiłam! Jak jeszcze raz usłyszę coś o tym, że zginęło ci piwo, to nie ręczę za siebie.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem i wzięłam znowu do ręki mój magazyn.
- To do ciebie.
Nick zmarszczył brwi i poszedł otworzyć. Od razu dobiegł mnie głos jego mamy.
Zadzwoniłam do niej dwa dni temu z płaczem, że Nick ma problem z alkoholem, co bardzo odbija się na naszej relacji, a Milan przez to cierpi. Lily, bo tak miała na imię moja przyszła teściowa, była abstynentką, gardziła alkoholem i pijakami. Wiedziałam, że skoro ja nie potrafię przemówić Nickowi do rozsądku, to zrobi to jego matka.
- Mama? Co ty robisz w Stanach?
- Przyjechałam. Nie mogę?
- No możesz...
Wyszłam z pokoju i poszłam tam, żeby się przywitać. Udawałam, że kompletnie się jej tutaj nie spodziewałam.
- O, jaka niespodzianka. Dzień dobry. - podeszłam do nich. - Nick, może zrobisz mamie herbatę?
- Ale...
- Czy dla ciebie to jest problem, żeby zrobić swojej matce filiżankę herbaty? - pani Menza odgarnęła za ucho swoje ciemne włosy.
- Już idę.
- Weź od razu moją walizkę.
- Na ile zostajesz?
- Na tyle ile będzie trzeba. No już.
Nick poszedł zrezygnowany do kuchni, a ja uśmiechnęłam się do jego mamy.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho.
Machnęła tylko ręką.
- Nie ma o czym mówić.
***
Wieczorem, kiedy leżałam już w łóżku i przeglądałam gazetę, Nick akurat brał prysznic. Kiedy wszedł do sypialni, bez słowa położył się obok mnie. Po chwili cicho westchnął i spojrzał na mnie.
- Wiem, że kazałaś mojej matce przyjechać. - odezwał się w końcu.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - spytałam, nie odrywając wzroku od gazety.
- Za długo znam i ciebie i ją.
- Uważasz, że nie miałam powodu? - spojrzałam w końcu na niego. - Ciesz się, że nie powiedziałam twojej matce, że prawie mnie pobiłeś na oczach dziecka. Ciesz się, że cię nie zostawiłam. Chcę ci pomóc.
Milczał przez dłuższą chwilę i spuścił wzrok. Przysunęłam się i oparłam głowę o jego ramię.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - objął mnie lekko.
- Przestaniesz pić?
Westchnął głośno.
- Tak. Nie chcę was stracić.
Pocałowałam go i spojrzałam mu w oczy.
- Chcę mieć jeszcze jedno dziecko. - szepnęłam.
- Serio?
- Tak. Ale jeszcze nie teraz. Może za rok albo dwa. Ale na pewno chcę mieć. - uśmiechnęłam się.
- Na kolejne dziecko mamy jeszcze czas. Pomyślmy najpierw nad ślubem.- Wiem, że kazałaś mojej matce przyjechać. - odezwał się w końcu.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - spytałam, nie odrywając wzroku od gazety.
- Za długo znam i ciebie i ją.
- Uważasz, że nie miałam powodu? - spojrzałam w końcu na niego. - Ciesz się, że nie powiedziałam twojej matce, że prawie mnie pobiłeś na oczach dziecka. Ciesz się, że cię nie zostawiłam. Chcę ci pomóc.
Milczał przez dłuższą chwilę i spuścił wzrok. Przysunęłam się i oparłam głowę o jego ramię.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - objął mnie lekko.
- Przestaniesz pić?
Westchnął głośno.
- Tak. Nie chcę was stracić.
Pocałowałam go i spojrzałam mu w oczy.
- Chcę mieć jeszcze jedno dziecko. - szepnęłam.
- Serio?
- Tak. Ale jeszcze nie teraz. Może za rok albo dwa. Ale na pewno chcę mieć. - uśmiechnęłam się.
- Ostatnio jakoś wypadło mi to z głowy. - westchnęłam.
- Przepraszam za wszystko. - powiedział. Kiwnęłam tylko głową.
- W porządku. Nie chcę już o tym rozmawiać. Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa.
- Dotrzymam. - złapał mnie za rękę i uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego gest i położyłam się. Niedługo później zasnęliśmy.
David
Zaraz po ślubie wylecieliśmy w naszą podróż poślubną. Nie wybraliśmy żadnej rajskiej wyspy ani nic w tym stylu. Postanowiliśmy zrobić sobie podróż po Stanach Zjednoczonych. Najpierw polecieliśmy do Nowego Jorku. Następnie do Karoliny Północnej, Południowej, potem na Florydę, z Florydy do Tennessee, później do Kentucky, Indiany, Missouri, Oklahomy, Teksasu, Kolorado, Montany, Idaho, a na koniec do Nevady.
Do Los Angeles wróciliśmy na początku maja. Ciężko nam było od początku wkręcić się w rutynę, pracę i wychowywanie dzieciaków. Postanowiliśmy sobie, że jak nasze dzieci podrosną i staną się trochę bardziej samodzielne, znowu przez jakiś czas będziemy podróżować, tym razem po Europie. Miałem przodków pochodzących z Norwegii, Szwecji i Niemiec, Judy z Holandii oraz Belgii i chcieliśmy trochę bardziej poznać nasze korzenie.
Któregoś ciepłego majowego popołudnia siedzieliśmy razem z Taylorem na placu zabaw na naszym osiedlu. Judy wstała z moich kolan i zsunęła z nosa okulary przeciwsłoneczne. Odwróciłem się i zobaczyłem Masona, który zmierzał w naszą stronę.
- Jak w szkole? - spytałem.
- Dobrze. - rzucił plecak na ziemię i usiadł obok mnie. - Cześć Taylor.
- Cześć. - powiedział, nawet na niego nie patrząc.
- Mamo, do szkoły przyjdą dzieci z domu dziecka na przedstawienie. Później możemy zabrać kogoś do siebie na obiad. Mogę kogoś zaprosić?
Judy spojrzała na mnie, a ja wzruszyłem ramionami.
- Jasne. Czemu nie.
- Powiem w szkole. Podwyższą mi ocenę z zachowania!
- Z F na D?
- Z B na A.
- Kochanie, otwieraj szampana. - powiedziałem do mojej żony.
- Powinieneś być z niego dumny.
- Jestem.
- Idę na górę.
- Też niedługo przyjdziemy.
Mason kiwnął głową, po czym wziął swój plecak i poszedł do mieszkania.
***
Kiedy w piątek popołudniu wróciłem z pracy do domu, od razu dobiegł mnie głos, którego wcześniej nie słyszałem. Zostawiłem swoją kurtkę w przedpokoju i ruszyłem w stronę kuchni, gdzie zobaczyłem Judy, Masona i jakąś blond dziewczynkę. Pomyślałem, że to jakaś koleżanka Masona ze szkoły, jednak po chwili przypomniałem sobie, że w piątek miał zaprosić do nas kogoś z domu dziecka na obiad.
- Cześć. - przywitałem się.
- Cześć. - Judy spojrzała na mnie.
- Dzień dobry. - powiedziała dziewczynka.
- Jestem David. - wyciągnąłem rękę w jej stronę, a ona ją lekko uścisnęła.
- Frances.
- Jak moja mama.
Uśmiechnęła się, a ja nalałem sobie kawy do kubka i poszedłem do Taylora. Frances jakąś godzinę później musiała już wracać. Była bardzo grzeczna, a Judy była nią zachwycona.
- Mówiła coś o sobie? - spytałem, kiedy wieczorem leżeliśmy już w sypialni.
- Kto? - mruknęła, nie odrywając wzroku od gazety.
- Judy, odłóż te bzdury.
Westchnęła i zamknęła gazetę, po czym spojrzała na mnie.
- O co chodzi?
- O Frances. Co mówiła o sobie?
- Nic.
- Powinniśmy wiedzieć z kim zadaje się masz syn.
- Miałam pytać dlaczego jest w domu dziecka, dlaczego rodzice ją zostawili?
- Na przykład.
- Jesteś nienormalny. Trzeba było się zapytać.
- Nie zapominaj, że dzieci z domu dziecka to często jakaś patologia.
- Była bardzo miła i grzeczna. Powiedziała, że wspaniale gotuję. Kiedy ty mi ostatnio powiedziałeś, że smakuje ci coś co dla ciebie ugotuję?
- Ile ona ma lat? - zmieniłem od razu temat.
- Jedenaście.
Zamyśliłem się. Judy odgarnęła mi kosmyk włosów za ucho i pocałowała mnie w policzek.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - powiedziałem i przewróciłem się na drugi bok. Niedługo później zasnąłem.
- Cześć. - przywitałem się.
- Cześć. - Judy spojrzała na mnie.
- Dzień dobry. - powiedziała dziewczynka.
- Jestem David. - wyciągnąłem rękę w jej stronę, a ona ją lekko uścisnęła.
- Frances.
- Jak moja mama.
Uśmiechnęła się, a ja nalałem sobie kawy do kubka i poszedłem do Taylora. Frances jakąś godzinę później musiała już wracać. Była bardzo grzeczna, a Judy była nią zachwycona.
- Mówiła coś o sobie? - spytałem, kiedy wieczorem leżeliśmy już w sypialni.
- Kto? - mruknęła, nie odrywając wzroku od gazety.
- Judy, odłóż te bzdury.
Westchnęła i zamknęła gazetę, po czym spojrzała na mnie.
- O co chodzi?
- O Frances. Co mówiła o sobie?
- Nic.
- Powinniśmy wiedzieć z kim zadaje się masz syn.
- Miałam pytać dlaczego jest w domu dziecka, dlaczego rodzice ją zostawili?
- Na przykład.
- Jesteś nienormalny. Trzeba było się zapytać.
- Nie zapominaj, że dzieci z domu dziecka to często jakaś patologia.
- Była bardzo miła i grzeczna. Powiedziała, że wspaniale gotuję. Kiedy ty mi ostatnio powiedziałeś, że smakuje ci coś co dla ciebie ugotuję?
- Ile ona ma lat? - zmieniłem od razu temat.
- Jedenaście.
Zamyśliłem się. Judy odgarnęła mi kosmyk włosów za ucho i pocałowała mnie w policzek.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - powiedziałem i przewróciłem się na drugi bok. Niedługo później zasnąłem.
Dave
Minął kolejny miesiąc. Diana była w piątym miesiącu ciąży z naszym pierwszym dzieckiem i wreszcie dochodziło do mnie, że w końcu znalazłem jakąś stabilizację w moim życiu. Mimo że martwiłem się o nią i maleństwo, pracowała dalej, ale bardzo na siebie uważała. Dbała o dietę i ćwiczenia, chodziła regularnie do lekarza, a dziecko rozwijało się prawidłowo.
Któregoś sobotniego wieczoru, kiedy wróciłem z próby, Diana dopadła mnie przy drzwiach i pocałowała namiętnie.
- Kopnęła.
- Co?
- Dziecko. Zaczęło kopać jak brałam prysznic.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Chodź, też chcę poczuć.
Położyłem gitarę, zdjąłem swoją skórzaną kurtkę i pociągnąłem ją za rękę do salonu. Usiedliśmy na kanapie i położyłem dłoń na jej brzuchu. Przez dłuższą chwilę nic nie czułem.
- Nic nie czuć.
- Poczekaj jeszcze.
Czekałem cierpliwie, trzymając dłoń w tym samym miejscu.
- Nic!
- Może zasnęła...
- Jest dopiero dziewiętnasta!
- Jesteś głupi. Teraz już na pewno nie kopnie, bo ją wystraszyłeś swoim krzykiem.
- Czyli już wiadomo, że charakter będzie mieć po tobie.
- Chyba po tobie, ja się nie obrażam o wszystko jak ty.
- Strzeliła focha, zupełnie jak mamusia.
- Wiesz co? - wstała ze swojego miejsca i poprawiła koszulkę. - Nie chce mi się się tobą dyskutować. Wezmę lody pistacjowe, położę się do łóżka i pobędę sama z dzieckiem. Przynajmniej nie będzie się przez ciebie stresować.
Ruszyła w stronę kuchni, a ja pokręciłem głową i włączyłem telewizor.
Koło północy postanowiłem się już położyć. Diana już dawno zasnęła, zostawiając puste opakowanie po lodach na szafce nocnej. Wyrzuciłem je, rozebrałem się i położyłem się do łóżka.
Obudziłem się w środku nocy, czując jakby ktoś lekko dźgał mnie palcem w plecy. Myślałem, że to Diana się wygłupia, więc odwróciłem się, żeby na nią nakrzyczeć. Moja narzeczona jednak spała, przytulając się brzuchem do moich pleców. Moja córeczka nie przyszła jeszcze na świat, a już zaczęła robić mi na złość.
- To ty... - powiedziałem po nosem i odwróciłem się w stronę Diany. Położyłem dłoń na jej brzuchu, a chwilę później poczułem lekkie kopnięcie. - Cały dzień śpisz i szalejesz w nocy. Zupełnie jak ja kilka lat temu. Mam tylko nadzieję, że nie będziesz taka jak ja.
- Co? - mruknęła przez sen Diana, nawet nie otwierając oczu.
- Nic.
Westchnęła cicho i odwróciła się na drugi bok. Przytuliłem się do niej i niedługo później znowu zasnąłem.
- Kopnęła.
- Co?
- Dziecko. Zaczęło kopać jak brałam prysznic.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Chodź, też chcę poczuć.
Położyłem gitarę, zdjąłem swoją skórzaną kurtkę i pociągnąłem ją za rękę do salonu. Usiedliśmy na kanapie i położyłem dłoń na jej brzuchu. Przez dłuższą chwilę nic nie czułem.
- Nic nie czuć.
- Poczekaj jeszcze.
Czekałem cierpliwie, trzymając dłoń w tym samym miejscu.
- Nic!
- Może zasnęła...
- Jest dopiero dziewiętnasta!
- Jesteś głupi. Teraz już na pewno nie kopnie, bo ją wystraszyłeś swoim krzykiem.
- Czyli już wiadomo, że charakter będzie mieć po tobie.
- Chyba po tobie, ja się nie obrażam o wszystko jak ty.
- Strzeliła focha, zupełnie jak mamusia.
- Wiesz co? - wstała ze swojego miejsca i poprawiła koszulkę. - Nie chce mi się się tobą dyskutować. Wezmę lody pistacjowe, położę się do łóżka i pobędę sama z dzieckiem. Przynajmniej nie będzie się przez ciebie stresować.
Ruszyła w stronę kuchni, a ja pokręciłem głową i włączyłem telewizor.
Koło północy postanowiłem się już położyć. Diana już dawno zasnęła, zostawiając puste opakowanie po lodach na szafce nocnej. Wyrzuciłem je, rozebrałem się i położyłem się do łóżka.
Obudziłem się w środku nocy, czując jakby ktoś lekko dźgał mnie palcem w plecy. Myślałem, że to Diana się wygłupia, więc odwróciłem się, żeby na nią nakrzyczeć. Moja narzeczona jednak spała, przytulając się brzuchem do moich pleców. Moja córeczka nie przyszła jeszcze na świat, a już zaczęła robić mi na złość.
- To ty... - powiedziałem po nosem i odwróciłem się w stronę Diany. Położyłem dłoń na jej brzuchu, a chwilę później poczułem lekkie kopnięcie. - Cały dzień śpisz i szalejesz w nocy. Zupełnie jak ja kilka lat temu. Mam tylko nadzieję, że nie będziesz taka jak ja.
- Co? - mruknęła przez sen Diana, nawet nie otwierając oczu.
- Nic.
Westchnęła cicho i odwróciła się na drugi bok. Przytuliłem się do niej i niedługo później znowu zasnąłem.