po 2. NAJSERDECZNIEJSZE ŻYCZENIA URODZINOWE DLA MOJEGO DROGIEGO PRZYJACIELA, DAMIANA! nie mam pojęcia, czego Ci mogę życzyć, bo w sumie Tobie brakuje tylko jednej rzeczy. mózgu. :D a tego nie chcę Ci życzyć, bo nie byłbyś wtedy już tą samą osobą. tylko Ty mówisz, że przyjdziesz o 18:00, a przychodzisz o 20:43, tylko Ty jesteś największym fanem AC/DC na świecie, tylko Ty potrafisz rozśmieszyć mnie do łez obojętnie jakim słowem, tylko Ty podsuwasz mi głupie pomysły co do wątku mojego Dave'a, no i tylko w naszych wyobrażeniach Cliff Burton chodzi w obcisłych spodniach, hahaha. :D WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. :-*
Wieczorem, kiedy Shan wróciła z Pacific Palisades, poszła do mieszkania Kirka i Marty'ego. We trójkę wyszli na miasto coś zjeść, przejść się po Santa Monica Boulevard, a potem postanowili odwiedzić Dave'a.
Gdy stali już pod jego drzwiami, otworzył im wystraszony.
- Aaa, to wy. No wejdźcie. - mruknął, wpuszczając ich do środka. Martin popatrzył na niego uważnie.
- Co ty masz taki ryj krzywy jak pałąk od wiadra? - zapytał, wchodząc do salonu. Dave wziął do ręki swoją puszkę z colą stojącą na stole i spojrzał w stronę okna.
- Słuchajcie, zostaniecie u mnie na noc?
- Ale dlaczego? - zdziwił się Kirk.
- Bo ja się boję tu sam siedzieć!
- Davie... - Shan zlustrowała go wzrokiem. - Co jest?
Chłopak odstawił puszkę na stół i popatrzył na nią.
- Obudziłem się w nocy około 3:00, chodzę po mieszkaniu, w końcu wyjrzałem przez okno, rozglądam się i zamarłem, na ostatnim piętrze w bloku naprzeciwko paliło się światło, a na schodach w bezruchu siedziało jakieś blond dziecko! Jak światło na klatce może palić się tylko na 1 piętrze?! Co około 8-letnie dziecko robiło o 3:00 w nocy w tym pierdolonym świetle na schodach?! Pomyślałem, że coś ze mną nie tak i pochodziłem jeszcze z 5 minut, wypiłem soczek, który Sofi wczoraj tutaj zostawiła, zjadłem jakąś szynkę, podszedłem znów do okna i dalej to światło i dziecko w identycznej pozycji! Szybko spuściłem rolety, bo jakby się tak na mnie spojrzało to zawał na miejscu, przykryłem się kołdrą i udawałem, że mnie nie ma. - opowiedział przerażony. - Nie wiem, kiedy w końcu zasnąłem, ale od dawna się tak nie bałem!
- Po chuj wyglądasz przez okno i rozglądasz się o 3:00 rano? - spytał Marty, rzucając się na sofę Dave'a. - A jakbym ja tak przez przypadek spojrzał wtedy i zobaczył takiego przećpanego rudzielca rozglądającego się w bloku naprzeciwko? Przecież zawału bym dostał. Nie strasz ludzi, to oni nie będą straszyć ciebie!
- Marty, to nie jest śmieszne! - jęknął Dave, siadając obok niego. - Zostańcie ze mną. Pracuję teraz na dniówki i w nocy jestem w domu. Sam!
- Stary, co ci może zrobić 8-letnie dziecko? - zapytał ironicznie Kirk.
- Yyyy... Eeee... Nooo...
- Wiesz co Dave, ja ci chyba jednak wierzę. Dopiero teraz przyszło mi na myśl, że to może być Cliff. - stwierdził Martin, rozkładając się wygodnie na kanapie. Shanell, Dave i Kirk spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
- Dlaczego Cliff? I dlaczego mi? I dlaczego pod postacią dziecka? - z rudego chłopaka wypłynął potok słów.
- Dlatego, że cały czas podrywałeś jego dziewczynę i nigdy mu się to nie podobało. Ciesz się, że na razie ukazuje ci się tylko pod postacią dziecka w bloku naprzeciwko. Dzisiaj w nocy może znowu się obudzisz i tym razem to Cliff będzie stał nad tobą.
Dave'owi zadrżała dolna warga. Kirk nic nie mówił. Wiedział, że może być ziarnko prawdy w tym, co powiedział Marty. Shanell natomiast wzięła głęboki oddech i spojrzała na rudego chłopaka.
- Davie, ja mogę u ciebie zostać. - odezwała się w końcu. - Też miałam w nocy pewną głupią sytuację i nie chcę tam sama być.
- Ooo, to dobrze, przynajmniej nie będę sam.
Marty i Kirk jeszcze trochę z nimi posiedzieli i pogadali, ale niedługo później wrócili do siebie. Kiedy wyszli z mieszkania, Shanell poszła pod prysznic, a Dave wziął się za przygotowanie kolacji.
- Davie, pożyczyłam sobie twoją koszulkę. - powiedziała, wchodząc do kuchni po kilkunastu minutach. Chłopak spojrzał na nią i uśmiechnął się na jej widok. Miała na sobie czarną koszulkę Venom do połowy uda i spodenki, w których do niego przyszła. Usiadła przy stole, a on postawił przed nią kubek z herbatą.
- Opowiesz mi, co ci się przytrafiło w nocy? - spytał i chwilę po tym położył na stoliku talerz z kanapkami i usiadł naprzeciw Shanell. Dziewczyna popatrzyła na niego niepewnym wzrokiem.
- Kiedy wróciłam z agencji, poszłam pod prysznic, a potem oglądałam telewizję. Później wpadł do mnie Nick, pogadaliśmy trochę i wrócił do siebie. Wyłączyłam telewizor i poszłam spać. W nocy obudziłam się, poszłam do salonu i co tam widzę? Włączony telewizor! No to wyłączyłam go i wróciłam do sypialni. Gdy zamykałam za sobą drzwi, usłyszałam trzask szafki kuchennej. Wystraszyłam się i zadzwoniłam po Nicka.
- Zaraz, zaraz... - przerwał jej. - Po Nicka?
- No tak... - mruknęła i zamoczyła wargi w swojej herbacie. - Powiedział, że pewnie coś mi się przesłyszało, bo nikogo tutaj nie ma, ale mimo wszystko poprosiłam go, żeby został na noc.
- Spaliście razem w łóżku?
- Eee... nie...
- A wiesz o tym, że dzisiaj będziesz ze mną spać? - spytał z tajemniczym uśmiechem.
- Dlaczego? Ty będziesz w swojej sypialni, a ja pójdę do salonu.
- Kanapa w salonie jest niewygodna.
- Przeżyję. - powiedziała, nie patrząc na niego. Wzięła jedną kanapkę i zaczęła jeść.
- Ale skoro chciałaś u mnie zostać, to myślałem, że będziesz chciała ze mną spać...
- Mogę spać. Pod warunkiem, że nie będziesz mnie dotykał.
- Oczywiście. - zapewnił i uśmiechnął się promiennie.
Kiedy zjedli kolację, Dave poszedł jeszcze oglądać telewizję, ale Shanell nie miała na to najmniejszej ochoty. Poszła do jego pokoju i od razu położyła się spać. Niedługo później również i Dave przyszedł do sypialni i położył się do łóżka.
- Dave... - mruknęła dziewczyna. - Bierz tą rękę.
- Jaką rękę? - udawał zdziwienie.
- Tą, którą trzymasz na moim udzie.
- Ale ja...
- Wiedziałam, że nie powinnam z tobą spać! - krzyknęła, odsuwając się od niego.
- No dobrze, przepraszam, już nie będę. Ale nie idź do salonu. Zostań ze mną.
- Nie!
- Shanell, proszę... - jęknął żałośnie.
- Dobra, ale jak jeszcze raz mnie dotkniesz, to upierdolę ci tą rękę. - powiedziała stanowczo i odsunęła się na drugi koniec łóżka.
- Nie przytulisz się do mnie?
- Nie.
- A dasz mi buzi?
- Nie!
- Ehh, no dobrze... - westchnął i odwrócił się plecami do niej. Przez jakiś czas przewracał się nerwowo z boku na bok, aż w końcu udało mu się zasnąć. Obudził się niecałe 2 godziny później. Spojrzał na Shanell, która spała w najlepsze i ściągnął z niej delikatnie kołdrę. Przejechał ręką po jej udzie, aż w końcu wsunął swoją dłoń pod jej koszulkę i podciągnął ją do góry. Dziewczyna mruknęła coś niewyraźnie pod nosem i odwróciła się na bok. Dave westchnął i wstał z łóżka. Podszedł do okna i zaczął się rozglądać.
- Shanell! - wydarł się po chwili.
- Mhm...? - mruknęła.
- Obudź się! - krzyknął i wskoczył na łóżko.
- Co jest kurwa?!
- Chodź! To dziecko znowu tam siedzi!
- To niech siedzi, daj mi spać człowieku. - jęknęła i przykryła się kołdrą. Dave ściągnął z niej nakrycie i prawie zrzucił ją z łóżka.
- Chodź zobaczyć!
Dziewczyna zaklęła coś pod nosem i podeszła do okna. Rozejrzała się i spojrzała zamglonym wzrokiem na Dave'a.
- Gdzie widzisz to dziecko?
- No tam! - krzyknął i wskazał palcem na blok naprzeciwko. Nikogo tam jednak nie było, światło też się nie paliło.
- Człowieku, skończ ćpać. - poradziła mu i poszła z powrotem do łóżka. Chłopak jeszcze przez chwilę wpatrywał się w okno, aż w końcu położył się i niedługo później zasnął.
***
Minęły 3 tygodnie. Minął pogrzeb, minęły łzy, minęły rozmowy i spotkania z rodziną Cliffa. Shanell udało pogodzić się z tym, że jej chłopak nie żyje, a ona musi iść dalej. Zaczęła poświęcać pracy więcej czasu niż wcześniej. Zgadzała się na każdą możliwą sesję fotograficzną i była chętna do reklamowania wielu rzeczy. Spędzała w agencji co najmniej 12 godzin, a czasami nawet wychodziła do niej rano i nad ranem dopiero wracała do domu. W czasie kiedy nie miała zdjęć, biegała od spotkania na spotkanie z różnymi fotografami i projektantami. Zaczęła również brać udział w wielu wybiegach i pokazach mody.
Któregoś wieczoru siedziała w swoim salonie z kubkiem herbaty i kilkoma magazynami o modzie. Gdy przeglądała jeden z nich, usłyszała dzwonek do drzwi. Pobiegła do przedpokoju, żeby otworzyć. Zobaczyła stojącego na progu Nicka z bukietem róż. Uśmiechnęła się i wpuściła go do środka.
- Cześć. - przywitał się i wręczył jej kwiaty. - To dla ciebie.
- A z jakiej to okazji?
- Noo... z żadnej. Po prostu chciałem sprawić ci przyjemność.
- Dziękuję... - powiedziała z uśmiechem, przytulając go. - To bardzo miłe.
- Powoli zacząłem zapominać, jak wyglądasz. Myślę, że powinnaś trochę przystopować z pracą.
- Nick...
- Cały czas biegasz na sesje, spotkania z projektantami i pokazy. - przerwał jej. Wszedł do kuchni i nalał sobie do szklanki soku, a zaraz po tym spojrzał na nią. - Musisz w końcu zrobić sobie przerwę i się zrelaksować.
- Zrobiłam sobie przerwę. Od rana siedzę w domu i nic nie robię, tylko się relaksuję.
- Nie chodzi mi o takie relaksowanie się.
- A jakie? - spytała, patrząc na niego podejrzliwie.
- No nie wiem... Powinnaś pozwolić sobie na więcej przyjemności. Może dasz zaprosić się na kolację?
- Wybacz, ale nie mam ochoty.
- To na kawę.
- Staram się nie pić kawy.
- No to wyjdź gdzieś ze mną. - nalegał. Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się.
- Od wczoraj mam ochotę wybrać się na plażę...
- Więc idziemy na plażę.
- A-ale... - zaczęła się jąkać, kiedy ciągnął ją za sobą do wyjścia. - Nick, jest już wieczór. Tam nikogo nie ma, w dodatku woda jest już zimna...
- Chciałaś iść na plażę to cię tam zabieram. Bez dyskusji.
- Nawet nie przebrałam się w strój kąpielowy!
- Co to za problem pływać w bieliźnie? - spytał z uśmiechem i zamknął za nimi drzwi. Oddał klucze Shanell i zbiegł po schodach, a ona za nim. Wyszli z jej bloku i bez słowa ruszyli w stronę Sunset Beach. Po kilku minutach byli już na miejscu. Rozejrzeli się po pustej plaży i wsłuchiwali się w szum fal.
- Jakoś strasznie tu jak jest ciemno... - odezwała się dziewczyna.
- Mnie się podoba. - powiedział z uśmiechem i ściągnął swoje dunki oraz koszulkę. Zaraz po tym rozpiął swoje dżinsy i zsunął je z siebie. Popatrzył na swoją towarzyszkę i uśmiechnął się. - Chodź, idziemy do wody.
- Nie, nie mam kostiumu. - mruknęła i usiadła na piasku. - I nie chcę być chora, zobacz, jak tu zimno. Chodź, wracajmy.
- Nie ma mowy. - zaprotestował i ukucnął obok niej. Wziął się za rozpinanie jej obcisłych dżinsów, a ona od razu się od niego odsunęła.
- Co ty robisz?
- Chcę, żebyś poszła ze mną do wody.
- Mówiłam, że nie. - postawiła mu się.
Chłopak popatrzył na nią bez słowa, a po chwili ponownie zaczął rozpinać jej spodnie. Tym razem się nie opierała. Uniosła biodra, żeby mógł je z niej zsunąć. Kilka sekund później włożył dłonie pod jej koszulkę i jednym ruchem zdjął ją.
- Chodź, idziemy. - pociągnął ją za rękę i weszli do wody. Po jej ciele przeszedł dreszcz, a zaraz po tym dostała gęsiej skórki.
- Nick, proszę, chodź... Ta woda jest zimna...
- Daj spokój, nie jest źle. - zawołał do niej, ponieważ poszedł trochę dalej. Shanell poszła za nim. Woda nie sięgała jej już do kostek, tylko do kolan. Potem do pasa, a następnie do piersi. Dalej nie chciała już wchodzić. Rozejrzała się, ale nigdzie nie widziała Nicka. Zaczęła się denerwować.
- Nick! - nawoływała go.
- Tu jestem. - powiedział, dotykając zimną dłonią jej nagich pleców. Podskoczyła przestraszona i odwróciła się do niego.
- Wystraszyłeś mnie!
- Wybacz, nie chciałem. - uśmiechnął się przepraszająco. - Jak głęboko weszłaś?
- Tylko dotąd.
- Zamocz chociaż włosy.
- Po co?
- Poszłaś popływać i nie masz nawet mokrych włosów. Trochę dziwne, nie sądzisz?
- Może trochę... - mruknęła i zanurzyła głowę w wodzie. Po chwili wynurzyła się i potarła dłońmi oczy. Nick wziął ją za rękę i pociągnął za sobą. Kiedy tylko wyszli z wody, zaczęli trząść się z zimna. Podeszli do swoich ubrań i włożywszy je na siebie, szybko pobiegli w stronę bloku Shanell. Gdy znaleźli się w końcu w jej mieszkaniu, chłopak poszedł do łazienki po ręczniki, a ona do kuchni wstawić wodę. Włożyła do dwóch kubków herbatę ekspresową i zalała wodą. Wzięła je i poszła do salonu. Nick już tam siedział.
- O, już jesteś. - ucieszył się i rzucił w nią ręcznikiem, kiedy postawiła na stole parujące kubki. Dziewczyna usiadła obok niego i włączyła telewizor.
- Mówiłam, że to zły pomysł. - mruknęła, wycierając włosy. - Już zaczęło mnie boleć gardło.
- A wiesz, że mnie też? - powiedział z uśmiechem i wziął mały łyk swojej herbaty. - Co oglądamy?
- Ooo, za chwilę będzie Flashdance! - krzyknęła podekscytowana.
- Nie lubię takich filmów.
- Daj spokój, on trwa tylko 1,5 godziny!
- To długo. - jęknął, narzuciwszy na siebie koc.
- Proooooszę... - powiedziała, patrząc na niego swoimi dużymi niebieskimi oczami. Nick nie mógł znieść tego spojrzenia.
- Dobrze, obejrzymy, ale błagam, nie patrz już tak na mnie...
- Dziękuję!
Niedługo później rozpoczął się film i zaczęli oglądać. Chłopak wlepił swoje znudzone spojrzenie w ekran i udawał, że go interesuje. Shanell natomiast była zachwycona i oglądała z ogromnym zainteresowaniem.
- Zimno tu jakoś... - mruknął w pewnym momencie Nick, jeszcze mocniej opatulając się kocem. Dziewczyna zmarszczyła brwi i wypuściła powietrze z ust.
- Żartujesz? Mnie jest gorąco... - oznajmiła ciężko i w tym samym momencie zaczęła się przerwa na reklamy. - Idę na balkon.
Chłopak tylko przytaknął ruchem głowy i pociągnął nosem. Wziął do ręki swój kubek i próbował się napić, ale nie dał rady. Cały się trząsł. Zaklął cicho pod nosem i odstawił go z powrotem na stół. Po chwili Shanell wyszła z balkonu.
- Ej, Shan... - zaczął, ale przerwało mu jej kichnięcie. - Na zdrowie.
- Dzięki... - powiedziała lekko zachrypniętym głosem.
- Masz może coś na gorączkę? - spytał, patrząc jak bierze do ręki chusteczkę higieniczną leżącą na stole.
- Gorączkę? Coś powinno się znaleźć. - rzuciła i poszła w stronę kuchni.
Po krótkim czasie dziewczyna wróciła do salonu z tabletkami przeciwbólowymi, przeciwgorączkowymi, witaminami i syropem na kaszel.
Gdy zażyli już pierwszą porcję lekarstw, poczuli się trochę lepiej. Uznali jednak, że chorobę trzeba wyleżeć i obydwoje poszli do jej sypialni. Ułożyli się w ciepłej pościeli i niedługo później zasnęli.
***
Młoda dziewczyna stała nago przed lustrem i rozczesywała swoje mokre włosy. W tym samym momencie usłyszała głośne pukanie do drzwi. Westchnęła ciężko i owinęła się ręcznikiem, po czym pobiegła otworzyć. Na progu stał chłopak niewiele starszy od niej, z długimi włosami w nieładzie. Miał na sobie flanelową koszulę w kratę, dżinsową kamizelkę i obcisłe spodnie. Dziewczyna uniosła brwi i zlustrowała go wzrokiem z góry na dół.
- A co ty tu robisz? Nie zapraszałam cię.
- Powiedziałaś mi wczoraj, że jeśli znajdę jakieś ciekawe miejsce na pierwszą randkę to się ze mną umówisz...
- I? Co wymyśliłeś?
Chłopak wyciągnął z kieszeni dwa kawałki papieru.
- Bilety na Iron Maiden. - oznajmił z uśmiechem. - Grają jutro o 20:00.
Dziewczyna wzięła od niego bilety i dokładnie je obejrzała, a potem spojrzała na niego podejrzliwie.
- Skąd wiedziałeś, że chciałam być na tym koncercie?
- Intuicja.
- Intuicja? - uniosła brwi w zdziwieniu.
- No dobra. Roxxi mi powiedziała, że chciałaś iść, ale nie miałaś biletów. Pomyślałem, że jeśli je załatwię to się ze mną umówisz. - opowiedział i spojrzał na swoje przybrudzone trampki.
- Ok. - uśmiechnęła się. - Przyjdź jutro po mnie o 19:00.
- Serio? - zapytał z nadzieją w oczach.
- No tak. - roześmiała się dziewczyna. - Do zobaczenia. - rzuciła na koniec i zamknęła drzwi. Z uśmiechem spojrzała jeszcze raz na bilety, a następnie pokręciła głową i wróciła do toalety.