czytajcie, komentujcie. miłego czytania i przerwy świątecznej! :*
James
25 sierpnia 1988 roku wydaliśmy nasz czwarty album, ...And Justice For All. Płyta odniosła sukces, w pierwszym tygodniu sprzedaliśmy ponad 300 000 egzemplarzy. To był świetny wynik. Mieliśmy zaplanowaną trasę koncertową, nagraliśmy nasz pierwszy teledysk, do utworu One. I najważniejsze - po raz pierwszy zostaliśmy nominowani do Grammy w kategorii "Najlepszy zespół".
Rozdanie nagród zbliżało się wielkimi krokami. Su jak zwykle narzekała, że nie lubi takich imprez i boi się przebywać w towarzystwie tylu obcych ludzi. Gdybym poszedł sam, byłbym jedynym członkiem zespołu, który przyszedł bez partnerki. Gdybym zaprosił inną dziewczynę, chociażby swoja siostrę, Susie śmiertelnie by się obraziła. Najlepszym wyjściem byłoby w ogóle tam nie iść, ale musiałem tam być. Cały czas starałem się ją jakoś namówić.
- Susie, proszę. Co ci szkodzi?
- Nie chcę tam iść. Boję się obcych ludzi i tego, że każdy będzie na mnie patrzył. Nie lubię tłumów.
Mówiąc to siedziała przy lustrze i czesała swoje włosy, co chwilę je poprawiając i odrzucając do tyłu. Wyglądała jak pierdolona księżniczka.
- Szkoda tylko, że seks z obcymi facetami przy obcych kamerzystach ci nie przeszkadzał.
- Wyjdź stąd.
- Nie zapominaj, że jesteś u mnie. Kazać wyjść to ja mogę tobie.
- Jesteś chujem. - rzuciła szczotką i wstała z krzesełka. Chciała wyjść, jednak zagrodziłem jej drogę i złapałem ją za kościste ramiona.
- Posłuchaj, mam już dosyć tego jak mnie traktujesz. Nie jestem żadnym z twoich byłych facetów, którym nie przeszkadzało to że pierdolisz się z kim popadnie i traktowałaś ich jak gówno. - przycisnąłem ją do ściany. - Skończyło się, mam tego dosyć. Jak coś ci się nie podoba to wypierdalaj z mojego domu. Proszę cię żebyś poszła ze mną na galę, a ty odstawiasz fochy jak pierdolona diva. Uświadomię ci coś - do divy sporo ci brakuje, na dobre traktowanie też trzeba sobie zasłużyć. A z twoją przeszłością i zachowaniem nie wiem czy na to zasługujesz. - puściłem ją i wyszedłem z łazienki. Wróciłem do salonu i podszedłem do okna, patrząc na zachodzące powoli słońce i niebo w jaskrawych kolorach. Usiadłem na parapecie i oparłem czoło o zimną szybę. Zacząłem trochę żałować, że tak ostro ją potraktowałem, ale nie widziałem innego wyjścia. Usłyszałem po chwili kroki i przeklętą skrzypiącą podłogę. Przymknąłem oczy i zacisnąłem pięści.
- James...
Odwróciłem głowę i odgarnąłem włosy z twarzy.
- Co?
- Mogę iść z tobą...
- Jak masz robić problemy to sam pójdę.
- Nie... James, wybacz. Ty coś dla mnie robisz, ja też powinnam. Przepraszam...
Popatrzyłem na nią i zeskoczyłem z parapetu.
- Gala jest za 2 dni.
- Zdążę się przygotować.
- Cieszę się.
Mniej więcej tak wyglądała nasza rozmowa. Mieszkaliśmy razem od kilku tygodni, a już powoli mieliśmy siebie dosyć. Kłóciliśmy się o byle co, wszystko sobie wypominaliśmy. Su chyba domyślała się o czym myślę, bo podeszła do mnie i wyjrzała przez okno.
- Potrzebujemy trochę czasu...
- Nie rozumiem...?
- Po prostu... wiesz... trochę za szybko się to potoczyło. Za szybko się związaliśmy.
- Susie, znamy się już długo... już od dawna byliśmy dosyć... blisko...
- Nie, nie rozumiesz...
Westchnąłem głośno, wyrzucając ręce w górę.
- Tak kurwa, masz rację! Nie rozumiem! Niczego już nie rozumiem, co do mnie mówisz, czego ode mnie chcesz! Wysławiasz się na poziomie 6-letniego dziecka, nie wiesz czego oczekujesz.
- Przestań krzyczeć... - w jej oczach pojawiły się łzy. Nie chciałem patrzeć jak płacze. Łzy kobiety zawsze były dla mnie najgorszym widokiem.
- Nie płacz...
- Nienawidzę jak mnie obrażasz...
- Nie kłóćmy się, bo to nie ma sensu. - poszedłem do przedpokoju. Założyłem buty i wziąłem moją skórzaną kurtkę. - Idę do Larsa. Wrócę za godzinę.
Skinęła głową, a ja najzwyczajniej w świecie wyszedłem z domu, żeby jeszcze bardziej nie popaść w konflikt z Su.
Susie
Kolejne 2 dni minęły spokojnie. Jak na mnie i Jamesa - aż za spokojnie. Normalnie rozmawialiśmy, uprawialiśmy seks, jedliśmy wspólnie śniadanie. Życie jak w normalym związku. W dniu w którym miała się odbyć gala poświęciłam cały czas na przygotowania, chociaż wyglądałam całkiem zwyczajnie, w porównaniu na przykład do dziewczyny Larsa, która ubrała wieśniacką różową sukieneczkę. Wybrałam krótką czarną obcisłą sukienkę, skórzaną ramoneskę i wysokie czarne szpilki. Niedługo przed naszym wyjściem zrobiłam mocny makijaż i ułożyłam włosy. Niedługo później pojechaliśmy z Jamesem do budynku, w którym miało odbyć się rozdanie nagród. Wszyscy już na nas czekali. Przywitaliśmy się i weszliśmy do środka szukać swoich miejsc. Czułam się dziwnie i bardzo niekomfortowo. Oślepiały mnie błyski fleszy, przekrzykiwanie się ludzi, spojrzenia obcych osób. Kiedy w końcu już usiedliśmy, od razu zamówiłam dwie szklanki whisky z lodem.
***
- A zwycięzcą zostaje... Jethro Tull! - krzyknął jakiś człowiek, który miał wręczać nagrody, a na sali rozległy się głośne brawa. Ja wybuchnęłam śmiechem, kiedy zobaczyłam miny chłopaków. Spodziewali się wygranej, a wygrał jakiś zespół, który nawet się tutaj nie pojawił.
- I co się cieszysz?! - krzyknął do mnie Lars.
- Bo to śmieszne? - starałam się opanować śmiech.
- Co w tym zabawnego?! Kurwa, to my powinniśmy wygrać, zasłużyliśmy!
- Uspokój się... - powiedział Kirk. - Zdarza się...
- Zamknij się!
W końcu dziewczyna Larsa wyszła z nim na zewnątrz, żeby go trochę uspokoić. Kiedy wrócili, był już w miare opanowany. Usiedli z powrotem i wszyscy zaczęli rozmawiać. O nadchodzacej trasie, o płycie. Co chwilę podchodzili też do nich muzycy z innych zespołów. Czułam się lekko znudzona, więc wstałam i zarzuciłam na siebie moją kurtkę.
- Gdzie idziesz? - spytał James.
- Zapalić. Zaraz wrócę.
- Ok. - puścił moją rękę, a ja wzięłam szklankę z moją whisky i wyszłam na zewnątrz. Wyciągnęłam z kurtki paczkę papierosów. Odpaliłam jednego i zaciągnęłam się. Wypuściłam w powietrze gryzący dym i wzięłam łyk alkoholu. Obok mnie przeszła jakaś tleniona blondyna. Przeszła bardzo blisko mnie i prawie nadrepnęła na moje buty.
- Uważaj kurwa. To są Louboutiny, zapłaciłam za nie ponad 2000 dolarów.
Dziewczyna popatrzyła najpierw na mnie, a potem na moje buty.
- O, przepraszam. Nie wie...
- To już wiesz. - przerwałam jej chłodno.
Usłyszałam po chwili, jak ktoś wychodzi z budynku, a ona na niego patrzy. Odwróciłam się. Mignęły mi długie, rude, falowane włosy.
- Co tu robisz? Mówiłem, żebyś wróciła do środka.
- Chciałam, ale ta pani mnie zaczepiła, nie wiem dlaczego...
- Bo nadrepłaś na moje drogie buty.
Facet spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu. Starałam się być obojętna, jednak było ciężko.
- Wróć do środka, zaraz przyjdę. - powiedział do swojej laski, a ta posłusznie weszła do budynku. Podszedł do mnie powoli. - Nie wierzę. - zaśmiał się cicho. - Lexxi Hope?
Zrobiło mi się słabo. Znał mnie. Jasna cholera.
- Nie używam już tego pseudonimu.
- Wiem, słyszałem, że zakończyłaś karierę.
- Kilka miesięcy temu.
- Dziewczyno, jesteś niesamowita. Pamiętam jak na ostatniej trasie, po koncertach siedziałem w nocy w pokoju hotelowym i oglądałem twoje filmy. Ale ty się pieprzysz...
- To... dzięki...
- Znam też twojego byłego faceta.
- Devona?
- Tak, chyba tak. Widziałem go za kulisami na kilku moich koncertach, nawet trochę z nim gadałem. Zagrał chyba z tobą w paru filmach, nie?
- No tak... - rozejrzałam się skrępowana i wzięłam większy łyk whisky. Dave nie odrywał ode mnie wzroku.
- Nie mogę uwierzyć, że prowadzisz się z kimś takim jak Hetfield. On zresztą nigdy nie gustował w takich dziewczynach...
- Gusta się zmieniają...
- Jak widać. - przyjrzał mi się jeszcze raz dokładnie i podszedł bliżej. - Spotkamy się?
- Niby po co?
- Mam zajebisty towar. Fajnie byłoby wciągać kokę z ulubioną gwiazdą porno.
Wyrzuciłam na ziemię niedopałek, który zniknął pod moim obcasem. Spojrzałam na niego.
- Po pierwsze, nie jestem już gwiazdą porno. Po drugie, nie biorę od jakichś 4 miesięcy.
- To spotkajmy się na kawę, na obiad, kolację, cokolwiek.
Dopiłam mojego drinka i głośno westchnęłam.
- Dobra, spotkajmy się. W przyszłą sobotę?
- Kiedy tylko zechcesz. - uśmiechnął się i wyciągnął długopis z kieszeni swojej kurtki. - Zapiszesz mi swój numer?
- Lepiej zapisz mi swój. Nie chcę, żeby James się o czymś dowiedział.
- Racja. - zapisał na mojej ręce swój numer i spojrzał mi prosto w oczy. Odgarnął mi kosmyk włosów za ucho. - Do soboty.
Schował z powrotem długopis do kieszeni i wrócił do budynku. Popatrzyłam na kilka cyfr zapisanych na mojej skórze, po czym jak gdyby nigdy nic z zadowoleniem wróciłam do Jamesa.
Nie mam i tak co pożytecznego zrobić, a że leżę już bezczynnie w łóżku i kłócę się z Joe o zapalone światło, to uznałam, że machnę Ci komentarz. Z telefonu, bo z telefonu, ale całkiem sprawnie mi to idzie, więc wszystko powinno być dobrze, haha.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że mnie przemiło zaskoczyłaś tym rozdziałem o tej porze i w tym dniu, właśnie o Tobie myślałam, że już chwilę nic nie było, a jesteś jedną z tych bloggerek, które czytam absolutnie z własnej woli i chcę więcej, czuj się wyróżniona :')
Sue to mnie chyba nigdy nie przestanie zaskakiwać w tym niekoniecznie pozytywnym sensie. Ona nie wie, co robi, z kim, dlaczego, nie wie, czego chce, co gorsza. W sumie nie dziwię się Jamesowi, że w końcu wybuchł i powiedział jej może i o kilka słów za dużo, ale jakkolwiek by na to nie spojrzeć, to sama prawda. Chociaż zastanawiam się, co takiego naprawdę czuje blondyn do Susie. A coś na pewno, tylko ciężko mi nazwać to miłością... Prędzej jakiś sentyment, o ile do realnej osoby z naszego środowiska można go czuć. Ale dalej, ona, Su, kojarzy mi się właśnie z takim sześcioletnim dzieckiem, rozwydrzoną, rozpuszczoną dziewczynka. Ona ma coś do mas obcych ludzi? Po prostu? Chryste, przecież na planie pieprzyła się z nimi jak dzika! Oburzona aż jestem jej specyficzną, ale hipokryzją.
Co my tam jeszcze mamy - gala jak gala, nie znam się na kolejnych zwycięzcach Grammy, ale podejrzewałam, że byłoby za optymistycznie, gdyby Metallica wygrała, haha. I byłoby za spokojnie, gdyby nasza diva znów się w coś nie wplątała. Myślałam ostatnio, co z tym Davem i wszystko już jasne. Kurwa, czemu ona nie może sobie odpuścić, ponizyla się już do końca życia, jest kojarzona z jednym i tylko tym samym u połowy facetów na świecie, traktują ją jak dziwkę (naprawdę...?!), a ona dalej w to lezie, DLACZEGO. Już ta blondynka wydała mi się bardziej ogarnięta, w zasadzie bardzo. Przy Susie. Tak swoją drogą, czy to Pamela była?
Boże, zdenerwowana jestem teraz, jak ja zasnę? Wtrącono mnie z równowagi i jeszcze teraz frapuje mnie myśl, co się stanie z Jamesem, kiedy się dowie o "obiedzie". Nie sądzę, że na tym poprzestaną, ale może mnie zaskoczysz. Jak w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadków.
Bardzo dobry rozdział, podsumowując. Znowu się zacznie, pisz szybciej, teraz wolne! I bardzo bym chciała wiedzieć, skąd wziął Ci się pomysł na taką uroczą Susie...
Pozdrawiam, pozdrawiam i dobranoc ♥
uwielbiam Twoje komentarze :*
Usuńpomysł z Su... jeju, nie pamiętam! już dawno się narodził, ale dlaczego akurat coś takiego przyszło mi na myśl... nie mam pojęcia. nie wiedziałam, że Susie może być aż tak irytujące, ale jednak! w ogóle to na początku planowałam, że Susie umrze na końcu, ale u mnie jest za dużo śmierci i powiem tak - opowiadanie zakończy się tak, jak będziesz chciała! :* na pewno Ci się spodoba.
a czy ta blondynka to była Pamela... nie wiem, to był rok 1988, Dave z Pamelą zaczął się spotykać w latach '90... zresztą do Dave'a (jak i do większości muzyków) pasują mi blondynki, więc jest blondynka :) ale to nie Pamela, bo inaczej ją sobie wyobrażam, haha!
dziękuję! ♥
Jejku, w końcu! Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, że pojawiło się coś nowego. :)
OdpowiedzUsuńHm... Ciekawa jestem, co zrobi James, jeśli się o tym wszystkim dowie. Jednak czy to nie było trochę do przewidzenia? Czy on miał naprawdę na dzieję, że Su skończy ze wszystkim i będzie dobrze?
Historia się powtarza. Tak samo jak kłóciła się z Devonem, tak teraz kłóci się z Jamesem i również na chwilę wszystko się układa. Co więc zrobi z Davem? Także zmiękczy mu serce, a potem znajdzie kogoś innego?
Świetny rozdział, jak zwykle. Czekam na kolejny. :)
Wesołych Świąt! :)
Zapraszam na jakże romantyczny piętnasty, Parry ♥
OdpowiedzUsuńWhiplash z anonima. Egen.
OdpowiedzUsuńMój list już wysłany :)
Nareszcie Rudy! Yeah! Kurde, myślałam, że to Cameron się zjawi i zepsuje sielankę, ale to nasz kochany Dave. Chociaż mam wrażenie, że między Jamesa a Susan coś się pieprzy. Su jaka jest, każdy widzi, a James też nie najlepiej się do niej zwraca. Trochę na chama.
Dave zna Susan z filmów porno i jest jego ulubioną "gwiazdą". Ale jazda. Jestem strasznie ciekawa przebiegu tej kawy/obiadu/kolacji. Jestem pewna, że na tym się nie skończy. Susan pewnie spróbuje towaru Dave'a. Teraz będę czekała na następne rozdziały z jeszcze większą niecierpliwością :)
Weny życzę! :*