Strony

sobota, 17 września 2016

Carpe Diem Baby 2 - rozdział 36.

Shanell
W niedzielę, o piątej rano zawieźliśmy Milana do moich rodziców i pojechaliśmy rowerami w góry Santa Monica. Były tam chyba najlepsze ścieżki rowerowe w całej Kalifornii. Jeździliśmy tam do szesnastej, a potem wróciliśmy do domu, wzięliśmy prysznic, przebraliśmy się i poszliśmy na obiad do włoskiej restauracji przy Figueroa Street.
- Powinniśmy pomyśleć o ślubie. - powiedział nagle Nick. Odstawiłam swój kieliszek z winem i spojrzałam na niego.
- Dobra. Gdzie pierścionek?
- To jeszcze nie są oświadczyny. Po prostu mówię, że możemy zacząć myśleć. Gdzie, kiedy, kto ma być.
- Chcę mieć ślub z prawdziwego zdarzenia. - oznajmiłam.
- Myślałem o czymś kameralnym.
- Nigdy w życiu. To będzie nasz pierwszy i ostatni ślub. Będą pisać o nim w gazetach. Weźmiemy go gdzieś za granicą. Będę miała specjalnie zaprojektowaną suknię, której nie będzie można kupić w żadnym salonie ani domu mody. Będzie jak w bajce.
- Za planowanie takich rzeczy chyba już się trzeba brać.
- Najpierw poproś mnie o rękę.
- Spokojnie. Nawet nie będziesz się spodziewała, kiedy to zrobię.
Kiedy wróciliśmy do domu, zbliżała się dwudziesta. Otworzyliśmy kolejne wino, włączyliśmy album Led Zeppelin IV i usiedliśmy razem w salonie, żeby odsłuchać na automatycznej sekretarce wszystkie wiadomości z życzeniami dla Nicka. Najlepsza była wiadomość od Roxxi, gdzie w tle było słychać mamę Larsa, która krzyczała do niej z kim tym razem zdradza jej syna. Zdziwiło nas trochę to, że nie było żadnej wiadomości od Dave'a i Diany. Diana miała dobrą pamięć do dat, zawsze w kalendarzu miała zapisane daty urodzin czy rocznic swoich przyjaciół i rodziny. Dave znowu potrafił dzwonić z życzeniami już z samego rana. Ale zignorowaliśmy to i zajęliśmy się innymi rzeczami. Dzień się jeszcze nie skończył, więc mogli w każdej chwili zadzwonić.
- Pokaż mi jeszcze raz te zdjęcia, które zrobił ci Ryan. - odezwał się nagle Nick, odstawiając na bok już prawie pustą butelkę po czerwonym winie.
Podałam mu bez słowa album i przysunęłam się do niego, żeby razem z nim go obejrzeć.
- To chyba moje ulubione. - wskazał palcem na zdjęcie, na którym leżałam na podłodze, a moje długie nogi oparłam o białą ścianę.
- Też je lubię. Podobają mi się też te, gdzie leżę na stole.
- Sama wymyślasz te dziwaczne pozy?
- Czasami. Większość wymyśla Ryan. I dlaczego dziwaczne? Mówiłeś, że ci się podobają.
- Podobają, ale nie byłbym w stanie tak się wyginać nago przed aparatem.
- Dla mnie to nie jest problem.
Nick nagle wstał ze swojego miejsca i zaczął ściągać wszystko ze stołu. Patrzyłam na niego ze zdziwieniem i napiłam się ze swojego kieliszka. Kiedy już się z tym uporał, rozebrał się i rzucił swoje ubrania na środek podłogi.
- O nie... - mruknęłam i zakryłam dłonią usta. Nick położył się nagi na stole i próbował pozować tak jak ja. Niestety zakrycie buzi nic nie pomogło, bo wybuchnęłam tak głośnym śmiechem, że usłyszało mnie zapewne całe osiedle. Nick był bardzo przystojny, ale modelem był beznadziejnym.
- Poczekaj... - wstał ze stołu i położył się na podłodze, opierając nogi o ścianę. Wyglądało to naprawdę komicznie. Zaczęłam płakać ze śmiechu i zakryłam dłonią oczy, żeby na niego nie patrzeć.
- Jeszcze jedno!
- Już wystarczy! Uduszę się przez ciebie! - krzyknęłam i wzięłam głęboki oddech, po czym wytarłam mokre policzki. Nick mnie jednak nie posłuchał i położył się obok mnie. Podniósł nogi do góry, zakrył ręką klatkę piersiową i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pożądania. Wybuchnęłam znowu śmiechem i odsunęłam się od niego. Nick w końcu wstał i schylił się, żeby pozbierać swoje ubrania z podłogi. W tym samym momencie zobaczyliśmy Marty'ego i Davida, którzy stanęli w progu. Najwyraźniej przez mój śmiech nie słyszeliśmy pukania, więc nie czekali, aż im otworzymy. Myślałam, że za chwilę znowu popłaczę się ze śmiechu.
Kiedy Nick ich zobaczył, zrobił się czerwony i zakrył się swoją koszulką.
- Ale masz rozmiary. - powiedział z uznaniem Marty. Mój chłopak jeszcze bardziej poczerwieniał i poszedł do łazienki. Krzyknęłam ze śmiechu i zakryłam twarz poduszką.
- Chyba wam przeszkodziliśmy... - stwierdził Junior.
- Nie... Po prostu Nicky się wygłupiał. - odchrząknęłam i starałam się opanować. Chwilę później mój chłopak wyszedł z toalety. Westchnął głośno i poprawił swoje włosy.
- Czego chcecie?
- Przyszliśmy do ciebie, masz urodziny.
- Już mi składaliście życzenia.
- Złożymy jeszcze raz. - Marty wzruszył ramionami. - Musimy pogadać, to poważna sprawa.
- Ktoś umarł?
- Tak jakby. - David rozejrzał się nerwowo. Spojrzał na mnie bez słowa, a po chwili znowu na Nicka. - Porozmawiajmy. We trójkę.
Nick wziął ich do naszej sypialni i zamknął za sobą drzwi. Właściwie nie interesowały mnie ich wspólne sprawy i tematy, ale tym razem kobieca ciekawość zwyciężyła. Wstałam powoli z kanapy i podeszłam do drzwi, żeby posłuchać o czym rozmawiają.
- Zdemolował całe mieszkanie. - mówił Marty. - Dawno nie widziałem go w takim stanie.
- Gdzie on teraz jest?
- W domu. Śpi. Diana jest jeszcze w szpitalu.
Kiedy usłyszałam o Dianie, przysunęłam się bardziej do drzwi i dalej nasłuchiwałam. Byłam bardzo ciekawa, co się stało.
- Trzeba trochę ogarnąć jego i dom. - kontynuował Junior. - Travis jest u mnie, bawi się z chłopcami.
- Dobra, ale jak ja mam mu pomóc? - spytał w końcu Nick. - Ja nie jestem żadnym psychologiem.
- Twój twój przyjaciel właśnie stracił dziecko. Jego dziewczyna poroniła. Chyba wystarczy, że będziesz przy nim. On jest załamany.
- No i co ja mam zrobić? Oddać mu swoje dziecko?
Marty i David nie zdążyli nic odpowiedzieć, bo weszłam do sypialni.
- Nick, ty nie masz serca!
- Znowu podsłuchujesz?!
- Masz natychmiast iść do Dave'a.
- Ale...
- Nic mnie to nie obchodzi. Masz być przy nim. Poszłabym ja, ale to wy jesteście z nim najbliżej. Przy was czuje się najlepiej.
- Shanell!
- Nic do mnie nie mów. Masz tam iść.
Nick spojrzał błagalnym wzrokiem na chłopaków.
- No. Idziesz z nami. - powiedział Marty. - Zbieraj się.
Nick nie miał już wyjścia. Ubrał się i wyszedł razem z chłopakami. Ja natomiast chwyciłam za słuchawkę i chciałam od razu zadzwonić do Dave'a, jednak zrezygnowałam. Wydaje mi się, że on i Diana chcieliby o tym zapomnieć.
Postanowiłam, że nie będę z nikim poruszać tego tematu.

David
Miałem klucze Dave'a do jego mieszkania, więc otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka.
- Tylko cicho. - powiedziałem do nich. Menza ledwo wszedł do salonu i już nadrepnął na jedną z piszczących zabawek.
- Kurwa mać. - mruknął pod nosem. Pokręciłem głową i po cichu uchyliłem drzwi sypialni. Dave dalej spał. Zamknąłem je i spojrzałem na chłopaków.
- Trzeba tu trochę posprzątać. Diana znowu wyląduje w szpitalu jak to zobaczy.
- Dlaczego ja mam sprzątać po Dave'ie? - marudził dalej Nick.
- A masz coś innego do roboty? Widzieliśmy co robiłeś u siebie. Zrób coś bardziej pożytecznego. Myślałem, że Dave jest twoim przyjacielem.
- Bo jest.
- To weź się do roboty. Wypoleruj szklanki.
- Wypolerować to ty mi możesz gałę. Mogę pozbierać zabawki i umyć podłogę.
- Dobra. Pozbieraj jeszcze butelki. Marty, ty umyjesz naczynia, stół i wypolerujesz szklanki. Ja pozamiatam, pozbieram roztłuczone szkło i wyniosę śmieci.
Wszyscy wzięliśmy się do pracy. Trochę gadaliśmy, trochę się śmialiśmy, ale generalnie staraliśmy się być cicho, żeby nie obudzić Dave'a.
Jednak w pewnym momencie Marty zapytał Nicka, dlaczego stał nago na środku salonu. Menza zaczął nam opowiadać o zdjęciach Shanell, które dostał od niej w prezencie. Wino zrobiło swoje, więc postanowił trochę się z niej ponaśmiewać i pozować tak jak ona. Nam również to zademonstrował, na szczęście w ubraniach. Wyglądało to tak zabawnie i żałośnie, że razem z Martym prawie udusiliśmy się ze śmiechu.
- Junior...? - usłyszeliśmy nagle. Zamilkliśmy.
- Pójdę do niego. - oznajmiłem i ruszyłem w stronę sypialni. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Dave'a siedzącego na łóżku. - Co się stało?
- Co tu robicie?
- Chcieliśmy ci trochę pomóc i ogarnąć w mieszkaniu. Ty byś tego nie zrobił, a Diana pewnie powinna odpocząć.
- Masz rację... - powiedział po chwili zastanowienia. - Dzięki.
- Nie ma sprawy. Potrzebujesz czegoś?
- Zjadłbym hot doga ze stacji benzynowej po drugiej stronie ulicy. Ale nie chcę tam iść, jeszcze jestem pijany.
- Marty skoczy i ci przyniesie.
- Dzięki.
Kiwnąłem głową i chciałem już wychodzić.
- David...? - spytał po raz kolejny. Odwróciłem się i spojrzałem na niego. - Cieszę się, że cię mam. Gdybym stracił jeszcze ciebie, Dianę i Travisa, to wyskoczyłbym przez okno.
- Mieszkasz na pierwszym piętrze. - starałem się żartować. Dave jednak nie był w nastroju do żartów. Usiadłem obok niego i przytuliłem go. - Nie gadaj bzdur. Diana cię nie zostawi, a Travis kocha cię jak swojego ojca. Ja też cię nie zostawię. Razem z Martym i Nickiem stworzyliśmy coś pięknego, nie tylko zespół. Na Sunset jesteśmy już legendą. Mamy nawet swój własny stolik w Rainbow Bar & Grill! Za jakieś dziesięć lat postawią tam nasz pomnik.
Dave wybuchnął śmiechem, a ja automatycznie zrobiłem to samo. Przynajmniej chociaż trochę poprawiłem mu nastrój.

Dave
Dochodziła dwudziesta druga. Leżałem w swoim łóżku i patrzyłem tępo w sufit. Kiedy usłyszałam pukanie do drzwi, nawet nie miałem zamiaru otwierać. Przykryłem się cały kołdrą i udawałem, że mnie nie ma.
Zapomniałem jednak zamknąć drzwi na klucz, kiedy Marty, Junior i Nick wyszli z domu. Mój nieproszony gość więc bez problemu wszedł sobie do mieszkania i od razu skierował się w stronę sypialni. Myślałem, że Dianę wypuścili wcześniej ze szpitala, jednak to nie była ona.
- Dave? - usłyszałem głos mojej siostry. Odkryłem się i spojrzałem na nią zamglonym spojrzeniem. - Co jest z tobą? Byłam u ciebie w sobotę, ale nikogo nie było. Dzwonię od dwóch dni i nie odbierasz.
- Nie mam nastroju.
Usiadła na łóżku i zarzuciła na ramiona swoją flanelową koszulę.
- Co się stało?
- Diana poroniła.
Milczała przez dłuższą chwilę. W końcu przytuliła się do mnie.
- Przykro mi... Ale tak bywa... Natura. - powiedziała i odgarnęła mi włosy z twarzy.
- Chciałem zostać ojcem. Może jakaś siła wyższa uznała, że jestem beznadziejny i się do tego nie nadaję.
- Nie mów tak. Będziesz świetnym rock n' rollowym tatą. Jeszcze urodzi ci się nie jedno dziecko.
- Za chwilę będę miał trzydzieści lat. Moi przyjaciele mają już dzieci, które chodzą do szkoły.
- To jest najlepszy wiek na dziecko. Dajcie sobie trochę czasu, a potem znowu bierzcie się do roboty.
Spuściłem wzrok i westchnąłem cicho.
- Wybraliśmy już nawet imiona. Tommy dla chłopca, a dla dziewczynki Layla...
- Zapomnij o tym. Czasu już nie cofniesz. Zamknij ten rozdział i wybierz nowe imiona.
- Nie wiesz co czuję. Nie można sobie ot tak o tym zapomnieć.
- A masz inne wyjście? Nie jesteś pierwszym ani ostatnim, któremu się to przytrafiło. Dave...
- Nie powinnaś być w domu? Jutro idziesz do szkoły.
- Nikt już nie chodzi do szkoły. Za parę dni mam wręczenie dyplomów.
- Idziesz na studia?
- Tak, ale tutaj. I żadne studia prawnicze. Nigdzie nie wyjeżdżam. Nadal będę cię odwiedzać.
- Dzięki.
- Jestem głodna.
- Nie byłem od dwóch dni w sklepie. Diany nie ma, więc nikt nie gotował.
- Nie umiem gotować, ale możemy coś zamówić. - powiedziała, wyciągając ze swojej torebki ulotkę pizzerii Domino's Pizza. Wstała i poszła do salonu żeby zadzwonić.
Tej samej nocy Trina zaprosiła mnie na swoje rozdanie dyplomów. Chciała, żeby tego dnia cała rodzina była w komplecie.
Byłem zaszczycony. Przynajmniej chociaż trochę udało mi się zapomnieć o całej sytuacji z Dianą i naszym dzieckiem.

3 komentarze:

  1. Znów cię muszę przeprosić, bo nadal mam zjebany kabel i tylko przez weekend się mogę właściwie dorwać do bloggera, bo na telefonie jest chujowo.
    Jak już wspominałam, Nick dostał zajebisty prezent, jeszcze ta wycieczka w góry. Kiedyś ty mi chyba to pisałaś i ja to teraz powtórzę, że nie wiadomo, komu się powinno zazdrościć, czy Shan bycia z Nickiem, czy Nickowi bycia z Shan :> Chyba obydwu stronom po trochu tak naprawdę.
    Nick pozujący do nagiej sesji, o nie XDD Wyobraziłam to sobie, kiedy to przeczytałam, a potem mi się przypomniało w szkole na historii i się zaczęłam chichrać w ławce jak pojebana XDD Co ty ze mną nieraz robisz :")
    No, ale chłopaków to ja podziwiam. Kumpla spotkało coś takiego, a oni cały czas są przy nim, pomagają mu się pozbierać, ogarnąć, wspierają go, mimo że sami mają pewnie swoje problemy. To jest godne podziwu, ale to jest właśnie prawdziwa przyjaźń. To wspaniałe, ta ich solidarność, jeszcze Junior, który jest kochany :> Dzięki temu wszystkiemu Dave zaczyna powoli stawać na nogi. Miejmy nadzieję, że i Diana wkrótce poczuje się lepiej, fizycznie, bo psychicznie, cóż, wiadomo, jak może się czuć. Może tutaj dziewczyny ją wesprą i razem z Dave'em pomogą jakoś wrócić do codzienności. Ech, tak mi jest ich szkoda. Zasługują na dziecko, przygotowywali się już na bycie rodzicami, wybrali imiona, a tutaj... Trzymam za nich kciuki, żeby udało im się wyjść z dołka i żeby im się dalej szczęśliwie wiodło.
    Czekam na następny, panno Poczwaro :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... bo te zdjęcie Shan (a w rzeczywistości Stephanie) naprawdę istnieją, nie? Tak coś mi świta w głowie. Pamiętam, jak kiedyś zakradłam się na strych z bratem i znalazłam tam pisemka dla panów... i tak, tam były zdjęcie Stephanie. Haha... takie wspomnienie.

    Dobra, bo zawsze zapominam napisać. Irytuje mnie jedna sprawa. Dokładnie chodzi o to, jak określają swoich partnerów bohaterowie "Chłopak" "dziewczyna" i czasami aż myślę sobie, że brakuje, aby mówili, że ze sobą chodzą. Wiesz, ogólnie to są już dorośli ludzie, którzy mają dzieci i jak dla mnie to po prostu trochę komicznie brzmi, bo tak określają się no... dzieciaki. Ale to tylko taka sugestia z mojej strony. Można zastąpić to innymi słowami... lepiej jakby faceci mówili "moja kobieta" a babki "mój facet" myślę, że to by już lepiej brzmiało.

    Szkoda mi Dava'a. Tak bardzo...
    Co ja piszę... wywracasz mi tym opowiadaniem światopogląd. I kto by pomyślał, że ten rudzielec stanie się jednym z moich ulubionych bohaterów, jak nie jedynym... no dobra. Zastanawiam się tylko co teraz z Dianą. Bo w sumie mam wrażenie, że Dave zostawił ją samą z tym wszystkim, bo chyba nie chodził do niej do szpitala, jak ciągle był zalany, także... w sumie nieciekawie. Trochę się obawiam, że oddalą się od siebie w tym wszystkim... co jest całkiem możliwe. Ech...

    Nick, ty marudo.

    Och, w końcu nadrobiłam. Mam nadzieję, że teraz będę już na bieżąco. Przepraszam za to zaniedbanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Stephanie miała trochę nagich sesji, ale ja się zainspirowałam jej sesją dla Playboya z 1992 roku. Absolutnie moja ulubiona sesja Steph.

      Muszę ci powiedzieć, że sama często o tym właśnie myślę, że już raczej nie pasuje mówienie: chłopak, dziewczyna, ale dalej to piszę. Chociaż dziewczyny chyba dosyć często mówią "mój facet".

      Po prostu miałam już dosyć przedstawiania Dave'a jako skończonego skurwiela, chama i ćpuna, w każdym opowiadaniu o Megadeth taki jest. To już było nudne.

      Dziękuję!!! :)

      Usuń