Strony

niedziela, 30 kwietnia 2017

Carpe Diem Baby 2 - rozdział 62.

Dave
Kiedy w dniu ślubu czekałem na ceremonię, miałem już wątpliwości. Wszyscy jednak wzruszali ramionami i mówili, że to zupełnie normalne. W końcu kochałem Dianę i byłem pewny, że to właśnie z nią chcę spędzić resztę życia.
Gdy zobaczyłem, jak jej ojciec prowadzi ją do ołtarza, zabrakło mi słów. Kiedy stanęła obok mnie i złapała mnie za rękę, wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Pomyślałem sobie: "To ona. To najlepsza kobieta na świecie dla kogoś takiego jak ty".
Była to ceremonia zupełnie na trzeźwo. Nie wypiłem ani kropli alkoholu, więc byłem zupełnie świadomy tego, co robię. Wszystko minęło zaskakująco szybko. Po ślubie wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na wesele przy dźwiękach "The Living Years" Mike And The Mechanics.
Nasz pierwszy taniec zatańczyliśmy do piosenki Elvisa Presleya "Can't Help Falling in Love", którą wybrała Diana. Później przebraliśmy się i bawiliśmy się razem z resztą.
Siedziałem przy stole razem z moim ojcem i chwilę rozmawialiśmy. Był żonaty od prawie trzydziestu lat, co dla mnie było całą wiecznością.
- Jak wam się udało, już tyle lat? Z moją matką nie wytrzymałeś chyba nawet roku.
- To proste. Nigdy nie kładź się spać wściekły na swoją żonę.
- To chyba niemożliwe. - zaśmiałem się.
- Jasne, że możliwe. - spojrzał na Nancy, która siedziała trochę dalej i z kimś rozmawiała. - Choćby zdenerwowała cię jak nigdy wcześniej, wygadywała bzdury, po prostu olej to i pocałuj ją na dobranoc. Ja i Nancy nie jesteśmy idealnym małżeństwem, ale jesteśmy razem, już od ponad trzydziestu lat. Na palcach jednej ręki mogę policzyć ile razy nie pocałowałem przed snem.
Dopiero kilka lat później, kiedy byłem już od dłuższego czasu żonaty, zrozumiałem, że tata miał rację.

Diana
Usłyszałam, jak ktoś uderza w kieliszek i odwróciłam się. Wszyscy spojrzeliśmy na Juniora, który wstał ze swojego miejsca.
- Na początek chciałem wznieść toast za zdrowie i szczęście Diany i Dave'a. - podniósł kieliszek do góry.
- Tak! - krzyknęła Kathy i zaczęła klaskać, a za nią reszta. Junior wszystkich uspokoił.
- Chciałbym powiedzieć kilka słów o młodej parze. - kontynuował. - Nie wiem czy wiecie, ale poznałem Dave'a lata temu, kiedy rzucił doniczką w mój klimatyzator. To było krótko po mojej przeprowadzce do Los Angeles. Zszedłem piętro niżej, gdzie mieszkał Dave i spytałem, czy wie gdzie mogę kupić papierosy. Odburknął, że w sklepie naprzeciwko i zamknął mi drzwi przed nosem. Zapukałem jeszcze raz i spytałem, czy napije się ze mną piwa, a on na to: "Teraz gadasz do rzeczy. Wejdź do środka".
Spojrzałam na Dave'a i uśmiechnęłam się.
- Znam go od lat i wiem o nim wszystko. - mówił dalej David. - Ale kiedy poznał Dianę, miałem wrażenie, że ja również poznałem nowego Dave'a. To niesamowite, że przez jego życie przewinęło się tyle kobiet, a tylko jedna drobna blondynka z Kanady o dużych błękitnych oczach zmieniła go o sto osiemdziesiąt stopni. Mówię o tym dlatego, iż jest to dowód na to, że Dave jest stuprocentowym facetem. Bo tylko prawdziwy mężczyzna potrafi kochać pięć kobiet jednocześnie: żonę, córkę, siostry i macochę. Dave, kocham cię jak brata i cieszę się, że w końcu poznałeś odpowiednią kobietę. Twoje szczęście jest moim szczęściem i kiedy widzę cię szczęśliwego, jest to jeden z najlepszych widoków w moim życiu.
- Dzięki Junior. - powiedział cicho Dave, obejmując mnie.
- Shanell, powiedz coś. - rzucił nagle Junior i usiadł na swoim miejscu. Shan powoli wstała, a Nick odsunął jej krzesło, żeby zrobić jej więcej miejsca. Roxxi i Tom ze Slayera, który siedział obok niej zaczęli bić brawo, a reszta zaraz zrobiła to samo.
- Dziękuję. - powiedziała Shanell i odchrząknęła. - Kilka lat temu, kiedy Dave poznał Dianę, a później nas z nią zapoznał, wszyscy byliśmy w lekkim szoku. Każdy oczekiwał napompowanej platynowej blondynki z biustem w rozmiarze D, która nadaje się tylko do jednego, a zobaczyliśmy małą skromną blondyneczkę, która wyglądała jak dziewczynka. Według mojej mamy jak Calineczka. - uśmiechnęła się do mnie. - Nie będę ukrywać, że nikt z nas nie wróżył im długiej przyszłości. Wszyscy byli pewni, że Dave prędzej czy później ją zrani lub Diana z nim nie wytrzyma i odejdzie. Wszyscy trochę się pomyliliśmy. Może nie wszyscy wiecie, ale Mustaine, podobnie jak dla Davida, jest dla mnie jak brat. Nie! Jest więcej niż bratem. Może nie płynie w nas ta sama krew, ale mamy te same wspomnienia. Imprezy, koncerty, szaleństwa, o których nie wiedzieli nasi rodzice. Mówiłam już, jak Dave i ten pan siedzący niedaleko mnie. - wskazała palcem na Jamesa. - Sprzedali mnie na komendzie, kiedy miałam tylko piętnaście lat? Do dzisiaj o tym pamiętam. Wracając jednak do młodej pary... Diana dokonała czegoś niemożliwego, tak samo jak Luna. Przy Dianie Dave stał się zupełnie innym człowiekiem. Luna sprawiła, że na nowo nauczył się kochać. Rozumiem go, bo sama byłam w takiej sytuacji. Też byłam samolubna, byłam gwiazdą i divą, myślałam tylko o sobie. - spojrzała na Nicka. - Później w moim życiu pojawił się ten pan, a później kolejny, który przewrócił moje życie do góry nogami. Mój syn. Dziękuję, że nauczyliście mnie, jak się kocha. - uśmiechnęła się do swojego męża. - Dave, braciszku mój! Jacy my byliśmy szaleni! Kocham cię i dziękuję Bogu, że kilkanaście lat temu spotkałam cię na swojej drodze. Dzisiaj jestem szczęśliwa podwójnie. Po pierwsze, że dzisiaj bierzesz ślub, a po drugie, że twoją żoną jest taka kobieta jak Diana. Dziękuję. - usiadła na swoim miejscu, a my zaczęliśmy bić brawo. - Judy, teraz ty.
- Nie, ja się wstydzę.
- Dawaj, twoja kolej.
Judith powoli wstała, a David spojrzał na nią z uśmiechem.
- Nie jestem dobra w przemowach i nic nie przygotowałam, więc powiem tylko kilka słów. Muszę wam powiedzieć, że Diana przez Dave'a płakała. Jasne, to nic złego, każda z nas przecież płacze przez swoich facetów. Ale to trochę inna historia. Były trzydzieste urodziny Dave'a, pojechaliśmy więc do Perris skakać na spadochronach. Dave oświadczył się Dianie, kiedy wyskoczyli razem z samolotu. Późną nocą wracaliśmy do Los Angeles i usłyszeliśmy z Davidem, że Diana płacze na tylnym siedzeniu. Pytamy przerażeni co się stało, a ona tylko załkała, że to przez oświadczyny Dave'a. Gdyby Dave mi się oświadczył, też byłabym w rozpaczy. - zakończyła z uśmiechem i usiadła, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- James, powiesz coś? - spytał Junior.
- Jasne. - wstał i zapiął swoją marynarkę. - Nie przygotowałem żadnego przemówienia, ale będę improwizować. Kiedy kilka lat temu Dave, największy imprezowicz na Sunset poznał Dianę, chodził jak oszalały i ciągle powtarzał: "cholera, jaka ona jest piękna, nigdy nie widziałem takich oczu jak jej". Chciałem, żeby mi ją opisał, a on powiedział tylko: "wygląda jak księżniczka. Jest taka skromna i normalna, nie taka jak wszystkie inne laski z którymi się umawiałem". Z tego zakochania chyba mu się wzrok pogorszył. Jaka normalna? Diana nawet jak założy worek na ziemniaki wygląda pięknie i seksownie. - oznajmił, a Mel szturchnęła go nogą. Od razu przystopował. - Diana, ja wiem, że mimo wszystkich różnic i przeciwności, jesteście dla siebie stworzeni. Wszyscy jesteśmy ci wdzięczni, że wzięłaś go za męża. Martwiliśmy się, że nigdy sobie nikogo nie znajdzie i totalnie stoczy się na dno. Jesteś bohaterką, jak większość kobiet tutaj. Gdyby nie nasze żony i narzeczone, mogłoby nas tu dzisiaj nie być. Melanie, Shanell, Diana, Judy, Abigail... Dziękuję za to, że ratowałyście nam życie. Wiele razy.
Poczułam łzę spływającą po moim policzku i zaczęłam klaskać. Wstałam, a za mną zrobiła to cała reszta. Roxxi stuknęła widelcem w swój kieliszek i wszyscy na nią spojrzeliśmy.
- Też chciałabym dodać kilka słów od siebie. - oznajmiła. Usiedliśmy, a ona uśmiechnęła się ironicznie do Jamesa. - Dziękuję James, że wspomniałeś również o mnie. Przecież gdyby nie ja, Lars nawet nie potrafiłby zadzwonić do dentysty, żeby umówić się na wizytę. Nie ważne. Powiem tylko parę słów, nie będę przynudzać. Ja i Diana na początku nie przepadałyśmy za sobą. Nadawałyśmy na zupełnie różnych falach. Ona była spokojna i ułożona, ja wręcz przeciwnie. Strasznie mnie to w niej irytowało, nie pasowała do nas. Ale kiedy lepiej ją poznałam, okazało się, że na dłuższą metę nie da się jej nie lubić. Ona ma w sobie coś takiego, co naprawdę chwyta za serce. Najdobitniej przekonał się o tym Dave. Na koniec chciałam wam życzyć wszystkiego dobrego, na pewno będę to kilkadziesiąt najlepszych lat w waszym życiu. Mam nadzieję, że mi też będzie dane coś takiego przeżyć. - zakończyła drżącym głosem i podniosła kieliszek od szampana do góry. - Wasze zdrowie.
Wszyscy wzięli swoje kieliszki i napili się.
Spojrzałam z uśmiechem Dave'a i westchnęłam cicho, a on objął mnie ramieniem. Przymknęłam oczy, żeby się przypadkiem nie rozpłakać.
Miałam nadzieję, że to naprawdę będzie kilkadziesiąt najwspanialszych lat w naszym życiu.

James
- Ciągle mam wrażenie, że czegoś zapomnieliśmy. - panikowała Mel.
- Przecież za tydzień jeszcze tu wracamy.
- Gorzej, jak zapomnieliśmy kart kredytowych czy dokumentów.
- Wszystko jest spakowane, sprawdzałem dwa razy. - westchnąłem. Sam zacząłem się trochę denerwować.
Kilka dni po ślubie Diany i Dave'a dostaliśmy list ze szkoły baletowej w Nowym Jorku. Właściwie Sophia go dostała. Udało jej się na castingu i dostała się do szkoły. Nasze życie stanęło więc na głowie. Razem z Mel wisieliśmy cały czas na telefonie i tonęliśmy w ogłoszeniach. Udało nam się na szybko znaleźć miejsce w szkole dla Nathana, pracę, którą i tak prędko byśmy zmienili i mieszkanie w dosyć przystępnej cenie na Manhattanie, całkiem blisko od szkół.
- Wzięliśmy papiery Nathana do szkoły? - spytała.
- Tak, wszystko mamy.
- Nie denerwuj się, będzie fajnie. - powiedział Dave, obejmując Dianę.
- Tak, dobrze ci mówić. To nie ty przeprowadzasz się właśnie na drugi koniec kraju i nie musiałeś wszystkiego załatwiać na wariackich papierach.
- Ja za jakiś czas przeprowadzam się z Kalifornii do republikańskiego stanu, gdzie będę mógł posiadać broń, strzelać na polanie, a zamiast wysokich budynków będę miał przed oczami konie.
- I dwa kilometry od jeziora. - dodała Diana.
- James! - usłyszałem Shanell, która podbiegła do nas i rzuciła mi się na szyję. - Szukałam was. Myślałam, że nie zdążymy się pożegnać.
- Do odprawy jeszcze pół godziny. Jesteś sama?
- Tak. Nick musiał zostać w domu, Lars do nas przyszedł... - westchnęła. - Jest kompletnie pijany, Roxxi w nocy od niego odeszła.
- Co?
- Zostawiła go. Nikt nie wie gdzie jest. Podejrzewam gdzie, ale nie znam adresu tej osoby. Siostra Dave'a pewnie zna. - spojrzała na Mustaine'a. Diana westchnęła cicho i odeszła na bok, trzymając Lunę na rękach. Wiedziała o kogo chodzi.
- Wiesz dlaczego go zostawiła?
- To się tak musiało skończyć. - odezwał się nagle Marty. - Bez przerwy się ostatnio kłócili.
- Poznała kogoś? - zignorowałem go i spojrzałem na Shan.
- Tak, poznała kogoś na uczelni... Nie było żadnego romansu, ale spotykała się z nim. Podejrzewam, że jest u niego.
- Co za suka... - mruknąłem. - Nie mogę teraz do niego iść... zadzwonię z Nowego Jorku. - westchnąłem głośno i wplotłem palce we włosy. - Będziecie go pilnować, żeby nic sobie nie zrobił? Przecież to jest kretyn, jak za dużo wypije to mu odbija! Jeszcze wyskoczy przez okno albo się podpali!
- Pojadę do niego z Jasonem. - odezwał się Kirk.
- Na razie śpi u mnie, nic mu się nie stanie.
- Jak będziemy już na miejscu zadzwonię do ciebie, dasz mi jej numer jak się już odnajdzie.
- W porządku.
Niedługo później otworzyli bramki i musieliśmy przejść przez odprawę. Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i kiedy Mel odsunęła się od Shanell, objęłam moją przyjaciółkę.
- Nie płacz. - powiedziałem do niej. - Przecież nie umieram. Będziemy się widywać i codziennie rozmawiać. Za tydzień przylecę na weekend.
- Będziesz dzwonić?
- Jasne. Codziennie. - uśmiechnąłem się i wytarłem jej łzę z policzka.
- Musisz już iść.
- Tak. - westchnąłem i rozejrzałem się. - Dobra, pożegnałem się ze wszystkimi. Ci którzy nie przyszli mają pecha.
- Tato, chodź już, bo nam samolot ucieknie! - niecierpliwiła się Sophia, która miała na plecach swój ogromny różowy plecak.
- Zrobisz ładnie "papa"? - Dave spojrzał na Lunę, którą trzymał na rękach. Mała uśmiechnęła się zawstydzona i pomachała swoją drobną rączką. Odmachaliśmy jej i poszliśmy przejść przez odprawę. Odwróciłem się ostatni raz i zobaczyłem, że wszyscy zmierzają już w stronę wyjścia.
Popatrzyłem na moją żonę i uśmiechnąłem się do niej.
Zaczynaliśmy nowy etap w naszym życiu. Nie spodziewaliśmy się, że przyniesie kilka wielkich niespodzianek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz