Strony

niedziela, 16 czerwca 2013

Carpe Diem Baby - rozdział 32.

Po pięknym ślubie i cudownej nocy poślubnej, Mel i James wybrali się w podróż poślubną do cudownego Playa del Carmen w Meksyku. Opieką nad dzieciakami wszyscy sprawiedliwie się podzielili: pierwszy tydzień mieli mieszkać z Shanell i Nickiem, drugi z Judy i Davidem, a trzeci z Roxxi i Larsem. Dawali sobie radę i starali się nie wydzwaniać do Jamesa i Melanie, aby mogli nacieszyć się sobą i odpocząć przez ten czas.
Obydwoje całymi dniami wylegiwali się na plaży, zwiedzali lub po prostu relaksowali się w swoim pokoju hotelowym, a wieczorami bawili się w klubach i na różnych imprezach.
Po jednej z imprez na plaży i kilku wypitych szklankach Margarity, Mel i James wrócili do swojego pokoju hotelowego. Jam poszedł wziąć prysznic, a Melanie wyciągnęła z jednej z walizek pudełko i położyła się z nim na łóżku. Otworzyła je. Zobaczyła jeden z rysunków Sophii, który przedstawiał całą ich rodzinę. Momentalnie uśmiechnęła się do siebie. Pod spodem znajdowała się również laurka od Nathana. Wzięła ją do ręki i otworzyła. Krzywym pismem były napisane tam życzenia z okazji Dnia Matki. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Po chwili z łazienki wyszedł James. W mokrych włosach, owinięty w pasie ręcznikiem. Wyglądał niesamowicie seksownie. Podszedł do łóżka i usiadł obok swojej żony.
- Co robisz?
- Nic. - szepnęła i ukradkiem wytarła łzę. Jam zauważył to.
- Co jest? Dlaczego płaczesz?
- Patrz na to. - Mel podsunęła mu zdjęcie pod nos. Chłopak wziął do ręki fotografię i uśmiechnął się.


- Nessa ma je oprawione w ramkę i powieszone na ścianie. - powiedział James.
- To jest chyba najsłodsze zdjęcie Nathana jakie mamy.
- Patrz na to. - Jam wyciągnął z pudełeczka kolejne zdjęcie.


- Zdjęcie z waszej próby. - uśmiechnęła się Melanie.
- Mhm... ciekawe czy pójdzie w moje ślady...
- Skoro odmawia obcięcia włosów, to już jest na dobrej drodze.
- Pamiętasz jak Sofi koniecznie chciała chodzić na balet? Nie dawała nam żyć kiedy nie chcieliśmy jej zapisać. - James pokazał Mel następną fotografię.


- Pamiętam. Ale przynajmniej jej się nie znudziło...
Chłopak wziął do ręki inne zdjęcie i przez chwilę dokładnie mu się przyglądał. Melanie przysunęła się do swojego męża i również przyjrzała się fotografii.


- Prześliczne jest to zdjęcie. Robił je chyba Ryan, menadżer Shan, prawda? - upewniła się Mel. James wzruszył ramionami, nie odrywając wzroku od zdjęcia.
- Nie wiem...
- Co tak patrzysz na to zdjęcie?
- Zawsze mówiłem sobie, że gdyby nie ty, Sofi i Nathan, to już dawno bym był martwy albo siedział w więzieniu, a w sumie niedługo... to i tak stracę to wszystko...
- O czym ty mówisz? - Melanie spojrzała na niego z lekkim przerażeniem.
- Chodzi mi o to, że doskonale pamiętam te dni, kiedy ich rodziłaś. Mam wrażenie, jakby to było wczoraj. A Nath przecież niedługo pójdzie do szkoły, Sofi tak samo... Za chwilę będą dorośli i się wyprowadzą...
- To chyba dobrze, że będą chcieli być samodzielni i żyć na własny rachunek. Nie oznacza to od razu, że o nas zapomną i nie będą nas odwiedzać ani nawet dzwonić.
- Ale kiedyś pewnie będą chcieli mieć własne rodziny i nie będziemy już dla nich tacy ważni jak teraz, prawda? Już zresztą Nathan podkochuje się w koleżankach z przedszkola, a Sophia chodzi z Masonem za rękę. Myślisz, że o tym nie wiem?
- Nie mówiłam ci o Sophii i Masonie. Nie chciałam cię denerwować, że twoja córeczka ma chłopaka. - zaśmiała się Melanie.
- Przestań. - mruknął z uśmiechem James i wziął do ręki następne zdjęcie. - Jak myślisz? Pasują do siebie?


- Jam, oni mają dopiero po 6 lat...
- Ja miałem 18 lat kiedy byłem pewny, że jesteś idealną kobietą dla mnie. Ty miałaś wtedy 17.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - Zaczęliśmy się spotykać, kiedy ja miałam 19, a ty 20 lat. Znałeś mnie wcześniej?
- Często wychodziłaś razem z Shanell ze szkoły. A że ja kolegowałem się z Dave'em, a oni razem chodzili, to zawsze przychodziłem razem z nim pod waszą szkołę. Chociaż to dopiero Cliff namówił mnie, żebym do ciebie zagadał. - opowiedział uśmiechnięty James.
- I dopiero teraz się o tym dowiaduję? Że gdyby nie Cliff, to nie byłoby pierwszej randki, po której dowiedziałam się, że jestem w ciąży, tak?
- No raczej tak. Wiesz, że byłem nieśmiały.
- Weź. - zaśmiała się dziewczyna i wyciągnęła z pudełka następną fotografię. - Ukochane zdjęcie Judy.


- Nie widziałem tego wcześniej. - chłopak spojrzał na zdjęcie i pokręcił z uśmiechem głową. - Ciekawe, czy znowu trafi im się chłopak.
- Możliwe. Judy mówiła, że nie ma żadnych problemów z cerą ani niczym innym, mówi, że nawet nie tyje. A ponoć to właśnie dziewczynki odbierają całą urodę...
- Tobie nie odebrała. - James pogłaskał ją po policzku, a następnie delikatnie pocałował. - Nigdy nie wyglądałaś tak pięknie jak teraz.
- Przestań. - zawstydziła się dziewczyna i rzuciła wzrokiem na kolejną fotografię. - Uwielbiam te jego loczki.


- To zdjęcie przed pierwszym koncertem Nathana. Koniecznie chciał, żebyśmy go wzięli do klubu, bo chciał zobaczyć jak gramy i czy będzie dużo ludzi. Pamiętam, bo ja je robiłem.
- Nie wiem. Ale jest śliczne.
- To nie jest przypadkiem zdjęcie z zeszłych wakacji? - James pokazał swojej żonie następną fotografię.


- Tak. Było robione na placu zabaw obok bloku Dave'a.
- Racja. A patrz na to. - Jam podsunął jej pod nos kolejne zdjęcie.


- O nie... Kochanie, nie, proszę...
- Uwielbiam to. Zawsze na nie patrzę, kiedy próbuję napisać tekst piosenki.
- Przestań, oddaj mi je. - dziewczyna wyrwała mu fotografię z ręki.
- Dlaczego?
- Nie chcę, żebyś inspirował się moimi zdjęciami.
- Jakbym inspirował się zdjęciami innych dziewczyn, to byłabyś zła.
Mel popatrzyła na niego zmieszana i wyciągnęła z pudełeczka następną fotografię.


- A to może być?
- Może. Jest śliczne. - Jam ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją namiętnie. Melanie wyrwała się w końcu z jego objęć i zaśmiała się.
- Ale jest tylko dla ciebie. Inni mają go nie oglądać.
- Jasne. Tylko dla mnie.
- Patrz na to! - dziewczyna pokazała mu kolejną fotografię. - Z koncertu Scorpionsów!


- O ja pierdolę, kto mi to robił...?
- Nie wiem, ale jest świetne. Chociaż i tak nic nie pobije tego. - Mel wyciągnęła z dna pudełka swój największy faworyt.


- Ulubione zdjęcie Shanell. - uśmiechnął się James.
- Shan wie co dobre. Ja też je uwielbiam. Sofi ma po tobie uśmiech. - Melanie wtuliła się w swojego męża.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Popatrz na to. - Jam nagle wyciągnął z pudełka kolejną fotografię swojej żony.


- Zdjęcie z Atlanty. Chyba sprzed 2 lat.
- Długo wynagradzałaś mi to, że tam z tobą pojechałem. - zaśmiał się James. Mel pokręciła głową.
- Wszystkie twoje zdjęcia wychodzą najlepiej, kiedy nie masz pojęcia, że ktoś ci je robi. - uśmiechnęła się dziewczyna i pokazała mu następną fotografię.


- Lipiec '88, urodziny Nicka? - domyślił się Jam. Mel kiwnęła głową.
- Tak... Zapamiętane głównie ze względu na to, że Nick narzygał sobie i Shan na łóżko w sypialni.
Chłopak pokręcił z uśmiechem głową i schował wszystkie zdjęcia do pudełeczka. Zamknął je i odłożył na szafkę nocną, a następnie pomógł rozebrać się Melanie, zgasił światło i zasnęli wtuleni w siebie.

***

Tydzień później Melanie i James wrócili z podróży poślubnej. W ich życiu zaszło kilka drobnych zmian. Mel w końcu podpisywała się nazwiskiem swojego męża, a Jam coraz częściej myślał o tym, że dzieciaki niedługo dorosną i się wyprowadzą. Bez przerwy prosił swoją żonę o to, aby postarali się o trzecie dziecko, jednak Mel kategorycznie odmawiała i nawet nie chciała słuchać jego bezustannych próśb i błagań.
Któregoś piątkowego wieczoru, kiedy Melanie była w pracy, a Sophia i Nathan na urodzinach koleżanki, James siedział sam w mieszkaniu i grał na gitarze. W pewnym momencie usłyszał dzwonek do drzwi. Odłożył na bok swoją gitarę i pobiegł otworzyć. Zobaczył stojącego na progu Dave'a ze zniszczonym latawcem w ręce. Wszedł powoli do środka i popatrzył na Jamesa ze smutną miną.
- Patrz co znalazłem... - powiedział cicho, oglądając latawiec z każdej strony.
- Dave, co to kurwa jest? Po co znosisz mi śmieci do domu?
- Naprawmy go...
- Ty jesteś normalny? - zirytował się lekko Jam. - Co się z tobą człowieku dzieje? Ja cię nie poznaję. Znowu zacząłeś ćpać?
- James... Musisz mi pomóc...
- W czym? Co się dzieje?
- Do mojego bloku, do tej samej klatki wprowadziła się dziewczyna... Diana... - zaczął opowiadać drżącym głosem rudy chłopak. Odłożył zniszczony latawiec na podłogę, a James uśmiechnął się pod nosem. - No i... zakochałem się...
- Serio...? - Jam spojrzał na niego niepewnie. Dave ostatni raz tak naprawdę był zakochany w Shanell. Miał wtedy tylko 17 lat.
- Nigdy czegoś takiego nie czułem... Ja wariuję jak ją widzę... Nawet do Shan nie czułem czegoś takiego, a naprawdę ją kochałem i traktowałem nasz związek poważnie... - Dave wplótł palce we włosy i chodził nerwowo po salonie. - Diana wprowadziła się jakiś czas temu do jednego z mieszkań w moim bloku. I nie potrafię normalnie funkcjonować od dnia, kiedy ją zobaczyłem... Nie mogę spać, nie mogę jeść... Nawet wyrzuciłem z mojego mieszkania Kelly, tę laskę z wieczoru kawalerskiego, z którą tak bardzo chciałem się jeszcze spotkać... Dla mnie teraz istnieje tylko jedna kobieta... Diana...
James głośno westchnął i usiadł na sofie. Spojrzał na Dave'a, który nerwowo chodził po pokoju i ciężko oddychał.
- A wiesz o niej cokolwiek? Rozmawiałeś z nią?
- Nie... Jedynie kilka razy powiedziała "cześć", kiedy zobaczyła mnie na klatce schodowej... - powiedział nieśmiało i popatrzył niepewnie na Jamesa. - No i... wiem, jest samotną matką. Ma malutkie kilkumiesięczne dziecko...
- Ciężka sprawa... - stwierdził Jam. - Ale tak właściwie to czego ode mnie oczekujesz?
- Żebyś doradził mi, co mogę zrobić, żeby mnie zauważyła. Gdzie mógłbym ją zaprosić, o czym mogę z nią porozmawiać... Ja nie chcę żeby ona poznała mnie... takiego... Nie wiem, czy chciałaby zadawać się z kimś takim jak ja...
- Dave, nie możesz udawać kogoś, kim nie jesteś. Bądź sobą. - uśmiechnął się James i popatrzył na zrozpaczonego Dave'a. Głośno westchnął. - Dobra, pomogę ci. Chodź do kuchni.
Dave poszedł za przyjacielem i usiadł przy stole kuchennym. Jam w kilkanaście minut przygotował kolację. Postawił przed rudym chłopakiem talerz ze spaghetti, zapalił świecie i usiadł naprzeciwko niego.
- I to zrobi ze mnie dżentelmena? - spytał Dave, grzebiąc widelcem w swoim daniu.
- Tak. Twoje maniery jedzenia są niezbyt... - James szukał odpowiedniego słowa. Zobaczył, że Dave zaczął już jeść. Całą twarz miał brudną od sosu, makaron leciał mu z buzi, a ten nie zwracał na to najmniejszej uwagi. - No właśnie... Co ona pomyśli, jak pójdziecie na obiad do restauracji, coś do niej powiesz i makaron będzie ci leciał z gęby?
- To co, mam najpierw przegryźć i połknąć? - zapytał z pełną buzią.
- Tak.
Nagle do mieszkania wparował Lars. Spojrzał na chłopaków siedzących przy stole i uśmiechnął się.
- Jam, Roxxi zostawiła tutaj ostatnio swoją kurtkę. Gdzie ona jest?
- Wisi na wieszaku.
Duńczyk rozejrzał się po przedpokoju i zauważył skórzaną ramoneskę swojej dziewczyny. Ściągnął ją i podszedł jeszcze do Dave'a i Jamesa.
- Co tam robicie?
- James uczy mnie być dżentelmenem. - opowiedział rudy chłopak.
- To cześć. - pożegnał się szybko Lars i już zmierzał do wyjścia, jednak Jam go zatrzymał.
- Zaczekaj. Przydasz nam się.
Chłopak podszedł niepewnie do swoich przyjaciół.
- Davie, stań naprzeciwko Larsa.
Dave zrobił to posłusznie. Bez słowa stanął na wprost Duńczyka i patrzył na niego z wyższością i kamiennym wyrazem twarzy. James stanął obok nich.
- Dobra. Davie, wyobraź sobie, że Lars to Diana.
- Poczekaj. - powiedział po chwili i podszedł do jednej z szafek kuchennych. Wyciągnął z niej papierową torbę i założył ją Larsowi na głowę. James zmarszczył brwi.
- Co ty robisz...?
- Jak mam udawać że Lars mi się podoba, kiedy patrzę na jego twarz?!
- Dobra, niech ci będzie... - mruknął Jam i wziął głęboki oddech. - Wyobraź sobie, że stoisz przed Dianą. Zagadaj do niej.
- Cześć mała. - powiedział z czarującym uśmiechem, a blondyn przewrócił oczami.
- Na taki tekst to wyrwiesz tylko jakieś nastolatki z dyskoteki. 
- To co ja mam mówić?!
- Nie wiem! Ja nie będę przecież za ciebie z nią rozmawiał! Zapytaj co u niej, jak się czuje, czy miałaby ochotę gdzieś z tobą wyjść...
- Cześć Diana. - zaczął po raz kolejny Dave. - Co słychać? Może miałabyś ochotę gdzieś ze mną wyjść?
- No. Jest w porządku. - uśmiechnął się James.
- Ale gdzie mógłbym ją zaprosić?
- Na spacer... na kolację do restauracji... na kawę...
- Mogę już iść? - odezwał się nagle Lars.
- Możesz. - powiedział blondyn. Duńczyk ściągnął torbę z głowy i wziął ze jeden z talerzy. Chłopcy popatrzyli na niego, unosząc brwi.
- Zasłużyłem na spaghetti. - stwierdził i wyszedł z mieszkania Jamesa. Ten pokręcił tylko głową, a po chwili rzucił wzrokiem na zegarek.
- Dave, ja muszę jechać po dzieciaki.
- Ja też wracam już do domu. - powiedział i poprawił swoje włosy. - To na razie.
- Trzymaj się.
Dave wyszedł z mieszkania, zbiegł z 3. piętra i od razu ruszył na stację metra. Po kilkunastu minutach był już pod swoją kamienicą. Wszedł do klatki schodowej i gdy stanął już pod swoimi drzwiami zobaczył, że po schodach wchodzi Di ze swoim kilkumiesięcznym synkiem w nosidełku. Spojrzał na nią wielkimi oczami, a ona delikatnie się uśmiechnęła.
- Cześć. - powiedziała cicho.
- Cz-cześć... - wykrztusił w końcu Dave. Diana ruszyła na swoje piętro, a rudy chłopak nie mógł się ruszyć. Oparł głowę o zimne drzwi. Stał tak przez kilka minut, aż w końcu głośno westchnął i niechętnie wszedł do swojego pustego mieszkania.

7 komentarzy:

  1. Zdjęcia!!! Czekałam na nie. Piękne były. Mason- chcę takiego synka!!!

    Dave się zakochał. Oj. Jej. Mam nadzieję, że uda mu się ją poderwać i że będzie dobrym " tatusiem ". James jest kochany, niee? I Lars...Ach. Lars ze spaghetti hahaha!!! I z torbą na tym pustym łbie haha!! Kocham Cię. Czekam na następny, na wakacje i aż do mnie przyjedziesz, bo chyba to robisz, nie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia no w końcu 3 Miny jamza rozwalają. Na tym drugim wygląda jak mój Maciek XD (ten od Jammowania i grania na gitarze, wiesz który :3)
    Te dzieci są piękne :3
    Święt Jahwe, jakby to zapewne ujął Kirk.
    Dav się zakochał. U hu hu hu. Będzie kiedyś mały Mustejnik? Taka małpeczka <3 Ruda :3 Mrał.
    Marzenia tra la la la la <3
    Ni kochanie, zaniedbujesz się u mnie. Już 16 jest. Co to ma być? :C
    xxangryxxagain.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, wszystko pięknie ładnie, ale... co się dzieję z Jasonem? ;c
    ale wracając do rozdziału. albo i nie... Ślub... no nie wiem, no zajebisty!
    a tu... Dave jest uroczy taki zakochany.... Awr.. sory, spałam 2 godziny, nie mam mózgu ;_;

    OdpowiedzUsuń
  4. No dobra, rancza nie ma ale też jest zajebiście. Fajny rozdział, taki kochany jak oglądałam te zdjęcia to miałam wrażenie nie raz że ten chłopiec jest nawet do nich podobny, serio.
    Tak swoją drogą, to skąś go kojażę i tą dziewczynkę też.

    Jeju...Dave się zakochał.Jakie to jest kochane.
    James nauczycielem hahaha :D
    Kurde...mam nadzieje, że będzie między nimi dobrze i tyle.
    No to, kc i czekam na następny rozdział w którym MAM NADZIEJE Dave w końc zagada do Diany.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jbnbgytxdewjqvwe(pianino z klawiatury) jakie cudne zdjęcia <3
    Kurcze, od początku czytania Twoich opowiadań jarałam się tym, jaka Mel jest piękna.
    Tak wgl to też się zastanawiam, co się z Jasonem dzieje.
    Zakochany Dave... Biedaczek musi się jeszcze sporo nauczyć. W dodatku to samotna matka. Ciężko będzie. Ale miejmy nadzieję, że rudy ogarnie dupę i zagada jak cywilizowany człowiek.
    U mnie nowy, jest króciutki, ale mam nadzieję że nie szkodzi
    http://live-and-die-for-metal-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam do mnie na its-burning-me-up-inside.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń