Roxxi
Ziewnęłam głośno i podniosłam się z łóżka. Wciągnęłam na siebie moje spodenki Jordache i koszulkę Aerosmith z uciętymi rękawami. Szturchnęłam Larsa ręką.
- Wstawaj, za chwilę trzynasta.
- Jeszcze kilka minut.
Pokręciłam głową i poszłam do kuchni. Wstawiłam wodę i wyciągnęłam z szafki mój ulubiony kubek, po czym wsypałam do niego kawy.
Zasnęliśmy dopiero nad ranem. Prawie całą noc siedzieliśmy naćpani przed telewizorem i obejrzeliśmy wszystkie horrory z serii "Halloween". Kiedy Lars w końcu wstał, akurat wlewałam mleko do gorącej kawy. W milczeniu wzięłam kubek i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam popołudniowe wiadomości. Na świecie był taki sam syf jak zawsze. Kolejna strzelanina na ulicy, brutalny gwałt i morderstwo kilka dzielnic ode mnie, podwyżki cen.
Spojrzałam na Larsa, który właśnie obok mnie usiadł. Odstawiłam kubek z kawą na stół i wzięłam swoją kosmetyczkę. Wyciągnęłam z niej mały przeźroczysty woreczek z białym proszkiem i bez słowa podałam mojemu chłopakowi. Wysypał trochę kokainy na stół i uformował kartą kredytową dwie cienkie kreski. Zwinął banknot i wciągnął swoją ścieżkę, a ja zaraz po nim zrobiłam to samo. Poczułam drapiący smak w gardle i odkaszlnęłam. Wzięłam mały łyk kawy z mlekiem i znowu wlepiłam wzrok w telewizor, opierając się wygodnie o oparcie kanapy.
Chwilę później usłyszeliśmy pukanie.
- Zapraszałaś kogoś? - zdziwił się Lars.
- Nie.
Wstał i poszedł otworzyć. Kiedy zobaczyłam na progu jego rodziców, ciśnienie mi skoczyło. I to wcale nie od kokainy.
- Cześć kochanie. - powiedziała jego matka, wchodząc do środka. Za nią wszedł jej mąż, ciągnąc za sobą walizkę.
- Co tu robicie?
- Przylecieliśmy na kawę.
- A co, w Danii kawy nie ma? - spytałam, zamykając spokojnie moją kosmetyczkę. - To wypierdalać do Etiopii i nazrywać sobie z kawowca.
Moja przyszła teściowa spojrzała na mnie z nienawiścią w oczach.
- Ta małpa nadal tu mieszka?
- Mamo, przestań.
- Mieszkam i nigdzie się nie wybieram. - odpowiedziałam grzecznie.
Podeszła bliżej i spojrzała na mnie z pogardą.
- Wytrzyj nos, ćpunie.
- Nie mów mi jak mam żyć! - krzyknęłam i poszłam do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wytarłam nos i przemyłam twarz zimną wodą.
Cały dzień był dla mnie prawdziwą męką. Matka Larsa czepiała się mnie o każdy możliwy szczegół. O to, że na lampie jest kurz, że łóżko jest niepościelone. O swoim synku nie powiedziała ani jednego słowa, mimo że doskonale widziała, że jest naćpany. Udawała też, że nie widzi jego brudnych skarpetek leżących na podłodze czy włosów w umywalce.
Wieczorem, kiedy wyszła na spacer z Larsem i swoim mężem, zapaliłam światło i otworzyłam okno w pokoju w którym miała spać, żeby wpuścić tam jak najwięcej komarów. Zadowolona z siebie wyszłam z domu i poszłam do mieszkania Kirka i Marty'ego. Dosyć długo musiałam się tam dobijać. W końcu otworzył mi Marty, bez koszulki, w ciemnych obcisłych spodniach. Bez pozwolenia weszłam do środka.
- Daj mi coś słodkiego. Cukier spadł mi z nerwów.
- Co jest? - spojrzał na mnie podejrzliwie. Weszliśmy do salonu. Friedman skierował się do kuchni, a ja nagle zauważyłam siostrę Kirka siedzącą na kanapie.
- Hej. - skinęłam na nią ręką.
- Cześć. - przywitała się. Marty wyszedł z kuchni z puszką napoju i podał mi.
- Mam tylko Pepsi. Też ma dużo cukru.
- Niech będzie. - otworzyłam ją i napiłam się. - Zostanę na noc.
- No chyba nie. Ciekawe gdzie będziesz spać.
- Z tobą.
- Nie będę spał z kuzynką.
- Marty? W dzieciństwie kąpaliśmy się razem w wannie. Do tej pory mam zdjęcie, na którym śpimy na łóżku w samych pampersach i przytulamy się do siebie. Mogę je pokazać Abigail.
- Możesz zostać jak chcesz. Ale tylko dzisiaj.
- Zostanę ile będę chciała. Rodzice Larsa przyjechali.
Koło dwudziestej drugiej pojechaliśmy we trójkę do dzielnicy Korea Town do Taylor's Steak House. Kiedy usiedliśmy na swoich miejscach i kelner przyniósł nam menu, kilka stolików dalej dostrzegłam Dave'a z młodą atrakcyjną blondynką. Nie mogłam uwierzyć, że spotyka się z jakąś laską, kiedy jego dziewczyna jest w ciąży z ich pierwszym dzieckiem. Nawet nie zauważył mnie i Marty'ego, więc postanowiłam do niego podejść.
- Cześć. - powiedziałam, stając za Dave'em. Oparłam się ręką o oparcie jego krzesełka i uśmiechnęłam się.
- O, Roxxi. Cześć. Jesteś z Larsem?
- Nie, z Martym i z Abigail. - wskazałam palcem na nasz stolik. - Może mnie przedstawisz?
- To jest Kathrina, moja siostra. Kathy, to jest Roxxi, moja przyjaciółka.
- Znajomi mówią na mnie Trina, Kathy mówią tylko rodzice i rodzeństwo. - powiedziała blondynka. - Kojarzę cię. Nie byłaś przypadkiem kelnerką w Bootsy Bellows przy Sunset?
- Byłam. Skąd wiesz?
- Dosyć często tam chodzę, znam się z Jackiem. Pamiętam, jak kiedyś próbowałaś udusić mojego kolegę, bo klepnął cię w tyłek. Należało mu się.
- Tak, coś mi świta. Dave, możemy wyjść na chwilę na zewnątrz? Chciałam chwilę pogadać. Wiesz, problemy rodzinne.
- Dobra. Zapalę sobie. - wstał ze swojego miejsca i wyszliśmy z lokalu. Dave wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Wyjął jednego i wsadził sobie do ust, po czym zaproponował mi. - Chcesz?
- Nie chcę, wypaliłam już dzisiaj prawie dwie paczki.
- O co chodzi? - spytał niewyraźnie, odpalając papierosa. - Znowu walczysz z Larsem?
- Nie. Twoja siostra ćpa?
- Co? Skąd to pytanie?
- Mówi, że dosyć często chodzi do Bootsy Bellows i zna mojego byłego szefa.
- Ma już osiemnaście lat, więc może sobie iść do klubu nocnego.
- Jack jest dilerem.
- No i? Jest wielu ludzi, którzy znają pełno dilerów, a nie biorą. Ja na przykład.
- Zabrzmiało to tak, jakby całkiem nieźle się z nim znała. On się raczej nie zadaje z dziewczynami, które gardzą imprezami i trzymają dziewictwo do ślubu. Takie laski jak ona nawet nie płacą mu za prochy. Dają mu dupy lub obciągają na zapleczu i dostają za to dwie albo trzy działki.
- Nie jest uzależniona. Zauważyłbym. Jej rodzice tak samo.
- Nie musi być nawet uzależniona. Może brać co jakiś czas na jakiejś imprezie. Któregoś dnia podsunie jej inny towar niż zwykle, dziewczyna straci świadomość i sprzeda ją do meksykańskiego burdelu. Pilnuj jej.
- Będę miał na nią oko.
- To dobrze.
Uśmiechnęłam się blado i lekko poklepałam go po ramieniu. Nie czekając nawet aż Dave dokończy palić, wróciłam do środka, żeby zamówić w końcu coś do jedzenia.
Shanell
- Pamiętaj, żeby wychodzić z nim codziennie na spacer. I zakładaj mu czapkę, bo słońce będzie mocno grzało. - wymieniałam Nickowi, ciągnąc za sobą walizkę. - Obiad dla dziecka na trzy dni jest w lodówce, wystarczy, że odgrzejesz. I bądź ostrożny, kiedy będziesz go kąpać. Nie zostawiaj go samego w wannie.
- Shanell, poradzę sobie.
Westchnęłam cicho. Po raz pierwszy zostawiałam Milana samego z Nickiem aż na trzy dni. Nick był naprawdę świetnym ojcem, ale raczej nie był przyzwyczajony do tego, żeby zajmować się samemu rocznym dzieckiem. Byłam jednak dobrej myśli i wiedziałam, że świetnie sobie poradzi.
- Dasz radę. Opieka nad dzieckiem to nie fizyka kwantowa. - stwierdziłam i poprawiłam swoje obcisłe jeansy z dziurami na kolanach, w które miałam włożoną koszulkę Nicka. Spojrzałam na niego. - Co mam ci przywieźć z Paryża?
- Siebie, w seksownej paryskiej bieliźnie i pończochach.
Zaśmiałam się i zatrzymaliśmy się.
- Załatwione. A oprócz tego?
- Możesz mi kupić breloczek z wieżą Eiffla u Murzyna, bo nie mam do czego przyczepić kluczy.
- A tobie co mam kupić? - spytałam Milana, którego mój chłopak trzymał na rękach i złapałam go za policzki.
- Am am.
- Kupię am am. - cmoknęłam go i odgarnęłam mu niesforne loczki z czoła. Usiedliśmy na plastikowych krzesełkach. Wyciągnęłam z torebki mój paszport i bilet lotniczy. Popatrzyłam znowu na Nicka, który próbował czymś zająć Milana, który wyraźnie zaczął się już nudzić. - Jak spędzimy twoje urodziny?
- Myślałem, żebyśmy pojechali rowerami w góry Santa Monica.
- Dobry pomysł.
To właśnie Nick zaraził mnie jazdą rowerem. Na rowerze jeździłam, kiedy byłam mała, potem chodziłam tylko pieszo albo woziłam tyłek samochodem. Mój chłopak, kiedy mieszkał jeszcze w Monachium, potrafił codziennie przejechać kilkanaście kilometrów rowerem. W szkole średniej należał nawet do grupy kolarskiej. Później zaczęłam mu cały czas zabierać jego rower, aż w końcu kupiłam swój, żebyśmy mogli jeździć razem. Często też zabierałam dziewczyny i jeździłyśmy razem po ścieżce rowerowej na plaży w Venice. Roxxi na rolkach, a ja i reszta dziewczyn na rowerach.
Kiedy otworzyli punkt odpraw mojego lotu, wstaliśmy ze swoich miejsc. Pocałowałam Nicka i przytuliłam się do niego i Milana.
- Będę tęsknić.
- To tylko trzy dni. Szybko zleci.
Kiwnęłam głową i wzięłam swoją walizkę. Ruszyłam do swojej bramki i stanąłem na końcu kolejki. Odwróciłam się jeszcze w ich stronę i pomachałam im. Chwilę później opuścili budynek lotniska.
Nick
Usłyszałem dźwięk telefonu. Wstałem z dywanu i podniosłem słuchawkę.
- Halo?
- Cześć. - powiedziała cicho Shanell.
- Cześć skarbie. Jak się czujesz? Miałaś zadzwonić, kiedy już będziesz w hotelu.
- Zasnęłam.
- Która jest u ciebie godzina?
- Kilka minut po czwartej rano. Pokaz jest wieczorem, a ja już muszę tam jechać.
- Po co tak wcześnie?
- Przymiarki, makijaże, próby... Milan już śpi?
- Nie, jeszcze się bawimy.
- Już za nim tęsknię. - zaśmiała się cicho.
- Dorwał niedawno jakąś gazetę, gdzie jesteś na okładce i zaczął krzyczeć: "mama, mama".
- Jeszcze dwa dni. Wróciłabym dzisiaj zaraz po pokazie, ale jutro idę na kolację ze Stevenem Meiselem. No i miałam kupić jeszcze nową bieliznę, jedzenie, breloczek z wieżą Eiffla u Murzyna...
- Pamiętaj o tym breloczku, jest najważniejszy.
- Coś czuję, że ktoś chyba nie dostanie prezentu urodzinowego.
- Żartowałem. - zaśmiałem się i spojrzałem na Milana, który położył się na dywanie.
- Muszę kończyć, przyszedł ktoś z room service.
- Ja też. Milan zaczyna układać się do spania na dywanie.
- Zadzwonię jutro.
- Pa. Kocham cię. - rzuciłem na koniec, ale nic nie usłyszała, bo zdążyła już odłożyć słuchawkę.
Brak kompa w XXI wieku... Chuj tam, jestem w końcu.
OdpowiedzUsuńPodejrzewałam o ćpanie Marty'ego i Abi, co ci zresztą chyba pisałam, ale Roxxi i Larsa też podejrzewałam, no i się okazało, że to jednak oni. W sumie ciężko jest mi cokolwiek na ten temat powiedzieć, bo nie wiadomo, od kiedy oni biorą, ile, czy to może tylko tak raz na jakiś czas. W każdym razie ćpanie jest zawsze ćpaniem i każdy wie, jakie są jego skutki. Oby Roxxi i Lars z tym skończyli, bo szkoda by było, gdyby prochy nimi całkowicie zawładnęły, szczególnie taką zajebistą postacią jak Roxxi.
Jebłam z tego tekstu o tym, czy w Danii kawy nie ma XD Ale się nie dziwię Roxxi, bo ja bym się wkurwiła, jakby ktoś tak bez zapowiedzi sobie przyleciał do mnie na ileś dni i jeszcze się rządził w moim domu. No a ona w dodatku się nienawidzi z rodzicami Larsa, więc inba jest jeszcze większa. I jeszcze ta szanowna pani Ulrich, widać, że to taka typowa mamusia, która nie widzi świata poza swoim syneczkiem, nie wierzy w żadne złe zdanie o nim, nieustannie go chwali za wszystko i rozpieszcza, facet koło trzydziestki, a ona go traktuje jak dziesięciolatka. Ja tam się śmieję z tego, ale to jest naprawdę wkurwiające, mam takiego kumpla, który ma taką matkę właśnie, jest tragedia. Albo mam jakieś dziwne wrażenie, albo serio jest coraz mniej normalnych matek.
Lubię Kathy i cieszę się, że poświęciłaś jej jakiś wątek. Ja nie wiem, ale ja sobie ją wyobrażam identycznie jak Dave'a z początku lat 80, tylko jako dziewczynę z jasnobrązowymi włosami XDD Tak jakoś. No ale wracając, dobrze, że Roxxi się zainteresowała jej znajomością z tamtym facetem i powiedziała o tym Dave'owi. Martwi się o Kathy, nie chce, żeby poszła w ślady starszego brata. I niech ktoś mi teraz powie, że Roxxi to suka do szpiku kości.
Nick, Shan i Milan są słodcy. Uwielbiam czytać te fragmenty z nimi, te takie można powiedzieć rodzinne fragmenty, kiedy w końcu są razem, w końcu szczęśliwi. Teraz tylko zastanawiam się, jaki kolejny będzie wątek u nich, bo na bank na coś się zapowiada. Tylko nadal nie wiem, czy to u Shanell, czy może u Nicka. Może Nick sobie nie poradzi z opieką nad małym, może pójdzie z nim na spacer do sklepu i o nim zapomni, może nie będzie mu umiał zmienić pampersa i Milan będzie cały dzień chodził w jednym XD Nie mam pojęcia, ale na pewno będzie ciekawie.
To ja czekam na następny, panno Poczwaro :)
To opowiadanie ma tyle rozdziałów, a chyba pierwszy raz jest tu ukazane, że bohaterowie czynnie ćpają. Wcześniej była tylko o tym mowa, ale chyba nie było to opisane. Nie wiem, ale jakoś tak dziwnie mi się zrobiło... ten opis tego złego świata, tego, że nic się nie zmienia, ciągle to samo gówno... a potem jakby nic koka i jedziemy. Tak, jest tak źle, że trzeba się nawalić, bo przecież nic innego nam nie pozostało. Ech... mimo wszystko, ten fragment bardzo mi się podobał. Wywołał u mnie różne emocje, ale był też napisany tak w stylu, który ja uwielbiam. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale w sumie... zapamiętam go pewnie jako mój ulubiony z tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńNo i tak, rodzice Larsa sobie wpadli na kawę i pierwsze co to awantura z Roxi. Nie lubię jej, ale w sumie... jakoś tak mi jej żal. Chociaż chyba od samego początku było mi jej żal. Nie dziwię się, że uciekła z domu, bo co innego miałaby zrobić. Sama bym wyszła i do tego jeszcze ostentacyjnie trzasnęła drzwiami na znak, że mi się to wszystko nie podoba. To jest najgorsze jak mamusia nie widzi żadnej winy w swoim synu, i dla niej jest on cudowny, a tym złym jest ta niedobra dziewczyna... ech.
Widzę, że Dave ogarnia więzi rodzinne i nawet spotyka się z siostrą, o tak sobie. To chyba dobrze... tylko, że dziewczyna najprawdopodobniej jest wpakowana w jakieś gówno. Pewnie zaraz zrobi się niebezpiecznie. W sumie, fajnie by było jakbyś to wplotła jakiś wątek kryminalny czy coś. Haha. To tylko taka luźna sugestia.