i również zapraszam pod ten link: http://promotoona.blog.pl/ . w sumie dostałam od tej fajnej i miłej dziewczyny 5 pytań na mailu i tak powstała notka o mnie i moim blogu. ogólnie rzecz biorąc - blog jest ciekawy, chociaż to dopiero początki. ale myślę, że jeszcze kilka notek i blog będzie naprawdę popularny :)
dlaczego już dzisiaj dodaję rozdział? ponieważ jest wspaniała okazja! jedna z Bloggerek, Margaret Mustaine , mój skarb, obchodzi dzisiaj urodziny!
Kochanie, wszystko najlepszego, dużo zdrowia, szczęścia, weny, pomysłów, spełnienia najskrytszych marzeń, Party Hardów z Metalliką i Megadeth.. i czego sobie tylko zażyczysz. wybacz, nie jestem dobra w składaniu życzeń. ale za to, łap rozdział, cały tylko dla Ciebie, nawet trochę rudzielca tam jest <3 kocham Cię bardzo, bardzo, za głupie rozmowy na asku i gg, za Twoje screeny, zapraszanie do siebie ("przyjedź, tylko nie w majówkę" XD) i w ogóle za całokształt. jeszcze raz, wszystkiego najlepszego <3 kocham Cię <3
Niecałe 3 godziny później Shan siedziała na ławce i zamyślona patrzyła przed siebie. Nagle jej wzrok padł na nagrobek i wzięła głęboki oddech.
- Od twojego pogrzebu czuję się okropnie w tym miejscu... - powiedziała cicho. - Kiedy chodziłam z Dave'em na cmentarzu bywałam prawie codziennie, obydwoje lubiliśmy tutaj przychodzić. Ale twój wypadek wszystko zmienił...
Dziewczyna spuściła wzrok i głośno westchnęła, po czym poprawiła swoje wyprostowane włosy. Wstała ze swojego miejsca i ostatni raz rzuciła wzrokiem na nagrobek.
- Tęsknię za tobą... - szepnęła i zamknęła oczy, żeby się nie rozpłakać. Założyła na ramię swoją torebkę i ruszyła do bramy. Na cmentarzu było jeszcze całkiem pusto, bo było kilka minut po 8:00 rano. Rozejrzała się i dostrzegła kilka starszych osób. Nagle wpadła na kogoś i podniosła głowę. Popatrzyła zszokowana na dziewczynę w jej wieku. Długie jasnobrązowe włosy miała związane w kucyk. Ubrana była w czarne obcisłe dżinsy, szarą koszulkę na ramiączkach przylegającą do jej ciała i dżinsową kurtkę. Shan spojrzała zmieszana w jej duże zielone oczy i odgarnęła kosmyk włosów za ucho.
- Cześć Crystal...
- Cześć Shanell.
- Nie wiem co powiedzieć... Dawno się nie widziałyśmy... Z pół roku?
- Od dnia pogrzebu.
- No tak. - Shanell spuściła wzrok. - Dosyć dziwnie rozmawia się na cmentarzu...
- Może skoczymy na kawę? - zaproponowała Crystal. - Nie idę dzisiaj do pracy, bo mam kilka dni wolnego, a w dodatku mojego faceta nie ma w domu, więc cały dzień mam tylko dla siebie.
- No nie wiem... - modelka rzuciła wzrokiem na na swoje czarne legginsy, białe przybrudzone adidasy za kostkę i czarną szeroką bluzę. Zmarszczyła brwi i spojrzała na Cristi.
- Daj spokój, pójdziemy do mnie, a nie do kawiarni. Nikt cię nie będzie oglądał.
- Ok...
Kilkanaście minut później były już w mieszkaniu Crystal. Dziewczyna była w kuchni i robiła kawę, a Shanell siedziała w jej salonie i rozglądała się po pomieszczeniu.
- Kawa taka jaką zawsze u mnie piłaś? - krzyknęła Cristi do Shan.
- Taa. Z mlekiem i 2 łyżeczkami cukru.
- Proszę. - dziewczyna wyszła z kuchni i podała jej kubek, po czym usiadła obok niej i upiła mały łyk swojej kawy. - Co u ciebie? Nie odzywałaś się, nie przyjeżdżałaś, nie dzwoniłaś. Widziałam cię jedynie na okładkach gazet.
- No bo wcześniej nie starałam się tak bardzo angażować w pracę. Cliff nie chciał, żebym za często wyjeżdżała i siedziała w agencji do późna, bo od dłuższego czasu staraliśmy się o dziecko... - opowiedziała cicho Shanell i napiła się kawy ze swojego kubka. - Ale nie mogłam zajść w ciążę, mimo że wszystkie wyniki badań mieliśmy dobre... On bez przerwy powtarzał, że to przez stres i przemęczenie, dlatego wolał, żebym mniej pracowała. No i w dodatku nie lubił Ryana, mojego menadżera, więc nie chciał, żebym spędzała z nim dużo czasu, tak jak obecnie. Teraz pracuję... sporo.
- Tak starasz się to wszystko odreagować?
- Powiedzmy... Nie jestem w ciąży, nie staram się o dziecko, więc mogę długo pracować, przemęczać się i pić dużo kawy.
- Wiesz, że w końcu odbije się to na twoim zdrowiu?
- Przecież ja pracuję jak każdy normalny człowiek. - uśmiechnęła się blado Shanell.
- No tak, ale to raczej nie jest dobry sposób na radzenie sobie z samotnością. - wyraziła swoje zdanie Crystal.
- Ja wcale nie jestem samotna. Po prostu teraz nikt mi nie mówi, że mam się oszczędzać, częściej wyjeżdżam, reklamuję dużo ubrań od projektantów, mam 2 razy więcej pokazów i wybiegów, mnóstwo sesji i okładek. Teraz żyję tak, jak zawsze chciałam.
- Ale praca nie zastąpi ci faceta, pocałunków na dobranoc, przytulenia się do kogoś w nocy...
- Crystal... - zaczęła nieśmiało Shanell. - Ja mam kogoś...
Dziewczyna spojrzała na nią uważnie. Odstawiła kubek z kawą na stół i poprawiła swój kucyk.
- Znam go?
- Nie wiem... Na pogrzebie Cliffa stał obok Jamesa... miał czarną marynarkę, 3-dniowy zarost na twarzy, związane włosy...
- Ciemna karnacja, brązowe włosy?
- Tak...
- Kojarzę go. Gra na perkusji w zespole Dave'a, prawda?
- Tak. Skąd wiesz?
- Kilka miesięcy temu byłam z moim facetem w LA, w klubie Troubadour. Grali tam koncert.
Shan kiwnęła potakująco głową. Na chwilę zapadła niezręczna cisza, którą w końcu przerwała Crystal.
- Dobrze ci z nim?
- Tak... tak mi się wydaje...
- Tak ci się wydaje? - Cristi zmarszczyła brwi.
- Ja... ja czasami mam wrażenie, że... - zawahała się Shan. - Że to wszystko między nami... zbyt szybko się potoczyło...
- Nie rozumiem...
- Za szybko sobie kogoś znalazłam. Za szybko się związaliśmy.
- Dlaczego tak sądzisz? Skoro się zakochałaś, on również, to co stoi na przeszkodzie?
- Nie wiem czy go kocham. - Shanell wzruszyła ramionami.
Crystal wzięła głęboki oddech.
- Czemu tak mówisz? Nie znam go za dobrze, ale wydaje mi się, że on jest bardzo fajnym chłopakiem. I skoro zaczęłaś z nim tak szybko po rozpadzie swojego długoletniego związku, to o czymś to świadczy, prawda?
- Cristi, ja po prostu boję się samotności, o tym to świadczy.
- Chyba jak każdy... - mruknęła Crystal. Modelka wstała ze swojego miejsca i zaczęła chodzić nerwowo po pokoju.
- Ja nigdy nie byłam samotna. Rodzice mnie adoptowali jak byłam małą dziewczynką, miałam 3 opiekunki, które pilnowały mnie 24 godziny na dobę, bo oni wiecznie pracowali. Ich firma zawsze była najważniejsza. Tak jest do tej pory. Jak już byłam starsza bywałam sama w domu i zaczynałam świrować sama w czterech ścianach. Później poznałam Dave'a i też myślałam, że się zakochałam. Byłam z nim prawie 2 lata, chociaż bez przerwy doił ze mnie kasę na swoją heroinę, raz mnie uderzył, widziałam go w łóżku z inną panienką... Ale ciągle z nim byłam. I wszystko mu zawsze wybaczałam. Dlaczego? Chciałam mieć go cały czas przy sobie. Po prostu nie chciałam być sama... I boję się, że z Nickiem może być tak samo...
- Może powinnaś dać sobie trochę czasu? Przemyśleć, czy faktycznie warto było angażować się w nowy związek? I czy to wszystko będzie miało sens?
- Teraz na Nicka patrzę całkiem inaczej niż wtedy, gdy jeszcze byłam z Cliffem. Dawniej był dla mnie tylko zwykłym przyjacielem, przystojnym chłopakiem, z którym można pogadać i pośmiać się. A teraz kiedy wchodzę do domu widzę chłopaka, który jest gotowy zrobić dla mnie wszystko. Nawet rzucić się pod pociąg. Chłopaka, któremu mogę się wypłakać w koszulkę, porozmawiać z nim o wszystkim, przytulić się w nocy... Ale mam wrażenie, że ja nie kocham go, tylko kocham... jego obecność. Rozmowy z nim, to co dla mnie robi, jego poświęcenie, ciepło... I to wszystko. Nie wiem co mam o tym myśleć. - opowiedziała i wplotła palce w swoje długie włosy. - Wiem, że niezbyt dobrze ci się tego słucha, skoro byłam z twoim bratem przez tyle lat...
- Daj spokój. - Cristi machnęła ręką. - Cliffa już nie ma i... pogodziłam się z tym. Nie miałam wyjścia. Masz prawo mieć kogoś innego, ułożyć sobie życie na nowo... Nikt nie może ci tego zabronić.
- Twoi rodzice pewnie są na mnie wkurzeni, nie?
- Dlaczego tak myślisz?
- Od dnia pogrzebu w ogóle się z nimi nie kontaktowałam... Od ponad pół roku nie dzwoniłam i nie pytałam co u nich albo czy chcieliby resztę rzeczy Cliffa. Sporo jego rzeczy nadal jest jeszcze u mnie...
- Nie są na ciebie źli... Myślą, że po prostu chcesz teraz być sama, żeby odreagować sobie wszystko i nie masz ochoty na jakieś rodzinne spotkania czy wyjazdy.
- Pozdrów ich ode mnie. I powiedz, że na pewno ich odwiedzę któregoś dnia. - Shanell chwyciła swoją torebkę. - Dzięki za kawę. I rozmowę.
- Nie ma za co. Mam nadzieję, że niedługo znowu się spotkamy.
- Ja również.
- Trzymaj się. I przemyśl sobie dokładnie to wszystko.
- Tak... Do zobaczenia.
- Pa. - Crystal przytuliła ją przelotnie i otworzyła jej drzwi. Shan uśmiechnęła się na pożegnanie, a po chwili zbiegła ze schodów i opuściła budynek. Podeszła do swojego samochodu i weszła do środka. Włożyła kluczyki do stacyjki i zanim odpaliła silnik, wzięła kilka głębokich oddechów. W końcu przekręciła kluczyk i ruszyła. Przed nią długa droga do Los Angeles.
***
- Nicky, ona niedługo wróci. - uspokajała go Judith. - Usiądź w końcu, nie denerwuj się.
- Jak ja mam się nie denerwować?! - zawołał i zatrzymał się na środku pokoju. - Budzę się o 5:00 rano, a mojej kobiety obok mnie nie ma! Nie ma jej samochodu! Nie zostawiła mi żadnej kartki, nic, zero kurwa! Może uciekła na drugi koniec kraju?!
- Bez ubrań, kosmetyków? - Roxanne zmarszczyła brwi. - Już nie przesadzaj.
- Wszystko możliwe! A może ona miała jakiś wypadek samochodowy?! Może teraz leży w rowie, a jakiś nekrofil gwałci jej zwłoki?!
- Nick, naprawdę zaczynasz świrować. - powiedział całkiem poważnie David, trzymając Judy na kolanach. - Idź się lepiej połóż, a my poczekamy na Shanell.
- Nie położę się! Nawet jakbym chciał to się nie uspokoję! W ogóle to po co wy tutaj wszyscy przyszliście?!
Każdy popatrzył na siebie zmieszany, aż w końcu Dave przerwał niezręczną ciszę.
- Ja przyszedłem zaprosić cię na swoją imprezę urodzinową, a oni to nie wiem.
Nick nic nie powiedział, tylko usiadł obok Larsa i oparł głowę na swoich dłoniach. Patrzył bez słowa w podłogę, a reszta spokojnie rozmawiała. W końcu wszyscy usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Chłopak zerwał się na równe nogi i pobiegł do przedpokoju, gdzie zobaczył swoją dziewczynę wchodzącą do mieszkania.
- Shanell! - krzyknął i przyciągnął ją do siebie. - Jak dobrze, że nic ci nie jest...
- A co miałoby mi być?
- Nie wiem, kurwa, cokolwiek. Obudziłem się o 5:00 rano, zobaczyłem, że nie cię obok mnie, nie było też kluczyków do samochodu i twojej torebki, więc myślałem, że może zostawiłaś wszystko i wyjechałaś gdzieś. Albo miałaś jakiś wypadek. Same najgorsze myśli... Gdzie byłaś tyle czasu?
- Musiałam załatwić coś bardzo ważnego... - wyjaśniła, nie patrząc na niego.
- To coś poważnego? Wszystko w porządku?
- Tak. Jest ok. Martwisz się o mnie?
- Kochanie, zawsze się o ciebie martwię. - szepnął jej na ucho i jeszcze bardziej przytulił ją do siebie. - Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. Nie chcę cię stracić.
- Nick...
- Tak?
- Kocham cię...
- Ja ciebie też, skarbie...
Shanell objęła go w pasie i stanęła na palcach, a on pochylił się nad nią i ją pocałował. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego delikatnie i odgarnęła włosy z jego policzka.
- Wiesz na co mam ochotę?
- Mhm...?
- Na to, żeby się wyspać. - oznajmiła z uśmiechem, a jej chłopak głośno westchnął. Miał nadzieję, że jego dziewczyna ma na myśli zupełnie co innego.
- No to idź się połóż do sypialni.
- Ale z tobą. Marzę o tym, żeby przykryć się po szyję kołdrą, wtulić się w mojego chłopaka i zasnąć...
- Później, dobrze?
- Dlaczego "później"?
- No bo teraz... - zaczął Nick. - No wiesz... - nie dokończył, ponieważ obok niego pojawił się Dave.
- Cześć Shanell! Wiesz jak Nick się o ciebie martwił? W ogóle to czekałem na ciebie bo chcę...
- Davie, spokojnie. - uspokoiła go dziewczyna. - Spokojnie...
- Sorry. Jak już tam załatwicie swoje sprawy to chodźcie do salonu, muszę wam coś oznajmić. - powiedział i wyszedł. Shan głośno westchnęła.
- No właśnie. Wszyscy się zlecieli. - mruknął Nick.
- Niedługo wrócą do siebie. Chodź. - Shanell pociągnęła go za rękę i weszli do salonu. Wszyscy uśmiechnęli się na widok dziewczyny i przywitali się z nią. W pewnym momencie Dave wlazł na sofę i zaczął po niej skakać.
- Mam wam coś do powiedzenia! - krzyknął radośnie.
- Znowu? - jęknął Kirk.
- Tak, znowu. - rudy chłopak zeskoczył z kanapy i stanął na środku pokoju. Wszyscy popatrzyli na niego z zaciekawieniem.
- Jak wiecie, za 3 dni, w piątek, obchodzę swoje 26. urodziny i organizuję imprezę urodzinową w mieszkaniu Kirka i Marty'ego! - oznajmił z promiennym uśmiechem. Martin, który właśnie pił sok, zakrztusił się, a Kirk otworzył usta ze zdziwienia.
- Co kurwa?! Jak to w naszym mieszkaniu?! - uniósł się Marty.
- No wiecie, że ta moja kawalerka jest za mała!
- Ale dlaczego akurat w naszym?! - jęknął Kirk.
- Przecież posprzątam po tej imprezie!
- Chciałbym to widzieć!
- Gdyby tam było chociaż coś godnego uwagi, spojrzałbym na to inaczej! - wyraził swoje zdanie Marty. - Wszystkie imprezy, które organizujesz to jest jedno wielkie chlanie, ruchanie, ćpanie i rzyganie!
- Będzie karaoke! - zawołał Dave.
- Do dupy. - skomentował Kirk.
- I wypożyczyłem kilka filmów...
- Nędza. - dodał Martin.
- No i alkohol oraz słodycze będą kupione tylko za moje pieniądze...
- Stoi. - powiedzieli jednocześnie Marty i Kirk. Rudy chłopak uśmiechnął się.
- Davie, co chcesz na urodziny? - spytał nagle Nick.
- Nic nie kupuj. Wystarczy, że przyjdziesz.
- Taa, a później przez rok będziesz mi wypominał, że mam cię w dupie i nie kupiłem ci prezentu.
Rudy chłopak przez chwilę się zastanawiał. W końcu uśmiechnął się i popatrzył na swojego przyjaciela.
- Możesz mi kupić skarpetki, bo nie mam.
- Hehe, ok. - Nick odwzajemnił jego gest i wtulił twarz w włosy swojej dziewczyny, żeby przypadkiem nie wybuchnąć śmiechem.
- Będą wszyscy?
- Ja w piątek mam zdjęcia do kampanii reklamowej perfum Versace... - odezwała się nieśmiało Shanell. Dave rzucił jej mordercze spojrzenie. - Ale na imprezie będę, najwyżej przyjdę zmęczona...
- No. Tak ma być. - uśmiechnął się i rzucił wzrokiem na zegarek. - Idę, bo spóźnię się do roboty. Do zobaczenia. Nick, jutro o 10:00 próba, nie zapomnij.
- Ale ja o 10:00 będę w pracy...
- Mam to w dupie, na próbie masz być. Trzymajcie się. - pożegnał się i wyszedł z mieszkania. Niedługo później ulotniła się również reszta towarzystwa. Nick popatrzył z uśmiechem na swoją dziewczynę i podszedł do niej.
- Więc...? Idziesz ze mną spać? - spytała, gdy położył dłonie na jej talii. Chłopak wziął głęboki oddech.
- Naprawdę chcesz iść spać?
- Tak. Nie śpię chyba od 3:00. Spałam może z godzinę.
- Ok, chodźmy. - powiedział i pociągnął ją za rękę w stronę ich sypialni.