taa. jest ciężko. zbliża się koniec roku, poprawianie ocen, aby wszystko było dobrze etc. jestem z siebie dumna, bo mam o wiele mniej nieobecności niż w tamtym roku szkolnym i lepszą średnią, haha ;d dobrze, że na razie jest długi weekend. te 3 dni nieźle mnie wymęczyły, więc dzisiaj spałam do 13:00, haha ;dd
kawalerski! nareszcie! chociaż dopiero w następnym rozdziale (może wrzucę jeszcze w tym tygodniu, w niedzielę lub sobotę ;dd) Isabell się dowie, co odwalił Dave wraz z Davidem ;dd powiem, że będzie bardzo ciekawie, kiedy chłopcy się obudzą.
zrobiłam ankietę. taa, mam wątpliwości. zaczęłam pisać opowiadanie, mam z 6 rozdziałów. ale zaniedbałam je przeokropnie ze względu na to, że mam trochę głupi okres.. w szkole i w życiu prywatnym. zabiera to trochę czasu i chęci. i w dodatku chcę ładnie skończyć "Carpe Diem Baby" (nie skończyłam go jeszcze pisać). w dodatku.. są inni bohaterowie (oprócz mężczyzn), główna bohaterka jest strasznie irytująca, ogólnie poruszyłam w tym opowiadaniu taki temat tabu. nie wiem, czy komuś o kimś takim jak główna bohaterka i ogólnie takim temacie opowiadania chciałoby się czytać. no i któregoś dnia pomyślałam nad "Carpe Diem Baby 2", z tą różnicą, że w obecnych czasach. że chłopcy odnieśli sukces, nagrywają, koncertują, Shan ma własną agencję modelek i dwóch synów, jest żoną Nicka, Mase, Sofi i Nath są dorośli.. :)
wiem, że te ankiety trochę świrują z głosami, dlatego.. napiszcie w komentarzu, co o tym sądzicie. co chcielibyście przeczytać. bo mam wątpliwości.
Czas mijał. Do ślubu Mel i Jamesa zostały tylko 2 tygodnie. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Shan i Judy urządziły idealny wieczór panieński dla Melanie. Roxxi nadal była śmiertelnie obrażona i w ogóle nie chciała brać w tym udziału. Wieczorem kawalerskim Jamesa zajął się Dave wraz z Davidem.
- Dziewczyny, wiecie, że nie musiałyście... - powiedziała Mel, uśmiechając się. - Ja nawet nie myślałam o tym wieczorze panieńskim... Jakoś nie chcę ostro imprezować przed tym ślubem, nie mam zamiaru się stresować i denerwować...
- Ale to nie będzie żadna dzika impreza ze striptizerami w tle. - oznajmiła Judith. - Shan wymyśliła coś fajnego.
Modelka kiwnęła z uśmiechem głową.
- Idziemy do SPA.
- SPA?
- Tak. Judy nie może imprezować, a ty się zrelaksujesz. - wyjaśniła Shanell.
- A James?
- A chuj cię James obchodzi. - odezwała się Judy. - David i Dave organizują mu wieczór kawalerski.
- Dave? - jęknęła Melanie.
- I David. W dodatku będzie też reszta chłopaków, pójdą do jakiegoś klubu, wybawią się i to wszystko. Nic przecież nie odwalą. - oznajmiła spokojnie Shan. - Ubieraj się i jedziemy.
Mel kiwnęła niepewnie głową, ubrała wysokie koturny, wzięła swoją torebkę i wyszła z dziewczynami ze swojego mieszkania.
- Mel, nie denerwuj się. Przecież dzieciaki są u siostry Jamesa, a Jam będzie z chłopakami. - powiedziała Judy, kiedy siedziały już w samochodzie.
- Przecież ja się nie denerwuję... - mruknęła, wlepiając wzrok w przednią szybę.
Judy prowadziła, a Shan siedziała z tyłu. W pewnym momencie uchyliła okno, wyciągnęła ze swojej torebki paczkę papierosów i odpaliła jednego.
- Shan, zgaś tą fajkę. - odezwała się Judith.
- Dlacze... aa, no tak. Już gaszę.
Melanie rzuciła im pytające spojrzenie.
- Coś się stało? Dziwnie się zachowujecie...
- Pogadamy, jak będziemy już na miejscu. - uśmiechnęła się blado blondynka. Mel kiwnęła niepewnie głową. Zaczęła się obawiać, że ten uśmiech to tylko dobra mina do złej gry. Bała się, że dziewczyny zabierają ją na miły dzień do SPA tylko po to, aby namówić ją, żeby nie wychodziła za Jamesa.
Przez prawie całą podróż milczały. Gdy w końcu dojechały na miejsce, weszły do budynku i od razu skierowały się do szatni, żeby się przebrać i zmyć makijaż.
- Muszę coś zrobić z moimi paznokciami. - odezwała się Shanell, związując włosy w kok. Rzuciła wzrokiem na Melanie, która nerwowo rozglądała się wokół siebie. - Mel, co się dzieje? Nie podoba ci się? Rozchmurz się!
- Martwię się, bo wy się dziwnie zachowujecie.
- Nie zachowujemy się dziwnie.
- Zachowujecie. Widzę te wasze uśmieszki i spojrzenia.
Shan i Judy znowu rzuciły sobie tajemnicze spojrzenie, a Melanie jęknęła. Dziewczyny roześmiały się.
- Chodź, przyda ci się relaksujący masaż. - Shan objęła ją ramieniem i ruszyły w stronę sali. Były tam 2 inne młode kobiety i kilka masażystek. Jedna z nich od razu uśmiechnęła się do Shanell.
- Cześć Shanell. - przywitała się. Dziewczyna była wysoka i strasznie chuda. Miała kręcone, ciemne blond włosy związane w kok, ciemniejszą karnację i niebieskie oczy. Usta miała pomalowane na krwisto czerwony kolor, tak samo jak paznokcie.
- Hej Madison. Dawno się nie widziałyśmy.
- W sumie racja... Co słychać?
- Nic ciekawego...
- Słyszałam o twoim nowym chłopaku.
- No a ty... jak tam? Masz kogoś?
- Od rozstania z Ryanem nie. I jest naprawdę bardzo dobrze. - oznajmiła z uśmiechem. - Przyszłaś na cały dzień?
- Tak. Mamy taki bardzo spokojny wieczór panieński. To jest Mel, przyszła panna młoda. - tutaj wskazała Melanie, która patrzyła zmieszana na Madison. - No i to jest Judy. - rzuciła wzrokiem na blondynkę.
- Ja jestem Madison. Miło mi was poznać. - Madi uśmiechnęła się promiennie do dziewczyn. - No to przyszłą pannę młodą zapraszam do mnie.
- Ale...
- Mel, ona ma boskie dłonie, uwierz mi. - odezwała się Shanell, podchodząc do innej masażystki.
- Ale... - zaczęła po raz kolejny Melanie. Jednak gdy położyła się i poczuła na sobie dłonie Madison, od razu zamilkła, a po chwili jęknęła z rozkoszy. - Boże... jesteś cudowna...
- Mówiłam...
- Zabieram ją ze sobą do domu...
Wszystkie dziewczyny na sali roześmiały się. Shan przyjrzała się Madison. Uśmiechniętą i radosną, mimo że bardzo przeżyła rozstanie z Ryanem, menadżerem Shan. Madi była z nim przez kilka lat, chociaż w ich życiu raczej nie było kolorowo. Do Ryana zawsze trzeba było mieć anielską cierpliwość, a Shanell doskonale o tym wiedziała.
- Shan... Judy...? - spytała cicho Mel. - Możecie mi już powiedzieć o co chodzi?
- Nie psuj mi tak pięknej chwili. - mruknęła Judith podczas masażu. Melanie przewróciła oczami.
- Judy... nie lubię, jak macie przede mną tajemnice...
- Prędzej czy później i tak się dowiesz. - do rozmowy wtrąciła się również Shan.
- Ale ja chcę wiedzieć już teraz!
- Ok, proszę. Jestem w 8. tygodniu ciąży. - oznajmiła Judith jednym tchem. Mel spojrzała na nią zszokowana.
- W ciąży? Planowanej?
- Jak najbardziej. Chcianej i planowej.
- David i Mason wiedzą?
- Jeszcze nie. Chcę powiedzieć im to dopiero jutro.
- No to... gratulacje. - powiedziała z uśmiechem Mel. - Zacznij się wysypiać.
Shanell uśmiechnęła się sama do siebie. Momentami zazdrościła dziewczynom dzieci i ich rozmów o macierzyństwie, ale wiedziała, że dla niej to nie jest jeszcze odpowiedni moment na dziecko.
***
Młoda dziewczyna leżała na łóżku w swoim pokoju i czytała jedno ze swoich czasopism. W końcu zamknęła je i rzuciła na swoje biurko. Popatrzyła w sufit. Sobotni wieczór, a ona musi siedzieć w domu. Pokłóciła się ze swoim ojcem i dostała szlaban. Zawsze tak było. Firma jej rodziców była najważniejsza. Nie było ich od rana do nocy, czasami wyjeżdżali nawet na kilka dni, a gdy już wracali, ciągle się kłócili ze swoją 17-letnią córką, która opuściła się w nauce i znikała na całe dnie, bo poznała nowego chłopaka.
Po chwili usłyszała, jak ktoś puka w jej okno. Zdziwiła się. Podeszła do niego z lekkim przerażeniem i odsłoniła firanę. Na balkonie stał jej chłopak. Uśmiechnęła się promiennie i wpuściła go do swojego pokoju.
- Co tutaj robisz? Jak wszedłeś? Mój pokój jest na 1. piętrze. - spytała szeptem, żeby przypadkiem jej ojciec nie usłyszał.
- Po rynnie. - powiedział z uśmiechem. - Właśnie idę do pracy na nocną zmianę i stwierdziłem, że muszę do ciebie przyjść. Mieliśmy się dzisiaj spotkać. Nawet nie zadzwoniłaś.
- Cii... mój ojciec może usłyszeć. - uciszyła go i spojrzała na niego smutnym wzrokiem. - Znowu się z nim pokłóciłam, nie mogę wychodzić, mam tylko prawo zejść do kuchni coś zjeść i iść do łazienki.
- To znowu przeze mnie?
- Ogólnie...
- Czyli chodzi o mnie. - domyślił się.
- Cliff, daj spokój... On po prostu... Wie, jakie były problemy kiedy chodziłam z Dave'em, więc nie chcę, żebym teraz się z kimś spotykała... W dodatku z chłopakiem, który ma długie włosy, gra w zespole metalowym i pracuje na nocnej zmianie na stacji benzynowej.
- A jak pójdę pracować do sklepu muzycznego i będę związywał włosy to mnie polubi?
- Nie wiem. - zaśmiała się cicho i przytuliła się do niego. - Musisz już iść. Nie chcę, żeby ktoś cię zobaczył.
- Taa. Ja też nie. - mruknął i popatrzył w jej duże niebieskie oczy. Pocałowali się. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. Ale idź już, bo spóźnisz się do pracy.
Chłopak kiwnął głową i pomachał jej na pożegnanie, a następnie zszedł po rynnie na dół i przeskoczył przez płot. Shanell przez chwilę patrzyła na jego szczupłą sylwetkę znikającą za rogiem ulicy, aż w końcu zamknęła balkon i z uśmiechem położyła się na łóżku.
***
- Aż trudno pomyśleć, że spałem z połową lasek w tym klubie. - opowiedział Dave, rozglądając się po lokalu. Reszta chłopaków nawet tego nie skomentowała.
- Tam jest wolne miejsce, chodźcie. - Nick wskazał wzrokiem na stolik w mało widocznym miejscu. Chłopcy kiwnęli głowami i poszli za nim, a rudy chłopak oddalił się w stronę baru.
- Davie, gdzie ty idziesz? - zawołał za nim Marty.
- Do tych dwóch dziewczyn przy barze.
- Ale mieliśmy...
- Zamówcie mi już kolejkę, ja zaraz wrócę. - oznajmił i oddalił się w stronę baru. Zagadał coś do dwóch blondynek, a po chwili ruszył z nimi w stronę toalet.
- Co za koleś... - mruknął Kirk i usiadł na wolnym krześle. Reszta zrobiła to samo. Kilka minut później dołączył do nich rozanielony Dave i zamówili sobie po kolejce. Później po drugiej, po trzeciej, po czwartej i tak dalej. Pewnie sami nie wiedzieli, ile ich było. Jedyną osobą w całym towarzystwie, która trzymała poziom, był David. Ale Dav odkąd był na odwyku nigdy nie przesadzał z alkoholem.
- Ooo, Jam, zapomniałem, mam coś dla ciebie. Kirky, nie rób mi zdjęć. - mruknął David lekko przepitym głosem i wysypał całą zawartość swojej torby na stolik, strącając przy tym wszystkie kieliszki. Wypadła biała koszulka, flamastry, prezerwatywy, puste puszki, struny do basu i mnóstwo kartek.
- Dav, mogę te prezerwatywy? - odezwał się nagle Dave.
- Noo, bierz.
- Nie będą ci potrzebne?
- Nie używam prezerwatyw.
- To po co je trzymasz w swojej torbie?
- Ale... ja... o kurwa, skąd one się tu wzięły? - przestraszył się David. - Może w pracy ktoś mi to wrzucił... albo wy na próbie!
- Wolałbym sobie wziąć niż tobie wrzucić. - odezwał się Marty.
- Mnie tam zawsze są potrzebne, więc bym ci nie dał. W dodatku wiesz, nie chcę pakować się w to co ty czy James. - rzucił rudy chłopak, mając na myśli dzieci.
- Ja też nie używam. - odezwał się Nick.
- Może to Masona... - pomyślał głośno Dave. Chłopcy nie wiedzieli, czy mają zacząć się śmiać czy płakać.
- Nie... Mason nadal jest przekonany, że znalazłem go w kapuście... - odezwał się David. - A jeśli... jeśli to Judy? Ale ona przecież mówiła mi rano, że mnie kocha, no i w dodatku staramy się o dziecko i...
- Dav, to chyba jednak moje były. Musiałem pomylić nasze torby na próbie... Pamiętam, że kupiłem prezerwatywy, schowałem je do kieszeni, a na próbie chciałem je schować do torby, żeby mi nie wypadły, czy coś... - wyjaśnił Dave.
- Na pewno?
- Na pewno.
- Całe szczęście... - odetchnął z ulgą David i podał Jamesowi t-shirt wraz z kilkoma flamastrami. - Ok, Jam, pierwsze zadanie dla ciebie. Masz zdobyć 50 numerów telefonów od różnych dziewczyn. Niech zapiszą ci go na tej koszulce.
- Ale po co mi te numery, skoro za 2 tygodnie biorę ślub...?
- No taka zabawa, kurwa... - zirytował się Marty, stawiając na stole swój pusty kieliszek. - Później dasz nam.
- Aaa, no dobra... - mruknął blondyn i wstał ze swojego miejsca. Potykając się, ruszył z koszulką i pisakami w stronę baru, gdzie siedziało kilka dziewczyn. Za nim poszedł Kirk, żeby porobić mu kilka zdjęć.
- Dobra, my też się bawimy. - powiedział z uśmiechem Nick. - Dave, zadanie dla ciebie. Usiądź obok tamtej panienki - Nicky wskazał niezbyt urodziwą dziewczynę - I udawaj, że dostałeś orgazmu.
- Ale... ona jest brzydka...
- Postawię ci kolejkę.
- Możesz już iść po moją wódkę. - rudy chłopak wstał ze swojego miejsca, poprawił swoje włosy i ruszył w stronę stolika obcych dziewczyn. W między czasie obok chłopaków pojawił się Kirk z aparatem, którego od razu wysłali do Dave'a. Davie zajął miejsce obok najbrzydszej dziewczyny, popatrzył na nią z krzywym uśmiechem, a po chwili zaczął wydawać z siebie głośne krzyki i jęki. Kiedy Kirk zrobił kilka zdjęć, Dave zerwał się ze swojego miejsca i pobiegł do chłopaków. Od razu chwycił swój kieliszek i przechylił go. - Ja pierdolę, z daleka było jeszcze ok, ale z bliska to wyglądała jak facet! Brzydki facet!
- Już, ulżyło ci? - zaśmiał się Kirk. - Zrobiłem kilka zdjęć na szczęście.
- Ja pierdolę... a gdzie Jam?
- Zbiera jeszcze numery telefonów. Zrobiłem parę fotek i wróciłem, żeby wam porobić.
- Dobrze się składa. Teraz zrobisz zdjęcie Nickowi, który tańczy na stole.
- Co? Nie będę tańczył na stole!
- Będziesz! Ja wykonałem twoje zadanie!
- Mogłeś je sobie wymienić! Ja też chcę!
- Ehh, no dobra... - mruknął Dave i rozejrzał się po klubie. Po chwili uśmiechnął się i podał Nickowi flamaster. - Podejdź do tej rudej laski i powiedz, żeby narysowała ci coś fajnego na klacie.
- Ok. - odpowiedział z uśmiechem i razem z Kirkiem ruszył w stronę rudej dziewczyny, tańczącej z koleżankami. Dave przyglądał się im uważnie. Nicky powiedział jej coś na ucho, a ta kiwnęła z uśmiechem głową. Po chwili Nick ściągnął swoją skórzaną kurtkę i koszulkę. Dziewczyna zaczęła coś rysować na jego klatce piersiowej, a Kirk robił zdjęcia. Dave już był uradowany, że będzie mógł pokazać to Shanell.
Po chwili podziękował dziewczynie i wrócił do stolika. Rudy chłopak zobaczył, co ciekawego mu narysowała. Zobaczył słoneczko, domek i ludzika, a pod spodem napis: "Zadzwoń" wraz z numerem telefonu.
- Dlaczego wziąłeś od niej numer telefonu?
- Sama mi go zapisała. A zresztą, nie będę do niej dzwonił. Ładna i sympatyczna była, ale w życiu nie wymieniłbym Shanell na nią. - oznajmił, wciągając na siebie koszulkę.
- Dobra, teraz coś dla Marty'ego. - odezwał się nagle David. - Hmm... Napompuj w 10 sekund prezerwatywę i rzuć ją w tłum.
- Te Dave'a? - jęknął Martin.
- Przecież są nieużywane.
- No dobra. - mruknął i wziął do ręki prezerwatywy Dave'a. Wyciągnął jedną z opakowania i zaczął ją nadmuchiwać. Kirk robił zdjęcia, chłopcy się śmiali, a ludzie w klubie dziwnie na niego patrzyli. Po chwili Marty podniósł się ze swojego miejsca, zawiązał ją i rzucił w tańczący tłum. Prezerwatywa wylądowała najpierw na włosach jakiejś dziewczyny, a po chwili spadła na ziemię i pękła.
- Uuu... - zasmucił się Martin i spojrzał z uśmiechem na Davida. - Podejdź do jakiejś laski i powiedz jej, żeby dała ci klapsa w tyłek, bo byłeś niegrzeczny.
- Hmm. Dobra. - oznajmił z uśmiechem i ruszył w stronę uroczej blondynki tańczącej z koleżankami. Kirk poszedł za nim, żeby porobić kilka zdjęć. Chłopcy patrzyli, jak Dav tłumaczy coś dziewczynie. Ta spojrzała zmieszana na swoje koleżanki i klepnęła Davida w tyłek. Wtedy też reszta dziewczyn chciała zrobić to samo, a David chętnie się zgodził.
Po chwili wrócił uśmiechnięty razem z Kirkiem do stolika i zauważył, że James chwali się chłopakom swoją koszulką.
- Miało być 50 numerów. Ile masz?
- 67. - ucieszył się Jam. - Miałbym więcej, ale już nie chciało mi się chodzić.
I tak chłopcy bawili się do późna w nocy. Wymyślali sobie przeróżne zadania, takie jak picie drinków różnych osób, tańczenie z obcymi dziewczynami, rozmawianie z kobietami z klubu o ich najskrytszych fantazjach seksualnych, robienie zdjęć z głupimi minami, pisanie imion swoich dziewczyn na lustrze w łazience, tańczenie disco na parkiecie lub ujeżdżanie mechanicznego byka.
W końcu klub został zamknięty. Chłopaki doszli do wniosku, że jest to ostatnia wolna noc Jamesa i muszą się jeszcze trochę wyszaleć. Była 3:00 w nocy, ale ich noc dopiero się zaczęła...