piątek, 25 listopada 2016

Carpe Diem Baby 2 - rozdział 44.

Shanell
- Moja mama... - powiedział Milan, patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się i cmoknęłam go.
- Tylko twoja.
- Mój tata.
- Tak. Pięknie mówisz. - pogłaskałam go po policzku.
- Nie ma taty.
- Wróci niedługo.
Kiwnął głową i przetarł ręką oczy. Robił się senny, więc przytulił się do mnie i powoli przysypiał na moim ramieniu. Niedługo później usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi.
- Tata? - mruknął.
- Tak, tata.
Nick wszedł do salonu i uśmiechnął się do nas.
- Cześć.
- Cześć. - odpowiedziałam. Usiadł obok i chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się, przytulając mocniej Milana do siebie. - Piłeś.
- Nie.
- Przecież czuję, nie rób ze mnie idiotki. Guma do żucia nic nie pomoże.
- Jednego drinka.
Zmarszczyłam brwi.
- No może dwa.
- Mam już tego dosyć. - posadziłam Milana i wstałam ze swojego miejsca. - Coś mi obiecywałeś.
- Ale ja tak uwielbiam whisky z colą, wódkę z 7UP'em albo rum z sokiem wiśniowym... - powiedział, kładąc się na sofie.
- A ja nie znoszę, jak śmierdzisz alkoholem i niszczysz sobie zdrowie.
- Mówi to ktoś, kto jeszcze kilka lat temu garściami łykał tabletki na sen i na uspokojenie.
- Ty mi nie wypominaj. Miałam swoje powody. Liczy się to co jest teraz.
- A może ja też mam swoje powody? Za dużo pracuję, mam dwoje małych dzieci, mam depresję?
- Przestań pajacować. Sam powiedziałeś, że uwielbiasz pić. Jesteś uzależniony i tyle.
- Nie jestem alkoholikiem! - krzyknął i rzucił ze stołu mój kubek, który roztrzaskał się w drobny mak.
- Widzisz jak się zachowujesz? Dziecko się ciebie boi!
Nick spojrzał na Milana, który patrzył z przerażeniem na to co się dzieje. Wziął go na ręce.
- Hej, nic się nie dzieje. - odgarnął mu włosy za ucho. - Po prostu twoja matka to wariatka.
- Oddaj mi go.
- Nie.
- Oddaj. Jesteś pijany.
- Shanell, odejdź.
Próbowałam mu go zabrać, ale Nick był silniejszy ode mnie. Odepchnął mnie jedną ręką i wpadłam na stolik. Milan wybuchnął płaczem, a ja zszokowana i obolała podniosłam się z podłogi. Bez słowa poszłam do sypialni i zamknęłam za sobą drzwi. Zadzwoniłam do Dave'a i o wszystkim mu powiedziałam, po czym spakowałam kilka ważnych rzeczy do torby. Wyszłam z sypialni, żeby wrócić po Milana i wzięłam go na ręce. Nick próbował mi go wyrwać z rąk.
- Zostaw go!
- To jest też mój syn!
- Jesteś najebany i agresywny! Puszczaj! - krzyknęłam i ruszyłam do sypialni z dzieckiem, które kuliło się w moich ramionach. Nick szarpnął mnie za włosy, a ja syknęłam z bólu i zatrzymałam się. Puściłam Milana. - Idź do pokoju! Już!
Mój syn popatrzył na mnie ze łzami w oczach i poszedł do siebie. Kiedy zamknął za sobą drzwi, próbowałam się wyrwać Nickowi, jednak popchnął mnie na ścianę i z całej siły złapał za nadgarstki, żebym nie mogła go uderzyć.
- Puść mnie... Jeśli coś mi zrobisz, nigdy więcej nas nie zobaczysz.
- Straszysz mnie?
- Ja nie straszę. Już pozwoliłam pić jednemu facetowi. Tobie na to nie pozwolę.
- Zabawna jesteś.
- Kocham cię, tak trudno ci to zrozumieć?! - krzyknęłam ze łzami w oczach. - Myślałam, że jesteś zupełnie inny, że w końcu przy tobie będę szczęśliwa, a jesteś taki sam jak reszta! Dlaczego mi to robisz?! Mało się nacierpiałam?!
- Jesteś żałosna. Wszędzie widzisz tylko złych ludzi! Dobrze, że ty jesteś perfekcyjna!
- Przestań!
Kiedy tak się kłóciliśmy, do mieszkania wszedł Dave. Podszedł do nas i spojrzał poważnym wzrokiem.
- Czego chcesz?! - krzyknął do niego Nick.
- Uważaj sobie. Shanell do mnie zadzwoniła. Boi się ciebie.
- Sami potrafimy sobie poradzić z problemami.
- Upijając się i strasząc swoją narzeczoną i dziecko? Nie sądzę.
- Jasne, róbcie tylko ze mnie potwora. Pochwal się Dave'owi co robiłaś zanim zaszłaś w ciążę, ćpunko!
- Zamknij się!
- Wykupowałaś valium na fałszywe recepty i łykałaś to gówno jak cukierki! To świństwo jest gorsze od heroiny!
- To prawda? - Mustaine spojrzał na mnie.
- Skończyła brać dopiero jak znalazłem ją ledwo żywą na płytkach w łazience. W szpitalu razem z Ryanem zabronili mi wszystkim o tym mówić.
- Shanell... - Dave podszedł do mnie.
- Zamknij się i ty! To nie moja wina! Nie wiecie co czułam, co miałam w głowie, jak żyłam za zamkniętymi drzwiami!
- To przez pracę? Ryan ci kazał to brać?
- On o niczym nie wiedział. - pociągnęłam nosem. - To on kazał mi z tym skończyć, razem z Nickiem. Załatwił mi detoks w klinice. To było wtedy, kiedy powiedziałam wam, że jadę do mojej babci, bo jest chora i muszę się nią zająć. Tak naprawdę pojechałam do kliniki odwykowej.
- Chodziło o pracę?
- O wszystko. Nie mogłam spać, jeść, miałam w nocy koszmary, migreny, dostawałam drgawek. Skończyłam już z tym. Nie biorę żadnych leków. Nie palę nawet papierosów. To Nick jest alkoholikiem.
- Nie jestem uzależniony!
- Uspokój się. - Dave odsunął go ode mnie. - Spakuj się.
- Ja już się spakowałam. Jadę do rodziców.
- Odwiozę cię.
Wzięłam ze swojej sypialni torbę z rzeczami i poszłam do pokoju. Leżał skulony w łóżku pod kołdrą. Szybko spakowałam trochę jego rzeczy i odkryłam kołdrę.
- Hej kochanie. Chcesz jechać do babci?
Kiwnął tylko głową. Wyciągnął do mnie ręce i podniosłam go. - Nie bój się. Wszystko jest w porządku.
Wzięłam torbę i wyszliśmy z pokoju. Podałam ją Dave'owi i zmierzałam już do wyjścia. Nick mnie jednak zatrzymał, żeby móc pożegnać się z dzieckiem.
- Daj mu spokój. Mało atrakcji mu dzisiaj zapewniłeś? - warknęłam.
- Zadzwonię.
- Zadzwoń dopiero wtedy, jak znajdziesz miejsce w klinice odwykowej. - rzuciłam na koniec i wyszłam razem z Dave'em z mieszkania.
Milczeliśmy przez całą drogę. Dave co chwilę spoglądał na mnie i chciał coś powiedzieć, ale rezygnował. Dopiero jak byliśmy pod domem moich rodziców, przerwał milczenie.
- Pogadamy z nim.
- Rozmowa nic nie da. Już z nim rozmawiałam. Prosiłam, płakałam, groziłam. I nic.
- Nie znasz sposobu.
- Myślę, że Milan jest lepszym sposobem niż wszystko co wymyślicie. - wyszłam z samochodu. Wyciągnęłam nasze torby z bagażnika i wzięłam dziecko z tylnego siedzenia. Powoli przysypiał.
- Zimno... - mruknął niewyraźnie.
- Zaraz położymy się spać i będzie cieplutko. - pogłaskałam go po włosach.
Dave pomógł mi jeszcze zanieść do domu nasze torby i objął mnie ramieniem.
- Zadzwonię rano.
Kiwnęłam głową. Zobaczyliśmy nagle, jak po schodach schodzi moja zaspana mama, owijając się szlafrokiem.
- Shanell? Co tu robisz o tej porze?
- Zalało mi mieszkanie. - zmyśliłam na poczekaniu.
- A Nick?
- Zostanie u Dave'a.
Mama spojrzała na niego bez słowa. Dave zmieszał się trochę.
- To ja już pójdę. Cześć Shanell. Dobranoc pani.
- Dobranoc. - mruknęła, odprowadzając go wzrokiem do drzwi. Nigdy nie przepadała za Dave'em.
Nie chciałam z nią dzisiaj rozmawiać, więc od razu poszłam na górę do mojego dawnego pokoju. Położyłam Milana do łóżka, a chwilę później sama się przebrałam, zamknęłam drzwi i położyłam się. Nie mogłam jednak zasnąć.

***

Leżałam z dzieckiem na kanapie pod kocem i oglądałam razem z nim obrazki w jednej z jego książeczek. Nick od dwóch dni nie dawał znaku życia. Zastanawiałam się, czy faktycznie wziął sobie moje słowa do serca i szuka miejsca w klinice czy po prostu śpi pijany. Starałam się jednak o tym nie myśleć.
- Jak robi krówka? - wskazałam na obrazek w książce.
- Mu.
- Ślicznie. A kura?
- Koko.
- Brawo. A pie... - zaczęłam, ale przerwał mi dźwięk telefonu. Podniosłam słuchawkę. - Halo?
- Szukam cię od wczoraj. Dlaczego nikt u ciebie nie odbiera? - usłyszałam głos Ryana.
- Nikogo nie ma, zalało mi mieszkanie.
- Zajęłaś się tym?
- Tak, niedługo tam wrócę.
- Ktoś jest ze mną na linii. Chce z tobą rozmawiać.
- Kto? - spytałam odruchowo. Od razu pomyślałam o Nicku.
- Przekieruję połączenie. - powiedział i usłyszałam kliknięcie, a po chwili męski głos. - Shanell Evans?
- Przy telefonie.
- Mówi Doug Goldstein.
- Cześć. Znamy się?
- Pracuję dla Guns N' Roses. Przygotowujemy się do nakręcenia dwóch teledysków i szukamy kobiety odpowiedniej do tej roli. Bardzo zainteresowałaś Axla.
- Przepraszam kurwa, czy to jakiś żart?
- Słucham? Nie jestem w nastroju do żartów. Od dłuższego czasu szukamy kogoś odpowiedniego. Czy moglibyśmy się spotkać, porozmawiać na spokojnie, omówić szczegóły?
- Nie wiem. Nawet nie wiem czy chcę wystąpić w jakimś teledysku.
- Po prostu się spotkajmy i porozmawiamy.
- Kiedy?
- Jak najszybciej.
- Właściwie to mogłabym dzisiaj.
Usłyszałam szelest papierów.
- Szesnasta trzydzieści?
- W porządku.
Podał mi adres, pod którym mieliśmy się spotkać i szybko się rozłączył. Odłożyłam ze zdziwieniem słuchawkę i zastanawiałam się co mam o tym myśleć.
- Tata? - głos Milana wyrwał mnie z zamyślenia.
- Nie, to nie był tata. - pogłaskałam go po włosach. Kiwnął tylko głową i podsunął mi pod nos swoją książkę, abym dalej bawiła się razem z nim w zgadywanie.

Mel
- Chyba żartujesz! - krzyknęłam do Shanell, która jak gdyby nigdy nic przeglądała sobie gazetę. - Mówisz to takim tonem, jakbyś chciała mi powiedzieć, że kupiłaś sobie nowe jeansy.
- Ale czym tu się ekscytować?
- Wystąpisz w dwóch teledyskach!
- Nie znoszę teledysków.
- Daj spokój. Widziałaś się z Axlem? - usiadłam obok niej.
- Tak, przez kilka minut.
- Jaki jest?
Wzruszyła ramionami, nie odrywając wzroku od gazety.
- Był miły. I chyba tyle. Ciężko mi to na razie ocenić.
- Podpisałaś jakąś umowę czy coś?
- Za tydzień. Ale już się zgodziłam. Wahałam się, ale ich menadżer mnie bez przerwy namawiał.
- Ile zarobisz? - James wyszedł niespodziewanie z sypialni.
- Trzysta milionów dolarów.
- Shanell, pytam serio.
- Tak serio to tylko trzy dolary. Akurat wrzucę dziecku do skarbonki.
- Trochę taktu, kochanie. - uśmiechnęłam się do mojego męża.
- Właśnie. - Shanell odłożyła gazetę. - Nie lubię rozmawiać z kimś o pieniądzach. Tylko Nick jest wtajemniczony w to ile zariabiam. I czasami rodzice.
- Nick jest jakiś lepszy ode mnie?
- Opanuj się.
- Co ci jest? Od jakiegoś czasu jesteś ciągle wkurzona i naskakujesz na każdego.
- Jestem zmęczona i nie mam nastroju. Daj mi spokój.
James przewrócił oczami i wrócił do sypialni. Spojrzałam na Shanell i odgarnęłam jej włosy z twarzy.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Po prostu muszę trochę odpocząć. Już mnie wszystko męczy. Myślałam o tym, żeby w przyszłym roku zrobić pożegnalny pokaz i zrezygnować z modelingu.
- Żartujesz?
- Możliwe, że za miesiąc będę się z tego śmiała, ale pierwszy raz w życiu pomyślałam o zakończeniu kariery.
- Jesteś piękna, młoda, masz idealną figurę. Korzystaj jeszcze póki możesz.
- Szkoda, że w modelingu jestem już prawie babcią. Czasami się czuję jak dinozaur wśród tych wszystkich młodziutkich dziewczyn na pokazach.
- Co chciałabyś robić po zakończeniu kariery?
- Przeprowadziłabym się. Kupiłabym dom przy plaży. Zajęłabym się synem. Milan tak szybko rośnie... - westchnęła. - Chciałabym też mieć jeszcze jedno dziecko. Córeczkę. Na pewno w końcu zajęłabym się ślubem, pojechałabym w podróż poślubną. Poświęciłabym też więcej czasu moim rodzicom. I babci. Może napisałabym książkę? Albo zrobiłabym ogród? Jeszcze nie wiem. Ale na pewno nie będę się nudzić.
- Taka emerytura to marzenie.
- A ty już myślisz o tym co będziesz robić?
- Wybacz, ale ja na emeryturę przejdę kilkadziesiąt lat później niż ty. Nie mam czasu o tym myśleć.
- Wyobrażasz sobie... Pięćdziesięcioletniego Jamesa?
- Pewnie przytyje. I obetnie włosy. I ściągnie kolczyki. - myślałam głośno. - Mam tylko nadzieję, że nadal będzie takim zwierzakiem w sypialni. Mam zamiar uprawiać seks co najmniej do sześćdziesięciotego roku życia!
- Fuj!
- A ty kiedy masz zamiar skończyć?! Koło czterdziestki?!
- Zapewne skończę wtedy, kiedy Nickowi przestanie stawać.
- To jeszcze z trzydzieści lat wam zostało. Ja nie mogę się doczekać, kiedy przestaniemy się z Jamesem zabezpieczać. Seks bez zabezpieczeń to najlepsze co może być.
- A już teraz nie możecie?
- Żartujesz? Wolę nie ryzykować.
- Racja. Jeszcze młody i zdrowy organizm.
- Dokładnie. Napijesz się herbaty?
- Tak. A masz coś słodkiego?
- Mam babeczki z jagodami z The Village Backery.
- Dawaj, uwielbiam rzeczy stamtąd.
Poszłam do kuchni żeby wstawić wodę. W tym samym momencie James wyszedł znowu z sypialni i poszedł do Shanell. Zaczęłam nasłuchiwać.
- Wiem, że masz problemy z Nickiem, ale to nie znaczy, że masz na mnie naskakakiwać. To nie ja go rozpijam!
- Skończyłeś już?
- Nie, nie skończyłem. Bez przerwy mnie unikasz, kłócisz się ze mną. Nawet w moim własnym domu mnie obrażasz.
- Ciekawe kiedy cię obraziłam. Zdenerwowałeś mnie, bo zacząłeś wypytywać o kasę. Nie powinno cię to interesować. W moje sprawy z Nickiem też nie powinieneś się wtrącać.
- Wiem co to znaczy uzależnienie. I wiesz co? Mój alkoholizm robił większą krzywdę moim dzieciom i żonie niż mi. Nie chcesz przechodzić przez to co oni. Weź się za niego albo po prostu go zostaw. Nie będę cię pocieszał, jak przyjdziesz do mnie z płaczem, że twój narzeczony zapił się na śmierć.
- Na pewno nie przyjdę. - zakończyła rozmowę Shanell, a James wrócił do sypialni, trzaskając drzwiami.

Shanell
Do domu wróciłam po kilku dniach. Nick nie znalazł miejsca w klinice, tylko totalnie olał to co mu powiedziałam. Był jednak trzeźwy. Obiecywał mi gwiazdkę z nieba i przekonywał, że wszystko się zmieni. Ja jednak podchodziłam bardzo sceptycznie do tego co mówił.
Razem z Guns N' Roses byłam w trakcie kręcenia teledysku do "Don't Cry", a zaraz po nim mieliśmy zacząć zdjęcia do "November Rain". Chciałam to już jak najszybciej skończyć. Atmosfera na planie nie była zbyt zachęcająca do pracy, a oprócz tego zajmowało mi to więcej czasu niż casting czy sesja zdjęciowa.
Sytuacji nie poprawiał fakt, że Nick często pojawiał się na planie. Kiedyś pewnie by mi to nie przeszkadzało i sama bym go zabierała, ale teraz tylko mnie irytował i rozpraszał. Miałam nadzieję, że może ktoś z obsługi go wyprosi, jednak nikomu nie przeszkadzała jego obecność, nie licząc mnie.
Kiedy miałam krótką przerwę przed kolejnym nagrywaniem sceny bójki i stałam oparta o ścianę, mój narzeczony chodził uśmiechnięty z pełnym plastikowym kubkiem w dłoni i rozmawiał z ludźmi. W końcu podszedł do mnie i stanął obok.
- Co tam?
- Nic. Co to jest? - wskazałam na jego szklankę.
- 7UP.
- Daj mi łyka. - wzięłam od niego kubek i napiłam się. - To nie jest 7UP...
- Jasne. Wódka z 7UP'em.
- Wiesz o tym, że jest dziewiąta rano?
- Wiem. Mam zegarek.
Pokręciłam tylko głową. Nie chciałam robić awantury przed zupełnie obcymi ludźmi.
- Shanell, możemy zaczynać? - spytał reżyser.
- Jesteś gotowa? - spytał Nick.
- Jestem. - spojrzałam na niego wrogo i wróciliśmy do pracy, a Nick do picia i przeszkadzania.

1 komentarz:

  1. Milan zaczął mówić <3 Zupełnie jest wtedy inaczej, można się z dzieckiem lepiej komunikować, ono też samo lepiej potrafi wyrazić swoje potrzeby. Jeśli zostanę matką, będę chciała, żeby moje dziecko zaczęło mówić jak najwcześniej.
    Fuck, tak myślałam, że będą inby z Shan i Nickiem. Alkoholizm to jest jedno wielkie cholerstwo i ja sama nie wiem, jakbym sobie poradziła, gdyby mój facet w to popadł. Ciągłe kłótnie, awantury. U Nicka i Shanell też nie jest dobrze, omal tam nie doszło do bójki. On wrzeszczy na nią, ona na niego, wypominają sobie incydenty z przeszłości. Mam nadzieję, że w końcu Nick się weźmie w garść, bo każdy chce mu pomóc, więc powinien z tego korzystać, póki jeszcze może. Poza tym planuje ślub z kobietą swojego życia, więc jak on to wszystko sobie wyobraża? Szkoda też, że dziecko na tym cierpi.
    No i jeszcze kłótnia Jamesa z Shan, ale jakoś mu się nie dziwię. Martwi się o nią i chce dla niej dobrze, to jego przyjaciółka. Mam jednak wrażenie, jakby on chciał nadal jej dać do zrozumienia, że po śmierci Cliffa nie powinna z nikim już być, bo on jest za Cliffem i tylko Cliff był dla niej odpowiedni. A wcale tak do końca nie było, ale to jest James, który na starość przytyje, obetnie włosy, wyjmie kolczyki i będzie wyglądał jak stary oblech :/
    Nie przepadam za Gunsami, ale co prawda, to prawda, Shan, czy raczej Stephanie jest cudowna w tych teledyskach. Wydaje mi się, że jeszcze trochę kariery przed nią (mówię teraz o Shanell), choć już według mnie szczyt już osiągnęła i teraz to będzie się zwalniało. Ale i tak jest genialna <3
    Cóż, to ja czekam na dalszy rozwój wydarzeń, panno Poczwaro :>

    OdpowiedzUsuń