wszystko cudnie się skończyło. ja właśnie lecę na autobus, bo jadę do Jagody, autorki "Hero of The Day" :D
nie mogę się doczekać! i drugiej części Carpe Diem tak samo!
Rain, obiecuję, że przeczytam Twoje nowe opowiadanie :)
dziękuję za czytanie! wszystkim! kocham Was!
- Wiesz z czym to się wiąże, prawda? - wysoki brunet patrzył uważnie na swoją towarzyszkę. Dziewczyna patrzyła tępo przed siebie i kiwnęła głową.
- Wiem. Ale ja już postanowiłam.
- Praca modelki to jest często rezygnacja z życia prywatnego, dieta i ćwiczenia, wyjazdy, pokazy mody.
- Ryan, wszystko wiem. - przerwała mu i popatrzyła na niego z poważną miną. - Chcę podpisać kontakt.
Chłopak głośno westchnął, po czym wyciągnął z kieszeni swojej skórzanej kurtki paczkę papierosów, wyjął jednego i odpalił. Mocno się zaciągnął i rozejrzał się po Hollywood Boulevard.
- Shan, musisz też wiedzieć, że młode niedoświadczone modelki nie są dobrze traktowane. Musisz liczyć się z tym, że nie będziesz od razu miała sesji z najlepszymi fotografami i że trafisz na okładkę prestiżowego magazynu o modzie. - wyjaśnił, patrząc na nią z boku. - Masz nagie sesje zdjęciowe, fotograf czy stylista może cię dotykać.
- Wiem... rozumiem...
- I na pewno chcesz podpisać ten kontrakt?
- Tak. - powiedziała bez wahania, odgarniając niesforny kosmyk za ucho. - To jest moje marzenie. Taka okazja może się więcej powtórzyć. Może jednak mi się uda? Będę supermodelką, inspiracją dla innych dziewczyn? Ryan, nikt za mnie mojego życia nie przeżyje. Chcę spróbować.
- W porządku. Wchodź do środka. - rzucił, otwierając przed nią drzwi. Shanell wzięła głęboki oddech i wraz z chłopakiem weszła do środka.
***
Judy była w 6. miesiącu ciąży i dowiedziała się, że niedługo urodzi synka. Podzieliła się tą informacją tylko z dziewczynami, ponieważ David nie chciał znać płci dziecka, a chłopcy pewnie by mu wygadali.
Dave wprowadził się do Diany. W końcu był szczęśliwy, z radością chodził do pracy i na próby, bo wiedział, że nie będzie musiał wracać do pustego mieszkania. Bez przerwy komplementował swoją dziewczynę, poświęcał jej każdą wolną chwilę i zajmował się jej synkiem. Pokochał Travisa, a rola ojca bardzo mu się spodobała.
Któregoś dnia po sesji zdjęciowej Shan leżała na kanapie w biurze Ryana. Źle się czuła, było jej słabo i miała nudności. Chłopak chciał zadzwonić po lekarza lub zabrać ją do szpitala, jednak Shanell upierała się, że niedługo jej przejdzie.
- Austin, rusz dupę i chociaż posegreguj te papiery. - Ryan wstał ze swojego miejsca i wskazał wzrokiem na swoje biurko. - Ja muszę iść zadzwonić. Shan, lepiej się czujesz?
- Tak. Dzięki.
- Przynieść ci wodę jak będę wracał?
- Jeśli mógłbyś...
- Mógłbym. - chłopak wziął do ręki swój terminarz i wyszedł ze swojego biura. Jego asystent usiadł na jego miejscu i zaczął układać wszystkie dokumenty i notatki. Shanell wstała z kanapy i podeszła wolnym krokiem do chłopaka.
- Austin... mógłbyś coś dla mnie zrobić?
- Jasne.
- Poszedłbyś do apteki... I kupił mi dwa testy ciążowe?
Austin odgarnął swoje blond włosy za ucho i otworzył usta ze zdziwienia. Po chwili odchrząknął i swoim błękitnym spojrzeniem zaczął mierzyć płaski brzuch modelki.
- Jesteś w ciąży?
- Tak podejrzewam. Dlatego chcę, żebyś poszedł kupić mi test.
- Dobrze, ale Ryan znowu będzie się na mnie darł, że nie robię tego co mi każe... - jęknął żałośnie, wkładając jego notatki do pierwszej lepszej teczki.
- Coś wymyślę. Powiem, że musiałeś załatwić pilną sprawę. Ok?
- Dobra. - oznajmił i wyszedł z biura. Modelka wzięła głęboki oddech i usiadła przy biurku, po czym zaczęła segregować wszystkie papiery. Chwilę później do biura wszedł Ryan. W jednej dłoni trzymał swój terminarz, a w drugiej butelkę wody.
- Trzymaj. - rzucił w jej stronę butelkę. Rozejrzał się po pomieszczeniu i rzucił swój notes na biurko. - Gdzie Austin?
- Wyszedł.
- Jak kurwa "wyszedł"? W godzinach pracy? Chyba kazałem mu coś zrobić!
- Ja mu kazałam wyjść. Chciałam, żeby mi coś kupił.
- Aha... no dobra. Słuchaj, możesz już iść do domu. Nie będę cię trzymał, bo i tak nie ma nic do roboty, a ta projektanta przeniosła spotkanie na czwartek.
- Dzięki. Zadzwonię później. - powiedziała cicho, zakładając swoją skórzaną kurtkę.
- Jasne. Trzymaj się. - pocałował ją w policzek na pożegnanie, a ona bez słowa wyszła z biura. Wsunęła na nos swoje okulary przeciwsłoneczne i spuściła głowę. Miała ochotę jak najszybciej wyjść z agencji.
- Shanell! - usłyszała za sobą głos młodego chłopaka. Westchnęła głośno i odwróciła się. Zobaczyła, że biegnie do niej Austin z dwoma pudełeczkami w dłoni. Teraz już wiedziała, dlaczego Ryan bez przerwy był na niego zły. - Mam twoje testy!
- Nie krzycz. - wycedziła przez zęby, kiedy był już obok niej. - Nie chcę, żeby wszyscy się dowiedzieli i za chwilę pojawiły się plotki.
Wyrwała mu z ręki testy ciążowe i szybko schowała je do torebki. Pożegnała się z chłopakiem i ruszyła w stronę toalet. Zamknęła się w jednej z kabin. Wzięła głęboki oddech. Otworzyła obydwa pudełeczka, przeczytała instrukcję i zrobiła to co musiała. Kiedy czekała na wyniki testów zamknęła oczy i oparła głowę o ścianę. Otworzyła je. Obydwa wyszły pozytywne. Wpatrywała się w nie przez kilka sekund.
- Pozytywny, pozytywny, pozytywny... - powtarzała cicho, nie mogąc w to uwierzyć. Wplotła palce w swoje długie włosy i oddychała ciężko. Po chwili jednak wyszła z kabiny i pobiegła na stację metra. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim mieszkaniu.
Po kilkunastu minutach była już pod swoim blokiem. Weszła do środka, wjechała windą na 14. piętro i weszła po cichu do swojego mieszkania. Nick leżał na kanapie w salonie i oglądał telewizję.
- Cześć. Już jesteś? - spytała, ściągając torebkę z ramienia.
- Taa. Kumpel przyszedł godzinę wcześniej do pracy, więc mogłem już wrócić do domu. Jak tam?
- Możemy pogadać?
- Jasne. - powiedział, siadając. Dziewczyna usiadła obok niego i położyła rękę na jego kolanie. - Dlaczego jesteś smutna? Co się stało?
- Nick...
- Tak...?
- Ehh, nie potrafię tak... - westchnęła głośno. Chłopak zmarszczył brwi. Shan popatrzyła mu prosto w oczy i blado się uśmiechnęła.
- O co chodzi?
- Jestem w ciąży.
Nick popatrzył na nią zaskoczony. Najpierw na jej uśmiechniętą twarz, później na jej brzuch. Próbował coś powiedzieć, ale nie umiał wykrztusić z siebie słowa. Wplótł palce w swoje długie włosy i zaśmiał się cicho.
- Naprawdę? - upewnił się.
- Naprawdę.
- Kocham cię! - krzyknął i przytulił ją mocno, po czym położył ją na kanapie. Shan zaśmiała się głośno i popatrzyła na jego rozpromienioną twarz. Odgarnęła mu włosy z policzka i uśmiechnęła się.
- Ja ciebie też... - powiedziała cicho. Nick pocałował ją delikatnie, a następnie wtulił się w jej brzuch. Shanell zaczęła głaskać go po włosach, a po jej policzku spłynęła łza szczęścia...
6 miesięcy później
- Mamo, zostaw! - krzyczał oburzony Nathan, kiedy Mel poprawiała mu włosy. - Jestem już duży, idę do szkoły, a ty mnie traktujesz jak dziecko!
- Wybacz, mój mężczyzno. Biegnij, bo się spóźnisz na lekcje już pierwszego dnia w szkole.
- Mason, chodź! - Nath wziął od Jamesa swój plecak i spojrzał na przyjaciela. Mase puścił rękę Davida i podszedł do wózka. - Mogę pocałować braciszka?
- Jasne. Tylko go nie obudź. - powiedziała Judy, zerkając na śpiącego Taylora. Mason najdelikatniej jak tylko mógł pocałował go w policzek, a mały poruszył się. Uśmiechnął się promiennie i spojrzał na swoich rodziców.
- Leć już. - Dav pogłaskał go po włosach i poprawił jego plecak. Mase kiwnął głową i razem z Nathanem pobiegli do szkoły.
- A mnie kiedy zawieziecie do przedszkola? - niecierpliwiła się Sophia.
- Już, jedziemy. - odpowiedział James i chciał wziąć ją na ręce swoją córeczkę, jednak mała odsunęła się od niego. - Co jest?
- Ja już jestem duża! Nie chcę, żebyś nosił mnie na rękach!
- Ale Sofi...
- Tato, jestem w ostatniej klasie przedszkola! Za rok idę do szkoły!
- No dobrze. Chodź do samochodu. - powiedział, podając jej kluczyki. Sophia pobiegła do zaparkowanego auta, a James pokręcił z uśmiechem głową i przytulił się do Mel. - Mogę chociaż ciebie przytulić? Czy ty też jesteś za duża?
- Możesz. - powiedziała, wtulając się w swojego męża. Po kilku sekundach jednak odsunęła się od niego. - Ale serio, chodź, po naprawdę się spóźnimy.
- Już idę. To jak, do zobaczenia później? - spytał Jam, patrząc na resztę towarzystwa. Wszyscy kiwnęli głowami. - To na razie!
Blondyn wziął swoją żonę za rękę, po czym weszli do samochodu i pojechali zawieść Sofi do przedszkola. Shan pogłaskała swój mocno zaokrąglony brzuch i spojrzała z uśmiechem na Nicka.
- Proszę, pozwól jechać mi do agencji!
- Nie! Lekarz kazał ci przystopować z pracą.
- Ale Nick, Vogue chce mnie na okładkę! Nagą, z ciążowym brzuchem! Przecież się zgodziłeś!
- Powiedziałem, że się zastanowię.
- Nicky, Vogue to biblia mody! Najbardziej prestiżowy maga... - zaczęła Shan, a Nick głośno westchnął.
- Dobra, wsiadaj do samochodu, zawiozę cię. Ale jak wrócimy do domu, od razu kładziesz się do łóżka i odpoczywasz. - powiedział, patrząc na nią uważnie. Shanell przytaknęła z uśmiechem.
- Jasne.
- Trzymajcie się. - rzucił Nick w stronę reszty przyjaciół. Modelka podbiegła do samochodu i weszła do środka.
- Shan, ściągaj te szpilki! - krzyczał za nią. David zaśmiał się głośno i przytulił Judy, a zaraz po tym popatrzył na Dave'a i Dianę, którzy nie potrafili się od siebie oderwać.
- Davie, pójdziesz do wytwórni na to spotkanie?
- Myślałem, że pójdziemy wszyscy... Ja, ty, Marty i Nick.
- Nick zajmuje się Shan. Ja zajmuję się Taylorem.
- A ja zajmuję się Travisem. - powiedział, biorąc na ręce Travisa, który dopiero co stawiał swoje pierwsze kroki.
- Naprawdę służy ci to ojcostwo. - uśmiechnęła się Judith.
- Dave chce adoptować Travisa. - powiedziała rozpromieniona Diana. - Rozmawialiśmy z moim byłym i zgodził się na to. Mały będzie miał nazwisko Dave'a.
- Wow, to zaszalałeś. - oznajmił z uznaniem David. - Na spotkanie najwyżej pójdę z Martym, przecież Judy zostanie trochę sama z dzieciakami... Prawda?
Blondynka kiwnęła głową i poprawiła czapeczkę Taylora. Dav uśmiechnął się i pogłaskał swojego synka po policzku.
- Jak myślisz, uda nam się z tym kontaktem? Teraz będzie już tylko lepiej? - zapytał Dave, całując delikatnie Travisa w czoło. David kiwnął głową.
- Na pewno. Dostaliśmy już prawie wszystko czego pragnęliśmy. I szczerze mówiąc jeszcze więcej. - Dav spojrzał na swoją kobietę i kilkumiesięcznego synka. - To ten czas.
Dave przytaknął ruchem głowy. Żadne z nich nie spodziewało się, że już niedługo spełni się prawie każde ich marzenie.