poniedziałek, 25 listopada 2013

The Unforgiven - rozdział 3.

jea, dodaję, wybaczcie, że teraz. trochę krótki, ale następny jest dłuższy. w końcu odzywa się James. wiem, że Karolina zabije mnie za Peace. ale wezmę się za niego w tym tygodniu, obiecuję. tak samo mam problem z zostawianiem komentarzy u osób, które dodają rozdziały. czytam jak mam czas, znajdę chwilę, mam ochotę - ale nie potrafię skleić nic sensownego. wiem, że to wkurwia, sama marudzę, że chcę komentarze, no ale... postaram się poprawić. mam nadzieję, że mi wybaczycie.

miłego czytania :)

James

Po sobotnim koncercie w Whisky przez kilka dni nie mogłem dojść do siebie. Coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać... Zacząłem tęsknić za blondynką poznaną w klubie. Nigdy wcześniej jej nie widziałem, nie wiedziałem nawet jak ma na imię, w dodatku potraktowała mnie jak śmiecia, ale... naprawdę czułem, że muszę się z nią spotkać. To było chore. Gdzie miałem jej szukać? Los Angeles jest wielkie, a ja kompletnie nie znałem tej dziewczyny, nie wiedziałem kim jest. Przez 2 tygodnie każdego wieczoru chodziłem do Whisky a Go Go z nadzieją, że jeszcze raz ją tam spotkam. Ale nie spotkałem. Pytałem ludzi z klubów, czy może ją kojarzą, jednak od nich też nie otrzymałem żadnej pomocy. W tamtym czasie każda laska na Sunset tak wyglądała. Ale ona nie była tą "każdą". Była wyjątkowa. Tak przynajmniej wtedy czułem. Miała naprawdę piękną twarz i idealne ciało. W dodatku w jej oczach było coś, na co każdy facet niesamowicie leciał. Wystarczyło jedno jej spojrzenie i kolesiowi miękły kolana. Był cały jej. Skąd to wiem? Sam byłem jednym z tych facetów. Miałem okazję się o tym przekonać niecałe 2 miesiące później.
Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę tę blondynkę. Gdy powoli zacząłem o niej zapominać, ona znowu pojawiła się w moim życiu. Całkowicie przez przypadek. Spotkałem ją w sklepie spożywczym. Zobaczyłem ją w ciągu dnia, w pełnym kalifornijskim słońcu. Bo nawet jeśli nie pijesz to o 2:00 w nocy w zadymionym Whisky a Go Go niejedna laska może wyglądać ładnie, a potem się zdarza, że w świetle dnia mógłbyś przysiąc, że wtedy widziałeś zupełnie inną osobę. Ale ją poznałem z daleka i od razu wiedziałem, że to ona.
- Cześć! - krzyknąłem, podchodząc do niej. Blondynka odwróciła się i zmierzyła mnie wzrokiem.
- O nie... - mruknęła i poprawiła torebkę na swoim ramieniu.
- To nie może być przypadek. Może wypijemy razem kawę?
- A po co miałabym pić z tobą kawę?
- Wiesz... - zacząłem, uśmiechając się tajemniczo. - Czuję, że muszę cię lepiej poznać.
- Nie chodzę na kawę z obcymi facetami. - blondynka postawiła na szczerość.
- Możemy poznać się bliżej...
Fakt, że wydawała się niezainteresowana sprawiał, że nie dawałem za wygraną. Chodziłem za nią przez jakieś 15 minut po sklepie, aż nareszcie zapłaciła za swoją wodę i wyszliśmy na zewnątrz. W końcu powiedziała mi, że ma na imię Susan i zgodziła się, żebym odprowadził ją do domu.
Susie była jedną z pięknych blondynek z Kalifornii. Wysoka, szczupła, jeszcze piękniejsza w świetle dziennym. Miała 23 lata i mieszkała przy Sunset Boulevard ze swoim facetem. Podobnie jak ja trochę w życiu przeszła. W skrócie, Susie miała dość ciężki okres kiedy zaczęliśmy się częściej spotykać i gdy dość szybko się w niej zakochałem. Tylko wtedy nie miałem jeszcze pojęcia, w jaki syf się pakuję...

Susie

Nie lubiłam Jamesa. Nie lubiłam jego natręctwa, muzyki i zachowania. Nie podobał mi się pod każdym względem. Tak, zwracałam uwagę na wygląd. Organizowałam sobie konkursy piękności, a kandydaci nie mieli o tym pojęcia. Ale w ciągu tych kilkunastu minut, kiedy odprowadzał mnie do domu, zaciekawił mnie. Nie był taki jak większość facetów, których znałam. Był miły, uprzejmy, rozmowny. No i miał zniewalający uśmiech.
- Mieszkam całkiem niedaleko ciebie. - opowiedział, gdy byliśmy całkiem niedaleko mojego bloku. - Wydaliśmy już trzecią płytę, pojechaliśmy w trasę, jest dobrze. A ty...? Od jak dawna dajesz sobie sama radę w życiu?
- Odkąd skończyłam 15 lat.
- Szybko... Rodzice cię wyrzucili z domu? - próbował żartować, ale przestał się śmiać, kiedy zobaczył moją minę.
- Ostatni raz widziałam mojego ojca jakieś 20 lat temu. Prawie w ogóle go nie pamiętam. Moja matka wyszła po raz drugi za mąż, ale ten facet był ostatnim skurwielem...
- Dlaczego?
Uśmiechnęłam się pod nosem i odkręciłam swoją butelkę z wodą, biorąc kilka łyków.
- Może kiedyś ci opowiem. Mieszkałam przez kilka lat z moim starszym bratem, ale zmarł 2 lata temu. Przedawkował. - mówiłam ściszonym głosem. - Potem przygarnęła mnie do siebie moja przyjaciółka, a później poznałam Devona i wprowadziłam się do niego.
- A czy ty... no wiesz... - zawahał się. - Jesteś z nim szczęśliwa?
Westchnęłam. Gdyby to pytanie zadał ktoś inny, poczułabym się urażona. Ale przy Jamesie czułam się wyjątkowo swobodnie.
- Chyba nie... - zamyśliłam się. - Coś, co było między nami już się chyba wypaliło. W dodatku... byłam w ciąży, poroniłam i to też wpłynęło na to, że nasz związek się zmienił...
- Przykro słyszeć... - stwierdził, patrząc na swoje przybrudzone białe adidasy za kostkę.
- Teraz niestety łączy nas głównie praca.
- Pracujecie razem? Gdzie?
- A taki tam... biznes... Nieważne. - zbagatelizowałam i zakręciłam swoją butelkę z wodą. Co mu miałam powiedzieć? Że pieprzę się przed kamerą za pieniądze?
- A nie myślałaś o tym, żeby coś zmienić w swoim życiu? - spytał nagle, podchodząc do mnie. - Dodać mu barw?
- Masz na myśli romans? - uśmiechnęłam się ironicznie.
- Dlaczego zaraz "romans"? A może się zakochałem...?
- Taa? To super. Wybacz, ale muszę wracać do domu. - oznajmiłam i nie odwracając się za siebie, ruszyłam do klatki schodowej. Weszłam na 4. piętro, otworzyłam drzwi swojego mieszkania i weszłam do środka. Rzuciłam torebkę na podłogę i oparłam się o ścianę.
Wiedziałam przecież całkiem sporo o romansach. Niejednokrotnie się w to wpakowałam. Nie raz wylądowałam w swoim mieszkaniu z kolegą z planu filmowego lub z reżyserem. Spotykałam się z przystojnym blondynem z pracy, a jednocześnie byłam już umówiona na randkę z brunetem, z którym grałam dzisiaj rano w filmie. Randkowałam z kilkoma facetami jednocześnie, a oni nawet nie mieli o tym pojęcia.
Kiedy związałam się z Devonem nie wyobrażałam sobie, żeby poza planem filmowym uprawiać seks z innym facetem. Naprawdę go kochałam. I chociaż Lexxi zdradzała go od początku ich związku, tak dla Susie był najważniejszym i najwspanialszym mężczyzną pod słońcem, bez którego nie wyobrażała sobie życia.

czwartek, 7 listopada 2013

The Unforgiven - rozdział 2.

w czasach Mastera Meta nie grała już raczej w klubach, ale tak mi pasowało :)
Erin, Trish... komentarze u Was jutro, obiecuję. Margi, Peace chyba w sobotę. i tak mnie kochasz :')

miłego czytania :)

Devon

Chociaż między mną i moją narzeczoną od dawna było nieciekawie, jeden wieczór zmienił całkowicie moje, a tym bardziej jej życie - koncert Metalliki w klubie Whisky.
Metallica właśnie wydała swój trzeci album - Master of Puppets, który zawładnął moim sercem. Niedługo później ruszyli w trasę po Stanach Zjednoczonych i dostałem od znajomego 2 bilety na koncert. Chciałem zabrać ze sobą Susan, ale wiedziałem, że ciężko będzie ją namówić.
- Co mam zrobić z tym drugim biletem? - spytałem ją, gdy próbowałem ją przekonać na wyjście. - Ja zawsze chodzę z tobą na twoje koncerty.
- Nie rozumiesz, że nie chcę tam iść? Nie.
- Kochanie... dlaczego?
- Po prostu nie podoba mi się coś takiego jak thrash metal. - wyjaśniła, nie odrywając wzroku od swoich świeżo pomalowanych paznokci.
To była prawda. Susie nienawidziła thrash metalu. Uwielbiała glam. Szalała za takimi zespołami jak KISS, Twisted Sister, New York Dolls czy Hanoi Rocks.
- Dawno razem nigdzie nie wychodziliśmy, a teraz jest okazja. - oznajmiłem, siadając obok niej. Nawet na mnie nie spojrzała.
- Nie możemy iść w jakieś inne miejsce? Do kina czy restauracji?
- Wiesz o tym, że od dawna chciałem iść na ich koncert. Lubię ich.
- Więc idź, ale beze mnie.
- Mnie chce się wymiotować kiedy patrzę na tych twoich glamerów, ale chodzę z tobą na ich występy. Poświęć się chociaż raz dla mnie.
Susan westchnęła głośno i obrzuciła mnie spojrzeniem.
- Dobra. Niech ci będzie.
- Dzięki. - ucieszyłem się i chciałem ją pocałować, jednak ona bez słowa odsunęła się ode mnie. - Co jest?
- Nic. Po prostu nie mam ochoty.
- Chciałem cię tylko pocałować...
Takie sytuacje niestety zdarzały się od dawna. Susie nawet w naszej sypialni wydawało się, że jest na planie filmowym. Wiele osób wierzy w mit, że udział w filmach pornograficznych jest dla kobiet przyjemny. W rzeczywistości jednak kobiety są zranione po takim doświadczeniu. Kobiety nie bawią się, grając w takich filmach. Niektóre tak bardzo tego nienawidzą, że wymiotują w łazience podczas przerw w zdjęciach. Tak samo było z Susan.
- O której zaczyna się ten koncert? - zapytała nagle, wstając ze swojego miejsca.
- O 20:00.
- Pójdę się już naszykować. - oznajmiła i wyszła z salonu, a ja westchnąłem głośno i patrzyłem na jej chudą sylwetkę znikającą za drzwiami naszej sypialni.

Susie

Westchnęłam głośno i jeszcze raz przejrzałam się w lustrze. Poprawiłam swoje czarne skórzane spodnie, w które miałam wpuszczoną białą luźną koszulkę na ramiączkach i rzuciłam wzrokiem na moje czarne botki na wysokim obcasie. Chwyciłam puszkę lakieru i spryskałam sobie włosy, po czym ruszyłam do przedpokoju. Devon stał przed lustrem i poprawiał swoją czarną marynarkę. Oprócz tego miał na sobie skórzane spodnie i kowbojki. Zmarszczyłam brwi i podeszłam do niego.
- Idziesz tak ubrany na koncert metalowy?
- Ty też idziesz tak ubrana. - odparł, spoglądając na mnie. Nic więcej nie powiedziałam. Wzięłam swoją torebkę i skórzaną kurtkę, Dev chwycił jeszcze kluczyki do samochodu i wyszliśmy z mieszkania. Przez kilkanaście minut drogi nie zamieniliśmy ze sobą słowa. Dopiero gdy weszliśmy do klubu i poczułam ostry zapach dymu papierosowego oraz alkoholu, złapałam Devona mocniej za rękę i bardziej się do niego przysunęłam. Wszędzie było pełno pijanych bądź naćpanych osób w naszym wieku. Obok nas właśnie biło się dwóch chłopaków, a z drugiej strony ktoś wymiotował do kosza na śmieci. Ruszyliśmy wgłąb zadymionego lokalu i zobaczyłam jak jakaś panienka oblewa inną dziewczynę drinkiem, chyba za podrywanie jej chłopaka, który stał obok i starał się załagodzić sytuację. Co za syf...
- Dev, naprawdę mogliśmy spędzić milej ten wieczór! - krzyknęłam, rozglądając się wokół siebie.
- Daj spokój. Mogło być gorzej.
- Koncert się skończy i wracamy do domu, tak?
- Tak. - zapewnił i uśmiechnął się do mnie. - Idę pod scenę. Ty też?
- Nie. Pójdę zamówić sobie drinka i posiedzę przy barze.
- Jasne. Wiesz gdzie mnie szukać, jak będziesz chciała przyjść.
- No chyba nie. - mruknęłam cicho. Pocałował mnie jeszcze w policzek i ruszył pod scenę, a ja poszłam usiąść przy barze. Zajęłam jedno z wolnych miejsc, położyłam obok siebie moją torebkę, ściągnęłam kurtkę i zawiesiłam ją na oparciu krzesełka. Odwróciłam się w prawą stronę i zobaczyłam obok mnie dwie dziewczynki, które kartą kredytową formowały ścieżki kokainy. Na oko miały po 15 lat. Westchnęłam głośno i odwróciłam szybko głowę.
- Cuba Libre. - rzuciłam do młodej barmanki, a ta z uśmiechem kiwnęła głową. Po chwili podała mi mojego drinka, a ja spojrzałam w stronę sceny, gdzie wszyscy się pchali. Koncert zaczął się już jakąś chwilę temu, więc w klubie zrobiło się całkiem głośno. Nie tylko przez ich głośną muzykę, ale również z powodu młodych groupies piszczących na ich widok i również wielu fanów śpiewających razem z wokalistą.
Wzięłam łyk swojej coli z rumem i ruszyłam w stronę szalejącego tłumu. Chciałam znaleźć Devona, jednak nie udało mi się dopchać na sam początek. Rzuciłam jeszcze wzrokiem na zespół i w tym samym momencie wysoki blondyn spojrzał na mnie. Przez kilka sekund mi się przyglądał i nawet przestał śpiewać, a koledzy z zespołu dziwnie na niego popatrzyli. Pokręciłam z politowaniem głową i wróciłam do baru. Wypiłam do końca swojego drinka, zamówiłam jeszcze jednego, a jakiś czas później mój narzeczony był już obok mnie.
- Podobało się? - spytałam, patrząc na niego.
- Jasne! Marzyłem o tym, że usłyszeć na żywo "Welco... - zaczął podekscytowany opowiadać, ale przerwałam mu.
- Jedźmy już do domu.
- Ok, tylko pójdę na chwilę do łazienki. - oznajmił i ruszył w stronę toalet. Dopiłam colę z rumem i odstawiłam pustą szklankę, po czym założyłam moją kurtkę. Wyciągnęłam jeszcze z torebki lusterko i zaczęłam poprawiać włosy. W tym samym momencie ktoś obok mnie usiadł. Myślałam, że to Devon i odwróciłam się. Zobaczyłam obok siebie niebieskookiego blondyna, który wcześniej mi się przyglądał. Za nim stali jego koledzy z zespołu.
- Cześć. Jestem James. - przedstawił się dziwnie uwodzicielskim tonem.
- Nie obchodzi mnie to. - oznajmiłam, wrzucając lusterko do torebki.
- Tak? To po co przyszłaś na nasz koncert?
- Nie chciałam przychodzić na wasz koncert. Mój facet was lubi i mnie tutaj przyprowadził.
- Więc gdzie ten facet teraz jest? - zapytał nagle jeden z nich, marszcząc brwi. Miał ciemniejszą karnację, duże brązowe oczy i kręcone włosy.
- W łazience.
- Super. - mruknął James, uśmiechając się pod nosem. - Może nam się przedstawisz?
- Nie.
- Dlaczego? - spytał inny. Ten był wysoki, miał długie, brązowe, falowane włosy i ładne zielone oczy.
- Nie jesteście tego godni. - odpowiedziałam, nie patrząc na nich.
- Zaraz, nie przesadzasz trochę? Wiesz w ogóle do kogo mówisz? - zapytał lekko poirytowany James.
- Wiem. Do czterech alkoholików, którzy bezskutecznie próbują poderwać zajętą dziewczynę.
- Wiesz ile panienek chciałoby być na twoim miejscu? - zaśmiał się ostatni z nich. Chłopak miał dziwny akcent i lalkowatą urodę. Spojrzałam na niego, a ten zaczął lustrować mnie wzrokiem. - Zaraz, ja cię chyba skądś znam...
- Nie znasz mnie. - rzuciłam szybko i wstałam ze swojego miejsca. Nigdy na żywo się z nim nie spotkałam, więc mógł znać mnie tylko z filmów z moim udziałem.
- Nie, na pewno cię gdzieś wcześniej widziałem. - chłopak nie dawał za wygraną. W tym samym momencie zauważyłam Devona, który wychodził z toalety. Wzięłam swoją torebkę i chciałam pobiec w jego stronę, jednak ktoś złapał mnie za rękę. To był James.
- Daj mi swój numer. - poprosił cicho.
- Nie!
- Proszę, umów się ze mną!
- Człowieku, daj mi spokój, jestem zaręczona! - krzyknęłam i wyrwałam mu się, po czym ruszyłam w kierunku wyjścia, gdzie czekał na mnie Devon.
- Wiem, że jeszcze się spotkamy. - zawołał za mną blondyn, a ja udawałam, że nie słyszę. Podeszłam do mojego narzeczonego i wyszliśmy z lokalu, a kilkanaście minut później byliśmy już w swoim mieszkaniu.
Tego wieczoru jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, że James nieźle namiesza w moim życiu.