poniedziałek, 30 grudnia 2013

The Unforgiven - rozdział 4.

mam nadzieję, że nie będę już miała problemów z internetem. trochę popisałam przez te dni wolne. to już w sumie jest ostatni, taki ze spokojniejszych rozdziałów. od następnego Susie zacznie trochę świrować, będzie więcej Jamesa. i na pewno rozdział pojawi się szybciej. na szczęście mam już nowy internet i wszystko powinno być ok.
pozdrawiam.

Tiffany

- Słuchaj Susie, widzę, że ty masz tego dosyć. Nie możesz dać sobie w końcu spokoju? - zasypywałam ją pytaniami od ponad godziny. Siedziałyśmy w jednej z kawiarni w zachodnim Hollywood, Cafe Med. Susan nie patrząc na mnie bez słowa mieszała swoją kawę.
- Daj mi w końcu spokój. Nie chcę o tym gadać. - mruknęła w końcu i wzięła mały łyk swojej latte. Spojrzałam na jej głęboki dekolt i głośno westchnęłam.
- Nie jest ci zimno?
- Nie.
- Susan... Rozmawiaj ze mną. Co się z tobą stało? Kiedyś byłaś rozgadana i uś...
- Kiedyś. - przerwała mi. - Ale nie teraz.
- To wszystko przez ten syf. Gdyby nie to na pewno byś taka nie była.
- Daj już z tym spokój. Gdyby nie to, to pewnie dalej byłabym na utrzymaniu twoich rodziców i nawet nie poznałabym Devona...
- Przestań mówić o Devonie. - zirytowałam się. - On cię kocha i zrobiłby dla ciebie wszystko, a ty traktujesz go jak śmiecia.
- Co?!
- Taka jest prawda. Widziałam jak zachowujesz się w stosunku do niego. Rozmawiałam z nim kilka razy i uwierz mi, jemu wcale nie jest łatwo. Myślisz, że podoba mu się to, że traktujesz go jak wroga?
- Tiff...
- Skoro tak kochasz swojego narzeczonego, to skończ z tym biznesem i znajdź sobie jakąś normalną pracę!
- Nie mogę!
- Dlaczego?!
- Bo... bo ja chcę to robić. - powiedziała, spuszczając wzrok. Zaśmiałam się cicho i wplotłam palce w swoje włosy.
- Dylan na pewno byłby z ciebie dumny.
- Nie mieszaj w to mojego brata. Który zresztą sam święty nie był.
- Powiedz mi... w ilu filmach zagrałaś? - zapytałam nagle, chociaż w ogóle nie chciałam znać odpowiedzi na to pytanie.
Susan spojrzała tępo w sufit i w głowie chyba liczyła sobie produkcje ze swoim udziałem.
- Nie wiem dokładnie. W ponad stu.
- A w ilu filmach było ci naprawdę przyjemnie?
- Seks na planie nie jest seksem w pełnym tego słowa znaczeniu. A już na pewno nie jest czymś, co mogłoby sprawić przyjemność lub zastąpić miłość. Oddzielam to co robię na planie filmowym od życia prywatnego. - wyjaśniła. Po jej zachowaniu poznałam, że już zaczęła się denerwować. - Od czasu do czasu masz orgazm na planie, ale tego nie da się zaplanować. Gdy reżyser krzyczy: orgazm!, udajesz.
- Więc po co ty to robisz?
- A co ty byś zrobiła na moim miejscu, gdyby ci przykładali broń do skroni przy podpisywaniu umowy?
Spojrzałam na nią uważnie. W jej oczach pojawiły się łzy. Rozejrzałam się po lokalu i wzięłam głęboki oddech.
- A Dev? On nic nie może z tym zrobić?
- Devon nie ma nic do gadania. On nie jest żadnym założycielem czy tam właścicielem wytwórni. Jest tylko reżyserem. Zresztą... ty i tak tego nie zrozumiesz. - rzuciła na koniec i chwyciła swoją torebkę. Chciała wychodzić, ale zatrzymałam ją.
- Twój ojciec był u mnie kilka dni temu. - oznajmiłam. Susie zatrzymała się i odwróciła w moją stronę.
- C-co? - wykrztusiła, podchodząc do mnie powoli.
- Twój ojciec był u mnie. Wiedział, że mieszkałaś z Dylanem i chciał wiedzieć, co dzieje się z tobą po jego śmierci.
- Nie dawał mi znaku życia od ponad 20 lat i teraz nagle zaczął się mną interesować? - Susan próbowała być zła, ale słabo jej to wychodziło. Widać było, że jest wzruszona.
- Może...
- Powiedziałaś mu, że... no wiesz... co robię?
- Nie. Powiedziałam, że mieszkasz ze swoim facetem. A on chciałby się z tobą spotkać.
- Naprawdę? Dałaś mu mój numer, czy coś?
- Nie... Chciał, żebym z tobą pogadała, bo nie wiedział, czy ty chciałabyś się z nim zobaczyć. Ma przyjść do mnie dzisiaj wieczorem. - poinformowałam ją. Susie westchnęła głośno.
- Daj mu mój numer. Muszę się z nim zobaczyć.
- To przyjdź do mnie wieczorem i...
- Nie mogę. O 18:00 zaczynam zdjęcia do kolejnego filmu. - powiedziała, spuszczając wzrok. We mnie aż się zagotowało.
- Ok. Dam mu twój numer i się sama z nim dogadasz.
- Dzięki.
Kilka sekund później wzięła swoje rzeczy, zostawiła pieniądze na stoliku i wyszła z lokalu. Popatrzyłam w okno na jej oddalającą się postać. Przeraźliwie chudą, w mocnym makijażu, w skórzanej kurtce Devona, która na niej wisiała. Pokręciłam głową i utkwiłam wzrok w wysokiej szklance z niedopitą latte. Gdzie podziała się Susie Johnson? Ta krucha, słaba i wrażliwa dziewczynka, którą wszyscy tak kochali? Ta sama, która zamieszkała ze mną i spała w moim łóżku? Kto tutaj popełnił błąd? Susie, jej koleżanka, która ją w to wciągnęła czy może ja?
Susan nigdy nie odpowiedziała mi na pytanie, dlaczego postanowiła to robić. Ale tak naprawdę ja chyba nawet nie chciałam wiedzieć, jaka jest prawda...

Susie

Wzięłam głęboki oddech i popatrzyłam na mojego... ojca. Dosyć ciężko przechodzi mi to przez gardło. Nie nazwałam go tak, odkąd skończyłam 3 latka. Teraz mam 23. Przez 20 lat można się odzwyczaić od mówienia czegoś takiego o kimś, kogo nie widziało się przez ten czas, nie utrzymywało się z nim żadnych kontaktów, nawet telefonicznych. Zastanawiam się, czy chociaż raz o mnie pomyślał w ciągu tych 20 lat.
- Susan... jesteś przepiękną dziewczyną. - powiedział, siadając naprzeciwko mnie. Przyjrzałam mu się. Zmienił się. Naprawdę się zmienił. O ile dobrze pamiętam, tata był artystą, wiecznym hipisem. Miał bardzo długie włosy, chodził w dzwonach, w domu było słychać Jefferson Airplane. Teraz z jego dawniej fryzury nie zostało praktycznie nic. Trochę ciemnych włosów z zakolami na czole. Zaczął również nosić okulary. Ale z tego hippisowskiego stylu coś mu zostało. Chodził na boso, nosił swetry i dzwony, swoje obrazy malował przy muzyce Hendrixa czy Beatlesów. Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję... - na nic więcej nie umiałam się zdobyć. Nagle z kuchni wyszła Nicole, partnerka mojego ojca. Piękna kobieta. Wiecznie uśmiechnięta, z cudownymi, długimi falowanymi włosami.
- Danny wspominał mi, że ma córkę, ale całkiem inaczej sobie ciebie wyobrażałam. - oznajmiła, przysiadając się do nas. - Jesteś śliczna. I masz piękny uśmiech.
- Od dawna razem jesteście? - zmieniłam temat.
- Ponad 7 lat. - oznajmiła z uśmiechem Nic.
- A ty się z kimś spotykasz, Susan? - spytał ojciec.
- Tak... ja... jestem zaręczona.
- Wspaniale! Kiedy ślub?
- Nie mam pojęcia... Obecnie nie mamy w ogóle czasu, dużo... pracujemy, często jesteśmy poza domem, no i niestety sporo się teraz kłócimy...
- Każdy związek ma gorsze dni... - stwierdziła Nicole. - A gdzie pracujesz?
- Taka... praca... biurowa. - powiedziałam, spuszczając wzrok. Było mi wstyd. Umiem kłamać tak jak nikt, ale prędzej czy później ojciec i tak się dowie, czym zajmuje się jego jedyna córeczka, słodka, mała i chudziutka, którą uważa za aniołka. Za córkę idealną. Tego bałam się najbardziej.
- Susan, a co u twojej matki? - zapytaj nagle ojciec. Westchnęłam głośno.
- Wyszła po raz kolejny za mąż. Nic więcej nie mogę powiedzieć, ponieważ od 8 lat nie utrzymuję z nią żadnych kontaktów... Nie wiem, co obecnie się z nią dzieje...
Ojciec pokręcił głową i wziął głęboki oddech. Jemu również nie było łatwo z mamą. Z tą różnicą, że on miał chyba jeszcze gorzej ode mnie. Zdradzała go. Wtedy nie miałam jeszcze o tym pojęcia, byłam przecież małą dziewczynką. Dopiero z wiekiem zaczęłam rozumieć, dlaczego tata się z nią rozwiódł i nie chciał jej nawet widzieć. Ja do mojej matki miałam jedynie żal za to, że nigdy się nie odezwała, gdy jej facet mnie bił lub na mnie krzyczał. Ani razu nie stanęła w mojej obronie. A gdy jej mówiłam o tym, że mnie dotyka lub w nocy przychodzi do mnie do pokoju, nie chciała tego nawet słuchać. Uciszała mnie uderzeniem w twarz.
Takie traktowanie również wpłynęło na moje zachowanie. Nie jest to tylko zasługa udziału w filmach dla dorosłych. Przez moją mamę myślałam, że spotykanie się z kilkoma mężczyznami jednocześnie jest w porządku. Nie widziałam nic złego w zdradzie. Chociaż gdy poznałam Devona to wszystko się zmieniło, jednak zdawałam sobie sprawę z tego, jak bardzo go zraniłam. Wiele razy. Dev mógłby mieć wiele dziewczyn. Nawet tych z którymi pracujemy. Nie raz słyszę, jak inne aktorki o nim rozmawiają. Że im się podoba, że chętnie by się z nim spotkały, ale on zawsze odmawia, że nie mogą patrzeć na to, jak przychodzi do mojej garderoby, żeby mnie pocałować lub spytać jak się czuję. Mógłby mieć dziewczynę, która go kocha i nie traktuje jak wroga, ale... jest ze mną... Pewnie zdaje sobie sprawę z tego, że jest dla mnie najważniejszy i kocham go najbardziej na świecie, tylko po prostu nie umiem mu tego okazać. I właśnie ta wizyta u ojca sprawiła, że nagle chciałam być blisko mojego narzeczonego. Dotknąć go, przytulić się do niego i pocałować go.
- Muszę już wracać. - wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do ojca. - Dziękuję tato, że się ze mną spotkałeś...
- To ja dziękuję, że ty zgodziłaś się na spotkanie.
Przytuliłam go, a po chwili spojrzałam jeszcze na Nicole i uśmiechnęłam się do niej.
- Miło było cię poznać.
- Ciebie również. Mam nadzieję, że jeszcze nas odwiedzisz.
- Jasne. Następnym razem z moim narzeczonym.
- Mam nadzieję. - powiedział z uśmiechem ojciec.
- Do zobaczenia. - pożegnałam się i chwilę później wyszłam z ich domu. Podbiegłam do mojego samochodu i wsiadłam do środka. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w moim mieszkaniu.