piątek, 30 listopada 2012

Carpe Diem Baby - rozdział 2.

no to lecimy z drugim rozdziałem. w tym tygodniu starałam się ogarnąć wszystkie Wasze rozdziały i pozostawić jakieś komentarze, ale nie zawsze coś napisałam. niedawno przeczytałam kilka i dodałam kilka komentów, ale nie są one jakieś długie, wyczerpujące itd, wybaczcie. po prostu ten tydzień był okropny, szkoła jest okropna, żyć mi się przez nią odechciewa... i w ogóle. / miłego weekendu. czytajcie i komentujcie.

- Mason, wstawaj. - Judy weszła do pokoju swojego syna i zaczęła go budzić. Chłopiec tylko mruknął coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok. - Ubieraj się i chodź na śniadanie.
- Nie... Ja chcę spać...
- Mówiłam ci wczoraj, żebyś się wcześniej położył.
- Mamo...
- Bez dyskusji. Za 5 minut widzę cię w kuchni.
Judie wyszła z jego pokoju i wróciła do kuchni, gdzie David siedział przy stole i pił kawę. Bez słowa usiadła obok niego i wzięła do ręki poranną gazetę.
- Gdzie Mase?
- Ubiera się.
- Słuchaj, myślałem wczoraj o tym koncercie i... - zaczął, ale jego dziewczyna przerwała mu.
- Nie licz na to, że pojedziesz. 
- Ale...
- Nie. 
- Dlaczego?! Kurwa, ja też mam prawo gdzieś pojechać z kolegami!
- David, mieszkasz w LA! - uniosła się Judy. - Skoro grają we Frisco, to tutaj też zagrają. To tylko kwestia czasu.
- Może masz rację... - pomyślał i odstawił pusty kubek do zlewu. - Gdzie jest mały? Ile można się ubierać?
- To idź po niego.
David ruszył w stronę pokoju swojego syna i wytrzeszczył oczy, widząc go nieprzebranego i leżącego z twarzą w poduszce.
- Judy, on śpi!
- Jak to śpi? Przecież budziłam go!
- Chodź zobaczyć!
- Do kurwy nędzy, obudź go i niech przychodzi na śniadanie!
Chłopak podszedł do łóżka, po czym ściągnął z dziecka kołdrę, wziął go na ręce i postawił na podłodze. Mały na stojąco zamknął oczy i spuścił głowę.
- Mason, nie śpij.
- Ja nie śpię, ja tylko daję odpocząc oczom!
- Tam leżą twoje rzeczy. - wskazał wzrokiem na szafkę. - Ubierz się i przychodź do kuchni.
Mason niechętnie ubrał się i pocierając oczy poszedł do kuchni, gdzie Judy wkładała mu do plecaka śniadaniówkę, butelkę z sokiem i zeszyt.
- Mhm, dz-dzień dobry mamo. - ziewnął i zakrył dłonią usta. Judy podniosła wzrok znad tornistra i zmierzyła go wzrokiem.
- Umyłeś zęby?
- Nie...
- Więc na co liczysz?
- Ale...
- Idź do łazienki, bo naprawdę się spóźnisz. Przy okazji możesz się uczesać.
Chłopiec przewrócił oczami i ruszył w stronę toalety, ciągnąc nogę za nogą.
- Kochanie, możesz to dokończyć za mnie? - Judie zwróciła się z tym pytaniem do Davida, wskazując palcem plecak. - Ja muszę jeszcze zadzwonić.
Ten bez słowa kiwnął głową i zaczął kończyć jej zajęcie, a ona pobiegła do telefonu. Jedną ręką wybierała numer, a drugą zebrała kilka swoich rzeczy ze stolika i wrzuciła je do swojej torebki. Po chwili przy jej uchu rozległ się dźwięk oczekiwania.
- Słuuuucham...? - mruknął zaspany głos po drugiej stronie słuchawki.
- Cliff?
- Taa. 
- Jest Shanell?
- Mhm, nie, nie ma. Wyszła jakieś kilka minut temu.
- Jak to? - zdziwiła się. - A mówiła gdzie?
- Do agencji.
- Ale wczoraj mówiła mi, że ma sesję dopiero o 10:00, a jeszcze nawet 8:00 nie ma...
- Może ma coś do załatwienia jeszcze... A zresztą nie wiem, nie rozumiem jej. Od wczoraj się jakoś dziwnie zachowuje. Może miesiączki dostała, czy coś... - pomyślał i w tym samym momencie Judy usłyszała dźwięk ziewania.
- Ta. Może. No nic, może później jakoś się z nią zgadam, trzymaj się.
- Taa, na razie. - mruknął tonem, który wskazywał na to, że Cliff już prawie zasnął.
Judie ze zdziwieniem odłożyła słuchawkę i spojrzała przed siebie. W jej głowie kłębiło się kilka zagadkowych myśli. Zamyśliła się. Po chwili z zamyślenia wyrwał ją głos jej syna.
- Mamo, jedziemy już?
- Tak, chodź, idziemy.
Jeszcze przez kilka sekund stała bez ruchu, po czym wplotła palce w swoje długie blond włosy, westchnęła cicho i założyła na ramię swoją torebkę. David wziął kluczyki do samochodu, Mason swój plecak i wszyscy troje wyszli z mieszkania. 
- Mamo, z czym zrobiłaś mi kanapkę? - zapytał Mason, kiedy siedział już na tylnym siedzeniu samochodu.
- Co? - spytała, odwracając się do niego. - Aaa, kanapkę. Z serem.
- Niee, chciałem z nutellą... - jęknął żałośnie.
- Jutro zrobię z nutellą. 
- Ale...
- Mase, spokój. - uniosła się, a chłopiec zamilkł i spojrzał na wzmagający się gwar za szybą. David spojrzał uważnie na swoją dziewczynę.
- Coś się stało?
- Nie. To znaczy, chyba nie...
- Jak to chyba?
- Nie wiem co się dzieje z Shanell. Od wczoraj jakoś dziwnie się zachowuje. Martwię się o nią.
- Według mnie zachowywała się normalnie.
- Najpierw powiedziała Cliffowi, że nie zgadza się, żeby jechał na koncert. Potem zaciągnęła go do sypialni Roxxi, zamknęli się, po chwili wyszli i bez słowa poszli do domu. Teraz zadzwoniłam do niej i okazuje się, że nie ma jej w domu. Przecież mówiła wczoraj, że ma sesje zdjęciową o 10:00, a nawet nie ma 8:00.
- Może ma jeszcze jakieś sprawy na głowie.
- Wątpię. - mruknęła, kiedy zatrzymali się niedaleko klubu, w którym pracowała. Wyszła z samochodu i spojrzała na Masona. - Bądź grzeczny w przedszkolu. Po pracy przyjdę cię odebrać.
- Ok. Pa. - uśmiechnął się i pomachał jej.
- Pa. - Judy odwzajemniła jego uśmiech i spojrzała jeszcze przelotnie na Davida. - Do zobaczenia później.
- Miłego dnia. - powiedział, ale ostatnie słowo zagłuszyło trzaśnięcie drzwiczkami. Samochód odjechał, a ona pobiegła w stronę lokalu. Przebiegła przez ulicę, aż nagle o czymś sobie przypomniała.
- Farba do włosów! - powiedziała sama do siebie i sięgnęła do swojej torebki po długopis i terminarz. Nagle poczuła, jak ktoś szturcha jej ramię. Odwróciła się i zobaczyła Shanell.
- Shan! - ucieszyła się Judie. - Co ty tu robisz?
- Wyszłam się przejść... - mruknęła, patrząc na swoje przybrudzone trampki. Miała na sobie podarte czarne rurki i szeroką koszulkę z KISS. Włosy związała w niesforny kok i nie zrobiła nawet delikatnego makijażu.
- Nie obraź się, ale wyglądasz jak gówno. 
- Taa, wiem.
- Idź do domu przespać się jeszcze z godzinę, a potem zrób jakiś makijaż. Chyba nie masz zamiaru pokazać się w agencji w takim stanie.
- Tam są makijażystki i... - zaczęła, ale Judy jej przerwała.
- Powiedz mi, masz jakieś problemy?
- Ja? Nie, niby dlaczego?
- Jakoś dziwnie się zachowujesz od wczoraj...
- Wydaje ci się.
- Shanell...
- O której kończysz pracę?
- O 17:00.
- Wpadnę do ciebie po sesji, jeśli nie masz nic przeciwko...
- Nie no, jasne, wpadaj. - ożywiła się nagle. - Wczoraj nie było okazji, żeby spokojnie pogadać i...
- Na razie. - przerwała jej i poszła przed siebie.
Judy jeszcze przez chwilę patrzyła, jak szczupła sylwetka Shanell znika wśród tłumu ludzi, po czym pokręciła głową i weszła do klubu.


***

Judie co chwilę spoglądała na Shanell, która siedziała przy stole w jej kuchni i przeglądała Vogue. Zalała dla niej kawę, dla siebie zieloną herbatę i postawiła przed nią parujący kubek.
- Jesteś tam? - spytała, zaglądając jej do gazety.
- Hmm, nie.
- Niedługo na pewno będziesz.
- Możliwe. - powiedziała, nie patrząc na nią i przysunęła do siebie cukierniczkę.
- Shan... - zaczęła Judy, zamykając magazyn i odkładając go na bok. - Naprawdę nie chcę już poruszać tego tematu, ale spytam cię o to ostatni raz. Masz jakieś problemy?
- Jakie ja mam mieć niby problemy?
- Nie wiem, ale widzę, że coś jest nie tak. Znam cię od dziecka. Wiem, kiedy coś się dzieje.
- Problemy miałam kiedyś, a teraz pracuję jako modelka, mam wspaniałego chłopaka i cudownych przyjaciół. Naprawdę jest ok. - powiedziała Shanell, wsypując do kubka jedną łyżeczkę cukru.
- No dobrze, ale gdyby...
- Gdyby coś się działo, będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.
- Cieszę się. - Judy uśmiechnęła się do niej i założyła za ucho kosmyk włosów.
- Mamo! - krzyczał Mason, wchodząc do kuchni. - Mamo!
- Co się stało?
- Gdzie jest moja książka?
- Która?
- Ta z baśniami! Z "Brzydkim kaczątkiem", "Dziewczynką z zapałkami" i innymi!
- Melanie pożyczyła.
- Po co?!
- Nie podnoś na mnie głosu, to po pierwsze! - upomniała go Judie. - Po drugie, pożyczyła ją, żeby poczytać Sophie i Nathanowi. Jutro ci ją odda.
- Ale chciałem żebyś mi to dzisiaj przeczytała! - jęknął i tupnął nogą.
- Przeczytam ci jutro. Teraz możesz wybrać sobie inną książkę.
Mason zrezygnowany wrócił do swojego pokoju w celu poszukania innej czytanki na dobranoc. Judy spojrzała na Shanell i zamoczyła wargi w swojej herbacie.
- Nie wiem, po kim on ma charakter.
- Po tobie.
- Czy ja się kiedyś zachowywałam tak jak on?
- Tak. Potrafisz być wredna, bezczelna i pyskata.
- To był komplement? - zaśmiała się blondynka.
- Taką kocham cię najbardziej. - Shan puściła jej oczko i zaczęła mieszać łyżeczką swoją do połowy wypitą kawę.
- Która to już dzisiaj?
- Chyba trzecia.
- Nie powinnaś pić tyle kawy.
- Mhm...
- Mamo, znalazłem... - Mason nieśmiało zajrzał do kuchni i pokazał swojej mamie książkę. - Przeczytasz mi?
- Tak. Poczekasz kilka minut? - Judie zwróciła się z tym pytaniem do przyjaciółki. Shanell bez słowa kiwnęła głową.
Judy poszła ze swoim synem do jego pokoju, a Shan po raz kolejny wzięła do ręki gazetę i kartkowała ją. Po chwili westchnęła, zamknęła magazyn i odłożyła go na bok. Wyciągnęła ze swojej torebki paczkę Marlboro. Podeszła do okna, wzięła do ręki zapalniczkę Davida i odpaliła papierosa.
Blondynka wróciła kilkanaście minut później. Spędziły jeszcze trochę czasu na rozmowach, aż w końcu Shanell pożegnała się z nią i wyszła z jej mieszkania z myślą, że Cliff jest już w domu.
Weszła po cichu do swojego mieszkania i od razu skierowała się do salonu, gdzie Cliff siedział po turecku na podłodze i oglądał telewizję.
- Co tak patrzysz? - spytał, nie odrywając wzroku od telewizora.
- Bo uroczo wyglądasz.
- Ja?
- Tak. - odpowiedziała i usiadła obok niego. Bez słowa objął ją ramieniem i pocałował w policzek.
- Jak ci minął dzień?
- Dobrze. Ale jestem dosyć zmęczona. A tobie?
- Hmm... Nudno...
- Pamiętasz, gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy? - zapytała nagle.
- Tak, na popijawie u Jamesa.
- Na imprezie nawet nie zaproponowałeś mi spotkania, dopiero jak razem z Kirkiem mnie odprowadzałeś i spytał mnie, czy się z nim umówię, powiedziałeś, że ja już jestem twoja. To było miłe...
- Wiedziałem, że na pewno będziesz moja. Ale jakoś nie potrafiłem wtedy ci tego okazać...
- Wiem. Chłopcy mi powiedzieli, że tylko przy mnie byłeś taki nieśmiały.
- Oni znają mnie od całkiem innej strony niż ty. Dla nich nie staram się być delikatny czy romantyczny...
Shanell podniosła głowę i spojrzała na niego. Chłopak pochylił się nad nią i pocałował ją w usta. Odwzajemniła jego pocałunek i uśmiechnęła się do niego.
Przymknęła oczy i rozchyliła wargi, podczas gdy Cliff całował jej szyję i policzki. Bez słowa ściągnęła z niego koszulkę. Wodziła dłońmi po jego nagiej klatce piersiowej, podczas gdy on wsunął ręce pod jej białą bokserkę. Najpierw delikatnie muskał palcami jej brzuch, a po jej plecach przechodził dreszcz. W końcu ściągnął z niej górną część garderoby i przyciągnął ją do siebie. Całował ją po szyi, przygryzając ją delikatnie. Wreszcie uniosła biodra, by mógł zsunąć z niej podarte szorty. Rozpięła jego spodnie i patrzyła, jak zdejmuje swoje dżinsy.
Shanell mocniej zaplotła ręce na jego plecach, przyciągając go do siebie. Wygięła się w łuk, kiedy chłopak wszedł w nią delikatnym ruchem. Ciężko oddychała, przeczesując palcami jego włosy, podczas gdy on całował każdy kawałek jej ciała.
Kiedy zalała ją fala rozkoszy, krzyknęła głośno i wbiła mu paznokcie w plecy. Wtuliła twarz w jego ciepłą szyję, czując go głęboko w sobie. 
- Kocham cię... - szepnął, kiedy po wszystkim położył się obok niej i gładził dłonią jej nagi brzuch.
- Ja ciebie też. - odpowiedziała i bardziej przysunęła się do niego.

piątek, 23 listopada 2012

Carpe Diem Baby - rozdział 1.

no to mamy pierwszy rozdział. nie jest rozwalający, nic takiego się nie dzieje, ale to początek, więc rozumiecie. nie przedłużam, bo jestem chora i nawet nie mam siły nic pisać. jeśli nie czytałam czyjegoś nowego rozdziału - przepraszam. naprawdę. obiecuję, że to wszystko nadrobię, jak lepiej się poczuję. jeszcze w dodatku muszę iść do księgarni zapłacić zaliczkę. poszłam zamówić sobie trzy książki ("Patrząc jak krwawisz", "Mustaine" i "Metallica: Sprawiedliwość dla wszystkich"), bo zażyczyłam sobie taki prezent świąteczny od całej rodziny. / miłego czytania oraz weekendu. trzymajcie kciuki, żebym nie zemdlała w czasie drogi do księgarni! 

- To będzie zajebiste. - Cliff uśmiechnął się i pokręcił z uznaniem głową.
- Co takiego? - spytała wysoka niebieskooka szatynka, wychodząc z kuchni z wypełnioną szklanką w ręce.
- Koncert!
- Jaki koncert?
- W San Francisco!
- Koncert w San Francisco? - James spojrzał na niego, unosząc brwi. - Nic mi o tym nie wiadomo.
- Bo to nie nasz koncert.
- Więc czyj? - Kirk spojrzał uważnie na Cliffa, który wyciągnął z paczki jednego papierosa, odpalił go i zaciągnął się.
- Diamond Head gra za 4 dni koncert w Frisco.
- CO?! - Lars wybiegł z kuchni z nożem w jednej dłoni i połową pomidora w drugiej. - Dopiero teraz o tym mówisz?!
- Sam się dzisiaj dowiedziałem! Moja siostra do mnie zadzwoniła i powiedziała, że Diamond Head grają w San Francisco.
- Ale ja dalej nie rozumiem, dlaczego tak się tym zachwycasz. - odezwała się po raz kolejny szatynka, siadając Cliffowi na kolanach.
- Bo ja tam będę. - odpowiedział z uśmiechem i pocałował jej odsłonięte ramię.
- Ale ja się nie zgodziłam, żebyś jechał...
- Oj Shanell, daj spokój. - mruknął, przewracając oczami. - Nie mam dziesięciu lat, nie muszę cię przecież pytać o zgodę.
- Nie musisz mnie pytać o zgodę?! Mogę się założyć, że mi samej nie pozwoliłbyś jechać na koncert do San Francisco!
- Ty jesteś kobietą, a ja facetem. I w dodatku nie pojadę sam, bo chłopaki też pewnie się ze mną zabiorą. - odparował, patrząc na nią z lekko ironicznym uśmiechem. - Lars, jedziesz?
- Pojechałbym, ale nie wiem czy Roxxi się zgo...
- Jedź. - przerwała mu dziewczyna. - Przynajmniej będę miała trochę spokoju w domu.
- Jadę. - Lars uśmiechnął się promiennie do przyjaciela.
- Kirk...?
- No nie wiem... - zawahał się. - Jak Marty też pojedzie, mieszkanie będzie puste, a wiecie, że jestem dosyć przewrażliwiony na tym punkcie...
- Ja nie jadę. - odezwał się Martin. - Jakoś nie mam ochoty, nie przepadam za Diamond Head. Możesz jechać spokojnie Kirky, ja będę w mieszkaniu.
- Więc ja też pojadę. - potwierdził Kirk, biorąc do ręki swoją puszkę z piwem i upijając kilka łyków.
- Zajebiście. A ty, Dave?
- Ja idę w ten dzień do fryzjera. - oznajmił, a wszyscy spojrzeli na niego kpiąco. - No co? Muszę podciąć końcówki i pofarbować włosy, zobaczcie, jakie mam odrosty!
- Dobra, nawet nie będę tego komentował. - mruknął Cliff i zgasił niedopałek papierosa w popielniczce. - Nicky?
- Ja też nie jadę. Pomogę Marty'emu przy mieszkaniu.
- A co tam jest niby do pomagania? - zirytował się Lars.
- No wiecie... - zaczął Nick. - Podlewanie kwiatków, sprzątanie...
- Nieważne. - Cliff machnął ręką. - David...?
- Kurwa, chłopaki, po co mnie pytacie? Ja mam 6-letniego syna, w dodatku pracuję. Nigdzie nie jadę.
- Ten syn ma też matkę i trzy ciotki. - powiedział cicho Cliff, a Judy obrzuciła go wrogim spojrzeniem.
- Tak, ma, ale ta matka też pracuje i nie ma zamiaru wykorzystywać swoich przyjaciółek do opieki nad nie ich dzieckiem. Cliff, zastanów się. Roxxi pracuje, Mel ma dwójkę dzieci i też pracuje, a Shan cały czas biega na sesje zdjęciowe i spotkania. One też mają swoje obowiązki. David jest mi potrzebny, nigdzie nie pojedzie. - postanowiła Judy i zaplotła ręce na piersi.
- Więc ty też Jaymz nie pojedziesz? - spytał Cliff przyjaciela, który zamyślony patrzył przed siebie i pocierał kciukiem swoją dolną wargę.
- Wszystko zależy od Melanie.
- Nie. - odpowiedziała stanowczo dziewczyna, po czym wzięła łyk swojego drinka.
- Mel... - jęknął błagalnie Kirk. - Dlaczego nie?
- Kurwa, my mamy dwójkę małych dzieci! Ja w dodatku pracuję! Nie!
- Ja i Marty możemy pomóc ci przy dzieciach. - odezwał się nieśmiało Nick.
- Właśnie. - potwierdził Marty. - Jasonowi i Jamiemu też przecież można ich w każdej chwili podrzucić.
Melanie patrzyła to na swojego chłopaka, to na resztę towarzystwa.
- Dobra, możesz pojechać. - mruknęła. - Ale po koncercie nie idziesz do żadnego klubu lub hotelu, tylko wracasz do LA!
- Jasne. - James pocałował swoją dziewczynę w policzek.
- No to jedziemy we czterech. - powiedział Cliff z uśmiechem i wziął łyk swojego piwa.
- Cliffy... Chodź na chwilę. - Shanell wstała z jego kolan i pociągnęła go w stronę sypialni Roxxi i Larsa. Chłopak niechętnie podniósł się ze swojego miejsca, wziął swoją paczkę papierosów wraz z zapalniczką i poszedł za swoją dziewczyną.
- O co chodzi? - spytał, kiedy Shan zamknęła za nimi drzwi.
- Nie chcę, żebyś jechał na ten koncert...
- Przecież nie będzie mnie tylko jeden dzień...
- Wiem, ale... naprawdę powinieneś zostać w domu. - jęknęła żałośnie.
- Dlaczego? - spytał takim samym tonem głosu i wyciągnął z paczki papierosa. - Kochanie, to jest zwykły koncert, co może mi się tam stać?
- Nie wiem... Po prostu mam jakieś złe przeczucia... - powiedziała cicho, przytulając się do niego.
- Daj spokój, jesteś przewrażliwiona. - odpowiedział spokojnie, obejmując ją ramieniem i wkładając do buzi papierosa. - Koncert się skończy i wracamy.
- Nie! - krzyknęła i wyrwała mu z ręki zapalniczkę. - Dlaczego chociaż raz nie możesz mnie posłuchać? Ja naprawdę mam przeczucie, że coś się stanie...
- Niby co...?
- Nie wiem... coś złego...
Chłopak spojrzał na nią uważnie, unosząc brew.
- Powiedz mi, co ty dzisiaj piłaś?
- Cliff...! - jęknęła Shanell, zakrywając twarz dłońmi.
- Chodź, wracamy do domu.
- Ale...
- Ciiii... - powiedział cicho, po czym położył palec na jej ustach i przejechał nim po jej dolnej wardze. - Dzisiaj nie chcę już słyszeć ani jednego słowa na temat koncertu.
- Dobrze... - szepnęła i spuściła wzrok.
Po chwili wyszli z sypialni, pożegnali się z resztą i wrócili do domu, po drodze nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa.

***

Poczuła na swoim ciele zimne krople, które sprawiały, że po jej ciele przechodził dreszcz. Otaczała ją cisza, którą przerywały spadające krople deszczu i przyśpieszony rytm jej serca. Jak długo już tutaj stoi? Co to w ogóle za miejsce? Rozejrzała się wokół siebie. Stała na środku ulicy. Żadnych samochodów, tylko ciemność i migające latarnie. Nagle oślepił ją reflektor samochodu. Chciała uciekać, ale nadal stała w miejscu. Pojazd przejechał obok niej i po chwili usłyszała pisk opon, głośny huk, dźwięk tłuczonego szkła, i ciszę, którą przerwał jednak jej krzyk...
Obudziła się, krzycząc i zapalając nocną lampkę. Rozejrzała się ze łzami w oczach po pomieszczeniu. Nie było żadnej ulicy, ciemności, migających latarni, samochodu, krwi i krzyku przerażenia. Była w swojej sypialni, w swoim łóżku, obok swojego chłopaka, który patrzył na nią uważnie.
- Co się stało?
- Nn-nic... Po prostu miałam zły sen... - wyszeptała drżącym głosem.
- Spróbuj znowu zasnąć... - powiedział cicho i pocałował ją w czoło.
Shanell niechętnie kiwnęła głową, po czym zgasiła lampkę, ułożyła głowę na jego klatce piersiowej i niedługo później ogarnął ją błogi sen.

niedziela, 18 listopada 2012

Bohaterowie "Carpe Diem Baby"



Shanell Evans.


Judy Harris.


Roxxi Friedman.


Melanie Williams-Hetfield.


Diana Long.


Dave Mustaine.


David Ellefson.


Marty Friedman.


Nick Menza.


James Hetfield.


Kirk Hammett.


Cliff Burton.


Lars Ulrich.


Sophia Hetfield.


Nathan Hetfield.


Mason Ellefson.

piątek, 16 listopada 2012

Unnamed Feelings - rozdział 9.


no to mamy ostatni rozdział "Unnamed Feelings". z jednej strony się cieszę, że już się z tym rozstaję i zacznę wrzucać coś nowego, a z drugiej to dosyć mi smutno, bo dosyć się przywiązałam do tego opowiadania. ale od przyszłego tygodnia zapraszam Was na pierwszy rozdział "Carpe diem baby". :)
aniołki, mam taką prośbę. mam AŻ 11 obserwatorów, a tylko kilka osób komentuje. w dodatku patrząc na ilość wejść na bloga w ciągu dnia, wydaje mi się, że zagląda tu trochę więcej niż 11 osób. nie każę się rozpisywać, ale chciałabym pod tym postem chociaż słowo "PRZECZYTAŁAM" od osób, które wcześniej nie komentowały. :)
tak przy okazji mieliście taką sytuację, że zablokowano Wam konto na forum? mnie to się już zdarzyło wczoraj po raz piąty, na tym samym forum. ja rozumiem, za to co teraz zrobiłam to owszem, mogli mi zablokować konto, ale np. za poprzednie? wiecie, z jakich powodów? wczoraj, za "obraźliwe wypowiedzi w stosunku do użytkowników i moderacji", wcześniej za "brak kultury wypowiedzi", później za "nagminny offtop" i "wulgaryzmy", a na końcu najlepsze: ZA UŻYWANIE CAPSLOCKA. także osoby z tego forum, które zaglądają na tego bloga: PIERDOLCIE SIĘ. :) już więcej nie założę u was konta, za to, że cały czas kablujecie i prowokujecie. 
a Czytelniczkom życzę miłego czytania i weekendu. :)

Bal maturalny. Noc, kiedy dzieje się magia, dla niektórych osób. Po wielu tygodniach poszukiwania idealnej sukni, dziewczyny spotkały się przy wejściu do sali gimnastycznej szkoły, gdzie odbyłwał się bal.
- Jeju, Shan! - powiedziała Judy, gdy Shanell w końcu znalazła się przed drzwiami sali. - Wyglądasz cudownie.
- Dzięki, ty też wyglądasz niesamowicie. - uśmiechnęła się Shanell. Miała na sobie czerwoną sukienkę do kolan poszerzaną u dołu. Do tego wysokie czarne szpilki i wyprostowane włosy. Judy miała na sobie klasyczną brzoskwiniową sukienkę, wysokie szpilki i włosy upięte w kok.
- Cześć dziewczyny. - powiedział Lars podchodząc do nich.  - Jaymz i Kirk zaraz przyjdą, są jeszcze w samochodzie. Ooo, zanim wejdziemy, muszę wam coś powiedzieć - dodał ciszej, kiedy dziewczyny były o krok od sali. Były ciekawe, co Lars ma im do powiedzenia. - Uważajcie z kim się bawicie, bo możecie żałować i...
- Och, uspokój się Lars. Tej nocy pewnie Dave da sobie spokój. - Judie pewna swoich słów weszła do sali gimnastycznej. Było dużo ludzi, ale pierwszymi osobami, które rzuciły się jej w oczy był Dave i jego grupa.
- Chłopcy, wiecie co macie robić. I zero litości. - rozkazał Dave, wskazując wzrokiem na Larsa, który stał z dziewczynami, a następnie na Kirka i Jamesa, którzy wchodzili do środka.
- Przestań Davie. Czy nie możemy zrobić przerwy przynajmniej tej nocy? - jęknął Marty.
- Nie! Jeśli będziemy upokarzać ich dzisiaj, będą poniżani do końca życia! Jesteś taki tępy, Marty! Rób to co powiedziałem! - uniósł się Dave i poprawił swoje włosy.
- No chyba nie. Odchodzę. - rzucił Martin i poszedł wgłąb sali.
- Nie możesz odejść! - zawołał za nim Dave. - A niech idzie. Nie potrzebuję tego tępego chuja.
Reszta chłopaków spojrzała na siebie zdezorientowana.
W drugiej grupie...
- Dziewczyny, ja, Lars i James zostaliśmy nominowani do króla balu. Wraz z Dave'em. - krzyknął podekscytowany Kirk.
- Powodzenia! Nie pozwólcie Dave'owi wygrać! - powiedziała Judy.
- Szkoda, że Jase nie jest nominowany... - mruknął Lars. Shanell spojrzała na niego uważnie.
- Właśnie, a gdzie jest Jason?
- Coś mówił, że chyba się spóźni. - oznajmił James. Shan kiwnęła głową i nic nie powiedziała. Rozejrzała się po sali, a po chwili usłyszała krzyk:
- TY SUKO!
Wszyscy odwrócili się i zobaczyli Megan patrzącą z otwartymi ustami na Shanell. Obie miały na sobie taką samą sukienkę.
- Nie mogę w to uwierzyć! - krzyknęła Shanell.
- Ukradłaś mój pomysł! -  oburzyła się Megan.
- Nie! Mam tę sukienkę z Nowego Jorku! - powiedziała zdenerwowana Shan.
- Zdejmij ją!
- Nie ma mowy!
- One naprawdę wyglądają identycznie. - szepnął James, po zlustrowaniu dokładnie dziewczyn wzrokiem. Megan uśmiechnęła się. To nie był dobry znak. Wyrwała szklankę ponczu z ręki Shanell i wylała całą jej zawartość na jej biust.
- Teraz już nie są takie same. - rzuciła Megan i odeszła. Shan wzięła kilka razy głęboki oddech.
- Ona zrujnowała mi sukienkę! - krzyknęła, a w jej oczach zalśniły łzy. - Zabiję ją!
- Nie. - powiedział James i chwycił jej dłoń, kiedy odwróciła się i chciała zmierzać w stronę Megan. - Później się na niej zemścisz. Teraz jesteś nominowana do królowej balu.
- Ale moja sukienka... -  jęknęła.
- Zachowuj się tak, jakby nic się nie stało. Idź do łazienki i spróbuj to naprawić.  - powiedział Kirk. Judy poszła razem z Shanell do łazienki.
Kilka minut później, dyrektor wziął mikrofon i zaczął mówić.
- Czy mogę prosić o uwagę? - powiedział, a uczniowie zwrócili się do niego. - Proszę kandydatów na króla i królową balu o przyjście na scenę.
Chwilę potem wszyscy stali już na scenie.
- Nie wygrasz. - szepnął Dave do Jamesa.
- Zobaczymy. - odpowiedział cicho i uśmiechnął się.
- Mogę prosić o wyniki? -zapytał dyrektor i jeden z nauczycieli podał mu kawałek papieru.
Shanell wzięła głęboki oddech i spojrzała na swoją poplamioną sukienkę. Megan uśmiechnęła się zwycięsko. Lars obgryzał paznokcie. Kirk spoglądał na Jamesa i gestami życzyli sobie powodzenia.
- A królową balu zostaje... Lizzy Page! - oznajmił dyrektor i zwrócił się do Lizzy, która położyła dłonie na jej ustach. Shanell i Judy przytuliły ją. Kilka osób z tłumu gwizdnęło. Kiedy Lizzy szła odebrać swoją koronę, Megan o mało nie eksplodowała z zazdrości. Odwróciła się i zrobił parę kroków, ale potknęła się o nogę Larsa, który specjalnie ją wystawił. Zaklęła coś pod nosem i podniosła się z podłogi, poprawiając swoją sukienkę.
- Zanim pójdę, chciałbym podziękować wam za głosowanie na mnie i mam kilka słów dla pewnej osoby. - powiedziała Lizzy, po czym wzięła mikrofon od dyrektora i wyszła przed Megan. - Sebastian cię zdradza. Widziałam go wczoraj na mieście jak szedł za rękę z jakąś dziewczyną. - oznajmiła z uśmiechem i wystawiła język. Megan wrzasnęła i zeszła ze sceny. Lizzy oddała dyrektorowi mikrofon, aby mógł przyznać tytuł króla balu.
- Tak, dziękuję pani Page. A królem balu zostaje... Kirk Hammett! - powiedział głośno.
Po kilku sesjach zdjęciowych, wszyscy nominowani zeszli ze sceny. Królowa miała zatańczyć z królem. Shanell podeszła do Judy i przytuliła się do niej. Muzyka zaczęła grać. Nagle poczuła pocałunek na swoim nagim ramieniu. Odwróciła się i zobaczyła Jasona.
- Zatańczysz ze mną? - zapytał z uśmiechem. Shan odwzajemniła jego uśmiech i wzięła go za rękę.
- Gdzie byłeś? - spytała, kiedy zaczęli tańczyć.
- Mój ojciec kupił mi samochód, ale zabrakło benzyny w połowie drogi.
Shanell roześmiała się. Ich noc właśnie się rozpoczęła.
***
Wreszcie nadeszło lato i wakacje. Minęły 3 dni od balu. Chłopcy siedzieli na podwórku Larsa, ciesząc się słońcem, latem i zimnym piwem.
- To nie wygląda tak źle, prawda? - zapytał Jason chłopców, pokazując swoje zdjęcie z Shanell na balu.
- Nieee, to nie jest widoczne. Nie wiem, czym się tak przejmowała. - odpowiedział James, biorąc fotografię do ręki. - Co za noc...
- Wyglądała zajebiście. Jak zawsze. - przytaknął Lars i położył zdjęcie na stole, po czym wziął do ręki swoją puszkę z piwem. - Jaymz, wygląda na to, że nic ciekawego nie robiłeś po balu... -dodał. James uśmiechnął się.
- Ale kto powiedział, że nic ciekawego nie robiłem?
Chłopakom opadły szczęki.
- Kto, jak, gdzie? - zasypał go pytaniami Kirk.
- Noc po balu, z tą dziewczyną, która była nominowana do królowej. Melanie. Ale to tylko tak jednorazowo...
- Nie mogę uwierzyć własnym uszom. - powiedział zszokowany Lars. - Zachowałeś się jak męska dziwka.
- Eh, nie mam dziewczyny, więc dlaczego mam nie korzystać kiedy są jakieś chętne? - spytał James. Chłopcy roześmiali się.
- A ty co robiłeś, Jason? - zapytał Kirk, patrząc na niego. Chłopak uśmiechnął się tajemniczo.
- Ty też? Na balu? - Lars spojrzał na niego zszokowany.
- Tak, z Shanell po balu. W moim samochodzie.
- Ale rock n' roll! - zaśmiał się Kirk.
- Masz rację. - przytaknął Lars.
- Jak było? - zapytał James przyjaciela.
- Um... przyjemnie, zabawnie i gorąco. - westchnął Jason przewijając sceny z wczoraj w swojej głowie.
- Miłość. - uśmiechnął się Kirk.
- Jaymz, a czy ty i Melanie jesteście razem? Po tej nocy? - zapytał Jason.
- Nie, powiedziałem jej, że ja nie szukam związku. - odpowiedział James.
Chłopcy rozmawiali, a kilka minut później przyszedł ojciec Larsa, niosąc telefon w dłoni.
- Lars, jakaś dziewczyna pyta o ciebie. - oznajmił, wręczając mu telefon. Wziął go i spojrzał na chłopaków zaciekawiony.
- Tak, to ja, Lars. - zaczął. - Tak, jestem. Właściwie, on jest tu ze mną ...
Chłopcy patrzyli na siebie zdziwieni. Lars spojrzał na Jamesa z tajemniczym uśmiechem.
- Melanie dzwoni. - powiedział i dał Jamesowi telefon.
- Co? Nie, nie... - protestował, ale mimo wszystko wziął telefon. - Cześć... Mel...
- Jaymz, szukałam cię wszędzie! Pytałam kilka osób o ciebie i powiedzieli mi, że przyjaźnili się z Larsem i dostałam od kogoś jego numer. Dzwonię, żeby zapytać o ciebie, a ty jesteś u niego. - opowiadała zachwycona. - Chcę ci powiedzieć, że tamta noc... to było wspaniałe. Musimy to powtórzyć! Jesteś niesamowity! Oh, nie, nie chcę tylko seksu, po prostu czuję, że muszę cię lepiej poznać...
- Spokojnie... - powiedział James patrząc na chłopców, którzy cicho się podśmiewali. - Mówiłem ci, że to tylko jedna noc... Nie szukam dziewczyny...
- Ale ja już cię kocham. Nie mogę spać w nocy, bo ciągle myślę o tobie. Musimy się spotkać. - nalegała dziewczyna.
- Nie! - krzyknął James, ale Melanie kontynuowała. James był już przerażony.
- Biedny Jaymz, właśnie wtedy, kiedy chce się bawić. - powiedział Jason i spojrzała na Jamesa, który nadal kłócił się z Melanie przez telefon. Chłopaki roześmiali się, a James odłożył telefon na stół.
- Dlaczego ja? - zapytał. - To nie jest śmieszne, ona mi się oświadczyła! - ciągnął, a chłopcy wybuchnęli jeszcze głośniejszym śmiechem.

piątek, 9 listopada 2012

Unnamed Feelings - rozdział 8.

hej aniołki. zapraszam Was na już przedostatni rozdział Unnamed Feelings. tak, Lizzy pewnie już będzie chciała mi coś zrobić, ale nie martw się, w nagrodę pojawisz się w ostatnim rozdziale i pojawi się kolejne opowiadanie. :D
ponieważ się spieszę, nie przedłużam dalej i życzę miłego czytania oraz weekendu!

Ponieważ Halloween było w sobotę, w poniedziałek już musieli być w szkole. W czasie przerwy na lunch Jason leżał z głową na stole i rękami skrzyżowanymi wokół niej. James i Lars spojrzeli na siebie.
- Jase, musisz coś zjeść. - odezwał się Lars.
- Nie jestem głodny.
- Będziesz chory. - powiedział James.
- Nie obchodzi mnie to. - odpowiedział, nie podnosząc głowy.
Cała szkoła wiedziała już o scenie zazdrości, która uczyniła Dave'a jeszcze bardziej popularnym. Ludzie rozmawiali, śmiejąc się i wskazując na Shanell, Jasona oraz Dave'a. Jason był zdruzgotany faktem, że Shan tylko bawiła się jego uczuciami. Dave'a nie obchodziła cała sytuacja, był szczęśliwy, że jego zemsta się udała. Shanell milczała. Nikt nie wiedział, o czym myśli. Obecna sytuacja pozwoliła reszcie chłopaków ponownie na nią polować. Często patrzyła na Jasona, ale on nie spojrzał na nią ani razu. Niektórzy naprawdę im współczuli, bo ona i Jason bardzo ładnie razem wyglądali.
- Co dokładnie stało się tamtej nocy? - spytał Kirk Judy, patrząc na Jasona. Dziewczyna napiła się swojego soku, a po chwili powiedziała:
- Jase pchnął Dave'a do basenu, bo on i Shanell się przy nim całowali.
- Jak ona tak mogła? Z Dave'em? - Kirk zmarszczył brwi i spojrzał na Judie, która tylko wzruszyła ramionami. - Idę do niego.
Chłopak wstał i podszedł do stolika Jasona. Usiadł z jego prawej strony i objął go ramieniem. Jason podniósł głowę, aby zobaczyć, kto przyszedł.
- Jak się czujesz? - zapytał Kirk i poklepał go po plecach.
- Nienawidzę go. - powiedział, zaciskając powieki.
- Wiem.
- My wszyscy. - odezwał się James. Spojrzał na Shanell, która siedziała sama przy stoliku i coś rysowała. - Nie mogę w to uwierzyć. Kiedy chciała to zakończyć?
- Nie mam pojęcia. - powiedział Lars, patrząc w podłogę. - Wcale nie zapowiadało się na rozstanie...
- Ale ja ją wciąż kocham... - Jason oderwał się od Kirka i wstał ze swojego miejsca.
- Czas goi rany. - powiedział Kirk, a chwilę potem już go nie było przy nich.
Po obiedzie wszyscy udali się do swoich klas. Jason miał matematykę wraz z Nickiem. Zapowiadał się straszny dzień...

***

Przyszła zima, zima minęła. Tak jak Boże Narodzenie i Sylwester. Szkoła była nudna i bolesna dla niektórych. Wkrótce nadeszła wiosna i pogoda była coraz bardziej ładniejsza. Oznaczało to, że mogą wykorzystać boisko do zajęć WF'u i rozpocząć szkolenia dla futbolistów. Doskonała okazja dla Dave'a, żeby wykorzystać swój kolejny pomysł. Kiedy przebrał się szybciej niż reszta chłopaków, poszedł do pokoju trenera. Bez pukania wszedł do środka. Nauczyciel spojrzał na niego, a po chwili kontynuował przeglądanie jakichś dokumentów. 
- Mogę ci w czymś pomóc? - zapytał. Dave podszedł do biurka.
- Dobrze, proszę pana, zastanawiałem się... - zaczął, poprawiając swoje włosy. - Dziś zaczynamy trening futbolistów, prawda?
- Oczywiście. - odpowiedział, wciąż na niego nie patrząc.
- I... tworzy pan nowy zespół, prawda? - dopytywał.
- Mhm...
- A czy mógłbym dać jakieś propozycje?
- To znaczy? - zapytał trener, podnosząc wzrok znad papierów.
- Cóż... - zaczął.

***

Wkrótce po tym zadzwonił dzwonek i chłopcy wyszli na boisko. Nauczyciel przyszedł chwilę później i zagwizdał.
- Dobrze panowie. Jak wszyscy wiecie, mam zamiar wybrać dzisiaj nowe osoby do drużyny futbolistów. - powiedział, patrząc na nich wszystkich.
- Jeeeeej. - wymamrotał Jason. Nie był dobry w futbolu.
- Zrobiłem kilka zmian. Teraz Dave jest liderem, Lars maskotką, a Jason w zespole. - powiedział nauczyciel jednym tchem.
- CO?! - krzyknęli jednocześnie Lars, James i Jason.
- Słyszeliście, a teraz zacznijcie szkolenia. - rozkazał nauczyciel i już chciał odejść, ale James zatrzymał go.
- Proszę pana, dlaczego już nie jestem liderem?! - krzyknął zdesperowany, patrząc na niego.
- Cóż... - zaczął nauczyciel, ale Lars mu przerwał.
- Dlaczego kurwa jestem maskotką?! Byłem w drużynie w zeszłym roku! - zawołał.
- Nie używaj wulgaryzmów. Wszystko się zmienia, mój drogi. - powiedział i w tym samym momencie podszedł do niego Jason.
- Proszę pana, ja nie chcę być w zespole.
- Chłopcy, dlaczego nie możecie mnie posłuchać, choć raz w życiu? To moja decyzja i proszę ją uszanować! Bez komentarzy! - powiedział i opuścił boisko do futbolu, by przejść do reszty chłopaków, którzy zostali na polu do zwykłych zajęć WF. 
- Słyszeliście. Lars, idź się przebierz w swój strój. - powiedział ironicznie Dave. Ich maskotką był żółty kurczak.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić! - krzyknął Lars i pobiegł do szatni. Kiedy wszedł, zatrzasnął za sobą drzwi. Był tam Kirk i trzech innych chłopaków, którzy nie ćwiczyli.
- Co się stało? - spytał jeden z chłopaków, kiedy Lars usiadł na ławce i ukrył twarz w dłoniach.
- On chce mnie kurwa upokorzyć!
- Kto? - spytał Kirk.
- Trener. Wprowadził zmiany w drużynie futbolistów i teraz muszę być głupią maskotką, chociaż byłem w zespole w zeszłym roku! - krzyczał jak w amoku.
Chłopcy patrzyli na siebie, nie wiedząc co mogą powiedzieć.
- Chuj. - mruknął Kirk, siadając obok Larsa. - Co zamierzasz teraz zrobić?
- Nie będę już chodził na jego lekcje. I nie mam zamiaru być jego głupią maskotką kurwa! - Lars był pewny swoich słów.
- Nie martw się. To nie jest koniec, jeśli nie jesteś futbolistą. Spójrz na mnie, ja nim nie jestem. Są ważniejsze rzeczy w życiu niż bycie futbolistą. - powiedział Kirk. Lars spojrzał na niego, a potem utkwił wzrok w podłodze. 
- Kirky... przykro mi za to, co powiedziałem te kilka miesięcy temu. Wybacz mi. Naprawdę brakowało mi takiego wspaniałego przyjaciela. 
- Oczywiście, że ci wybaczam, jeśli ty wybaczysz mi te kilka nieprzyjemnych rzeczy, które o tobie mówiłem.
Lars uśmiechnął się i bez słowa przytulił Kirka.
Na boisku...
- Zacznijcie się rozciągać, nie chcemy żadnych kontuzji kiedy zaczniemy grać, prawda? - powiedział Dave. Chłopcy z zespołu zaczęli wyciągać nogi. Jason spojrzał na nich przestraszony.
- Dlaczego nie robisz tego co powiedziałem? - spytał Dave widząc, że nie jest mu posłuszny.
- Nie mogę tego zrobić. - odpowiedział Jason. Dave uśmiechnął się.
- Ale to jest proste złotko, tak jak wrzucanie ludzi do basenu.
Jason przewrócił oczami. Podał mu ręce i zaczął obniżanie swojego ciała. W pewnym momencie zatrzymał się, ponieważ nie mógł już więcej rozprostować nóg.
- To wszystko co mogę zrobić. - oznajmił Jason, patrząc na Dave'a, który położył dłonie na jego ramionach i pchnął go z całej siły w dół. Jason jęknął z bólu.
- Przestań udawać, że coś cię boli.
- Ja tak nie trenowałem zespołu! - krzyknął James, podchodząc do Dave'a.
- Ale teraz ja jestem liderem! - zawołał. James ledwo powstrzymał się od uderzenia Dave'a w twarz. Bez komentarza pomógł Jasonowi wstać. Niedługo później zadzwonił dzwonek i poszli się przebrać.
- Jestem martwy... - jęknął Jason. Gdy się przebrał, położył woreczek z lodem między swoimi nogami i zastanawiał się, czy może jeszcze chodzić.

***

Mijały miesiące, lato było coraz bliżej. Dzięki Jamesowi Jasonowi udało się poprawić swoje umiejętności sportowe.
Lars nie poszedł więcej na zajęcia WF'u. Trener w ostatniej chwili zauważył, że nie mają maskotki i wziął na to miejsce pierwszego chętnego ucznia.
Pewnego dnia Jason szedł wzdłuż korytarza nie zwracając uwagi na to gdzie idzie. W pewnym momencie wpadł na kogoś. Podniósł wzrok i zmarszczył brwi widząc Shanell.
- Przepraszam... - powiedział i już chciał odejść, ale dziewczyna zatrzymała go.
- Jase, muszę ci o czymś powiedzieć. - powiedziała. Jason uniósł brew, nie patrząc na nią. - Posłuchaj, po tej imprezie uświadomiłam sobie, że mnie nienawidzisz i muszę iść dalej. Próbowałam, starałam się, chciałam spotykać się z innymi chłopakami, ale... jest coś, co mi na to nie pozwala...
Jason spojrzał na nią. Dlaczego mówi mu to wszystko, teraz?
- To ty... - szepnęła, podchodząc do niego bliżej. - Im bardziej byliśmy dalej od siebie, tym bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem w tobie zakochana... Nie mogę myśleć o niczym innym, tylko o tobie. Wybaczysz mi i dasz jeszcze jedną szansę? Naprawdę cię kocham...
Jason przez cały ten czas patrzył w jej oczy. Nie było żadnego kłamstwa w jej słowach.
- Co tak długo? - zapytał z uśmiechem.
- Nie wiem... - mruknęła. Chłopak po raz kolejny uśmiechnął się i spojrzał w jej oczy. - Wybaczysz mi? - spytała w końcu nerwowo.
- Tak. A wiesz dlaczego? Bo ja też wciąż cię kocham.
Twarz Shanell od razu się rozjaśniła. Podeszła do Jasona i pocałowała go zmysłowo.

sobota, 3 listopada 2012

Unnamed Feelings - rozdział 7.

taka mała niespodzianka. wrzucam dosyć długi rozdział, bo chcę już skończyć to opowiadanie. :D
może ktoś już zauważył, ale zmieniłam zdjęcia bohaterów i dodałam 3 innych, którzy pojawią się w kolejnym. :D
tak przy okazji spytam, gdzie według Was mogą pracować młodzi mężczyźni, którzy nie byli na studiach ani nic? tak myślałam o sklepie muzycznym, jakimś klubie, stacji benzynowej... macie jeszcze jakieś pomysły? :D

Październik przyszedł, październik prawie minął. Któregoś dnia Jason wychodził ze stołówki razem z Jamesem. Zatrzymali się przy szafkach.
- Co to jest? - Jason odkleił kartkę, która była przyklejona do jego szafki.
- Co tam jest napisane? - spytał James, podchodząc do niego. Jason otworzył kartkę, która była złożona na pół.
- Jesteś martwy. - przeczytał. Jason spojrzał przerażony na Jamesa.
- Więc...? - niecierpliwił się James.
- Ktoś mnie straszy... - pomyślał głośno Jason i zgniótł kartkę. James przez kilka sekund zastanawiał się.
- Dave...
Jason zaczął myśleć. Dlaczego Dave miałby chcieć go zabić? Nic takiego ostatnio nie zrobił.
- Mam go dla ciebie zabić? - spytał James z uśmiechem.
- Nie... nie sądzę, że to on. - powiedział zmieszany Jason.
- Kto inny cię nienawidzi? - zapytał blondyn.
- Nie wiem... - mruknął Jason i znowu zaczął rozmyślać.
Zadzwonił dzwonek i szybko wziął swoje książki. James poszedł na matematykę, a Jason na literaturę. Usiadł na swoim stałym miejscu, z tyłu klasy. Lars przyszedł krótko po dołączeniu Dave'a i Marty'ego. Ostatnim, który przyszedł przed nauczycielem był Sebastian. Usiadł przed Larsem. Wkrótce przyszedł nauczyciel i rozmawiali o Karolu Dickensie. Jason dał kilka dobrych odpowiedzi i otrzymał piątkę. Sebastian spojrzał na niego z zazdrością. Dave i Marty tylko przewrócili oczami.
Po tej lekcji byli już wolni. Jason rzucił się do wyjścia.
- Jase, czekaj! - zawołał za nim Lars. Chłopak zatrzymał się i czekał, aż podejdzie. - Dlaczego zwiałeś? Nawet na mnie nie poczekałeś.
- Chcę wrócić do domu tak szybko, jak to możliwe. - oznajmił Jason. James wyszedł z klasy matematycznej i zrównał się z nimi.
- Dlaczego? - zdziwił się Lars.
- Przeczytaj to. - Jason podał mu zgnieconą kartkę. Lars szybko ją przeczytał i zmarszczył brwi.
- Założę się, że to ten rudy skurwiel!
- Nie sądzę... - mruknął Jason.
Chłopcy wyszli ze szkoły. Chłopak rozejrzał się, czy ktoś nie celuje w niego pistoletem albo nie podchodzi z nożem.
- Luz Jase, nikt cię nie skrzywdzi, kiedy ja tutaj jestem. - pocieszył go James.
- Możecie mi zejść z drogi? - zapytał oschle Kirk. Chłopcy odwrócili się i pozwolili mu przejść.
- Kirky, dlaczego nie będziesz już z nami rozmawiał? - spytał Jason, podchodząc do niego.
- Mam dosyć zachowania Larsa. Nie byłeś tu w zeszłym roku, żeby go poznać. On nigdy się nie zmieni. Zawsze był mocny w gębie. - opowiedział, nie patrząc na niego.
Jason wrócił do Larsa i Jamesa.
- Lars...
- On jest pierdolnięty! - krzyknął. - Nie przeproszę go!
- I tak teraz cię nienawidzę. - powiedział James. - Nie widzisz, że z twojego powodu nawet nie będzie chciał z nami rozmawiać?
Lars bez słowa skinął na nich ręką i odszedł. Mama przyjechała go odebrać. James westchnął i spojrzał na Jasona.
- Kiedyś byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, wszyscy nam zazdrościli... w zeszłym roku...
- Teraz przyszedłem ja... - Jason spuścił wzrok.
- To nie przez ciebie! Po prostu Lars musi zmienić swój charakter.
- Hej, ty, mały!
Jason odwrócił się i zobaczył Sebastiana z dwoma kolegami.
- Mówisz do mnie? - zapytał Jason, wskazując na siebie.
- A czy ktoś ma tu jeszcze przydomek "mały"? - spytał ironicznie Sebastian.
- Nie wiem... - powiedział zdezorientowany. Nic nie wiedział na temat tego pseudonimu.
- Nie udawaj głupiego.
- Coś nie tak...?
- Tak. Ukradłeś mi dziewczynę! - Sebastian zbliżył się do Jasona.
- Przepraszam, twoją dziewczynę?
- Shanell!
- Shanell nie jest twoją dziewczyną. - uśmiechnął się Jason.
- Była nią, zanim przyszedłeś do tej szkoły.
- Daj sobie spokój. - odezwał się James. Sebastian spojrzał na niego, marszcząc brwi.
- Shanell powiedziała mi, że ją zdradziłeś. Nie zasługujesz na nią. - powiedział Jason. Sebastian zaczął krzyczeć i uderzył Jasona prosto w policzek. James natychmiast doskoczył do nich i odepchnął Sebastiana 5 kroków do tyłu. Jason spojrzał na nich zszokowany i położył dłoń na gorącym policzku.
- Odpierdol się w końcu ode mnie! - krzyknął do Sebastiana. Ten był już gotowy, żeby uderzyć go po raz kolejny, ale James zablokował mu drogę ręką. Pchnął go na tyle mocno, aby mógł upaść.

***

30 października...
Dave podczas lunchu stanął na krześle, aby wszyscy mogli go zobaczyć.
- Chcę, żebyście się wszyscy zamknęli. Mam dla was wiadomość. - powiedział głośniej, aby każdy go usłyszał.
- Że jesteś chujem? Już o tym wiemy. - szepnął Lars i zaczął się śmiać wraz z Jamesem i Jasonem.
- Organizuję imprezę halloweenową jutro w nocy. Zapraszam wszystkich obecnych tutaj. Każdy musi mieć strój. Brak kostiumu, nie wchodzicie. Rozumiecie? - powiedział z lekko ironicznym uśmiechem i zszedł z krzesła.
Jason spojrzał na Larsa i Jamesa.
- Idziemy?
- Dlaczego nie? - zapytał Lars.
- Nie wiem... - mruknął Jason. Po chwili poczuł, jak ktoś kładzie rękę na jego brzuchu.
- Hej. - powiedziała Shanell i pocałowała go w policzek. - Cześć chłopcy.
- Cześć Shan. - odpowiedzieli jednocześnie James i Lars.
- Idziesz na imprezę? - zaciekawił się Jason.
- Tak, na pewno. A ty?
- No... tak. Ale nie mam kostiumu.
- Improwizuj.
- A ty kim będziesz? - zapytał James. Shanell przez kilka sekund myślała.
- Może króliczkiem Playboya?
- Mmm... - Lars spojrzał na nią z tajemniczym uśmiechem.
- Muszę iść. - rzuciła szybko i przelotnie pocałowała Jasona w usta. Minutę później już jej nie było.
- Mam nadzieję, że będzie tym króliczkiem Playboya. - odezwał się Lars. Jason obrzucił go wrogim spojrzeniem, a ten tylko podniósł ręce w geście obrony.
- Jakieś pomysły na kostium? - spytał James. Chłopcy przez chwilę zastanawiali się.
- Wiem dokładnie, kim będę. - powiedział Lars, uśmiechając się. Każdy mówił o imprezie, która miała się odbyć jutro.

***

- Myślę, że to głupi pomysł... - powiedział Jason, kiedy James prostował mu włosy.
- Nie. Myślę, że będziesz wyglądać uroczo. - James wziął kolejne pasmo jego włosów i pociągnął prostownicą. - Proszę bardzo. - powiedział, kiedy skończył. Stanął przed Jasonem, aby zobaczyć efekt. Jason wyglądał całkiem inaczej w prostych włosach. 
Obydwoje siedzieli w jego pokoju i przygotowywali się do słynnego Halloween.
Kiedy obydwoje wyprostowali swoje włosy, przebrali się w swoje kostiumy. James zdecydował się na przebranie anioła. Miał na sobie białe dunki, białe obcisłe spodnie, prosty t-shirt i letnią białą kurtkę. Jason pomógł mu też z przywiązaniem skrzydeł. James obejrzał się dokładnie w lustrze. Wyglądał naprawdę anielsko.
- Chodź Jase, musimy iść! - krzyknął, patrząc na zegarek.
- Ok, już wychodzę. - Jason otworzył drzwi łazienki. Wyszedł ubrany w żółtą koszulkę i czarne spodnie do kolan. Miał długie skarpetki w czerwono-białe paski i czarne trampki.
- "Alicja w Krainie Czarów"? - domyślił się James, a Jason przytaknął.
- Wyglądam jak idiota, prawda?
- Shanell na pewno się będzie podobać.
Po kilku minutach byli już gotowi do wyjścia. Wsiedli do samochodu Jamesa i ruszyli w stronę domu Dave'a.  Już od przecznicy dalej słychać było głośną muzykę. James zatrzymał się przed wielkim domem. Wysiedli i rozejrzeli się dookoła. Wielu ludzi już zaczęło się schodzić.
- Jayzm, Jase!
Chłopcy odwrócili się i zobaczyli zbliżającego do nich Larsa.
- Dlaczego mnie to nie dziwi? - powiedział James, uśmiechając się. Lars był ubrany na czarno. Miał czarną pelerynę, oczy podkreślone czarną kredką i bardzo jasny podkład na twarzy.
- Wyglądasz super. - ocenił Jason, lustrując go wzrokiem.
- Dziękuję. - uśmiechnął się i zaczął analizować strój Jasona. - A ty jesteś...?
- Alicja w Krainie Czarów.
- Wyglądasz świetnie. Chodźmy do środka.
Dom był ogromny. Ludzie pili z plastikowych kubków i słuchali muzyki. 
- Gdzie jest Shanell? - spytał James.
- Nie wiem. - powiedział Jason i zaczął się rozglądać.
- Ciekawe, gdzie pan chuj. - pomyślał Lars i napełnił swoją szklankę piwem. Wtedy muzyka przestała grać. Każdy rozglądał się zdezorientowany. Dave pojawił się na schodach. Miał na sobie długą czarną pelerynę.
- Witam wszystkich. - powiedział donośnie, schodząc na dół. - Imprezę uważam za otwartą!
James spojrzał na Larsa, który stał obok niego.
- Wydaje mi się, że jesteście podobnie ubrani...
- Dlaczego ten skurwiel musi mieć nawet takie samo przebranie tak jak ja?! - jęknął, patrząc to na swój kostium, to na strój Dave'a.
Muzyka znowu zaczęła grać i ludzie zaczęli tańczyć. Lars wyszedł na zewnątrz. James nalał trochę coli do swojej szklanki i poszedł usiąść na kanapie. Jason stał kilka minut w pobliżu schodów, a następnie udał się nad basen.
James wstał w końcu z kanapy i wyszedł na zewnątrz. Podszedł do Jasona, który stał w pobliżu basenu.
- I jak tam? - spytał, podchodząc do niego.
- Hmm... widziałeś Shanell?
- Nie. Idę do auta po fajki. Też chcesz?
- Nie, dzięki.
James poszedł do samochodu, a Jason rozejrzał się po raz kolejny. Widział wcześniej Larsa z dwiema dziewczynami, ale już ich nie było. Potem zobaczył Judy. Podszedł do niej.
- Hej Judie.
- Cześć. - powiedziała i spojrzała zmieszana na jego strój, starając się odgadnąć, kim jest.
- Jestem Alicją w Krainie Czarów. - powiedział, poprawiając swoje włosy. - Judy, nie widziałaś może Shanell?
- Nie sądzę... - mruknęła, rozglądając się. - Mówiła, za kogo będzie przebrana?
- Za króliczka Playboya.
- Widziałam już dzisiaj 3 króliczki, ale żaden z nich to Shanell.
- Ok. Pozdrów Kirka ode mnie. - powiedział i odszedł. James wrócił kilka sekund później.
- Gdzie jest Lars? - zapytał.
- Nie wiem, widziałem go z tymi dziewczynami i...
- Eee... czy to jest Shanell? - James wskazał ruchem głowy. Jason odwrócił się. Obok basenu stała Shanell i rozmawiała z... Dave'em? Śmiali się, a następnie Dave zbliżył się do niej. Pogłaskał ją delikatnie po policzku, a potem pocałował.
- O kurwa... - jęknął James, patrząc na Jasona, który upuścił szklankę. Poczuł narastającą w sobie wściekłość i zmierzył w stronę Shan i Dave'a.
- Co ty robisz?! - krzyknął Jason, kiedy podszedł do nich. Popatrzył z niedowierzaniem na Shanell, a potem spojrzał na Dave'a, który miał na twarzy zwycięski ironiczny uśmiech. Jason pchnął go basenu i wybiegł na ulicę. James poszedł za nim. Zatrzymali się przed jego samochodem.
- Chcę wrócić do domu. - oznajmił drżącym głosem.
- Ok, tylko pójdę po Larsa. - James ruszył z powrotem w stronę domu, a Shanell zdyszana podbiegła do Jasona.
- Co to miało być?! - krzyknęła, próbując uspokoić oddech.
- Całowałaś się z nim!
- To on mnie pocałował!
- Widać było, że ci się podoba. - powiedział łamiącym się głosem.
- Dlaczego jesteś taki zazdrosny? Nie sypiam z nim.
Jason nie mógł uwierzyć własnym uszom.
- Myślałem, że mnie kochasz...
- Nigdy nie powiedziałam, że cię kocham...
Wtedy właśnie serce z napisem "Shanell + Jason = miłość" złamało się w jego głowie.
- Ok... rozumiem... możesz wrócić na imprezę.
- Ale...
- Wracaj na imprezę!
Shanell nic już więcej nie powiedziała, tylko skinęła głową i odeszła. Jason wsiadł do samochodu i ukrył twarz w dłoniach. Po chwili przyszli też Lars i James.
- Co z tobą? - spytał Lars, siadając na tylnym siedzeniu obok niego.
- Shanell dała mi do zrozumienia, że nie chce ze mną być... - wyjaśnił, wlepiając wzrok w swoje kolana.
Pojechali z powrotem do domu Jasona. Poszli od razu do jego pokoju.
Kiedy rodzice Jasona w końcu zasnęli, zszedł na dół, żeby wziąć butelkę whisky z lodówki. Zaczęli pić i rozmawiać, aż w końcu udało im się zasnąć.

czwartek, 1 listopada 2012

Unnamed Feelings - rozdział 6.

hej wszystkim. miałam dzisiaj nie wrzucać rozdziału, tylko z okazji 1 listopada chciałam dodać coś o Cliffie. napisałam taki dodatek o nim w szkole, na lekcji, szukałam w książkach, zeszytach, torebce i nie ma go. -.- więc dodaję 6 rozdział Unnamed Feelings. przy okazji tak... mam tyle pomysłów co do opowiadania, które teraz piszę i które chcę wrzucać kiedy skończę to, ale w ogóle nie potrafię tego ubrać w słowa... więc pewnie zaraz sobie pomedytuję, strzelę jakąś mocną kawę i wezmę się za pisanie. :) miłego długiego weekendu!

Shanell wpadła do domu jak huragan i z hukiem zamknęła drzwi. 
- Kochanie, co się stało? - spytała jej matka, wychodząc z kuchni.
- Nic. - mruknęła, wchodząc po schodach.
- Za chwilę będzie kolacja.
- Nie jestem głodna.
Weszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Nie wiedziała co ma myśleć o sytuacji w której się znalazła. Bez przerwy kłóciła się z Sebastianem. Pocałowała się z Jasonem. A jej przyjaciółka okazała się zwykłą suką. 
Nie zastanawiając się dłużej nad wszystkim, poszła do łazienki. Rozebrała się, zrzucając ciuchy na podłogę i weszła pod prysznic. Kiedy strumień ciepłej wody obmywał jej ciało, oparła się o zaparowaną ściankę kabiny prysznicowej i przymknęła powieki.
Po kilkunastu minutach wyszła spod prysznica i owinęła się ręcznikiem. Wysuszyła włosy, zrobiła makijaż i ubrała się. Wrzuciła do torebki kilka najpotrzebniejszych rzeczy i wyszła z domu. Niedługo później była już pod blokiem Sebastiana. Weszła do klatki schodowej, wbiegła na 2. piętro i stanęła pod jego drzwiami. Minęło trochę czasu, zanim w końcu jej otworzył.
- Shan? - spojrzał na nią z przerażeniem w oczach. - Co ty tu robisz?
- Przyszłam cię odwiedzić. Nie wpuścisz mnie?
Chłopak pozwolił jej wejść.
- Dlaczego jesteś w samym bokserkach? - spytała, przyglądając mu się.
- Właśnie chciałem iść się wykąpać...
- Mogę dotrzymać ci towarzystwa... - powiedziała z tajemniczym uśmiechem, stanęła na palcach i zaczęła całować go po szyi, uprzednio odgarniając mu za ucho jego długie blond włosy.
- Nie, nie musisz, dam sobie radę. Idź do sypialni moich rodziców, zamknij drzwi i poczekaj na mnie. - mówił zdenerwowany, prawie wpychając ją w głąb mieszkania.
- Co? Ale dlaczego do sy...
- Sebastian, chodź tu do mnie... - usłyszeli damski głos dochodzący z jego pokoju.
- Shanell, czekaj! - krzyczał bezradnie, kiedy szybkim krokiem zmierzała w stronę pokoju chłopaka. Otworzyła drzwi i zobaczyła Megan leżącą na jego łóżku w samej bieliźnie. Kiedy zobaczyła swoją przyjaciółkę, krzyknęła i szybko zakryła się kołdrą.
- Ty mała dziwko... - powiedziała ze łzami w oczach. - Jeszcze miałaś czelność mówić mi, że daję się pieprzyć Jasonowi w łóżku, w którym śpię z Sebastianem!
- Sha...
- Zamknij się! Sypiasz z moim chłopakiem w łóżku, w którym ja też spałam!
- Shan, kochanie... - zaczął Sebastian, kładąc rękę na jej ramieniu.
- Kochanie?! - krzyknęła zapłakana, odsuwając się od niego. - Zostaw mnie!
- Skarbie, poczekaj, wszystko ci wytłumaczę! - błagał Sebastian, kiedy Shanell wychodziła z jego mieszkania. 
- Tutaj nie ma czego tłumaczyć. - powiedziała, pociągając nosem. - Nie chcę cię więcej widzieć.
Zatrzasnęła mu drzwi przed nosem i wyszła z klatki schodowej. Sama nie miała pojęcia, jakim cudem udało jej się dojść do domu.

***

- Kochanie, co się dzieje? - pytała matka Shanell, kiedy ta leżała na łóżku i płakała.
- Nic.
- Przecież widzę.
- Mamo, zostaw mnie... Chcę być sama. - dziewczyna cała zakryła się kołdrą.
- Dobrze, ale jeśli...
- Mamo, nic nie potrzebuję. Możesz wyjść.
Kobieta westchnęła i wyszła z pokoju, a Shanell wzięła swój telefon i trzęsącymi się dłońmi wybrała numer Jasona. 
- Haaaaalo? - mruknął zaspany do słuchawki.
- J-Jason...
- Shanell...? Ty płaczesz...?
- Mhm, trochę... - pociągnęła nosem.
- Co się stało?
- Wiem, że jest późno i musisz rano wstać, ale... czy mógłbyś do mnie przyjść? - spytała nieśmiało.
- Powiedz mi najpierw, co się stało...
- Sebastian...
- Zrobił ci coś... - domyślił się.
- Mhm... - mruknęła i po raz kolejny rozpłakała się.
- Zaraz będę. - rzucił i rozłączył się.
Shan odłożyła swój telefon i zakryła twarz poduszką. Kiedy powoli zasypiała, poczuła, jak ktoś szturcha jej ramię. To była jej matka.
- Shanell, twój znajomy przyszedł do ciebie. - oznajmiła, wyraźnie niezadowolona. - Jest na dole.
- Powiedz, żeby przyszedł.
Bez słowa wyszła z jej pokoju, a po kilku sekundach zobaczyła jak do jej pokoju wchodzi Jason. Od razu do niej podszedł i usiadł na łóżku.
- Jase... - szepnęła i przytuliła się do niego. - Dziękuję, że...
- Co on ci zrobił? - przerwał jej.
Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko spuściła wzrok i dalej płakała.
- Proszę, powiedz. Uderzył cię?
- Nie... Zdradził mnie...
- Skurwiel... - mruknął i przytulił ją. - Nie myśl o nim. Nie zasługiwał na ciebie.
- Myślałam, że naprawdę mnie kocha... a on zdradził mnie z moją przyjaciółką. - wyszlochała, wtulając się w jego koszulkę.
- Nie płacz... Jeśli chcesz, zostanę u ciebie. Tylko daj mi jakąś poduszkę i koc, położę się na podłodze.
- Daj spokój, nie będziesz spał na podłodze. Położysz się obok mnie.
- Serio...? - spytał nieśmiało.
- Tak. Jasne. - uśmiechnęła się blado.
Jason ściągnął buty, położył się obok niej i przykrył kołdrą. Kiedy odwrócił się plecami do Shanell, poczuł, jak szturcha jego ramię.
- Jase... Przytulisz mnie...?
- Oczywiście. - powiedział, odwracając się do niej. Uśmiechnął się, widząc jej oczy pełne nadziei i przytulił ją, po czym obydwoje zasnęli.

***

- Halo... Ziemia do Jasona! - James pomachał mu dłonią przed twarzą. Minęły 2 dni, odkąd on i Shanell pocałowali się. James wrócił do szkoły, ponieważ nie mógł wytrzymać dłużej niż 2 dni w domu.
- Zostaw go, on jest zakochaaaaany... - powiedział Lars. Jason westchnął i uśmiechnął się.
- Dlatego nie lubię siedzieć w domu. Wszystkie dobre rzeczy dzieją się, kiedy mnie nie ma.
- Nie wszystkie dobre rzeczy. - Jason spojrzał uważnie na Larsa.
- To nie moja wina! - krzyknął w swojej obronie.
- Nie mogę w to uwierzyć! Nie było mnie przez 2 dni w szkole, a ty coś takiego odpierdoliłeś! - powiedział zdenerwowany James i spojrzał na Kirka, który teraz przebywał z Judy i jej koleżankami. - Teraz przez ciebie nawet nie będzie z nami rozmawiał!
- Dzwoniłem do tego chuja! Nie odbierał! Teraz na pewno nie będę go przepraszał! - powiedział Lars, wymachując rękami. 
- Czasami jesteś strasznym skurwielem. Tak jak teraz. - mruknął James, nie patrząc na niego i biorąc łyk swojego napoju energetyzującego.
- Daj mi spokój! - krzyknął na niego Lars.
- Taka jest prawda!
- Przestańcie! - krzyknął Jason. Niektórzy ludzie odwrócili się w jego stronę. James i Lars również na niego spojrzeli. - Jeżeli schowałbyś czasem dumę do kieszeni, Kirk byłby tu teraz z nami. - dodał ciszej. Lars spuścił wzrok.
- W każdym razie, Jase, powiedz mi, jak całuje Shanell Evans? - zapytał James, patrząc na nią z tajemniczym uśmiechem. Jason uśmiechnął się i oparł łokciami o stół. Odwrócił głowę w stronę stolika Shanell, która słuchała, co mówi jej koleżanka, ale spojrzała na niego i pomachała mu. Jason odwrócił się z powrotem do chłopaków.
- Ta dziewczyna jest niesamowita! Jej usta są takie... - powiedział z rozmarzeniem i oblizał wargi. Chłopcy roześmiali się.
Przy innym stole...
- Kurwa, jak ja ich nienawidzę. - mruknął Dave, patrząc na Jamesa, Larsa i Jasona, którzy dobrze bawili się przy swoim stoliku. 
- Taa. - przytaknął Nick, popijając swoje mleko waniliowe.
- Trzeba coś z nimi zrobić. - odezwał się David.
- Ale co? - zdziwił się Marty.
Dave rozsiadł się wygodnie na krześle i zaczął myśleć. Jakie są ich słabe punkty?
- James to chuj, który ma obsesję na punkcie sportu. Lars to bezmyślny przystojny chuj, Kirk... ugh! Wszyscy kochają go, bo jest taki kruchy i delikatny... fałszywy chuj. A Jason... niewdzięczny chuj. - myślał głośno, biorąc do ręki butelkę. Nagle zobaczył, że Shanell zbliża się do Jasona i całuje go. - Co do kurwy?! - krzyknął, dławiąc się swoim sokiem jabłkowym.
- O ja pierdolę... - powiedział Nick, patrząc na scenę miłosną, która się właśnie zakończyła. - Ona z nim?!
- Najładniejsza laska w szkole z takim chujem?! - dodał David z niesmakiem na twarzy.
Wtedy właśnie w głowie Dave'a narodził się pomysł.
- Ja wiem, co robić... - powiedział z tajemniczym uśmiechem, a chłopcy spojrzeli na niego z zainteresowaniem.