- To będzie zajebiste. - Cliff uśmiechnął się i pokręcił z uznaniem głową.
- Co takiego? - spytała wysoka niebieskooka szatynka, wychodząc z kuchni z wypełnioną szklanką w ręce.
- Koncert!
- Jaki koncert?
- W San Francisco!
- Koncert w San Francisco? - James spojrzał na niego, unosząc brwi. - Nic mi o tym nie wiadomo.
- Bo to nie nasz koncert.
- Więc czyj? - Kirk spojrzał uważnie na Cliffa, który wyciągnął z paczki jednego papierosa, odpalił go i zaciągnął się.
- Diamond Head gra za 4 dni koncert w Frisco.
- CO?! - Lars wybiegł z kuchni z nożem w jednej dłoni i połową pomidora w drugiej. - Dopiero teraz o tym mówisz?!
- Sam się dzisiaj dowiedziałem! Moja siostra do mnie zadzwoniła i powiedziała, że Diamond Head grają w San Francisco.
- Ale ja dalej nie rozumiem, dlaczego tak się tym zachwycasz. - odezwała się po raz kolejny szatynka, siadając Cliffowi na kolanach.
- Bo ja tam będę. - odpowiedział z uśmiechem i pocałował jej odsłonięte ramię.
- Ale ja się nie zgodziłam, żebyś jechał...
- Oj Shanell, daj spokój. - mruknął, przewracając oczami. - Nie mam dziesięciu lat, nie muszę cię przecież pytać o zgodę.
- Nie musisz mnie pytać o zgodę?! Mogę się założyć, że mi samej nie pozwoliłbyś jechać na koncert do San Francisco!
- Ty jesteś kobietą, a ja facetem. I w dodatku nie pojadę sam, bo chłopaki też pewnie się ze mną zabiorą. - odparował, patrząc na nią z lekko ironicznym uśmiechem. - Lars, jedziesz?
- Pojechałbym, ale nie wiem czy Roxxi się zgo...
- Jedź. - przerwała mu dziewczyna. - Przynajmniej będę miała trochę spokoju w domu.
- Jadę. - Lars uśmiechnął się promiennie do przyjaciela.
- Kirk...?
- No nie wiem... - zawahał się. - Jak Marty też pojedzie, mieszkanie będzie puste, a wiecie, że jestem dosyć przewrażliwiony na tym punkcie...
- Ja nie jadę. - odezwał się Martin. - Jakoś nie mam ochoty, nie przepadam za Diamond Head. Możesz jechać spokojnie Kirky, ja będę w mieszkaniu.
- Więc ja też pojadę. - potwierdził Kirk, biorąc do ręki swoją puszkę z piwem i upijając kilka łyków.
- Zajebiście. A ty, Dave?
- Ja idę w ten dzień do fryzjera. - oznajmił, a wszyscy spojrzeli na niego kpiąco. - No co? Muszę podciąć końcówki i pofarbować włosy, zobaczcie, jakie mam odrosty!
- Dobra, nawet nie będę tego komentował. - mruknął Cliff i zgasił niedopałek papierosa w popielniczce. - Nicky?
- Ja też nie jadę. Pomogę Marty'emu przy mieszkaniu.
- A co tam jest niby do pomagania? - zirytował się Lars.
- No wiecie... - zaczął Nick. - Podlewanie kwiatków, sprzątanie...
- Nieważne. - Cliff machnął ręką. - David...?
- Kurwa, chłopaki, po co mnie pytacie? Ja mam 6-letniego syna, w dodatku pracuję. Nigdzie nie jadę.
- Ten syn ma też matkę i trzy ciotki. - powiedział cicho Cliff, a Judy obrzuciła go wrogim spojrzeniem.
- Tak, ma, ale ta matka też pracuje i nie ma zamiaru wykorzystywać swoich przyjaciółek do opieki nad nie ich dzieckiem. Cliff, zastanów się. Roxxi pracuje, Mel ma dwójkę dzieci i też pracuje, a Shan cały czas biega na sesje zdjęciowe i spotkania. One też mają swoje obowiązki. David jest mi potrzebny, nigdzie nie pojedzie. - postanowiła Judy i zaplotła ręce na piersi.
- Więc ty też Jaymz nie pojedziesz? - spytał Cliff przyjaciela, który zamyślony patrzył przed siebie i pocierał kciukiem swoją dolną wargę.
- Wszystko zależy od Melanie.
- Nie. - odpowiedziała stanowczo dziewczyna, po czym wzięła łyk swojego drinka.
- Mel... - jęknął błagalnie Kirk. - Dlaczego nie?
- Kurwa, my mamy dwójkę małych dzieci! Ja w dodatku pracuję! Nie!
- Ja i Marty możemy pomóc ci przy dzieciach. - odezwał się nieśmiało Nick.
- Właśnie. - potwierdził Marty. - Jasonowi i Jamiemu też przecież można ich w każdej chwili podrzucić.
Melanie patrzyła to na swojego chłopaka, to na resztę towarzystwa.
- Dobra, możesz pojechać. - mruknęła. - Ale po koncercie nie idziesz do żadnego klubu lub hotelu, tylko wracasz do LA!
- Jasne. - James pocałował swoją dziewczynę w policzek.
- No to jedziemy we czterech. - powiedział Cliff z uśmiechem i wziął łyk swojego piwa.
- Cliffy... Chodź na chwilę. - Shanell wstała z jego kolan i pociągnęła go w stronę sypialni Roxxi i Larsa. Chłopak niechętnie podniósł się ze swojego miejsca, wziął swoją paczkę papierosów wraz z zapalniczką i poszedł za swoją dziewczyną.
- O co chodzi? - spytał, kiedy Shan zamknęła za nimi drzwi.
- Nie chcę, żebyś jechał na ten koncert...
- Przecież nie będzie mnie tylko jeden dzień...
- Wiem, ale... naprawdę powinieneś zostać w domu. - jęknęła żałośnie.
- Dlaczego? - spytał takim samym tonem głosu i wyciągnął z paczki papierosa. - Kochanie, to jest zwykły koncert, co może mi się tam stać?
- Nie wiem... Po prostu mam jakieś złe przeczucia... - powiedziała cicho, przytulając się do niego.
- Daj spokój, jesteś przewrażliwiona. - odpowiedział spokojnie, obejmując ją ramieniem i wkładając do buzi papierosa. - Koncert się skończy i wracamy.
- Nie! - krzyknęła i wyrwała mu z ręki zapalniczkę. - Dlaczego chociaż raz nie możesz mnie posłuchać? Ja naprawdę mam przeczucie, że coś się stanie...
- Niby co...?
- Nie wiem... coś złego...
Chłopak spojrzał na nią uważnie, unosząc brew.
- Powiedz mi, co ty dzisiaj piłaś?
- Cliff...! - jęknęła Shanell, zakrywając twarz dłońmi.
- Chodź, wracamy do domu.
- Ale...
- Ciiii... - powiedział cicho, po czym położył palec na jej ustach i przejechał nim po jej dolnej wardze. - Dzisiaj nie chcę już słyszeć ani jednego słowa na temat koncertu.
- Dobrze... - szepnęła i spuściła wzrok.
Po chwili wyszli z sypialni, pożegnali się z resztą i wrócili do domu, po drodze nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa.
***
Obudziła się, krzycząc i zapalając nocną lampkę. Rozejrzała się ze łzami w oczach po pomieszczeniu. Nie było żadnej ulicy, ciemności, migających latarni, samochodu, krwi i krzyku przerażenia. Była w swojej sypialni, w swoim łóżku, obok swojego chłopaka, który patrzył na nią uważnie.
- Co się stało?
- Nn-nic... Po prostu miałam zły sen... - wyszeptała drżącym głosem.
- Spróbuj znowu zasnąć... - powiedział cicho i pocałował ją w czoło.
Shanell niechętnie kiwnęła głową, po czym zgasiła lampkę, ułożyła głowę na jego klatce piersiowej i niedługo później ogarnął ją błogi sen.
Hyhyhy pierwsza XD
OdpowiedzUsuńDobra, fakt, akcji tu mało, ale parę faktów już znamy. Jadą na koncert i wracają, niby wszystko fajnie, a jednak Shanell ma zle przeczucia, kobieca intuicją, czy zwykłe przeczucia? Coś wisi w powietrzu. Niestety, by poznać prawdę, trzeba poczekać na następny rozdział.
Kurwa, jak to pisałam, to się tak poczulam jakby takie gowno, co zawsze jest z tylu książki, by zachęcić do czytania XD
Matko, nareszcie jestem. Obiecuję, że jutro nadrobię, bo jestem wykończona po tym całym dniu i tygodniu. Zapraszam na siódmy rozdział na http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuń2 Rozdział - Just ride, baby.
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/2012/11/rozdzia-2-just-ride-baby.html
O jej :D Panowie nie mogą jechać, bo panie nie pozwalają, dzieci wzywają, haha :D No, przyznam, że zapowiada się bardzo ciekawie, zwłaszcza zaciekawiło mnie to co było na końcu, jestem ciekawa co się takiego śniło Schanell. A raczej dlaczego jej się to śniło, ale mam nadzieję, że wyjaśni się to w następnych rozdziałach. Ten pierwszy rozdział podoba mi się chyba bardziej od tego z poprzedniej serii. czekam i zapraszam na drugi rozdział na http://zakazane-fontanny.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńJeny, za dużo tych bohaterów. Ciężko mi to wszystko ogrnąć na początku, a nie chce mi się co chwila biegać do zakładki bohaterowie i patrzeć kto jest z kim i tak dalej. Eh, dlatego jestem zwoleniczką opowiadań, gdzie jest jaknajmiej bohaterów, albo wszyscy są dodowani stopniowo, bo jak jest takie bum, iż wszyscy na raz, to potem ciężko się połapać :( Ale dobra, za jakiś czas to ogrnę.
OdpowiedzUsuńCzyżby ten sen Shan był proloczy? W sumie, to miała jeszcze jakieś złe przeczucia, to może tak być. Koboty jednak mają tą intuicję i czasami czują, ze coś sie stanie. No ale też nie raz jest to oparte o paranoje, to mam nadzieje, ze w tym wypadku tez tak jest.
Fryzier i Dave rządzą :D
Ja nie moge. Rozdział mnie rozjebał na kolana. Zwłaszcza jak Dave mówił o fryzjerze.Ja też boje się o Cliffa jak Shan, nie wiem czego ale się boje, no. Za dużo się nie, ale mam jakieś podejrzenia co do chłopaków. Za bardzo się nie rozpisałam, ale jest fajnie i się fajnie zaczęło. Czekam na więcej. :D
OdpowiedzUsuńAAA ja jeszcze tego nie skomentowałam?!?! o kÓrna no to komentÓje :P
OdpowiedzUsuńTak więc Lizowy koment będzie...
kurde weny nie mam na pisanie...ale dobre!! fajnie ci to idze tylko...CZEMU MNIE TAM NIE MA JAK MIAŁAM BYĆ ;___;
dobra może kiedy wybacze :D
to ja Shayen(Lizzy) Page ale nie chce mi sie logować...Lenistwo oł yee
Kolejny rozdział na http://twoj-caly-swiat.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńprolog kolejnego, co według mnie jest głupotą, ale ok XD
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/2012/11/slash-story-prolog.html
Napisałam epilog, bo nie mam już głowy do tego opowiadania. ;/
OdpowiedzUsuńhttp://breath-of-memories.blogspot.com/2012/11/epilog-how-i-met-your-father.html
Nowy rozdział Hope dies last na http://its-burning-me-up-inside.blogspot.com/. Zapraszam :*
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział Zagubionego Księcia http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Dave i fryzjer mnie normalnie zabił xd
OdpowiedzUsuń