sobota, 18 stycznia 2014

The Unforgiven - rozdział 5.

chyba nie mam nic do powiedzenia :D
życzę miłych ferii tym co je mają i tym co będą je mieć. ja niestety mam teraz, w pierwszym terminie. nie lubię.
w końcu w opowiadaniu zaczyna się coś dziać.

Devon

Leżałem już w sypialni i próbowałem zasnąć, kiedy usłyszałem hałasy dobiegające z przedpokoju. Nie wstawałem, wiedziałem, że to Susie. Chyba nikt nie hałasował tak jak ona. W dodatku usłyszałem kilka przekleństw, więc po głosie poznałem, że to moja narzeczona. Rzuciłem wzrokiem na zegarek. Kilka minut po 23:00. Powinienem teraz wstać i zasypać ją pytaniami, gdzie i z kim była tyle czasu. Ale na pewno by mi nie odpowiedziała. Zawsze po takim przesłuchaniu niczego się od niej nie dowiadywałem.
Tym razem było inaczej. Susie weszła po cichu do sypialni i usiadła obok mnie na łóżku.
- Śpisz? - spytała cicho.
- Nie wiem.
Nie odpowiedziała. Chociaż było ciemno, wyobraziłem sobie jej minę.
- Jak to "nie wiem"?
- Bo najczęściej nie interesuje cię to, czy śpię czy nie. Po prostu kładziesz się obok i bez słowa idziesz spać.
- Devon... przepraszam...
Miałem wrażenie, że się przesłyszałem. Podniosłem się i zapaliłem lampkę nocną. Spojrzałem na jej twarz. Wzrok miała utkwiony w podłodze, a na policzkach dostrzegłem rozmazany tusz do rzęs. Płakała.
- Susan, co się stało?
- Nic się nie stało... po prostu... byłam u ojca.
- No i? Co u niego?
- Nie chcę dzisiaj o tym rozmawiać... ale... po wizycie u niego... ehh... - Susie zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. - Devon, naprawdę przepraszam... kocham cię...
Popatrzyłem na nią zdziwiony. Usłyszeć słowa: "Kocham cię" od Susie to była rzadkość. Sam nie miałem pojęcia, kiedy ostatni raz mi to powiedziała. Spojrzałem jej prosto w oczy. Były całe przekrwione. Nie tylko od płaczu. Głośno westchnąłem.
- Susan, idź spać.
- A-ale...
- Nie będę dzisiaj z tobą rozmawiał! - krzyknąłem i wstałem z łóżka. - Jesteś naćpana!
- Dev, tylko jedna kreska...
- Codziennie to kurwa słyszę! "Tylko jedna kreska"! Za chwilę kreskę zamienisz na strzykawkę i wiesz co wtedy będzie?! Będziesz gotowa zabić za działkę, a każda kolejna będzie mogła być twoją ostatnią! Chcesz tego?!
- A-ale...
- Kurwa, mam cię dosyć, ty pierdolona ćpunko! - wydarłem się i popchnąłem ją na ścianę, po czym wybiegłem z sypialni. Poszedłem do kuchni i usiadłem na blacie, opierając głowę o szafkę kuchenną. Nie panowałem nad sobą. Może to dziwne, ale nałóg Susie bardziej wykańczał mnie niż ją. Ona nic sobie z tego nie robiła. Ćpała w swojej garderobie, w samochodzie, w garażu. Miała gdzieś to, że wsiada za kierownicę pod wpływem narkotyków, nie obchodziło ją to, że może spowodować wypadek samochodowy, zabić siebie i niewinnych ludzi, nie interesowało ją, że martwię się o nią. Myślała tylko o sobie. Ja bałem się bez przerwy. Że z kokainy przerzuci się na heroinę. Że skończy na ulicy, że na czworakach będzie szukała brudnych strzykawek na dworcu, żeby sobie tylko władować, że zarazi się AIDS.
Dlaczego nie zaciągałem jej na żaden odwyk, skoro tak się o nią bałem? Susie nie chciała wyjść z uzależnienia. Lub chciała, tylko nie miała odwagi o tym nikomu powiedzieć i bała podjąć się leczenia odwykowego. Ale jeśli narkoman nie chce się leczyć, to praktycznie nie ma już żadnych szans. Dopiero jak wszystko straci, przyjmie w końcu od kogoś pomoc i są szanse, że uda mu się wyjść z nałogu i znowu będzie normalnym człowiekiem. A Susan miała przecież wszystko. Mieszkanie, pracę, w której zarabiała tysiące dolarów za jeden film, no i narzeczonego, który jej na wszystko pozwalał.
Dlaczego? Nigdy nie odważyłem się podnieść na nią ręki. Nie potrafiłem, chociaż czasami naprawdę chciałem. Myślałem, że skoro rozmowy, prośby, groźby i błagania nie pomagają, to biciem przemówię jej jakoś do rozsądku. Ale nic z tego. Nie umiałem jej uderzyć. Susie zawsze była taka krucha i bezbronna. Do tego strasznie chuda, z tymi wielkimi przestraszonymi oczami i zbolałą miną. I tak naprawdę to miałem tylko ją. Nie miałem rodziny, tak samo jak ona, więc chciałem traktować ją jak księżniczkę. Najważniejszą osobę w moim życiu. Nie jeden facet na moim miejscu już dawno by ją zostawił. Kto chciałby być z dziewczyną, która po kryjomu wciąga kokainę, gra w filmach porno, nie okazuje żadnych uczuć, nie docenia starań swojego chłopaka? Cóż, ja chciałem. I byłem z nią cały czas. Kochałem Susie. Naprawdę ją kochałem. Zawsze chciałem dla niej jak najlepiej, chciałem stworzyć z nią rodzinę, zacząć normalnie żyć i pracować.
Zeskoczyłem z blatu i poszedłem do sypialni. Susan leżała na łóżku z twarzą w poduszce i płakała. Usiadłem obok niej i pogłaskałem ją po plecach.
- Przepraszam kochanie...
- To ja przepraszam... - wyszlochała, podnosząc się i przytulając się do mnie. - Za wszystko... Za to, że marnuję ci życie... Za to, że w ogóle ci go nie ułatwiam, tylko pogarszam... Za to, że się ze mną męczysz... Za to, że przeze mnie straciliśmy dziecko... Za to, że bez przerwy przekładam datę ślubu... Za to, że...
- Stój. Już przestań. Wszystko rozumiem... - szepnąłem jej na ucho, gdy tak siedziała wtulona we mnie. - Kocham cię najbardziej na świecie...
Jeszcze długo mogłaby wymieniać, za co mnie przeprasza. Ale nie mogłem dłużej tego słuchać. Wracały wszystkie wspomnienia, dochodziło do mnie, że nasze życie nie jest do końca normalne... Że w końcu ona przedawkuje, albo ja sam ją zabiję którejś nocy. To wszystko nie mogło tak dalej wyglądać.

James

Od przypadkowego spotkania Susan w sklepie coraz częściej się widywaliśmy. Czy to na imprezie, czy w jakimś klubie, czy w parku. Susie w dalszym ciągu była bardzo tajemnicza i wielu rzeczy nie chciała mi zdradzić. Na przykład tego, gdzie pracuje czy jak układa jej się z facetem. Nigdy nie zaprosiła mnie do swojego mieszkania. Nie chciała nawet przyjść do mojego, bo bała się, że trafi na moich kumpli z zespołu.
Któregoś sobotniego wieczora nie miałem nic ciekawego do roboty, więc wybrałem się do klubu Troubadour, gdzie miał dać koncert jeden z lokalnych zespołów. Kiedy tylko wszedłem do środka od razu poznałem Susan, która siedziała przy stoliku w mało widocznym miejscu z jakimś starszym facetem. Na oko miał ponad 30 lat.
- Susie! - krzyknąłem, podchodząc do nich. Blondynka odwróciła się i uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć. Co tutaj robisz? - spytała ledwo słyszalnie. W klubie było głośno, a ona ledwo mówiła. Nie była pijana, nie wyczuwałem też od niej alkoholu. Wyglądała na strasznie zmęczoną. Nawet mocny makijaż tego nie ukrył.
- Nie miałem co robić sam w mieszkaniu, więc przyszedłem. Miło cię widzieć... I ciebie również. - rzuciłem wzrokiem na jej... kolegę. Tak, wtedy myślałem, że jest jej kolegą.
- Tyler. - oznajmił z uśmiechem.
- James, miło mi. W każdym razie... - tutaj popatrzyłem tajemniczo na Susan. - Możesz coś dla mnie zrobić?
- Co takiego?
- Napij się ze mną. - zaśmiałem się. - Nic więcej.
Blondynka najpierw zmrużyła oczy, a po chwili skinęła głową i blado się uśmiechnęła. Spojrzała na swojego towarzysza i podeszła do niego. Powiedziała mu coś na ucho, a po chwili pocałowała w policzek i szarpnęła mnie za rękaw mojej skórzanej kurtki. Ruszyliśmy w stronę baru i usiedliśmy na dwóch wolnych miejscach. Zamówiłem dwie kolejki wódki i przyjrzałem się jej.
- Twój kolega nie będzie zły, że cię tak porwałem?
- Nie miał nic przeciwko. Pewnie jutro jeszcze się z nim spotkam.
- A co tam u twojego faceta?
Szczerze mówiąc w ogóle mnie to nie interesowało. Ale ciekawiło mnie to, że nigdy nie chce mi o nim opowiadać, a teraz dowiaduję się, że spędza sobotni wieczór ze swoim kolegą. Ja na jego miejscu nie byłbym zbyt zadowolony.
- Nic takiego.
- Dlaczego nigdy nie chcesz mi o nim opo...
- Jam, nie chcę rozmawiać o moim narzeczonym. - przerwała mi lekko poirytowana. Kiwnąłem tylko głową i wziąłem do ręki swoją kolejkę. Susie zrobiła to samo i bez słowa przechyliła swój kieliszek, krzywiąc twarz w grymasie. Odstawiła go z hukiem na blat i odkaszlnęła. Zamówiłem po jeszcze jednej kolejce dla nas, a blondynka popatrzyła na mnie przymulonym spojrzeniem.
- Nie próbujesz mnie upić, prawda? Wiesz jak to się skończy? - zapytała ochrypłym głosem.
- Z tobą na mnie. - powiedziałem, puszczając do niej oczko. Nie skomentowała. Wzięła swój kieliszek i jednym łykiem wypiła całą jego zawartość. - A teraz to kto chce się upić, co?
- Ja... mhm...
- Kiedy jesteś trzeźwa, jesteś bardziej nieśmiała... - przysunąłem się bliżej niej i zacząłem się bawić jej włosami.
- Każdy tak ma. - odpowiedziała cicho, a ja...uciszyłem ją. Pocałunkiem. Susan nawet się nie opierała. Nie wiem, czy była zbyt pijana, zmęczona, czy po prostu jej się spodobało. Przerwałem powoli pocałunek i spojrzałem na nią niepewnie, a ona spuściła wzrok.
- Muszę iść do łazienki. - rzuciła i wstała ze swojego miejsca, zostawiając mnie w szoku. Bałem się, że wcale nie idzie do toalety tylko po prostu wymyśliła jakąś historyjkę, żeby tylko wyjść z lokalu. Popatrzyłem na drzwi łazienki i zobaczyłem, że Susie za nimi znika. Poczułem ulgę, że nie próbuje przede mną uciec. Zapłaciłem rachunek i podszedłem do drzwi damskiej toalety. Kilka sekund później wyszła z niej Susan i pociągnąłem ją w moją stronę.
- Hej, tutaj jestem. - powiedziałem, puszczając ją. - Myślałem, że chcesz mi uciec.
- Nie, ja tylko... - wymruczała ledwo słyszalnie. Sama pewnie nie wiedziała, czy to efekt zmęczenia czy alkoholu, że nawet nie potrafiła się wysłowić. Pocałowałem ją jeszcze raz i objąłem ją w talii, po czym chwilę później wyszliśmy razem z klubu.

8 komentarzy:

  1. Trzeźdź, Patty. Wbijam z komentarzem, ale nie z pustymi rękami - mam też Toffifee jak chcesz :3
    Jejku, fajnie że Susie z Davonem się wyprzepraszali i blablabla, ale co ona robi z tym gosciem w klubie? W ogóle co to za gość? W ogóle... Ojacieżkurczępierdzielę, umrę z ciekawości. I co ona odwala z Jamesem? To znaczy co James odwala z nią? No na jedno wychodzi. Fuuuuck!
    Jak zawsze służę składnym i logicznym komentarzem B)
    Ale straaasznie mi się podoba to opowiadanie :D ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc witam wśród żywych :)
    Też mam ferie i nie jestem zadowolona z terminu. No ale co robić.
    Kurde, ale dobry rozdział. W końcu jakaś poważniejsza akcja. Myślę sobie, że Devon to musi naprawdę kochać Susan, Każdy inny by ją kopnął w dupę, wystarczyłoby, że gra w pornolach, a ona jeszcze tyle innych akcji odwala. Chociaż, muszę przyznać, że ona się robi bardziej ludzka. No chyba że mi się tak tylko wydaje.
    James, nareszcie James, który pakuje się w łajno. Wszyscy wiemy, co będzie po wyjściu z klubu. Jak widać, nie przeszkadza mu, że Susan jest zaręczona. Ech, faceci.
    Potrafisz podsycić moją ciekawość, kurde, już chcę następny, chcę wiedzieć, co się będzie działo! Przywiązałam się. A tak na marginesie - pamiętaj, że zawsze będę Cię wspierała w pisaniu, choćbyś nie wiadomo co pisała.
    Muszę zacząć ogarniać, co napisać u mnie w następnym. Nie chcę, żeby to była taka telenowela, jak ostatnio. Może pan Friedman? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Devon to cholernie dobry facet, że wytrzymuje z Susan. A ona przynajmniej zauważyła w tym rozdziale jego starania i to, jak bardzo on ją kocha.
    Z jednej strony wychwalam Devona, a z drugiej cieszę się, że Susan spotkała Jamesa w klubie. No i świruję ze sobą. A przynajmniej Jam świruje XD
    "- Z tobą na mnie. - powiedziałem, puszczając do niej oczko" - palnął z grubej rury XD
    Rozdział mi się podobał , czekam na kolejny i jestem ciekawa dalszych wydarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym strasznie chciała mieć teraz ferie, mam dopiero w drugiej turze co wiąże się z urodzinami na obozie. Wolę nie wiedzieć jak je "uczcimy" o ile w ogóle coś będzie.

    Wracając do opowiadania to szkoda mi Devona. Jest bardzo wyrozumiały dla Susan, z kolei jeżeli nic nie wyjdzie z Jamesem to będzie mi szkoda Jamiego ;_; No nic. Korzystaj z ferii i pisz ile się da, bo czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam cały karton Toffifee, więc spoko, wbijaj czym się da :D
    A no wiesz... Ja taki waryjot jestem. xD Nie no, a serio to ostatnio mam strasznie namieszane w życiu w pozytywnym tego słowa znaczeniu i nie ogarniam juz niczego, ale pewne jest,że bloga nie usuwam ;D
    No to czekam na kolejny w takim razie :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Łał! To naprawdę nie będzie to? No nie. Teraz jeszcze bardziej jestem ciekawa, co się będzie działo dalej.
    Dobra, to pomyślę co pan Friedman mógłby odwalić.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej :)
    Taka sytuacja - znasz mnie i czytasz moje opowiadania, ale tak się składa że założyłam sobie nowy profil na blogerze i zaczęłam pisać inne opowiadania (tamte piszę dalej), bo nie chcę się ujawniać i zależałoby mi, żebyś napisała, co o nich sądzisz ;) Jak chcesz, możemy na asku czy gdzieś indziej pogadać, bo wiem że brzmi to trochę dziwnie.
    http://kick-some-ass-tonight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. O cholerka. Uuups.
    Zaprasza na rozdział 38 :) http://thestorytakesitsturn.blogspot.com/
    Jejciu, miałam nie mieć u Ciebie zaległości. Myślę, że w trakcie ferii nadrobię...

    OdpowiedzUsuń