sobota, 29 października 2016

Carpe Diem Baby 2 - rozdział 41.

wstawiłam w końcu zdjęcie Abigail do zakładki "bohaterowie" :)

Dave
Kiedy udało mi się w końcu namierzyć, gdzie jest Diana, odetchnąłem z ulgą. Bałem się, że coś sobie zrobiła albo już zdążyła polecieć z dzieckiem do Kanady.
Z samego rana poszedłem do Jamesa i Mel. Hetfield zachowywał się normalnie, jednak Melanie patrzyła się na mnie tak, jakbym zabił jej matkę. Diana natomiast dostała szału.
- Po co przyszedłeś?! Mówiłam, że nie chcę cię widzieć!
- Daj mi wszystko wytłumaczyć!
- Tutaj nie ma czego tłumaczyć!
- Diana!
- Milcz! - krzyknęła ze łzami w oczach. - Całe szczęście, że jednak nie jestem z tobą w ciąży! Ciekawe ile razy już mnie zdradziłeś!
- Nigdy cię nie zdradziłem!
- Jasne, a ta dziwka w łóżku tylko mi się przywidziała!
- Ty idiotko... To moja siostra!
- Siostra! Długo nad tym myślałeś?!
- Uspokój się i posłuchaj mnie w końcu! - usiadłem obok niej. Zaplotła ręce na piersi i odsunęła się ode mnie. - Wiesz przecież, że mam trzy przyrodnie siostry ze strony matki. Nie widuję się z nimi, bo mieszkają w różnych stanach i nie przyjeżdżają tutaj. Z matką też nie chcą mieć kontaktu. Michelle bierze ślub. Przyleciała z zaproszeniem. Jej narzeczony też ma jutro przelecieć.
- I twoja siostra spała sobie nago w naszym łóżku?
- Ona mieszka w pierdolonej Filadelfii! To drugi koniec kraju! Ponad sześć godzin lotu samolotem! Była wykończona, więc się położyła. A na dworze jest ponad trzydzieści stopni. Diana, to jest dla ciebie takie dziwne?!
- Ciekawe jak ty byś zareagował, gdybyś wyjechał na jakieś szkolenie, wróciłbyś wcześniej do domu, a w naszym łóżku leży jakiś obcy facet a ja wychodzę spod prysznica!
- Wiem, mogłem cię jakoś uprzedzić. Przepraszam. Wróć do domu.
- Nie wiem czy wrócę. Ciągle rozmawiasz z tą Mią, która obraża mnie na każdym kroku.
- Nie rozmawiam z nią! Powiedziałem, że ma przestać dzwonić! Nie dzwoni od trzech dni. - przysunąłem się do niej i objąłem ją ramieniem. - Diana...
- Dobrze, wrócę.
- Całe szczęście. - uśmiechnąłem się i przytuliłem do niej.

***

Kiedy weszliśmy do mieszkania, zobaczyliśmy moją siostrę, która siedziała w kuchni przy kubku kawy. Odłożyła łyżeczkę na bok i wstała ze swojego miejsca.
- Cześć. Jestem Michelle. Miło mi cię poznać. - wyciągnęła rękę do Diany. Moja narzeczona niechętnie ją uścisnęła.
- Diana.
- Cześć mały... - pogłaskała Travisa po głowie. Ten zawstydził się i pobiegł do swojego pokoju. Spojrzała znowu na Dianę. - Dave dużo o tobie opowiadał. Jest tobą zachwycony.
- Oh, naprawdę? O Mii też dużo mówił?
- Diana, przestań... - zwróciłem jej uwagę.
- Nie znam żadnej Mii. - powiedziała Michelle.
- Szkoda, jest ładna. Była striptizerką. Jest szczupła, wysoka, ma cycki cztery razy większe od moich. Ideał. I lubi... zapomniałam... Pytała cię o to, jak się spotkaliśmy. - spojrzała na mnie i klasnęła. -Już pamiętam! Lubi sobie walnąć w nos! Dave też lubił.
- Wystarczy. - popatrzyłem na nią.
- Tak. Pójdę wziąć prysznic. Może zrobisz dzisiaj obiad? - uśmiechnęła się słodko i ruszyła w stronę łazienki. Spojrzałem na moją siostrę, która wyglądała na zaskoczoną.
- Przepraszam za nią... Nie zachowuje się tak na co dzień. Po prostu jesteśmy trochę pokłóceni.
- Rozumiem. Może pojedziesz ze mną do mamy? Dla niej też mam zaproszenie.
- Tak, chodźmy teraz. Może jest jeszcze trzeźwa.
Michelle poszła się przebrać, a ja wziąłem kluczyki do samochodu i chwilę później wyszliśmy z domu.

Diana
Odkąd wróciłam do domu, na każdym kroku robiłam Dave'owi na złość i przypominałam mu o Mii i jego nałogu. Nie sypialiśmy ze sobą, a oprócz tego wyrzuciłam go na kanapę w salonie. Zranił mnie, więc chciałam, żeby i jego trochę pobolało. Kiedy jednak chciałam mu już odpuścić, odkryłam, że poprzedniego wieczora znowu dzwoniła do niego Mia. Wściekłam się nie na żarty. Nie wiedziałam już co mam robić, żeby w końcu dała mu spokój albo żeby on dobitnie jej wytłumaczył, że ma się odwalić.
Kończyłam właśnie swoją popołudniową zmianę. Zbliżała się dwudziesta pierwsza, więc zaczęłam porządkować swoje miejsce pracy.
- Jakie plany na wieczór? - spytał Tony, który też kończył swoją zmianę. Był kierownikiem recepcji, moim przełożonym, ale nie był surowy i nie wywyższał się. Kazał nam mówić do siebie po imieniu, czasem się z nami pośmiał, czasami sam potrafił zrobić nam kawę czy nawet poukładać ulotki hotelu. Był zwykłym facetem po trzydziestce, wysokim, ciemnowłosym, z kilkudniowym zarostem na twarzy. Był typowym kobieciarzem i lubił flirtować ze wszystkimi pracownicami, w szczególności upodobał sobie mnie i Amy, młodą kelnerkę z restauracji hotelowej.
- Nie mam żadnych. - odpowiedziałam spokojnie, wynosząc moją filiżankę po kawie.
- Masz piękny akcent. Nie jesteś z Kalifornii, prawda?
- Z Kanady. Już o tym mówiłam.
- Wybacz, zawsze zapominam.
- W porządku. - zamknęłam książkę meldunkową. - Umieram z głodu.
- Więc chodźmy coś zjeść.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Wiesz, dlaczego.
- Przecież to nie jest randka. Zresztą, mówiłaś że nie masz żadnych planów. Chodźmy do Papilles, francuskiej restauracji niedaleko. Jesteś z Kanady, więc pewnie nieźle znasz francuski?
- Oui.
Uśmiechnął się. Kiedy skończyła się nasza zmiana, wyszliśmy z hotelu i poszliśmy na kolację.
Spędziłam z nim naprawdę miły czas. Nie był nachalny, nie próbował mnie podrywać. Komplementował mnie, ale robił to z prawdziwą klasą. Kiedy więcej wypiłam, trochę się przed nim otworzyłam i zwierzyłam mu się.
Wyszliśmy z restauracji grubo po północy, a on postanowił mnie odprowadzić. Kiedy stanęliśmy pod blokiem w którym mieszkałam i żegnaliśmy się, usłyszałam za sobą odchrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Dave'a.
- Cześć. - przywitałam się.
- Cześć kochanie. Może mnie przedstawisz?
- Jasne. To jest Tony, mój szef. Tony, to Dave, mój partner.
- Narzeczony. - poprawił mnie Dave i wyciągnął do Tony'ego rękę, uśmiechając się sztucznie.
- Miło mi cię poznać.
- Mnie również, Tony. Widzę, że dobrze ci się pracuje z moją narzeczoną.
- Jasne. Jest...
- Jest idealna, wiem o tym. - przerwał mu. - Ty pewnie też już wiesz.
Uśmiechnął się.
- Pójdę już. Miło było cię poznać. Do zobaczenia w poniedziałek, Diana.
- Tak, do zobaczenia.
- Do zobaczenia, Tony. - Dave objął mnie i pomachał mu na pożegnanie.
Odwrócił się i poszedł, a my bez słowa weszliśmy do środka. Kiedy znaleźliśmy się w naszym mieszkaniu, Dave nie był już taki miły.
- Piłaś. Śmierdzi od ciebie. Jak od alkoholiczki. - warknął.
- I kto to mówi.
- Co to kurwa miało być?
- Byłam coś zjeść z szefem. To takie dziwne? Nie masz się czym martwić. To tylko kolega z pracy.
- Kotku, pamiętam jak ja byłem tylko twoim kolegą i myślałem bez przerwy o tym, że ruchałbym cię dopóki nie straciłabyś przytomności.
- Ty chamie. Może zaraz mi powiesz, że oczekiwałeś ode mnie tylko seksu, jak od reszty tych naiwnych lasek?
- Same pchały mi się do łóżka. - wzruszył ramionami. - Ty byłaś niezainteresowana, więc jeszcze bardziej miałem na ciebie ochotę.
Podeszłam do niego i uderzyłam go w twarz. Poczułam, jak moje oczy robią się mokre.
- Przestań mnie traktować jak swoją dziwkę!
Złapał mnie za gardło i przycisnął do ściany. Ścisnął bardziej palce na mojej szyi, a mi zaczęło brakować powietrza.
- Jeśli jeszcze raz mnie uderzysz, to tak dostaniesz, że twoje własne dziecko cię nie pozna. Rozumiesz? - ścisnął bardziej, kiedy wbiłam mu paznokcie w rękę. Kiwnęłam lekko głową i poczułam, jak po policzku spływa mi łza. Pocałował mnie delikatnie w czoło. - To dobrze. Przebierz się i połóż się spać. Za chwilę do ciebie przyjdę.
Bez słowa poszłam do pokoju. Jak robot rozebrałam się, włożyłam koszulkę i położyłam się do łóżka.
Kilka minut później Dave wszedł do sypialni i położył się obok. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował moje ramię.
- Diana? Przepraszam.
- W porządku.
- Nie chciałem zrobić ci krzywdy. I wcale nie traktuję cię jak dziwkę. Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Ale nie spotykaj się już z tym kolesiem, dobrze?
- A co z Mią?
- Nie spotkałem się z nią ani razu. Tylko wydzwaniała do mnie, ale już nie zadzwoni.
- Dlaczego?
- Powiedziałem jej, że jest beznadziejnym worem silikonu i ma spierdalać.
Zaśmiałam się cicho, a on jeszcze bardziej się do mnie przytulił. Wyciągnął moją rękę spod kołdry i wsunął pierścionek zaręczynowy na mój palec.
Odwróciłam się i pocałowałam go.
- Chodź ze mną jutro do kościoła.
- Po co?
- Pomodlić się. O zdrowie, o szczęście, o dziecko. Dobrze ci to zrobi.
- Tak myślisz?
- Tak.
- Zapomniałem jak się trzeba modlić.
- Nieważne. Po prostu idź do kościoła. To już połowa sukcesu.
Westchnął cicho.
- Ok. Pójdę z tobą.
- Dziękuję.
Kiwnął głową i pocałował mnie delikatnie, po czym wtulił twarz w mój dekolt i niedługo później zasnął.

Shanell
Ponieważ musiałam lecieć na weekend do Nowego Jorku na przymiarki do pokazu Victoria's Secret, Nick postanowił wybrać się ze mną.
Kiedy w sobotę wieczorem wróciłam do hotelu, mojego narzeczonego nie było. Byłam pewna, że poszedł gdzieś zwiedzać, więc usiadłam na łóżku i włączyłam telewizor. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk telefonu i od niechcenia podniosłam słuchawkę.
- Halo?
- Dobry wieczór pani Evans, z tej strony recepcja. Pan Menza znajduje się na linii. Przekierować połączenie?
- Tak. - rzuciłam, zmieniając kanał w telewizji. Usłyszałam kliknięcie, a po chwili głos Nicka.
- Shanell?
- Dobrze się bawisz beze mnie? Gdzie ty jesteś?
- Jestem w areszcie.
- Gdzie kurwa?
- Pobiłem się z kimś w klubie i mnie zamknęli. Przyjedź po mnie!
- Nawet nie wiem gdzie!
- To jest komisariat przy Lafayette Street. Naprzeciwko tej restauracji GATO, w której dzisiaj byliśmy.
- Jak mam tam dojechać o tej porze?
- Nie wiem... Shanell, muszę kończyć. Przyjdź po mnie, proszę.
Rozłączył się. W pierwszej chwili jedyne co przyszło mi do głowy, to zadzwonić do Judy po numer do Willa. Kiedy już dostałam numer, zadzwoniłam do niego. Na początku się śmiał, bo nadal nie wierzył, że jestem z Nickiem, ale kiedy zaczęłam płakać do słuchawki, postanowił jechać ze mną i załatwić sprawę.
Will poszedł na komisariat, a ja czekałam zdenerwowana w samochodzie. Po jakichś dwudziestu minutach wyszli razem z budynku i bez slowa wsiedli do samochodu.
- Sha...
- Nawet się do mnie nie odzywaj. Zobacz jak ty wyglądasz!
Nick spojrzał w lusterko. Miał podbite oko, potargane włosy i rozciętą wargę. Wzruszył tylko ramionami.
- Nie jest tak źle. - powiedział takim tonem, jakby nic się nie stało.
- Współczuję naszemu dziecku, że ma za ojca takiego idiotę.
- Współczuję naszemu dziecku, że ma za matkę taką histeryczkę i egoistkę.
- Ty sukinsynu! - warknęłam i z miejsca pasażera prześlizgnęłam się na tylne siedzenie. Uderzyłam go i przycisnęłam do siedzenia. - Jak ci nie wstyd tak do mnie mówić?! Lejesz się z obcymi ludźmi w Nowym Jorku, a ja jeszcze muszę cię odbierać z komisariatu! Nigdzie cię już nie zabiorę!
- I bardzo dobrze! - krzyknął i wyswobodził się z mojego uścisku.
- Śmierdzi od ciebie, jak od pijaka!
- Przestań mnie obrażać!
- Wynoś się stąd! Na nogach sobie dojdziesz do hotelu!
- Ej, jak chcecie się prać i kłócić w moim samochodzie, to wypierdalać stąd. - powiedział spokojnie Will, włączając radio.
- Odwieziesz nas do hotelu? - spytałam cicho, odgarniając włosy z twarzy.
Bez słowa odpalił silnik i ruszyliśmy pod adres, który mu wcześniej podałam. Kiedy byliśmy na miejscu, pożegnaliśmy się z nim i weszliśmy do hotelu. Bez słowa poszliśmy do naszego pokoju. Nick podszedł od razu do półki, na której stały butelki z alkoholem i nalał sobie całą szklankę ginu.
- Muszę się napić. - wrzucił tam dwie kostki lodu i wziął dużego łyka alkoholu.
- Jesteś już wstawiony.
- Mogę robić co chcę. To moje życie. Co ty tam wiesz. Nic. Jesteś głupią modelką.
- Dosyć tego. - podeszłam do niego i wyrwałam mu z ręki butelkę.
- Oddawaj to.
- Jako kochająca i wierna narzeczona, matka twojego dziecka, mówię ci - jesteś popierdolony!
- Co?
Poszłam do łazienki i zaczęłam wylewać całą butelkę ginu do zlewu.
- Może i odniosłam sukces sprzedając swoje ciało, jestem "tylko" modelką i pokazuje ciuchy, ale na pewno nie jestem głupia! Ciężko pracowałam na swój sukces, cały czas pracuję nad swoim ciałem, wyglądem, wszystkim! I w ogóle nie narzekam! Nie piję każdego wieczora drinka żeby się odstresować, nawet nie palę papierosów!
Wylałam do końca zawartość butelki i zostawiłam ją w zlewie. Wyszłam z łazienki, a Nick zaraz za mną.
- Jesteś bezczelna! Piję, bo jestem wrażliwy i bardzo nerwowy!
- Nie. Przez to piją twoi koledzy.
- Nie jestem alkoholikiem!
- O, nie? Przyjrzyjmy się dowodom. - wyciągnęłam kosz spod stolika. - Patrz! Trzy puste butelki! Jesteśmy tu od wczoraj, a ja nie wypiłam z tego ani kropli!
- Zaprosiłem... Willa...
- Chyba Lemmy'ego Kilmistera.
- Zamknij się! Szkoda, że nie przejmowałaś się mną kilka lat temu, kiedy byłem uzależniony od heroiny!
- Nie byliśmy wtedy razem! Cały czas mnie obgadywałeś i mówiłeś, że jestem pusta!
- A ty mnie nie zaprosiłaś na swoje dwudzieste pierwsze urodziny! Nawet Junior dostał zaproszenie!
- I tak byś nie przyszedł, bo mnie nie lubiłeś!
- Myślisz, że jako facet nie mam żadnych uczuć?! Mam je wszystkie! - krzyknął, rozlewając swojego drinka.
- Nie znam się na tym! Jestem tylko pustą modelką, która chodzi po wybiegu!
- Zazdrościsz mi, bo mimo że jestem starszy od ciebie, mam lepszą skórę i nie muszę nakładać makijażu. Zobacz jakie mam wyrzeźbione nogi od grania na perkusji, bez pocenia się na siłowni! Nadal mógłbym mieć każdą, bo jestem pieprzonym ideałem! Wszystkie pchały mi się do łóżka!
- No jasne, że wszystkie! Ale ja w porównaniu do ciebie nie miałam opryszczki genitalnej!
- Te szalone lata osiemdziesiąte... - mruknął i rozejrzał się po pokoju. Podszedł do stolika i wziął do ręki moją nagrodę. - Patrz na to gówno.
- Zostaw! To moja pierwsza nagroda!
- Pamiętam! Nagroda British Fashion Awards dla "Modelki Roku"! Przecież ty nienawidzisz Wielkiej Brytanii!
- A ty co w życiu wygrałeś?! Konkurs żarcia pizzy?!
Próbował rzucić we mnie moją nagrodą, jednak trafił w obraz, który był oprawiony w antyramę. Szkło roztrzaskało się na drobne kawałki. Podeszłam tam z przerażeniem i podniosłam moją statuetkę, która na szczęście nie ucierpiała.
- O nie... Nick, to nagroda dla "Modelki Roku"... Świętość! Znak firmowy... - zamachnęłam się. - Zastrzeżony!
Rzuciłam w niego statuetką, jednak zrobił unik.
- Oszalałaś?!
- Nie! Boże, co ja w tobie widziałam!
- Chyba co ja widziałem w tobie! Wyglądasz jak bogini, a z charakteru... gorzej niż szatan!
- Sam podczas oświadczyn mówiłeś, że chcesz żebyś cię wkurwiała do końca życia!
- Byłem zamroczony winem, nie wiedziałem co robię.
- Dosyć tego wszystkiego. - oznajmiłam i podeszłam do telefonu.
- Co robisz?
- Dzwonię do twojej mamy.
- Nie, Shanell...
- Za późno. - wystukałam już numer, ale wyrwał mi słuchawkę z rąk.
- Nie dzwoń.
- To mnie przeproś.
- Ty mnie też.
- Dobra, ale ty pierwszy.
- Przepraszam. - westchnął.
- Nie będziesz się już upijać bez okazji?
- Nie będę. Twoja kolej.
- Przepraszam. - oznajmiłam spokojnie.
- Przeprosiny przyjęte.
Kiwnęłam głową.
- Chyba pójdę wziąć prysznic... - powiedział, patrząc na mnie.
- Tak. Ja też.
Podszedł do mnie i wsunął mi dłonie pod koszulkę.
- Możemy iść razem. - mruknął mi do ucha.
Uśmiechnęłam się. Pocałowałam go i pociągnęłam za koszulkę, po czym ruszyliśmy razem w stronę łazienki.

1 komentarz:

  1. Długo mi zajęło jedzenie tych naleśników, ale w końcu jestem :')
    Od samego początku nie wierzyłam, że Dave zdradza Dianę. Nie mógłby tego zrobić, chociaż jest skurwysynem. Cieszę się, że wrócili do siebie, że chcą, żeby jakoś się ułożyło. Pewnie ktoś uważałby Di za jakąś psycholkę, która robi inby i jest zazdrosna o kogoś z rodziny, ale tu nie chodzi o to, czy to jest ktoś z rodziny. Po prostu zachowanie poczwary ją dobiło, dużo ostatnio przeszła, jest nerwowa, boi się, że straci wszystko i zostanie z niczym, że znów jakiś facet ją zrani, że będzie znów cierpiała. Nie ufa Dave'owi, bo miał przeszłość jaką miał. Też bym mu chyba do końca nie umiała zaufać. W każdym razie ja cały czas trzymam za nich kciuki, życzę im szczęścia i żeby wreszcie doczekali się dziecka, zdrowego i rozdartego jak tatuś lub grzecznych jak aniołek jak mamusia :> Urocza była ta scena na końcu z nimi.
    Za to u Shan i Nicka dla kontrastu burza z piorunami. Niby się tam działo, poleciały różne niemiłe zdania, ale jednak była to taka standardowa kłótnia w związku, na koniec się pogodzili i wszystko jest w porządku :> Ale kochają się, są zaręczeni, niedługo zaczynają planować ślub i ja wierzę, że teraz wytrwają już wszystko. Chociaż ja tak myślę, po tobie można się spodziewać wszystkiego, panno Poczwaro :P

    OdpowiedzUsuń