wtorek, 8 stycznia 2013

Sad But True - dodatek.

napisałam to nad ranem w zeszłą sobotę. była może 4:00 rano. ta scena od kilku dni siedziała mi w głowie i musiałam to w końcu z siebie wyrzucić. nie wiem, skąd wziął się tam James. ale szczerze mówiąc tak podoba mi się najbardziej. nie informuję nikogo o tym. po prostu miałam jakąś potrzebę napisana tego. całość oczami Shanell.

+ w czwartek zacznę nadrabiać wszystkie wasze rozdziały.

Leżałam nieruchomo, owinięta grubym kocem, który ukrywał mnie przed ciemnością i chłodem. Nieprzyjemny wiatr wiał z mojego otwartego okna. Zimny powiew rozwiewał moje włosy i zadrżałam z powodu braku ciepła za mną.
Przewróciłam się na prawy bok i mocniej naciągnęłam na siebie nakrycie. Dziwnie się czułam. Odwróciłam na moment głowę w drugą stronę. Byłam przyzwyczajona do znanego mi ruchu ciała za mną i do silnych rąk owiniętych wokół mojej talii.
Wzięłam głęboki oddech i wypuściłam powietrze z ust. Ciepło rozeszło się po moim ramieniu i obojczyku. Chciałam się wtulić w tak bliskie mi ciało, ale napotkałam ręką puste miejsce. Przymknęłam mocno powieki i położyłam głowę na Jego poduszce. Czułam się kompletnie zagubiona i starałam się jakoś zrelaksować.
Wyobraziłam sobie, że zasypiam przytulona do mojego chłopaka. Czułam Jego niesamowite ciepło, zapach perfum, delikatną skórę. Teraz już tego nie ma. Tylko zimne i puste miejsce obok mnie.
Pragnę Jego obecności. Nie ma Go tu. Nie ma Go, kiedy najbardziej potrzebuję Jego głosu, Jego dotyku, Jego zapachu...
Potrzebuję tego wszystkiego, co było kiedyś.
Odszedł, fizycznie. Przypomnienie o Jego braku nadchodzi do mnie, a ja leżę jak sparaliżowana. Powódź bólu zalewa całe moje ciało i pozostawia mnie w zimnych ramionach rozpaczy. Szpony są gotowe żeby wbić się w moją skórę i odsłonić strach i ból, który jest pod moim bladym ciałem.
Pomyślałam o Jego postaci, a łza spłynęła po moim policzku, rozmazując resztki porannego makijażu. Jego duże dłonie. Jego długie, kasztanowe włosy. Był tak łagodny i opiekuńczy, całował mnie z taką pasją, kochał mnie z taką troską i miłością. Myślałam, że moje serce eksploduje.
Moje ciało leżało nieruchomo. Serce biło powoli, ciężko mi było złapać oddech. Nie mogę o tym myśleć. Ale nie chcę, aby ktokolwiek odbierał mi te wspomnienia. Cokolwiek by się nie działo, chcę, aby na zawsze zostały w moim sercu.
Zawsze czułam się tak pewnie i bezpiecznie wiedząc, że mieliśmy siebie nawzajem. Zawsze mieliśmy Naszą miłość, Naszą więź. Chcieliśmy już zawsze być razem.
Posiadałam pełną wiarę w Naszą miłość. Była silna i prawdziwa. Zawsze byliśmy gotowi na to, aby pokonać wszystkie przeszkody i przeciwności w życiu. I psychicznie i fizycznie. Przez te sześć szalonych lat było wiele rozczarowań, ale nigdy nie wmawialiśmy sobie, że Nasza miłość będzie niepowodzeniem. Zawsze trzymaliśmy się na przekonaniu, że choćby nie wiem co, będziemy blisko siebie. Nasze uczucie było tak silne, że żadne słowa nie są w stanie tego opisać.
Potem w ciągu jednej nocy zawaliło mi się całe życie.
To była ciepła majowa noc w Los Angeles. Byłam podekscytowana, że spędzę miły wieczór z najlepszymi przyjaciółkami, a potem wrócę do domu i będę czekać na mojego mężczyznę. Cały czas myślałam o Naszej poprzedniej nocy. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, jak się kochaliśmy. To było takie delikatne, miłe i przyjemne. Potem leżałam przytulona do Niego i rozmawialiśmy, od czasu do czasu całując się czule i uśmiechając się do siebie. Nie zdawałem sobie sprawy, że to Nasza ostatnia noc razem.
Nie wiem nic więcej. Nie wiem, co będę robić. Nie wiem, co mam zamiar zrobić. Jestem taka zagubiona bez Niego. Chcę, żebyś był teraz obok mnie, Cliff.
Pamiętam, gdy po raz pierwszy spotkaliśmy. Był najbardziej miłą i czułą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałam. Zakochałam się w tym samym dniu. Chociaż potrafiłam Mu to dopiero okazać po Naszym czwartym spotkaniu. Pamiętam dobrze tę noc. Byłam w w klubie Whisky z Davem i zostałam pobita przez jakiegoś człowieka. Dave stanął w mojej obronie, złamał mu nogę, a potem wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego samochodu. Drogę pamiętam jak przez mgłę, ale za to wciąż pamiętam wyraźne uczucie lekkości i dwa szepty. Jeden należał do Dave'a, a drugi do kogoś, kto niedługo później stał się najważniejszą osobą w moim życiu. Nigdy nie zapomnę uczucia przenoszenia mnie z rąk mojego przyjaciela do rąk mojej przyszłej długoletniej miłości...
Jestem zła. Zła i przestraszona. Zła na los za zabranie mojego chłopaka z dala ode mnie i przestraszona, bo nie mogę się teraz do kogo się zwrócić, gdy trzeba ciepła i czułości. Dźwięk Jego ostatnich słów wypowiedzianych do mnie przez telefon wciąż dzwoni mi w uszach. Potem najgorsza wiadomość w moim życiu, którą tak bardzo chcę wyrzucić ze swojej pamięci... Złość narasta we mnie. Wybucha furia. Tracę kontrolę. Czuję tylko ból i cierpienie. Mam dosyć! Ale czuję to każdej nocy, kiedy jestem sama z moimi myślami.
Chcę porozmawiać. Chcę pozbyć się myśli uwięzionych w moim umyśle. Chcę mówić, wyrzucić z siebie słowa żalu i złości. Ale też z potrzeby, z tęsknoty, obawy, niepewności i miłości, którą utraciłam. Zaciskam mocniej oczy, ale to nie ma sensu. Słone łzy i tak spływają po moich zimnych policzkach.
Wciąż jestem tutaj, pod moim ulubionym grubym kocem. Chociaż i tak nie czuję się już tak jak wcześniej, leżąc pod nim, kiedy jest przesiąknięty Jego zapachem... Teraz sprawia, że ​​czuję się słaba, bezbronna. Czuję się narażona na strach, a ja tego nienawidzę.
I nagle fala gniewu wobec Cliffa wznosi się we mnie. Czuję się tak wściekła. Zostawił mnie. Wyjechał bez pożegnania. On nigdy mnie ostrzegł. Ale jak On mógł? Nigdy nie wiedział, że umrze w wypadku samochodowym zimnej nocy podczas jazdy na koncert jednego ze swoich ulubionych zespołów.
Mam ochotę wyciągnąć rękę i dotknąć Go, pogłaskać Go po policzku, owinąć ramiona wokół Jego szyi i trzymać Go blisko, jak to tylko możliwe. Potrzeba ta jest tak silna, że nie potrafię tego wytrzymać. Jeśli Jego dotyk można było nazwać narkotykiem, to ja byłam uzależniona od tego najsilniejszego.
Był tylko mój. Był...
Wyobrażam Go za sobą, Jego ciepły oddech na mojej szyi. Wyobrażam Go za sobą, jak leżał obok mnie, noc po nocy. Przez chwilę miałam w myślach ten obraz. To wszystko było takie realistyczne... Dopiero gdy otworzyłam oczy zdałam sobie sprawę z tego, że to nieprawda...
Znowu odwracam się na drugi bok z nadzieją, że zobaczę Go tam, gdzie teraz powinien być. Po lewej stronie łóżka. Ale nie ma nic. Wtuliłam twarz w Jego poduszkę i starałam się wdychać Jego zapach, który zawsze sprawiał, że czułam się lepiej i bezpieczniej. Ale nawet tego już nie ma. Tylko materialistyczny zapach proszku do prania wita moje zmysły. I to nie jest ok, nic już nie będzie w porządku. Nie jesteśmy razem i to sprawia, że czuję się naprawdę źle. Nie mogę oddychać. Moje mięśnie napinają się. Moje serce, dusza i ciało pragną Go. Nic. Nie ma żadnego znaku Jego obecności.
Krzyczę. Krzyk jest smutny, chory. Żałosny szloch teraz wydobywa się swobodnie z mojego gardła.
Moje drzwi sypialni otwierają się i mam nadzieję, że to On. Wrócił do domu ze szpitala, żywy i zdrowy, gotów by być ze mną.
Postać ta jest wysoka, jak Cliff. Opada na moje łóżko z ciężarem. Silne ramiona owijają się wokół mojej talii i przyciągają mnie do siebie. 
- Cliff...? - wydobywam z siebie mój cienki głos.
Usłyszałam tylko ciche westchnienie. 
- Nie. - odezwała się w końcu postać. - James.
Wtulam się w koszulkę Jamesa i zaczynam mówić sama do siebie.
- Chcę mieć przy sobie Cliffa... - wyszeptałam.
Ale wiem, że już nie mogę go mieć.
Przykre, ale prawdziwe.




8 komentarzy:

  1. ;c po co go zabiłaś...po coooo!?

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne.. naprawdę...

    Zastanawiam się, co mam takiego napisać, ale nie wiem, bo to jest piękne. Ktoś mi kiedys powiedział, że takich rzeczy się nie komentuje, bo zatracają swoją magię. Ale jak tu nic nie napisać? Powiem Ci, że mam teraz łzy w oczach. Jeszcze mi tu leci jakaś ckliwa piosenka o miłosci i to wszystko się tak skumulowało, że po prostu siedzę i ryczę.
    W sumie, to fajnie, że napisałaś takie cos, bo pokazało to nam uczucia Shan. Wiadomo, kazdy wiedział, co ona może czuć, ale co zostanie powiedziane, potwierdzone, to wiadomo. Ah.. no nie wiem, co mogę jeszcze napisać.
    Twój najlepszy tekst, jaki tu wstawiłaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. A czemu ode mnie? Napisałam po prostu to co czułam, kiedy to przeczytałam. I nadal czuję... strasznie uczuciowa ostatnio się zrobiłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też to kocham Mwhhahahahaha
    shayen/Lizzy Page która jest leniwa

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja nie wiem, co mam o tym myslec, jak słyszę takie słowa np od Ciebie. I też się zawstydzam. Oj tam, przecież są lepsi ode mnie. Wcale nie jestem taką świetną pisarką.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kobieto, co Ty mi znowu zrobiłaś.? Znów rycze przez Twoje posty. Nie jestem już w stanie siedzieć, tylko leżę zwinieta w kulke na podłodze, bo nie zdążylam dojsć do łóżka. Ale chcę skomentować, póki emocje świeże. Całkowicie zgadzam się z Rose. To jest po prostu piękne i najlepsze z tego, co tu opulikowalas. Wszystko do mnie wróciło i nie mogę się uspokoić. To będzie długa noc.. Cóż.. Jesteś boska i po przeczytaniu tego oto tu na górze, składam przed Tobą pokłon. Pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
  7. doszedł XD
    a twój rozdział przeczytam wieczorem ;*
    Clarissa...

    OdpowiedzUsuń
  8. O-MÓJ-BOŻE. Co prawda, poleciały mi może że 3 łzy, ale w przeciwieństwie do innych, nie bede ryczeć, a się zastanawiać. Ten tekst już znalazł swoje miejsce w mojej podswiadomiści i będę myśleć nad num pewnie pół nocy, Eh... piękne, naprawdę cudowne. Aż zazdroszczę talentu XD
    A co do twojego komentarza u mnie, który DOSZEDŁ CAŁY I ZDROWY, jesteś pierwszą osoba, która pokazała jakąś sympatię do Matta, choc pewnie to sie zjebie przy kolejnym rozdziale, który tak swoją drogą jest dziwny, ale ok.
    A co do tego wstrętu Alisson, to w sumie tak przekład moich odczuć, bo miałam w sylwestra podobną sytuację, z tym że i ja i oni (tak, było dwuch) byliśmy pijani, co w tym wieku jest żałosne, wiem. XD

    OdpowiedzUsuń