sobota, 22 listopada 2014

The Unforgiven - rozdział 21.

hej, witajcie! zapraszam na rozdział 21! nie wiem kompletnie co mogę wam jeszcze napisać, więc napiszę tak: miłego czytania, komentujcie, miłej soboty i niedzieli oraz moja chamska reklama - zapraszam na mojego tumblra! :) http://captive-honour.tumblr.com/

James
Wszystko zaczynało się powoli układać. Było dokładnie tak jak dobre kilka miesięcy do tyłu. Miałem wrażenie, że poznałem Susie na nowo i po raz kolejny się w niej zakochałem. Była inna, nie była już taka nerwowa, nie oglądała się co chwilę za innymi facetami, była miła i urocza. Budziła się rano obok mnie, zawsze wyglądała tak słodko i niewinnie. Często się uśmiechała. Jej uśmiech był chyba najpiękniejszą rzeczą, która mogła mnie spotkać zaraz po przebudzeniu.
Po raz pierwszy od długiego czasu gdzieś w końcu razem wyszliśmy. Poszliśmy coś zjeść do jakiejś włoskiej knajpy. Było miło, nie kłóciliśmy się, nikt nam nie przeszkadzał.
- Na co tak patrzysz? - spytała nagle, odkładając widelec.
- Na ciebie.
Uśmiechnęła się lekko.
- Susie... myślisz, że teraz nam się ułoży? Że naprawdę już razem będziemy?
Wzięła ponownie widelec do ręki i zaczęła grzebać w swoim niedokończonym daniu.
- Wiesz... nie wiem. Ja nie potrafię powiedzieć, że to jest facet z którym chcę być zawsze, z którym wezmę ślub i będę miała dzieci. To nie jest dla mnie proste. Moje związki tak się już kończyły, że... nie wiem co będzie jutro. Nie wiem jak to wszystko będzie wyglądać.
- Rozumiem cię, ale wiesz...
- Nie, James, nie wiem. Nie wiem co będzie jutro, za tydzień, miesiąc, rok. Może cię znienawidzę, może ty zapijesz się na śmierć, może będę w ciąży, może weźmiemy ślub. Nie wiem co będzie.
- Opcja ze ślubem mi się podoba.
Zaśmiała się cicho.
- Za szybko.
- Znam ludzi, którzy brali ślub po kilku dniach znajomości.
- Ale ja taka nie jestem. Muszę dobrze poznać człowieka. W żadnym moim związku nigdy nie śpieszyło mi się do ślubu.
- Byłaś już zaręczona, całkiem długo.
- Właśnie, długo. - zauważyła i wzięła szklankę z sokiem do ręki. - Kiedy zaczęło się coś psuć, zaczęłam się wahać, czy naprawdę chcę z nim być do końca życia. Dlatego cały czas przekładałam datę ślubu.
Kiwnąłem głową i nic nie powiedziałem.
- James, nie chcę robić ci przykrości. Powinieneś to zrozumieć. Nie znamy się aż tak długo. I wiesz dobrze, jakie mam za sobą przejścia, jeśli chodzi o związki. Zobaczymy, jak nam się razem mieszka, żyje... i wtedy zobaczymy co dalej...
- Rozumiem cię.
- Dziękuję.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę, aż w końcu postanowiliśmy wracać. Susie była śpiąca. Zapłaciłem za kolację, wyszliśmy z lokalu i pojechaliśmy do domu.


Susie
Jak wyglądała moja relacja z Jamesem? Ciężko było mi to określić. Cały czas tęskniłam za Tylerem i zastanawiałam się, co właściwie się z nim stało. To było dobijające. Na policji twierdzili, że mam sobie nie robić nadziei, że kiedykolwiek odnajdą jego ciało, a Cameron pewnie już siedzi w innym państwie ze zmienionym nazwiskiem i fałszywymi dokumentami. Mówiąc w skrócie - byłam w ciemnej dupie.
W czwartek obudziłam się wcześnie rano, a Jamesa już nie było w domu. Metallica pracowała nad nowym albumem. Pierwszym albumem z Jasonem Newstedem. Nie miałam kompletnie nic do roboty, więc zrobiłam kurczaka z ryżem i warzywami, kanapki i upiekłam czekoladowe muffinki. Było tego naprawdę sporo. Ja i James jedlibyśmy to przez tydzień, więc postanowiłam zanieść trochę chłopakom do studia. Zapakowałam wszystko i wyszłam z mieszkania. Pogoda była świetna, niebo bez ani jednej chmury, słońce grzało i raziło w oczy. Wsunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne i poszłam do studia. Zobaczyłam Jasona, który stał przed wejściem i pił kawę.
- Cześć! - przywitałam się z nim.
- Cześć Susie. Co słychać?
- Jakoś leci. Chłopaki są?
- W środku. Zrobiliśmy sobie przerwę.
- Dobrze się składa. Przyniosłam wam coś do jedzenia. Nagotowałam tego wszystkiego jak dla wojska, nie wyrzucę tego przecież...
- A co tam masz? - zaciekawił się i zajrzał do torby.
- Muffinki, kanapki, kurczak z ryżem i warzywami...
- Zrobiłem się głodny. Chodź.
Weszliśmy do środka i poszliśmy na górę. W studiu zobaczyłam Jamesa, Larsa, Kirka i dwóch innych facetów, których wcześniej nie widziałam. Jam spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Cześć. - wstał i pocałował mnie w policzek. - Co tu robisz?
- Przyniosłam wam coś w miarę normalnego do jedzenia, tutaj pewnie jecie tylko pizzę...
- Wiesz, że nie musiałaś...
- Ale chciałam. - uśmiechnęłam się i podałam Larsowi torbę z jedzeniem. W czasie kiedy chłopcy jedli, ja trochę z nimi posiedziałam i pogadałam.
- Jak myślicie, nasz nowy album odniesie większy sukces niż płyta Megadeth? "So Far, So Good... So What!" cały czas zgarnia dobre opinie i zajebiście się sprzedaje. - powiedział Kirk, biorąc kolejną babeczkę do ręki.
- Co ty w ogóle nas z nimi porównujesz? Ich gówniany album nawet nie może się równać z naszym. Te ćpuny ledwo go nagrały, a my? Pełna kultura. - stwierdził Lars, po czym głośno beknął i rzucił na podłogę pustą puszkę po coli. James spojrzał na niego zdegustowany, a ja odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Dave Mustaine naprawdę jest takim skurwielem?
Zapadła dziwna cisza.
- Dave jest po prostu... - James szukał odpowiednich słów. - Trudnym człowiekiem...
- Jest zwykłym chujem, nie oszukujmy się... - powiedział cicho Kirk.
- Ćpunem, alkoholikiem, który posuwa wszystko co się rusza. Nie ma do nikogo ani niczego szacunku. - dodał Lars.
Zaciekawił mnie. Tacy ludzie jak Dave kręcili mnie właśnie najbardziej. Lubiłam, kiedy facet był facetem, a nie pizdą. Lubiłam poniżenie. Lubiłam, kiedy nade mną dominował. To było cholernie podniecające.
Dźwięk gitary Kirka wyrwał mnie z zamyślenia. Wstałam ze swojego miejsca, pożegnałam się z chłopakami i wyszłam ze studia. Chciałam iść od razu do domu. Kiedy przechodziłam obok małej uliczki, poczułam jak ktoś mnie szarpie mocno za rękę do zaułka. Nie zdążyłam nawet krzyknąć, tak błyskawicznie się to stało... poczułam, jak ktoś zakrywa mi usta i przyciska do muru. Kiedy zobaczyłam przed sobą Camerona, próbowałam krzyczeć, wyrwać się, uciec, uderzyć go... nic z tego. Wyciągnął zza pleców nóż i wziął dłoń z mojej twarzy.
- Nie próbuj nawet krzyczeć, albo potnę ci twarz.
W tym momencie bałam się nawet oddychać. Moje oczy zrobiły się mokre.
- Gdzie są moje pieniądze?
- W... w banku...
- Więc pojedziemy tam i je wypłacisz. 60 tysięcy. A zaraz po tym pojedziesz na policję i odwołasz wszystkie zeznania.
- A-ale... Tyler...
- Co?! Dziewczyno, nie wkurwiaj mnie nawet. Już dawno powinienem cię załatwić, ale jest mi ciebie zbyt szkoda. Zresztą, za dużo mam już ludzi na sumieniu. - powiedział i uśmiechnął się.
- Gdzie jest Tyler?
- Nie wiem. W rzece. Ciemno było.
- Dlaczego mi to zrobiłeś...? - rozpłakałam się. - Kochałam go...
- A myślisz, że on ciebie kochał?
- Byliśmy razem... kochał mnie, wiem to...
- Powinnaś wiedzieć kto jest z tobą dla pieniędzy, jesteś mądrą kobietą i na facetach się znasz. Kochał twoją kasę i dupę.
- Nie... - zaczęłam kręcić głową i zakryłam twarz dłońmi. Poczułam jak chwyta mnie za ramię i wyprowadza z zaułka, zaraz po tym wsiedliśmy do samochodu. Wszystko potoczyło się szybko, tak mechanicznie... pojechaliśmy się do banku, wypłaciłam pieniądze. Potem pojechaliśmy na policję. Wysadził mnie pod komisariatem i odjechał z pieniędzmi. A ja, nie wiedzieć czemu, poszłam tam i odwołałam wszystkie moje zeznania. Dlaczego to zrobiłam? Nie wiem. Może straciłam już nadzieję, że odnajdą ciało Tylera, a Cameron zostanie ukarany. Może nie chciałam już o tym myśleć i mieć to wszystko za sobą. A może po prostu uwierzyłam w to, co mówił Cameron. Że Tyler mnie nigdy nie kochał.

Devon
Pierwsze dni w nowym miejscu minęły ciężko. Inny stan, inne miasto, inne powietrze. Kompletnie nikogo nie znałem, ale to akurat nie miało dla mnie znaczenia. Chciałem mieć na razie spokój, nie chciałem żeby ktoś mnie odwiedzał i mi przeszkadzał.
Wieczorem stałem na balkonie i paliłem papierosa. Nigdy nie widziałem tak pięknych zachodów słońca jak w Arizonie. Wyrzuciłem niedopałek i wyszedłem z balkonu. W tym samym momencie zadzwonił telefon. Podniosłem słuchawkę.
- Halo?
- Witam, dodzwoniłam się do Devona Hayes? - usłyszałem głos jakiejś kobiety.
- O co chodzi?
- Dzwonię z magazynu "Hustler", chcieliśmy zaproponować sesję zdjęciową Lexxi Hope...
- Nie jestem już jej agentem. - przerwałem jej chłodno.
- O, nie wiedziałam...
- Nie jestem jej agentem, nie jesteśmy już w związku, odszedłem z wytwórni filmowej, z tego co mi wiadomo kontrakt Lexxi też się już skończył. Skąd pani w ogóle ma mój numer?
- Eee...
- Proszę więcej do mnie nie dzwonić. - odłożyłem słuchawkę. Nawet tutaj mnie znaleźli. Z tej branży człowiek chyba nigdy się nie uwolni. Podszedłem do jednej z szafek i zacząłem wyciągać z niej wszystkie papiery. Na samym dnie znalazłem ramkę ze zdjęciem, jedynym aktualnym zdjęciem Su, które miałem. Kiedy się wyprowadzała, zdążyła wszystko zabrać, zapomniała tylko o dwóch zdjęciach. Jednym naszym wspólnym, drugim swoim, które stało w salonie oprawione w ramkę. Popatrzyłem na nie i postawiłem je na szafce.
- Ciekawe co u ciebie... - powiedziałem cicho, spoglądając na fotografię. - Tęsknię za tobą...

10 komentarzy:

  1. Witam Parry i tym razem przerobiłam rozdział w domu, ponieważ we wtorki nie ma niemieckiego, cóż za szkoda! Mam w tym tygodniu sporo blogów do skomentowania i w ogóle w życiu ''edukacyjnym'' też przerąbane, więc zostawię Ci, możliwe, komentarz nieco mniej atrakcyjny, ale liczą się chęci, a ja może za bardzo się martwię.
    James widzi na pewno już w swojej głowie wielką przyszłość z Susie, nie wiadomo jakie wesele, co jeszcze... Ale on taki właśnie jest, u Ciebie przynajmniej, przeraża mnie trochę toksyczne uczucie, jakie powstało pomiędzy tą dwójką. W zasadzie jest mi ciężko ocenić, czy ona go naprawdę kocha, czy on nie jest nią czasem tylko aż tak zafascynowany, czy wytrzymałby... Ja tam będę, chyba do końca, za związkiem z Devonem, uwielbiam tego faceta i uważam, że są z Su dla siebie stworzeni.
    Z kolei sama ona...to było jasne. Jasne, że tacy dyktatorzy ją podniecają, że do takich czuje coś więcej. Oczka jej zapewne zaświeciły, kiedy usłyszała o tym zwyrodniałym chuju. Dave Mustaine, aż zaczęłam się zastanawiać, dlaczego ona jeszcze nigdy się z nim nie poznała. Za to ją poznał po drodze kto inny, czułam, że Cameron nie odpuści, poza tym - Ty byś nam nie zrobiła tego, haha. Uświadomił Susie ważną rzecz, tak naprawdę nie wiem, czy zrobił to tylko w celu manipulacji, czy może powiedział smutną prawdę, ale to na pewno dało do myślenia nie tylko dziewczynie, ale i nam. Przynajmniej mi.
    Och, i stało się to, na co ja tak wyczekiwałam, naprawdę bałam się, że już go więcej tutaj nie spotkam! Devon! Mój ulubieniec, haha. Boże, Arizona. Jak ja to uwielbiam. Cudo. Z Devonem. Chłopie, zrób coś, skoro tęsknisz, a może i ona też czeka...
    Boże, cudownie. Jak zawsze. Pozdrawiam i czekam na więcej, rozkręć to, błagam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Heeeeej! Nie mam pojęcia jak długo zabierałam się za The Unforgiven ale w końcu mi się udało! Wziełam i usiadłam i przeczytałam wszystko na raz. Będę na bierząco, w końcu.
    Piszesz naprawdę wspaniale! Fabuła jest momentami tak zaskakująca, przynajmniej według mnie ;), że jestem normalnie pełna podziwu. Uwielbiam takie opowiadania. A szczególnie, że tak powiem, spod Twoich palców! Kiedyś czytałam też Twoje poprzednie opowiadanie, i, jeśli dobrze pamiętam, to byłam równie zachwycona. :)
    Życzę weny i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. zapraszam na dwunasty :') - https://fire-burnin-slow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. James, James, James .... dlaczego? Dlaczego on jest taki. On oczami wyobraźni widzi od razu nie wiadomo co. Nie może ... nie powinien tak idealizować świata, a w szczególności tej sytuacji w której się aktualnie z Susie znalazł. To jego myślenie jest niebezpieczne i boję się, że on się za późno zorientuje, że tak jest. On się obudzi wtedy jak dojdzie do jakiejś katastrofy. On się z nożem w sercu obudzi i wtedy ja się wkurwię, bo będzie mi go jeszcze bardziej szkoda.
    Przerażają mnie te skłonności Su i jej zamiłowania do facetów-skurwieli. Zupełnie nie nadążam jak można się na własne życzenie pakować do takich chorych związków? W dodatku teraz pewnie Susie spiknie się z Davem, którego niepochlebny obraz reszta chłopaków z Metalliki była miła nam zaprezentować. Choć w sumie powiem, że czekam na Dave. Coś ostatnio więcej się skupiam na Megadeth i tak jakoś wizualizacja Musteina w tym opowiadaniu by mnie ucieszyła, no może tylko gdyby nie koniecznie Su była nim tak podejrzanie zainteresowana, bo ze spotkania tej dwójki to nic dobrego wyjść nie może.
    Ja dziś wszędzie pisze jakieś dziwne konstrukcje zdaniowe, wielokrotnie złożone ... i przepraszam za to bo pewnie niezły chaos wprowadzam. Dobra, dalej.
    Cameron. Pomimo, że sytuacja z nim i Su zapowiadała się groźnie (przyjemna to nie była) to Cameron w sumie wyświadczył jej przysługę. Nie wiem na ile to było prawdą a na ile złośliwością, ale widać dało bohaterce do myślenia. No ale zastraszona też zrobiła wszystko to czego Cameron oczekiwał ... tyle kasy ...
    Za to na koniec miły akcent z Davonem :) Mam nadzieję, że na wgapianie się w fotkę się nie skończy ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na ważny trzynasty, Parry :')

    OdpowiedzUsuń
  6. zapraszam na tajemnice chwalebne :') - http://fire-burnin-slow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Whiplash znów z anonima ;____;
    Kochana, czy mój list doszedł? Bo nie mogę się doczekać odpowiedzi.
    Ale zgniłam z tego rozdziału! Ale po kolei - James to taki niepoprawny optymista. Będąc z kimś takim jak Susan, nie można tak szybko liczyć na jakieś cuda na kiju. A czy Su w ogóle coś do Niego czuje? Oto jest pytanie.
    Kurwa, Rudy! Tak na Niego czekałam. Gdy się pojawi to zrobi niezły rozpierdol i namiesza w życiu Susan i Jamesa, tak czuję. Może Su się w nim zakocha a On ją pociągnie na dno, z którego James będzie ją próbował wyciągnąć? Albo Susan przez Dave'a kompletnie zleje Jamesa? Nie wiem nie wiem. Ale napewno będzie jatka.
    I Devon ;( Szkoda mi go. Naprawdę go lubię. Nawet po przeprowadzce przeszłość nie daje mu spokoju... Mam nadzieję ze ułoży sobie normalne życie.
    Rozdział jest mega. Czekam na kolejny oraz oczywiście na list :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Twój list doszedł yeah! Odpiszę jak najszybciej :)
    Zapraszam na nowy rozdział http://kick-some-ass-tonight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. zapraszam Parry na czternasty :) - http://fire-burnin-slow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń