piątek, 14 grudnia 2012

Carpe Diem Baby - rozdział 4.

do tych, którzy pytali, czy żyję. TAK, ŻYJĘ, WŁAŚNIE SŁUCHAM "RIDE THE LIGHTNING" Metalliki i jem "obiad". jestem po tygodniu z próbnymi egzaminami, a dzisiaj męczyłam się na czterech godzinach na podstawowym i rozszerzonym niemieckim. jej. nie wiem co mam Wam jeszcze napisać... mama wyzywa, że mam iść do fryzjera obciąć włosy, bo są za długie. + jestem sama w domu i wsuwam na obiad wczorajsze kotlety mielone z ketchupem i popijam je mlekiem, bo nic innego nie ma.
zapraszam do czytania i komentowania.
ZOSTAWIAJCIE PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD W KOMENTARZU.
JEŚLI KTOŚ CHCE BYĆ INFORMOWANY (e-mail, na blogu, gg), NIECH PISZE POD TYM WPISEM. :)

Rano Shanell obudziło głośne pukanie do drzwi. Założyła na siebie koszulkę swojego chłopaka i poszła otworzyć.
- Kurwa, co jest, pali się? - spytała, kiedy James, Lars i Kirk wepchnęli się do środka. Melanie i Roxxi weszły za nimi.
- Jest 8:00 rano! - krzyknął Lars.
- No i chuj mnie to obchodzi!
- Shan, przecież dzisiaj mieliśmy jechać na koncert... - odezwał się Kirk. - Cliff sam powiedział, żebyśmy przyszli przed 8:00...
- Ooo... Sorry chłopaki, ale od jakiegoś czasu mam dużo na głowie i kompletnie wyleciało mi to z głowy... - tłumaczyła się dziewczyna.
- A tak w ogóle to gdzie jest Cliff? - zapytał nagle James.
- Jeszcze śpi...
- Jak to śpi?! - Lars wytrzeszczył na nią oczy i zmierzył w stronę jej sypialni. Wszedł do środka i od razu podszedł do łóżka, po czym zrzucił z niego śpiącego Cliffa.
- Pojebało cię? - mruknął, ledwo się podnosząc. - Czego chcesz?
- Jak to czego chcę?! Przed 8:00 miałeś być gotowy! Jedziemy do Frisco na Diamond Head! - krzyczał Lars, wymachując rękoma.
- Ja pierdolę, koncert! - ożywił się Cliff i zaczął nerwowo rozglądać po pomieszczeniu. Podbiegł do szafy i wyciągnął z niej swoje podarte obcisłe dżinsy, czarną koszulkę z Venom i dżinsową kurtkę. Pobiegł szybko do toalety, po drodze krzycząc do Shanell. - Dlaczego mnie nie obudziłaś?!
- Bo też zapomniałam o tym, że rano trzeba wstać! - krzyknęła, ale ostatnie słowo zagłuszyło trzaśnięcie drzwiami łazienki.
Kiedy w końcu wyszedł z toalety, Shan spojrzała na niego przepraszająco.
- Cliffy, przepraszam, że cię nie obudziłam, ale naprawdę zapomniałam o tym, że dzisiaj macie jechać do San Francisco...
- Daj spokój, nic się nie stało... - powiedział, po czym objął ją i potarł lekko jej ramię. - Ale chodźmy już, bo naprawdę nie dojedziemy na ten koncert.
Wszyscy wyszli z mieszkania, a Shanell złapała jeszcze kluczyki do samochodu i wyszła za nimi. Klucze dała swojemu chłopakowi, a ten rzucił nimi w Larsa. Dziewczyna spojrzała na nich ze zdziwieniem.
- Dlaczego dałeś mu kluczyki do mojego samochodu? - spytała, patrząc uważnie na Cliffa.
- Umawialiśmy się wcześniej, że Lars będzie prowadził...
- Lars będzie prowadził?! Przecież ja już tego auta więcej nie zobaczę!
- On jest dobrym kierowcą. - odezwał się nagle James, gładząc po włosach Melanie, która wtuliła twarz w jego szyję. - Też mi trudno w to uwierzyć, ale to prawda.
- Ehh, no dobrze, ale samochód ma wrócić w całości!
- Jasna sprawa. - Lars uśmiechnął się i mrugnął do niej, po czym spojrzał na swoją dziewczynę. - Roxxi, kochanie, pożegnasz się ze mną?
Dziewczyna podeszła wolnym krokiem i przytuliła się do niego.
- Wczorajszy seks był świetny... - szepnął jej na ucho, a ona natychmiast się odsunęła.
- Ja pierdolę... - powiedziała podniesionym głosem i poszła przed siebie. Wszyscy spojrzeli zdziwieni na jej oddalającą się postać dziewczyny.
- Roxxi, a buzi?! - zawołał za nią Lars.
- Spierdalaj. - odkrzyknęła i nie odwracając się, pokazała mu środkowego palca. Lars spojrzał na Kirka, który oglądał swój bilet na koncert.
- Chodź Kirky, przytulimy się!
Chłopak zsunął z nosa swoje okulary słoneczne i przyjrzał mu się uważnie.
- Dobrze się czujesz?
- Jak zawsze!
- Nie byłbym tego taki pewien... - mruknął i po raz kolejny zlustrował go wzrokiem. Założył ponownie okulary i wrócił do oglądania biletu.
- Kochanie... Jaymz, kurwa! - krzyknęła Melanie, uwalniając się z objęć swojego chłopaka.
- O co ci chodzi?
- O to, że przyssałeś się do mnie jak jakaś pijawka. Człowieku, nie wyjeżdżasz na rok, tylko na jeden dzień. - powiedziała, przewracając oczami. James po raz kolejny podszedł do niej i objął ją w pasie.
- Wiem, ale będę za tobą tęsknił...
- Ja też będę, ale bez przesady... - oznajmiła i pocałowała go delikatnie w usta. - Muszę już wracać, dzieci mogą się w każdej chwili obudzić...
- Ok. To do jutra. - pożegnał się i przelotnie musnął ustami jej policzek. Melanie uśmiechnęła się jeszcze do reszty chłopaków i ruszyła w stronę domu. Chłopcy wsiedli do samochodu, oprócz Cliffa, który żegnał się z Shanell.
- Naprawdę musisz jechać...? - zapytała, poprawiając jego dżinsową kurtkę.
- Kochanie, nie będzie mnie tyko jeden dzień.
- Wiem... - szepnęła, spuszczając wzrok. - Będę musiała spać sama w łóżku...
Chłopak ujął jej twarz w dłonie i pocałował ją zmysłowo.
- Jutro wrócę i będziesz już ze mną spać. - powiedział z uśmiechem. Dziewczyna odwzajemniła jego uśmiech i przytuliła się do niego.
- Cliffy, musimy już jechać. - odezwał się nagle Kirk, uchylając szybę w samochodzie.
- Już idę. - rzucił i spojrzał jeszcze raz na Shanell. - Kocham cię.
- Ja ciebie też. Uważaj na siebie.
- Jasne.
Pocałowali się jeszcze raz, aż w końcu Cliff wsiadł do samochodu i odjechali. Kiedy samochód zniknął za zakrętem, Shan ruszyła w stronę swojej klatki schodowej. Gdy chciała wejść do środka, poczuła jak ktoś dotyka jej ramię. Odwróciła się i zobaczyła Roxanne.
- Roxxi? - zdziwiła się. - Gdzie ty byłaś?
- Schowałam się za twoim blokiem, bo nie chciałam żegnać się z Larsem. - oznajmiła, a Shanell zaczęła się śmiać. - To wcale nie jest śmieszne.
- Już się nie śmieję. - Shan uniosła ręce w geście obrony, a po chwili poprawiła swoje włosy.
- Taa. Słuchaj, może zrobimy dzisiaj jakąś małą imprezę? - zaproponowała Roxanne. - Bez chłopaków, tylko ja, ty, Judy i Melanie. U mnie, co ty na to?
- Jasne, czemu nie. - dziewczyna wzruszyła ramionami i spojrzała na drzwi klatki schodowej. - Idziemy do Jamiego i Jasona na śniadanie?
- A nie będziemy im przeszkadzać?
- Spotkałam wczoraj Jamiego i mówił mi, że będzie robił na śniadanie te swoje pyszne tosty.
- Takiej okazji to ja nie przepuszczę! Chodźmy! - ożywiła się nagle Roxxi i otworzyła drzwi, po czym weszły do klatki i wbiegły na 2. piętro, gdzie było mieszkanie Jasona i Jamiego.

***

- Larsy, daj mi orzeszki. - rzucił James, kopiąc jego siedzenie.
- Nie jestem twoim służącym.
- Cliffy, daj mi orzeszki.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko czytał jakiś artykuł w Metal Edge. James przewrócił oczami i spojrzał na Kirka, który słuchał muzyki.
- Kirky, podaj mi orzeszki. - powiedział, ściągając mu słuchawki.
Kirk podniósł się ze swojego miejsca, oparł się lewą ręką o siedzenie Larsa, a prawą sięgnął po paczkę orzeszków, która leżała na desce rozdzielczej.
- Kurwa, bierz te włosy. - mruknął Cliff, odsuwając się ze swoją gazetą.
- Kirky, weź ten tyłek, bo mnie rozpraszasz. - odezwał się Lars, starając się patrzeć na ulicę.
Chwyciwszy orzeszki, wrócił na swoje miejsce i podał je Jamesowi.
- Dzięki. - podziękował i zaczął oglądać paczkę z każdej strony. Kiedy próbował ją otworzyć zębami, opakowanie się rozerwało, a orzeszki rozsypały po całym samochodzie.
- Ja pierdolę! - krzyknął Cliff, rzucając magazynem. - Zbieraj to! Shanell mnie zajebie jak to zobaczy!
- No już, już... - mruknął i pochylił się, po czym zaczął zbierać orzeszki z podłogi samochodu i wkładał je sobie do buzi. - No co? - spytał z pełnymi ustami, kiedy reszta patrzyła na niego zszokowana.
Chłopcy nic nie powiedzieli, tylko wrócili do swoich wcześniejszych zajęć.

***

- Lars, zatrzymaj się. - odezwał się Cliff, który zgniótł już trzecią opróżnioną puszkę po 7UP'ie.
- Po co?
- Muszę się odlać.
- Ja tak samo. - przytaknął James, który kończył pić swój sok pomarańczowy.
- W sumie to ja też bym chciał... - pomyślał, a chwilę później zjechał na pobocze. Wysiedli wszyscy, oprócz Kirka.
- Kirky, a ty nie idziesz? - zapytał Cliff, kiedy wrócił do samochodu.
- Ja nie chcę.
- Na pewno?
- Tak, na pewno. - chłopak był pewny swoich słów. Napił się przez słomkę swojego soku jabłkowego, a w tym samym momencie do auta wsiadł James.
- Kirk, idź się odlać.
- Nie chcę.
- Lars nie będzie się drugi raz zatrzymywał.
- No właśnie. - potwierdził Lars. Stał na zewnątrz i kończył palić papierosa, ale słyszał ich rozmowę przez uchyloną szybę.
- Ale ja nie chcę sikać.
- Nieważne. - machnął ręką Cliff. - Kończ palić i wchodź, musimy jechać.
Chłopak wyrzucił niedopałek na ulicę, wsiadł do samochodu i ruszyli. Niecałe 10 minut później Kirk nie mógł usiedzieć na miejscu.
- Larsy... - odezwał się nieśmiało.
- Hmm?
- Chce mi się siku...
Chłopcy spojrzeli na niego ze wściekłością w oczach.
- Ja kurwa wiedziałem, że tak będzie! - krzyknął Lars. - Pójdziesz do łazienki w KFC, przy okazji coś zjemy. Będziemy tam za jakieś 10 minut. Tyle chyba wytrzymasz?
- Postaram się...
Chłopcy pokręcili z politowaniem głową i zostawili to bez komentarza. Kiedy udało im się w końcu dojechać na Ocean Avenue, odnaleźli KFC i zatrzymali się na parkingu. Kirk wybiegł z auta i pobiegł do toalety, Lars i James powoli wyszli i zaczęli się przeciągać, a pierwszą rzeczą jaką zrobił Cliff było wyciągnięcie i odpalenie papierosa.
- Nareszcie... - powiedział zadowolony, zaciągając się. Rozejrzał się wokół siebie i po drugiej stronie ulicy dostrzegł sklep jubilerski. Stał przez chwilę bez ruchu i zastanawiał się nad czymś, ale z zamyślenia wyrwał go krzyk Larsa.
- Cliffy! Chodź, idziemy coś zjeść.
Chłopak dokończył palić papierosa i poszedł za resztą do budynku. Było sporo ludzi, ale udało im się znaleźć pusty stolik.
- Ja pójdę coś zamówić, a wy idźcie usiąść. - zaproponował James, a chłopcy posłusznie przytaknęli głowami. Kiedy usiedli przy stole, Cliff w dalszym ciągu nie mógł oderwać wzroku od okna, z którego było widać sklep jubilerski. W końcu wstał ze swojego miejsca i rzucił:
- Niedługo wrócę.
Kirk i Lars popatrzyli na siebie zdziwieni, a w tym samym momencie do stolika wrócił James z tacą. Położył ją na stole i spojrzał pytająco na chłopaków.
- Gdzie jest Cliff?
Kirk wskazał ruchem głowy na okno. James dostrzegł Cliffa znikającego za drzwiami sklepu z biżuterią. Uniósł brwi w zdziwieniu i usiadł na swoim miejscu.
- Po co on idzie do jubilera?
- Pewnie będzie się oświadczał Shanell. - pomyślał Lars, wkładając słomkę do swojego kubka z colą.
- A skąd ty to możesz wiedzieć? - James zmierzył go wzrokiem.
- Nie wiem, tak sobie powiedziałem.
- To, że wszedł do jubilera nie oznacza od razu, że chce się oświadczać. - Kirk wzruszył ramionami. - Shan ma niedługo urodziny, może szuka dla niej prezentu.
- Może. - mruknął James i wziął do ręki kilka frytek. Chłopcy zaczęli jeść i spokojnie rozmawiać. Cliff wrócił dopiero po kilkunastu minutach, wyraźnie zadowolony.
- Co ty tam robiłeś tyle czasu? - zapytał Lars. Chłopak usiadł przy stole i uśmiechnął się do nich.
- Facet mojej siostry tam pracuje. - oznajmił.
- Aaa, już rozumiem, odwiedziny!
- Nie, nie. Chodziło o coś innego.
- O co? - zdziwił się James.
- Od kilku miesięcy jestem z nim w stałym kontakcie, bo... projektował idealny pierścionek zaręczynowy dla Shanell. - wyjaśnił z uśmiechem i w tym samym momencie wyciągnął z kieszeni małe czerwone pudełeczko. Otworzył je i oczom wszystkich ukazał się piękny srebrny pierścionek. Chłopcy patrzyli to na Cliffa, to na pierścionek, mając otwarte usta ze zdziwienia.
- Noo, stary, zaszalałeś. Ale... - zawahał się Kirk. - Oświadczyny? Już?
- Prawie 6 lat związku, wydaje mi się, że czas najwyższy. - Cliff uniósł ramiona i spojrzał jeszcze raz na pierścionek.
- Ja z Mel jestem już od ponad sześciu lat, mamy dwójkę dzieci i nie planujemy ślubu. - James wzruszył ramionami. - Chociaż mój brat i jego żona mówią cały czas, żebym się w końcu oświadczył, a rodzice Melanie za każdym razem jak do niej dzwonią, mówią: "Zostaw w końcu tego nieudacznika. Bierz dzieci i przyjeżdżaj do Atlanty".
- A Roxxi nie chce brać ślubu... - zasmucił się Lars. - Woli wolne związki.
- A kiedy chcesz jej go dać? - Kirk zignorował wypowiedź Larsa i spojrzał na Cliffa.
- Myślałem o tym, że w dniu jej urodzin.
- To już niedługo!
- No... tak...
- Dobra, pogadamy jeszcze o tym, a teraz streszczajcie się, bo musimy jechać. - przypomniał wszystkim James. Cliff schował pudełeczko do kieszeni i zaczęli jeść. Kiedy skończyli, odnieśli swoją tacę i zmierzali w stronę wyjścia. Kirk jeszcze wziął do buzi kilka frytek, które zostały na stole.
- Zachowujesz się jakbyś nigdy nie jadł. - powiedział James.
- Odezwał się koleś, który wpierdalał orzeszki z podłogi samochodu! - krzyknął Kirk z pełnymi ustami.
James już nic więcej nie powiedział, a Cliff i Lars spojrzeli na siebie i starali się nie wybuchnąć głośnym śmiechem.

19 komentarzy:

  1. Sama w domu?! i ty się kurwa nie cieszysz?!!?
    ja to bym skakała z radości, że mam wolną chatę od tych marudzielców!!!
    Uuu...wyczuwam....coś...
    sorki że taki krótki koment
    jestem chora plus 38 gorączka :C
    więc staram się...
    zajebioza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. zmieniaj swoją nazwe na RockStar. i to już!! :D

      Usuń
  2. Odnośnie Twojego rozdziału:
    Nie, nie, nie, nie.! Teraz to ja na stówę będę ryczeć, jak coś się Cliffowi stanie.! Okrutny, okrutny człowieku... Jak możesz.? ;( Chyba, że nic mu się nie stanie, ale odnoszę wrażenie, że jednak niestety tak..:( Duużo dialogów. U mnie też jest ich dużo, więc w sumie nie mam co pouczać, ale mogłoby być więcej opisów uczuć, sytuacji itp..;) Rozpierdolili mnie, no.. Lars wpieprzający orzeszki z połogi. A Kirk jednak musiał, wiedziałam, że tak będzie..:D I Burton chce się oświadczyć.. Ale coś mu się stanie, czuję to.! :(( Rozdział ogólnie zajebisty. Dawaj mi następny. Teraz, zaraz.! ;D

    Odnośnie komentarza do 11 rozdziału:
    Tak jak to pisałam, to mi się wydawało średnio śmieszne... Ale wszyscy inni lali ze śmiechu..x) No ale to dobrze, nie.? ;) Moją koleżanką rozwaliło wymienianie się narkotykami Adlera ze Snake'iem..;D Odgrywałyśmy później scenkę:
    - Daj mi te dwie niebieskie tableteczki, to dostaniesz jedną różową.
    - Dobra, masz. A ty mi daj 2 LSD.
    - A co mi za to dasz?
    - 4 gram marihuany.
    - Nie, nie, nie, nie. TAk to być nie będzie! To nieuczciwa wymiana!
    - No dooobra. To 4 g marihuany i torebkę kokainy. ... xD
    Ja jeszcze nie wiem, czy jednorazowo będzie ćpać, ale raczej tak..:) Chyba, że ją znowu ktoś wkurwi (czyt. Axl)..
    Ciężko nie rzygać Jerry'm. Ja chyba też najbardziej lubię Slashową narrację. Jeszcze Adlerowa nie jest zła. Te dwie najlżej mi się pisze..;)

    Odnośnie krojenia koszulek:
    Sytuacja ze Stonesami niestety jest częsta, podobnie z Nirvaną... Bo to dość często wykorzystywany motyw w sklepach yy.. Niemuzycznych.? xD Kurrrwa.. Podoba jej się i może.? Jprdl. Następnym razem krój.! :x :D I Ramones też.?? Na jakim świecia ja żyję..://

    Okej, koniec. Informuj mnie dalej i spróbuj przestać to Cię znajdę i zginiesz..x) Ja powinnam coś dodać jutro lub pojutrze..;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Pff.. Nie Lars tylko James, debil ze mnie..xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli dzien wyjazdu... Cliff kupuje pierscionek, dziewczyny robią imprezę... coswisi w powietrzu... zastanawiam sie nad Roxi... może ona wcale Larsa nie kocha, ale nie umie mu tego powiedzieć? A co do wycieczki chłopków to wyjścia są 4. Jeden, najmniej drastyczny, Cliff gubi pierscionek. Dwa, rozpieprza samochód, bd wypadek i wszyscy trafia do szpitala, któryś umrze... chociaż to by byla lekka przesada.
    Treść genialna, chłopcy zachowują się jak małe dzieci.
    Wolną chata? Kurwa, zazdroszcze :<
    Rockstar jakoś bardziej mi się podobało... no nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  5. Eee tam. Taka tam improwizka..xD Z resztą ja już wtedy byłam w takim stanie, że najchętniej siedziałam w szafce pod zlewem, bo miłam wrażenie, że wszyscy mnie paczom.;P A skąd Ty wiesz co po ile chodzi.? :D Ja tam wole podpierdalać znajomym..;P Tak, chodzi o Snake'a ze Skid Row.;) Ja poczekam, tylko mam nadzieję, że nie długo..;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Po pierwsze nie dostałam powiadimienia o tym rozdziale :(
    Po drugie, to JA PRAGNĘ BYĆ INFORMOWANA!
    Po trzecie u mnie nowy rozdział od piątku :)

    Po czwarte - komentarz. Hmm, no dobra, to panowie pojechali na ten koncert. Dziewczyny zostały same. Ja bym tam na miejscu dziewczyn, to zrobiła jakąś imprezkę. Wiadomo, nie zawasze się zdarza, że zostają same bez swoich panów, haha. Dzieci oddać nainką i robić balangę :D
    No i panowie sobie pojechali... mam wrażenie, że normalnie, to oni jak takie małe dzieci, które się wyrwały. Chce mi sie siku, chce mi sie orzeszków i tak dalej :D
    Dlaczego mam przecucie, że Shan raczej nie będzie zadowolona z tych oświadczyn?

    OdpowiedzUsuń
  7. Taa, koniec swiata i tyle, czym tu sie martwić.

    No to jak koniec świata nie następi, to na Artka trzeba będzie jeszcze trochę poczekac. Alice ma do opowiedzenia jeszcze jeden rozdział. A potem od 11 do 17 to Lily ma swoje pięc minutek :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi też średnio pasuje, ale tak jakoś jak z kumpelami gadamy, to zawsze jak chodzi o narkotyki, to którejś się coś o Snake'u wyrwie, więc tak mi wszedł w skojarzenie..;D
    Jeszcze tydzień muszę poczekać..:( Wiedziałam.! Wiedziałam, że tak będzie.! Ale ze mnie pierdolone medium.! Będę puakaua.. ;(

    OdpowiedzUsuń
  9. Nadrabiam długą nieobecność
    pierwszy rozdział "slash story"
    http://breath-of-memories.blogspot.com/2012/12/pierwszy-slash-story.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodałam dodatek, króciutki tekst, ale zawsze
    http://breath-of-memories.blogspot.com/2012/12/bieda-z-nedza.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiecej takich to ciężką sprawa, bo napisałam to w akcie desperacji, jako odreagowanie. XD
    Dziękuje, że tak myślisz, chociaz dopiero się zorietowalam, że początek mi ucieło XD
    Jak sobie życzysz, będzie dla cb XD

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam tu zaległy rozdział - przepraszam. Nadrobię i skomentuję w czwartek lub w piątek, dobrze ;)?

    OdpowiedzUsuń
  13. Uwaga uwaga! nowy rozdział!
    Nareszcie co?
    http://whole-whotta-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. masz wspaniałego bloga! będzie mi miło jeśli spodoba Ci się mój i również go zaobserwujesz ;))

    OdpowiedzUsuń
  15. Nowy rozdział u mnie. Zapraszam.:)
    Proszę o komentarz.;*

    OdpowiedzUsuń
  16. http://zakazane-fontanny.blogspot.com/ nowy :)

    OdpowiedzUsuń