sobota, 30 sierpnia 2014

The Unforgiven - rozdział 14.

jak wam idzie przygotowanie do szkoły? książki już są? :) jutro właśnie idę nakupować zeszytów, zawsze wolę mieć ich na zapas.
tymczasem zapraszam was do czytania i zostawania po sobie jakiegoś znaku :)

Susie
Na osiedlu, na którym mieszkał James byłam już kilkanaście minut później. Mimo tego, że zespół odnosił coraz większe sukcesy i zaczęli zgarniać niesamowitą kasę, byli w miarę normalni i sodówka nie uderzała im do głowy. James był skromnym człowiekiem, nie potrzebował wielkiej willi z basenem tylko dla siebie, wolał swoje zwykłe małe mieszkanko. Ja też uwielbiam spędzać tam czas. O dziwo często było tam cicho i spokojnie, nie przeszkadzał mi nawet ten bałagan, który nierzadko tam panował.
Kiedy byłam już pod jego drzwiami, zapukałam. Nikt jednak nie otworzył. Zadzwoniłam dzwonkiem, ale dalej nic. Wiedziałam, że ktoś jednak był w mieszkaniu, bo słyszałam jakiś hałas. Zeszłam z powrotem na dół i podeszłam do skrzynek na listy. Jam kiedyś mi mówił, że trzyma w swojej zapasowe klucze do mieszkania. Miałam nadzieję, że nie zmienił swojej kryjówki i wsunęłam dłoń do wąskiego otworu. Namacałam palcami zimny kawałek metalu. Uśmiechnęłam się lekko i wyciągnęłam klucz przyczepiony do śmiesznego breloczka. Pobiegłam znowu na 2. piętro i otworzyłam drzwi.
Pierwsze co, to poczułam smród. Alkoholu, dymu papierosowego, potu i niewietrzonego od dawna domu. W środku panował straszny bałagan. Już od wejścia walały się walizki, z których wysypywały się ubrania. Weszłam dalej i zobaczyłam białą, rozwaloną gitarę leżącą na środku. W salonie było wręcz szaro od dymu, zasłony były zasunięte, a na podłodze walały się butelki po alkoholu. Zrobiłam parę kroków do przodu i zobaczyłam Jamesa leżącego na kanapie. Nigdy jeszcze nie widziałam go w tak złym stanie, chociaż później miałam go widywać w jeszcze gorszym... leżał na łóżku w samych spodniach, twarz miał bladą jak kreda, oczy podkrążone i przekrwione, a włosy przetłuszczone.
- James... - zaczęłam.
- Jak tu weszłaś? - spytał lekko zachrypniętym głosem.
- Wiem gdzie trzymasz klucz.
- Wyjdź stąd. Chce być sam.
- Nie powinnam cię zostawiać w takim stanie...
Zaśmiał się cicho.
- A co niby powinnaś? Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, zabrać mnie na odwyk? Lepiej patrz na siebie.
- Przestań. Nie chodzi teraz o mnie, tylko o ciebie. Widziałeś się w lustrze?
- Nie.
- Nie możesz do końca życia leżeć w łóżku i rozpaczać.
- Kurwa, zamknij się! - załamał mu się lekko głos. - Straciłem przyjaciela, widziałem go martwego, a ty mi mówisz, że wszystko będzie dobrze?!
- Czas leczy rany...
- Nie... nie leczy... już za dużo osób straciłem...
- Masz fanów, karierę, całe życie przed sobą...
- Nie mam nic. - pociągnął nosem. - Nic, rozumiesz? Cliffa już nie ma. Nie ma zespołu.
- Przecież możecie znaleźć kogoś na jego miejsce...
Jam sparaliżował mnie wzrokiem. Spuściłam głowę.
- Wybacz, nie powinnam się wtrącać...
- Więc się nie wtrącaj. Nie mieszaj się w moje życie i karierę.
Nic już nie mówiłam. Usiadłam obok niego i pogłaskałam go po twarzy. Spojrzał na mnie swoimi błękitnymi oczami. Były bardzo smutne, puste. Nie miał w oczach tego blasku i radości, co zawsze. Nie mogłam na to patrzeć. Rozpłakałam się.
- Nie płacz.
- Nie chcę żebyś się załamywał.
- A ja nie chcę żebyś grała w pornosach. I co z tego?
- Ty nie masz pojęcia jak ciężko wyrwać się z tego...
Jam nic już nie mówił. Przytulił się do mnie i pocałował mnie w szyję.
- Tęskniłem za tobą...
- Ja też...
Pocałowaliśmy się lekko. Nie przeszkadzało mi już nawet to, że od paru dni nie brał prysznica. Tęskniłam za nim. Naprawdę mi go brakowało. Cieszyłam się, że znowu mogę go dotknąć i przytulić.
- Może przyjdę jutro do ciebie? Pomogę ci posprzątać, pobędę z tobą...
- Zostaniesz na noc...?
- Postaram się...
- Dobrze. - pocałował mnie jeszcze raz. Dotknęłam jego policzka i wstałam.
- Muszę wracać, mam coś ważnego do załatwienia...
- Przyjdź jutro. Nie chcę być tu sam.
- Przyjdę. Obiecuję.
Kiwnął głową i położył się z powrotem na kanapie, a ja wyszłam z jego mieszkania. Co ja właściwie robiłam? Próby normalnego życia, dragi, romans, zdrady, seks... Od jakiegoś czasu krążyłam między Devonem, Jamesem, Tylerem i planem filmowym. Okłamywałam każdego z nich po kolei. Długo mogłam ciągnąć jeszcze takie życie? Był jakikolwiek sens? Nie wiem. Ale wiedziałam, że jakiejkolwiek decyzji bym nie podjęła, i tak prędzej czy później będę tego żałować. Tak też się stało, kiedy w końcu wybrałam pomiędzy całą trójką.

James
Nie trzymałem się najlepiej po śmierci Cliffa, jeszcze to do mnie nie docierało. Z Larsem i Kirkiem było to samo. Nikt z nas nie miał ochoty nawet na to, żeby wyjść z łóżka. Na razie nie myśleliśmy o szukaniu nowego basisty. Każdy chciał odpocząć, jakoś to wszystko odreagować.
Może to dziwne, ale wizyta Su chyba mi pomogła... gdyby nie to, że byłem w kiepskim stanie, to pewnie nawet nie chciałbym z nią gadać i wyrzuciłbym ją za drzwi. Ale jej głos, dotyk... tak kojąco to na mnie wpłynęło. Nie powinienem sam siebie teraz oszukiwać, tęskniłem za nią. Naprawdę tęskniłem. Nie widziałem jej ze 4 miesiące. Nie zmieniła się w ogóle, cały czas wyglądała tak samo pięknie, cały czas cholernie mnie pociągała. Znowu nie liczyło się to, że ma kogoś. Zawsze unikałem seksu z zajętymi kobietami, ale Su to był taki mały wyjątek. Pewnie dlatego, że zawsze liczyłem na coś więcej, niż tylko łóżko.
Zastanawiałem się jak znowu to wszystko między nami się potoczy. Już raz skończyło się nieciekawie, a dzisiaj nasze drogi znowu się skrzyżowały. Szkoda tylko, że w takich okolicznościach.

Tyler
Kiedy koło 16:00 wróciłem do domu, nie spodziewałem się nikogo. Zawsze wcześniej trzeba było się ze mną umówić, nie lubiłem niezapowiedzianych gości. Zrobiłem sobie kawę, coś do jedzenia i wyszedłem na balkon. Jakiś czas później usłyszałem pukanie do drzwi. Odłożyłem kubek z niedopitą kawą i zdziwiony poszedłem otworzyć. Na progu stała Susie.
- Cześć. - weszła bez zaproszenia do środka, jak to miała w zwyczaju. Chociaż nawet jak byłbym na nią zły, nie byłbym w stanie jej wyprosić. - Wybacz, że się nie zapowiedziałam.
- Herę będę miał dopiero wieczorem.
- Aha... no dobrze...
- Więc możesz przyjść później.
- Myślałam, że mogę zostać.
- Z racji tego, że już u mnie nie zostajesz, chcę dostawać kasę za towar. Nie wiem ile działek miałaś za darmo, więc zaczniemy liczyć od tej. Przynieś 20$.
- Wiesz... myślałam, że dzisiaj mogę zostać... - powiedziała lekko skrępowana. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
- Chcesz zostać? - upewniłem się.
- Tak. Ale jeśli nie chcesz to mogę przyjść wieczorem z kasą, nie ma sprawy.
- Nie. Nie. Skoro tak, to niech będzie tak jak umawialiśmy się na samym początku.
Uśmiechnęła się do mnie w ten swój czarujący sposób. Ściągnęła swoją skórzaną kurtkę i rozpięła szeroką flanelową koszulę, odsłaniając płaski brzuch i koronkowy stanik. Zmierzyłem ją wzrokiem i uśmiechnąłem się lekko, po czym zamknąłem drzwi i pociągnąłem ją w stronę mojej sypialni.

3 komentarze:

  1. Litości, Susie mnie tak bardzo wkurwia, pomocy! To znaczy ja wiem, że taka jej kreacja jest tutaj jak najbardziej wskazana i ona tutaj pasuje, ale wiesz chyba, i rozumiesz, że ona ma prawo wyprowadzać z równowagi. A teraz jeszcze bardziej.
    Z jednej strony chce żyć normalnie, naopowiadała Devonowi bajek, naobiecywała złotych gór po części, tak to nazwę, a on jej uwierzył, bo co? Bo...kocha. Na to wychodzi, a ona lata od jednego do drugiego. I na plan. FILMOWY. Pięknie.
    W ogóle, jak ona mogła powiedzieć coś takiego do Jamesa i jeszcze w takim momencie?! Przecież zdaje sobie doskonale sprawę z tego, kim dla niego Cliff był. I jak zginął, jak to na Jamesa wpłynęło. Tak po prostu zastąpić, łatwo powiedzieć, to boli. Rozumiem doskonale stan blondyna, to twierdzenie, że nie ma nic. Stracił brata, przecież prawie nimi byli, co z zespołu, skoro brak kogoś tak ważnego? Żałość, Susie.
    Ach, no i jeszcze końcówka z Tylerem (jakoś mi się to imię dziwnie kojarzy, HM). Wycałowała Jamesa, pomruczeli coś do sobie - świetnie, można ruszać dalej na podbój świata, w oczekiwaniu na towar.
    Mam nadzieję, że Susie spotka jakaś niekoniecznie miła niespodzianka od losu za takie gierki, bo już nie mogę, och.
    Co nie zmienia faktu, że rozdział jest jak zawsze elegancki, emocje wywołane, nie ma się co oszukiwać! Mam nadzieję, że niedługo przekonamy się, co dalej - weny, Patty ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. WSTYD, WSTYD, WSTYD! Dopiero teraz przeczytałam 12,13 i ten, najnowszy... Jakoś nie było czasu to wszystko przeczytać, ponieważ dużą część wakacji spędziłam poza domem i odwiedziłam wiele ciekawych miejsc (m.in. stadion narodowy 11 lipca i Kostrzyn nad Odrą haha). A do szkoły jestem już gotowa i zwarta, chcę już tam iść! :D A jak twoje wakacje? Mam nadzieję, że wszystko ok :)
    Co do rozdziału/rozdziałów, to jak zawsze super! Widać, że dużo pracujesz nad nimi i że naprawdę lubisz pisać. Fabuła niesamowita, wciąż zaskakujesz. Nie ma za dużo zdarzeń, a jednocześnie nie za mało, nie jest nudno.
    Boże, po przeczytaniu 12 i 13 już się bałam, że Su już się wyprowadzi, ale na szczęście wkracza James! Niech zawojuje świat Susie! Na dobre, rzecz jasna. Ale jak na razie to Su musi zawojować jego świat, bo zmarł mu przyjaciel... Ja też "umarłam" Cliffa. To było trudno sobie wyobrazić i napisać, bo czuję się jakoś z nim blisko przez Oriona, bo to właśnie moja ulubiona piosenka Mety, magiczna i szczególna. Nie powiem, kiedy na Orionie siedziałam "na barana" u kuzyna łezki pociekły ;)
    Czy już mówiłam, że nie przepadam za Devonem?
    Powodzenia w szkole, powera na naukę i wszystkiego najlepszego!
    Pozdrawiam, Lu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jutro pierwsze lekcje, a ja wciąż nie mam książek! ;)
    W takim właśnie stanie wyobrażam sobie Jamesa po śmierci Cliffa. Boże, ja na miejscu Susan chyba bym umarła. Nie mogłabym patrzeć na niego w takim stanie, serce by mi pękło. Nie byłabym w stanie z nim rozmawiać ani go pocieszać, bo w takich chwilach każde słowa mogą być nie na miejscu. Chociaż ona na pewno poprawi mu samopoczucie, gdy zostawi Devona, skończy z pornolami i dragami. Ciekawe czy Jaymz się tego doczeka?
    Susan mnie przeraża. Z jednej strony niby "poważny związek", z drugiej romans z Jamesem a z trzeciej puszcza się za narkotyki. Tak bym strasznie chciała, żeby ona w końcu zmądrzała.

    U mnie nowy :)
    http://kick-some-ass-tonight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń