poniedziałek, 8 września 2014

The Unforgiven - rozdział 15.

no więc znowu coś posunęło się do przodu :) ja wiem, wiem, że Su może być irytująca, ale dokładnie o to tu chodziło, od samego początku. wątpię, że ktoś z was ją polubi, często będzie się zmieniać. może dopiero pod koniec opowiadania, bardzo zaskakujący koniec, którego pewnie nikt się nie spodziewa, ktoś ją polubi.
jak u was w szkole? muszę powiedzieć, że już narzekam na poranki, haha. nakupiłam sobie peełno zeszytów. kocham zeszyty z pięknymi okładkami, tak samo jak Whiplash :)
miłego czytania!

Susie
Leżałam w łóżku i patrzyłam na małe lampki świecące nade mną. Odwróciłam głowę w bok i spojrzałam na Tylera. Pocałowałam go lekko w wytatuowane ramię i przytuliłam się do niego. Objął mnie i pogłaskał po włosach.
- Uwielbiam cię, Susie...
Przejechałam dłonią po jego klatce piersiowej. Miał świetne ciało i taką delikatną skórę.
- Jesteś niesamowity. - szepnęłam i mocniej się w niego wtuliłam.
- Chcesz zostać na noc?
- Nie powinnam. Która godzina?
- Za chwilę północ.
- Mógłbyś mnie odwieźć?
- Jasne.
Wstaliśmy i ubraliśmy się. Tyler dał mi jeszcze jedną działkę i wyszliśmy z jego mieszkania. W samochodzie schowałam towar do torebki i ruszyliśmy w stronę mojego osiedla, po drodze w ogóle ze sobą nie rozmawiając. Po kilkunastu minutach zatrzymaliśmy się pod moim blokiem.
- Do zobaczenia.
- Wpadnę rano. Mogę?
Tyler przez chwilę myślał.
- Koło 9:00 muszę jechać do banku, a potem jestem umówiony z dwoma klientami. Możesz wpaść po 11:00.
- Dobrze.
Pocałowaliśmy się i wyszłam z samochodu. Tyler odjechał, a ja weszłam do środka. W mieszkaniu było ciemno. Zamknęłam za sobą drzwi, ściągnęłam kurtkę i weszłam do salonu. Devon siedział na kanapie i palił papierosa.
- Cześć...
Nie odpowiedział.
- Dlaczego nie śpisz?
- Czekam na ciebie.
- Już jestem. - uśmiechnęłam się słabo.
- Coś długo byłaś na tych zakupach, wyszłaś rano, a już jest po północy. Nie masz nawet żadnych reklamówek.
- Wiesz, nic nie kupiłam, a potem byłam u Tiffany... długo jej nie widziałam, zasiedziałyśmy się...
- Susan... - zrobiło się poważnie. Dev nigdy nie mówił do mnie pełnym imieniem, tylko zawsze zdrobniale. - Wiem, że nie byłaś u Tiffany. Dzwoniłem do niej. Powiedziała, że od dawna cię nie widziała i nawet nie wie co się z tobą dzieje.
Westchnęłam cicho.
- Dobra, nie byłam u Tiffany. I co z tego? Mam ci mówić co chwilę gdzie wychodzę, z kim? Najlepiej zamknij mnie w klatce. Potrzebuję trochę wolności.
- Ty tej wolności masz aż za dużo.
- Jasne. Nawet nie pozwalasz mi zerwać kontaktu z wytwórnią.
- Słucham? Nikt cię do tego nie zmuszał. Nikt nie kazał ci przychodzić na casting. Nikt nie kazał ci wracać do tego, kiedy poroniłaś.
- Nie chcę z tobą rozmawiać.
- Jak zawsze. Nigdy nie chcesz rozmawiać, kiedy ktoś powie ci prawdę o tobie.
- Przestań...
- Wiesz co? Jesteś zakłamaną szmatą. Zwykłą, nic nie wartą ćpunką. Gdyby nie ja, już dawno skończyłabyś na ulicy.
Spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Chyba nigdy jeszcze nie usłyszałam takich słów z jego ust. Bardzo mnie to zabolało, chociaż mówił prawdę...
- Mam dosyć. - powiedziałam cicho. - To koniec.
Ściągnęłam z palca pierścionek zaręczynowy i rzuciłam nim w niego.
- Wyprowadzam się.
- Świetnie.  Zobaczymy jak sobie beze mnie poradzisz.
Poszłam szybko do sypialni i zaczęłam byle jak pakować moje ubrania do walizki. Wzięłam jeszcze swoją biżuterię, pudełko ze zdjęciami które trzymałam pod łóżkiem i jakieś kosmetyki z łazienki. Zostawiłam klucze na komodzie w przedpokoju i wyszłam bez pożegnania. Podczas pakowania nie uroniłam ani jednej łzy, ale kiedy tylko wyszłam z budynku, rozpłakałam się jak dziecko. Z dnia na dzień wszystko się skończyło. 3 lata związku, 2 i pół roku narzeczeństwa. Nie było już planów o przeprowadzce, o domu w Arizonie lub Kolorado, o ślubie, o wspólnym życiu i dziecku...
Doszłam jakoś do najbliższej budki telefonicznej i trzęsącymi się dłońmi wybrałam numer Tylera. Odebrał zaspany.
- Tak?
- Tyler... możesz po mnie przyjechać?
- Susie? Co się stało?
- Rozstałam się z Devonem...
- Gdzie jesteś?
- Na Sunset... przy którejś budce telefonicznej, niedaleko mojego mieszkania...
Właściwie to już nie było moje mieszkanie. Jeszcze bardziej zachciało mi się płakać.
- Zaraz przyjadę. Poczekaj...
Odłożyłam słuchawkę i usiadłam na krawężniku. Każdy kto obok mnie przechodził patrzył się na mnie, ale nikt nie zaproponował pomocy. I dobrze. Nienawidzę ludzi.
Jakieś dobre pół godziny później podjechał samochód i zatrzymał się obok mnie, jednak nikt z niego nie wyszedł. Typowe zachowanie Tylera. Wstałam z krawężnika i wsadziłam moje walizki do bagażnika, po czym weszłam do samochodu i usiadłam na miejscu pasażera. Nic nie mówiliśmy. Bez słowa pojechaliśmy do jego domu. Dopiero kiedy weszliśmy do mieszkania i Tyler zamknął za nami drzwi, odezwał się zachrypniętym głosem.
- Jak się czujesz?
Przymknęłam oczy i oparłam się o ścianę. Wybuchnęłam płaczem i osunęłam się na podłogę.
- To chyba nie było dobre pytanie... - westchnął cicho i pomógł mi wstać. Zaprowadził mnie do swojej sypialni i położył na łóżku. Po paru minutach zasnęłam, zmęczona płaczem.

Devon
Mój pierwszy bardzo ważny związek. Coś, co traktowałem bardzo poważnie i nie chciałem żeby się zakończyło. Na pewno nie w taki sposób. Zawsze dopuszczałem do siebie możliwość, że mogę rozstać się z Susie. Nie byliśmy zbyt normalną parą. Ale zawsze myślałem, że zakończymy to normalnie, w zgodzie, bez takich "atrakcji".
Leżałem na łóżku w naszej, właściwie już mojej sypialni i patrzyłem tępo w sufit. Pościel była przesiąknięta jej perfumami.
Cholera.
Podniosłem się z łóżka i spojrzałem na nasze wspólne zdjęcie, które stało w ramce na szafce nocnej. Było zrobione jakoś na początku naszej znajomości. Była uśmiechnięta, nie była jeszcze tak strasznie chuda. Nie brała jeszcze narkotyków. Miałem mało wspomnień z Susie, która nie była naćpana... ale była wtedy inna. Taka, jaka zawsze chciałem żeby była. Schowałem zdjęcie do szuflady.
Zachciało mi się płakać, ale pieprzyć to. Straciłem 3 lata życia na kłamstwa, zdrady i męczenie się z ćpunką. To wszystko się już skończyło. Dosyć tych gierek.

Tyler
Obudziłem się koło 8:00 rano i popatrzyłem na śpiącą obok mnie Susie. Pogłaskałem ją po włosach. Było mi jej szkoda, ale sama powinna wiedzieć, że prędzej czy później jej związek się zakończy. Wykonywali taki a nie inny zawód, Su ćpała, zdradzała go. Wiedziała doskonale, że to wszystko skończyło się tylko i wyłącznie z jej winy.
Spojrzałem jeszcze raz na jej twarz, na której były resztki wczorajszego makijażu. To bardzo dziwne. Była zwykłą ćpunką, wykonywała jednej z najbardziej syfiastych zawodów na świecie, ale wyglądała tak pięknie... Jasne długie włosy, pełne usta, te kości policzkowe, drobne ciało... ciemne oczy ze zwężonymi źrenicami...
Chyba nigdy nie czułem do niej nic innego oprócz pociągu seksualnego, ale od wczoraj patrzyłem na nią trochę inaczej. Może przez to rozstanie? W końcu jakoś się przede mną otworzyła, poznałem ją z trochę innej strony. Chyba tej prawdziwej strony. Wrażliwej, zagubionej w sobie dziewczyny, która nie dawała sobie rady z własnym życiem.
Zerknąłem jeszcze raz na zegarek i doszedłem do wniosku, że muszę wstać. Poszedłem do łazienki i ubrałem się. Napisałem jeszcze szybko kartkę dla Susie, że wrócę niedługo, ma się czuć jak u siebie i gdyby ktoś przyszedł ma nikomu nie otwierać. Przykryłem ją mocniej kołdrą i wyszedłem z mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz.

4 komentarze:

  1. "Ściągnęłam z palca pierścionek zaręczynowy i rzuciłam nim w niego.
    - Wyprowadzam się.
    - Świetnie. Zobaczymy jak sobie beze mnie poradzisz."
    Boże, to było niesamowite, ta rozmowa Su i Devona, takie mocne, proste, soczyste i generalnie "krótka piłka, szybkie cięcie". Mega! Niesamowicie się to czytało. Cóż, wiem, że na miejscu Devona byłoby ciężko, i i tak on był cierpliwy i dobry, ale ja się cieszę, że się wyprowadziła, po prostu nie lubiłam tego typa XD
    Za to po dzisiejszym rozdziale zyskałam jakiś szacunek do Tylera, dobrze się zachował, zyskał u mnie jakiś dziwny plus. Że nie tylko jest ćpunem, który chce Su w łóżku i dba, aby miała co ćpać. Zrobił dobry uczynek. Pomógł!
    ALE NIE NIE NIE, ONA MA BYĆ Z JAMESEM, GDZIE JAMES XD
    czekam z niecierpliwością na kolejny, uwielbiam twoje pisanie i pracę, jaką w to wkładasz.
    czekam na kolejny!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamy piątek, mamy wolne - zatem jestem!
    Patty, Patty, chciałabym Ci powiedzieć, że w powyższym rozdziale wypłynęła nam na wierzch sprawa bardzo trudna, nieciekawa (w dobrym sensie) oraz żałosna (sens ten sam, spokojnie). Te wszystkie niepozytywne słowa rzucam w stronę uroczej Susie. Stoi teraz między dwoma mężczyznami, Devonem, Tylerem...a gdzieś tam jeszcze czyha James. Cudownie, świetnie wręcz. Jednego potraktowała jak ostatnia suka, wodząc go wciąż, drugiego sobie przygruchała...bo działka? A trzeciemu wciąż robi jakieś złudne nadzieje, a w rezultacie jakoś nic z tego nie wychodzi. I ona chce sobie sama radzić? Poważnie? Hej, Su! Dobrze wiesz, że Dev miał rację, mówiąc ci, że zobaczymy, ile wytrzymasz sama. Sama to też złe słowo, przecież jak nie ten, to następny przygarnie pod dach. Gdzieś tak w głębi duszy mam zabawną nadzieję, że kiedyś oni wszyscy przejrzą na oczy i odwrócą się od niej i ta zrozumie. Pannica jest niemiłosiernie bardzo głupia i denerwująca, chętnie bym jej przywaliła taką nauczką. Dlatego też jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej. Ile pociągnie...nowy związek? Czy mogę tak to nazwać? On już ją nazywa w końcu ''swoją Susie''. Chryste, jak uroczo, mhm.
    No nic, ja jak zawsze czekam na kolejny, jak doskonale wiesz! ♥
    I tak na koniec zostawiam Cię z zaproszeniem na rozdział z numerem dwa - http://fire-burnin-slow.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja nowa szkoła jest strasznie dziwna, ale o tym Ci napiszę w liście :* Tak, zeszyty są the best :)
    Mega rozdział. CHO-LE-RA, nie spodziewałam się tego. Prędzej pomyślałabym, że Susan któregoś dnia, tak po prostu, bez powodu, powie Devonowi że się wyprowadza i się wyniesie. Ale nie tego, że Dev będzie tak do niej mówił i nawet jej nie powstrzyma przed przeprowadzką... Chociaż ja na jego miejscu zrobiłabym to już dawno. Swoją drogą, ciekawe, czy będzie jej potem szukał i błagał, żeby wróciła, bo wcześniej wydawał się do niej strasznie przywiązany. Normalnie, jakby bez niej nie istniał.
    Pisałam wcześniej, że polubiłam Tylera? Fajny koleś.
    Więcej Jamesa proszę! :) Życzę weny i czekam na kolejny :*
    I dziękuję za komentarz u mnie <3 Jasne, że oglądałam Hell's Kitchen. Jezu, ale patola XD Coś czuję, że szybko nie polubię tej ekipy. Tylko ja zwróciłam uwagę, że Monika wygląda jak żeńska wersja Zacharego? :) A Top Chef był zajebisty.

    OdpowiedzUsuń