środa, 1 października 2014

The Unforgiven - rozdział 17.

jak James odchodził od okna restauracji to wyobraziłam sobie jak nad nim ciągnie się taka czarna chmura z deszczem, jak na kreskówkach, haha! Jamesa nie będzie jakoś w dwóch kolejnych rozdziałach, może w jednym. ale potem będzie już głównym mężczyzną :) co do innych narracji to nie wiem czy ktoś z Metalliki oprócz Jamesa będzie się wypowiadał, ale pojawi się Dave Mustaine, który na dłużej zagości. no i namiesza, jak to Dave :)
cóż, czas się wziąć za angielski i historię, haha. miłego czytania, proszę o komentarze!

James
Kilka kolejnych dni wyglądało tak samo. Spotkaliśmy się z naszym menadżerem. Doszliśmy do wniosku, że trzeba w końcu znaleźć basistę i dokończyć trasę. Nie było to łatwe, ale nie mogliśmy bez przerwy siedzieć w domu i nic nie robić. Musieliśmy z czegoś żyć.
Pewnego piątkowego wieczoru wracałem do domu z wytwórni płytowej. Słońce powoli zachodziło za wzgórzami Hollywood, powietrze było ciepłe. Szedłem przed siebie, patrząc na niektórych ludzi i wlepiając wzrok w duże okna wystaw sklepowych.
W pewnym momencie zatrzymałem się przy oknie jakiejś restauracji. Kogo zobaczyłem? Susie, która świetnie bawiła się z facetem, którego kiedyś przedstawiała mi jako swojego znajomego. Śmiali się, rozmawiali i trzymali się za ręce. Spojrzałem jeszcze raz na nią. Miała obcisłą czarną sukienkę, wysokie obcasy i włosy upięte w kok, lekki makijaż. Wyglądała inaczej niż zawsze. Nie tak wulgarnie, bardziej promieniście. Jej uśmiech nie wyglądał na wymuszony.
Nie zauważyli mnie, więc szybko odszedłem. W głowie kłębiło mi się pełno zagadkowych myśli. Kim był dla niej w rzeczywistości ten facet? Faktycznie była taką pokrzywdzoną dziewczyną, która kiedyś była wykorzystywana seksualnie, a potem zmuszana do pracy w porno biznesie? Była ćpunką, która była gotowa puścić się za działkę heroiny?
Nie, chyba nie. Widziałem śliczną, uśmiechniętą młodą kobietę, a nie wrak człowieka.
Może ona faktycznie była z nim szczęśliwa? Może właśnie dla niego rozstała się ze swoim facetem, a ja chciałem to zniszczyć?
Nie zauważyłem nawet, kiedy już byłem na swoim osiedlu. Wszedłem do ciemnego pustego mieszkania i zamknąłem za sobą drzwi. Od razu poszedłem położyć się spać.

Susie
W piątek Tylerowi udało się w końcu wyciągnąć mnie z domu. Poszliśmy do restauracji, zjedliśmy kolację, rozmawialiśmy. Ja i Tyler nigdy jakoś szczególnie nie rozmawialiśmy o sobie, naszym życiu prywatnym, przeżyciach, marzeniach. Łączyły nas tylko prochy i seks, ale odkąd zajął się mną po rozstaniu z Devonem, patrzyłam na niego całkiem inaczej. Nie jak na seksownego faceta, który dawał mi prochy po pstryknięciu palcami, ale jak na przyjaciela. Jak na człowieka, który mnie rozumie, wysłucha, który nie wyśmieje mnie, kiedy wypłaczę mu się w ramię.
W rzeczywistości on też trochę przeszedł i miał kilka nieciekawych okresów w życiu. Kiedy miał 16 lat, jego ojciec zginął w wypadku samochodowym. Swoim dwóm młodszym siostrom musiał zastąpić ojca, a swojej matce męża. To on utrzymywał rodzinę, bo niecały rok później rzucił szkołę i zaczął zarabiać. Łapał się każdej możliwej pracy, a potem zaczął handlować narkotykami. Szło mu całkiem nieźle i niedługo później zaczął już żyć na własny rachunek. Podziwiałam go, że poradził sobie z utrzymaniem rodziny i całym ciężarem po śmierci ojca. Do wszystkiego doszedł sam. Może nie był to sposób godny naśladowania, ale mi to nie przeszkadzało. Ja tkwiłam w gorszym syfie.
Koło 23:30 postanowiliśmy w końcu wracać. Tyler zostawił pieniądze na stoliku, podał mi moją skórzaną kurtkę i wyszliśmy z lokalu. Objął mnie, a ja spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Od razu zrobiło mi się cieplej.
- Susie... - zatrzymał się i pociągnął mnie w swoją stronę. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on złapał mnie za ręce. Rozejrzał się, a po chwili zmieszany spuścił wzrok. Zaraz po tym zaczął się śmiać. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- Tyler, co się stało?
- Susie... zamieszkaj ze mną.
- Przecież mieszkam z tobą.
- Susan... wiesz o co mi chodzi.
Popatrzyłam jeszcze raz na niego, a kąciki moich ust uniosły się ku górze.
- Chodzi o to, że ty i ja...
- Tak, dokładnie o to.
- To jest chore... ćpunka z dilerem. Wiesz jak to się może skończyć? - zaśmiałam się.
- Pójdziesz na odwyk. Nie chcę, żeby moja dziewczyna dawała sobie w żyłę. A ja to gówno tylko sprzedaję.
Westchnęłam cicho.
- To nie jest takie proste...
Przysunął się do mnie bardziej i złapał mnie za ramiona.
- Spróbujmy... - zaciął się na chwilę. - Od jakiegoś czasu zupełnie inaczej na ciebie patrzę, inaczej cię traktuję. Nawet seks jest inny. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Naprawdę od dawna tego nie czułem, ale chyba serio się zakochałem.
Popatrzyłam na niego. Moje oczy zaszkliły się, a po chwili poczułam jak po policzkach ciekną łzy.
- Dlaczego płaczesz? Powiedziałem coś nie tak? - zmartwił się.
- Nie. - uśmiechnęłam się słabo. - Po prostu od dawna nie słyszałam tak pięknych słów. I wiesz co? Od pewnego czasu czuję dokładnie to samo.
Pochylił się nade mną i pocałował mnie lekko.
- Kocham cię...
Zaśmiałam się przez łzy i ruszyliśmy w stronę jego mieszkania. Jak najszybciej chcieliśmy się tam znaleźć.

Tyler
Dochodziła 2:00 w nocy. Leżałem w swojej sypialni i patrzyłem na śpiącą obok mnie Susie. Próbowałem wyobrazić sobie nasze dalsze wspólne życie.
Diler i gwiazda porno na wiecznym haju...
Tak, to nie było zbyt normalne. Ale chciałem spróbować. Miałem nadzieję, że Su pójdzie po rozum do głowy, pójdzie na odwyk, skończy z prochami, zrezygnuje z tego syfiastego zajęcia. Wcześniej w ogóle nie przeszkadzało mi to czym się zajmuje, ale teraz? Nie wyobrażałem sobie, żeby kobieta, którą kocham, grała w takich filmach.
To bardzo dziwne. Z dnia na dzień zaczynasz traktować kogoś bardzo poważnie, zupełnie inaczej patrzysz na tę osobę. Wcześniej pociągała cię tylko fizycznie, a teraz czujesz z nią dziwną emocjonalną więź. Przedtem nie zaprzątałeś sobie nią głowy, a teraz bez przerwy o niej myślisz. Dokładnie tak było ze mną i moimi uczuciami wobec Su. Przestałem dostrzegać w niej tylko atrakcyjną dziewczynę, która jest świetna w łóżku. Teraz widziałem piękną kobietę, wrażliwą, lekko zagubioną i potrzebującą miłości.
Odgarnąłem jej włosy z twarzy, a ona delikatnie się poruszyła. Otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Po chwili spojrzała na mnie.
- Nie śpisz? - szepnęła.
- Zaraz się kładę.
Uśmiechnęła się lekko i poprawiła swoją poduszkę.
- Dobranoc...
Złapała mnie za rękę, ułożyła głowę na poduszce i po paru sekundach już spała. Spojrzałem na nasze splecione dłonie.
- Dobranoc Susie.
Jeszcze raz rzuciłem na nią wzrokiem, a po chwili zasnąłem.

Susie
Minęły 2 miesiące. Mój związek z Tylerem przechodził przez różne etapy. Bywało dobrze, a czasami też i źle. Byliśmy początkującą, jednak kochającą się parą. Podobało mi się, że nie był taki jak Devon. Nie namawiał mnie na żaden ślub ani zakładanie rodziny. Nigdy nie chciał mieć dzieci. Mnie to bardzo odpowiadało.
Mój chłopak nadal handlował prochami, a ja od miesiąca nie brałam narkotyków. Było ciężko, ale zrobiłam to dla Tylera. Myślałam, że nic z tego nie wyjdzie, bo w naszym mieszkaniu było tyle dragów, ile tylko się zażyczyło. Tyler jednak tak je chował, że nie miałam nawet pojęcia, gdzie mogę zacząć ich szukać.
Mój kontakt z wytwórnią filmową powoli dobiegał końca. Miałam już wystarczająco dużo pieniędzy i mogłam spokojnie zakończyć swoją "karierę". To mi odpowiadało, jednak nie miałam pojęcia, co potem będę robić. Tyler namawiał mnie na napisanie autobiografii. Sama nie wiedziałam co mam o tym myśleć.
Zabawne, pokazałam już wszystko, jednak bałam się otworzyć, opisać swoje beznadziejne życie, przelać te wszystkie wspomnienia i emocje na papier, żeby być przestrogą dla innych młodych dziewczyn. Jednak wydawało mi się, że to byłoby dobre podsumowanie życia Lexxi Hope.
Lexxi już prawie umarła. Zostałaby po niej tylko książka.
W środę rano Tyler oznajmił mi, że jutro leci do Kanady załatwić parę spraw. Nie chciałam wnikać o co chodzi. Ufałam mu. W czwartek zawiozłam go na lotnisko.
- Kiedy wrócisz? - spojrzałam w jego brązowe oczy.
- W sobotę. Będziesz tęsknić?
- Jasne.
Uśmiechnął się do mnie i przytuliliśmy się. Pomachałam mu jeszcze, kiedy oddalił się i chwilę patrzyłam jak przechodzi przez odprawę. Parę minut później opuściłam lotnisko i pojechałam do studia fotograficznego. Dzisiaj miałam mieć drugą i pewnie ostatnią w moim życiu sesję do magazynu Penthouse. W garderobie kilka osób skakało wokół mnie, ktoś mi robił makijaż, ktoś tapirował włosy, ktoś krzyczał jaką mam ubrać bieliznę. Chciałam mieć już te zdjęcia za sobą i wracać do domu.
Po sesji siedziałam w garderobie owinięta szlafrokiem, jadłam pizzę i słuchałam Hanoi Rocks. Nagle drzwi otwarły się i zobaczyłam w nich wysoką brunetkę.
- Lexxi, telefon.
Zdziwiłam się. Zostawiłam Tylerowi numer do studia, jednak nie spodziewałam się, że zadzwoni. Wyszłam z garderoby, pobiegłam do telefonu i wzięłam słuchawkę do ręki.
- Halo?
- Susie? Jesteś w domu? - usłyszałam głos Tylera. Był zdenerwowany.
- Tak, jestem w domu. I dlatego zadzwoniłeś do studia fotograficznego...
- Aha, wybacz... - wziął głęboki oddech. - Kiedy będziesz w mieszkaniu?
- Nie wiem, może za pół godziny, godzinę. Dlaczego pytasz?
- Dobra, jedź do domu i nikomu nie otwieraj.
- Tyler, co się dzieje?
- Porozmawiamy później. Wrócę jeszcze dzisiaj. Kocham cię. - rozłączył się, a ja zmartwiona odłożyłam słuchawkę. Co się działo? Chyba jeszcze nigdy nie był tak zestresowany. Szybko się ubrałam i pojechałam do naszego mieszkania, gdzie miałam na niego czekać.

4 komentarze:

  1. Cześć Patty (napisałam ,,Parry'' na samym początku, także wiedz, że jajecznica powoli się robi, haha!), przepraszam, że komentuję dopiero teraz, ale jak wspominałam u siebie, byłam poza domem i wróciłam dopiero dziś. Niemniej, chciałabym Ci za ten rozdział bardzo podziękować, ponieważ on również przyczynił się do mojego przetrwania tych bajecznych piętnastu godzin w cudnym, polskim pociągu, ooo Chryste...
    Ale tak. Tak, tak, Susie. Rzeczywiście, tym razem coś niespodziewanie zaskoczyło i dziewczyna w zasadzie nie zrobiła nic, co mogłoby mnie rozwścieczyć, a nawet ją polubiłam na ten rozdział (jakkolwiek dziwnie bądź płytko to teraz nie brzmi). Tyler złożył jej tę słynną propozycję nie do odrzucenia, czyli wspólnie mieszkanie i angaż w związek ,,z przyszłością'', poza tym, ona ma odstawić dragi, które on tylko sprzedaje, a przynajmniej tak mówi. Zresztą, zaczęło się to bardzo miło, James...cóż, może widok jego...znajomej...w takiej sytuacji, a nie innej, sprawił mu jakiś drobny zawód, ale ona chyba jest/była szczęśliwa, a to jest ważne. Tak zaczęłam myśleć, czy Susie nie zaczyna bardzo powoli wychodzić na prostą. Wspomniała, że jej kontrakt wygasa, czyli to zostaje jakby już za nami, ciemna strona, nie mam racji? A zdjęcia zdjęciami, lepsze to od takich filmów, bez dwóch zdań, mhm.
    Hej, ale było pięknie, podczas gdy na końcu dzwoni Tyler i burzy ten spokój! Co się znowu stało, czy jeszcze kiedyś będzie dobrze? Dlaczego w takiej niepewności jestem trzymana, Patty, dlaczego?! Och, no muszę czekać, więc poczekam.
    Pozdrawiam Cię, jest pięknie! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na szósty rozdział :) - http://fire-burnin-slow.blogspot.com/

      Usuń
    2. Zapraszam na jajecznicę! - http://fire-burnin-slow.blogspot.com/

      Usuń
  2. Kurwa, należy mi się wieczne potępienie, zapomniałam napisać komentarz.... Wybacz kochana.
    BIEDY JAMES! Jak mi się go żal zrobiło. Noż kurwa, że on musiał się tam zjawić akurat wtedy.
    Kurde, nie pomyślałabym, że Su zwiąże się z Tylerem i będą sobie żyli pięknie i szczęśliwie jak w harlekinie. Brawo dla Susan za wytrzymanie tyle czasu bez dragów. A pomysł z autobiografią jest zajebisty! Serio. Tylko niech ona wróci do Jamesa ;____;
    Rozdział świetny.
    Przepraszam za komentarz bez ładu i składu ;____;

    OdpowiedzUsuń