środa, 18 marca 2015

The Unforgien - rozdział 30.

dziękuję Wampirowej za ripostę Kristen, haha. w następnym rozdziale jeszcze Devon i Sherry, pojawi się też Lars!

Susie
Zaczęłam się coraz częściej widywać z moim ojcem i staraliśmy się poprawić nasze relacje. A właściwie je zbudować, bo odkąd od mojej matki widziałam go raz, jeszcze wtedy, kiedy byłam z Devonem. Wychodziło nam to całkiem nieźle, chociaż sądziłam, że będzie zbyt późno na odnowienie kontaktu ojciec-córka. W końcu miałam przy sobie kogoś z rodziny, kogoś bardzo bliskiego. Partnerka mojego ojca, Nicole, była dla mnie strasznie miłą i ciepłą osobą. Akceptowała mnie, nie miała za złe mi i tacie, że tak nagle pojawiłam się w ich życiu. Była dla mnie jak matka.
Któregoś popołudnia wracałam właśnie ze spotkania z ojcem. Słońce grzało, na ulicy było głośno, ludzie nie zwracali na mnie uwagi. Idealnie.
Kiedy przystanęłam, żeby wyciągnąć z torebki okulary przeciwsłoneczne, zobaczyłam kilka metrów przed sobą rudą czuprynę.
- Dave! - krzyknęłam, a on się odwrócił. Podbiegłam do niego, chociaż z moim brzuchem nie było to zbyt proste. Patrzył na mnie, nie wykonując ani jednego ruchu. - Tak dawno się nie widzieliśmy, tęskniłam...
Chciałam podejść i go przytulić, ale cofnął się.
- Jak... co to... - wskazał z obrzydzeniem na mój brzuch.
- Jestem w ciąży. - westchnęłam cicho.
- Widzę, do cholery. Z kim?!
- Nie bój się, nie wrobię cię w ojcostwo. To dziecko Jamesa.
- Tego idioty? Trzeba było się tego paskudztwa pozbyć.
- Nie udało się. Znalazł moje tabletki poronne i spuścił je w kiblu. Później cały czas patrzył czy czegoś nie kombinuję.
- Mogłaś przyjść do mnie, załatwilibyśmy jakiegoś lekarza. A jak nie to sam bym się tego pozbył, tylko w trochę mniej humanitarny sposób... - popatrzył jeszcze raz na mój brzuch, a po chwili odwrócił wzrok. - Teraz nie umiem z chęcią popatrzeć na twoje ciało...
- Dave...
- Nawet się zabezpieczyć nie umiecie. Ciekawe czym już siebie nawzajem zaraziliście.
- Dave, proszę...
- Dobra, nic już nie mów... - przerwał mi i zrobił kilka kroków w tył. - Muszę iść.
- Ale...
- Przyjdź do mnie jak urodzisz. Teraz nawet się do ciebie nie zbliżę.
Odwrócił się i szybkim krokiem ruszył przed siebie. Ja się rozpłakałam jak dziecko na środku ulicy i wróciłam do pustego mieszkania.

Devon
- Good mornin' sunshine feels like Hollywood, got lipstick traces of famous Hollywood... - usłyszałem głos mojej dziewczyny i dźwięk odsłanianych rolet. Odkryłem lekko kołdrę i poczułem na swojej twarzy promienie słońca. Zmrużyłem oczy i ponownie cały się zakryłem.
- Zasłoń to... - powiedziałem cicho.
- Na zewnątrz jest piękna pogoda i piękny dzień, a ty dalej w łóżku...
- Nienawidzę słońca...
Sherry podeszła i ściągnęła ze mnie całe nakrycie.
- Niedługo tylko w nocy będziesz z domu wychodził. Może kupię ci jeszcze trumnę do spania, co?
- To nie jest taki zły pomysł. - ziewnąłem i przeciągnąłem się. Sherry zbliżyła się, a ja odgarnąłem potargane włosy z jej twarzy. Popatrzyłem w jej błękitne oczy i uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła mój gest.
- Jakie mamy plany na dzisiaj?
Wzruszyłem ramionami.
- Nie idziesz dzisiaj do pracy?
- Mam dwa dni wolnego.
- Aha...
- Pójdę z tobą pobiegać, a później zobaczymy... - uśmiechnęła się promiennie i pełna energii wybiegła z sypialni. Zwlokłem się w końcu z łóżka, wciągnąłem na siebie jeansy, które leżały na podłodze i poszedłem do sypialni. Sherry podała mi kubek z kawą i usiadła na blacie.
- Devon... spędźmy razem dzień. Co chcesz dzisiaj robić?
- Nie wiem.
- Jaki ty jesteś ponury. Chodźmy gdzieś wieczorem. Cały czas siedzisz w domu.
Spojrzałem na nią. Właśnie sobie uświadomiłem, jak nudne zrobiło się moje życie odkąd przestałem brać narkotyki, rozstałem się z Susie i wyprowadziłem z Los Angeles, zostawiając tam całe swoje dotychczasowe życie. Arizona to był zupełnie inny świat, zupełnie inni ludzie. Podobało mi się to miejsce i klimat jaki w nim panował, ale czasami ciężko było mi się tu odnaleźć.
- To wybierz jakieś miejsce. Znasz lepiej Phoenix ode mnie.
- Gypsy Bar! Cholera, ostatnio byłam tam parę miesięcy temu. - zeskoczyła z blatu i pocałowała mnie. - Idę wziąć prysznic.
Chwilę po tym jak wyszła z kuchni usłyszałem dźwięk telefonu. Odstawiłem kubek na stół i poszedłem odebrać.
- Halo?
- A ty co tak milczysz? - przywitał mnie Alan. Uśmiechnąłem się sam do siebie i odchrząknąłem.
- Byłem trochę zajęty.
- Tak bardzo zajęty, że nawet nie dzwonisz. Ciekawe czym.
- Dev, gdzie jest moja odżywka? - Sherry wychyliła głowę z łazienki.
- Zobacz na umywalce...
- Czy ja tam słyszę w tle jakąś laskę?! - ekscytował się.
- Tak. Sherry.
- Coś poważnego czy tylko seks?
- Raczej coś poważnego... mieszkamy razem. Poznałem ją kilka miesięcy temu.
- Opowiedz mi coś o niej...
- Ma 24 lata. Jest piękna, przypomina mi Brigitte Bardot. Ma długie blond włosy, błękitne oczy... nie wiem co chcesz jeszcze wiedzieć.
- Mam wrażenie, że opisujesz mi Susie...
- Nie... - przerwałem mu od razu. - Są zupełnie inne, z wyglądu i z charakteru.
- Przekonam się jak ją poznam.
- Może niedługo... mam coś do załatwienia w LA i muszę przyjechać. Chciałem wziąć ją ze sobą, może zostaniemy na parę dni.
- To super, dosyć długo się nie widzieliśmy... zadzwonię jeszcze, muszę wracać do pracy. Trzymaj się.
- Cześć. - nie zdążył nawet usłyszeć, bo już się rozłączył. Odłożyłem słuchawkę i wróciłem do kuchni, czekając na Sherry.

James
Koniec ostatniej piosenki, oklaski i krzyki. Uśmiechy, ostatnie słowa i pożegnanie. Kiedy zespół zszedł ze sceny, usiadłem znowu przy stoliku i napiłem się. Było zdecydowanie więcej ludzi niż na ostatnim koncercie. Zespół nabierał wprawy, brzmieli coraz lepiej, a Kristen w dalszym ciągu skupiała na sobie największą uwagę.
Czekałem ponad 20 minut, aż wyjdzie zza kulis. Było dokładnie tak jak za pierwszym razem. Pożegnała się z kolegami i chciała już opuszczać klub. Nie wiem, czy mnie nie zauważyła czy kompletnie zignorowała, ale postanowiłem ją złapać. Wyszedłem za nią z klubu.
- Kristen!
Odwróciła się i wzięła głęboki oddech.
- Znowu ty?
- Znowu. - podszedłem do niej. - Nie widziałaś mnie? Czekałem na ciebie.
- Po co?
- Chciałem pogadać. Nie możemy się w końcu umówić?
- Nie umawiam się na seks z obcymi facetami. - powiedziała chłodno.
- Tego nie powiedziałem...
- Ale pomyślałeś.
- Chodziło mi raczej o obiad albo kawę...
- Mówisz kawa, myślisz seks. Znam takich jak ty.
- Kristen...
- Chryste, odwal się ode mnie. Masz tyle fanek i wielbicielek, dlaczego przyczepiłeś się akurat do mnie?
- Jesteś inna niż wszystkie moje fanki. Jesteś taka niedostępna, tajemnicza, próbujesz się mnie pozbyć. Podoba mi się to. - powiedziałem szczerze, a ona się zaśmiała.
- Słaby podryw. To, że się z tobą prześpię jest tak bardzo możliwe jak to, że twój basista zmartwychwstanie.
Zatkało mnie. Kristen patrzyła na mnie bez słowa z kamiennym wyrazem twarzy.
- Niektórych rzeczy nie da się już zmienić... - wykrztusiłem w końcu. - Ale niektóre się da i powinno się z tego korzystać.
- Co masz na myśli? Zmianę statusu związku?
- Na przykład.
Uśmiechnęła się.
- Muszę iść. Miłego wieczoru, James.
Odeszła, a ja przez chwilę stałem w miejscu. Chciałem wejść do klubu, jednak postanowiłem iść za nią. Trochę się już oddaliła, więc szedłem w bezpiecznej odległości. Był piątek, na ulicy było całkiem dużo ludzi, więc gdyby się odwróciła wmieszałbym się w tłum i nawet by mnie nie zauważyła. Po kilkunastu minutach doszliśmy na jakieś osiedle, a ona weszła do jednego z bloków. Nie wiedziałem tylko, które mieszkanie było jej, ale co to był za problem przyjść następnego dnia i kogoś zapytać? Uśmiechnąłem się i z zadowoleniem wróciłem do domu.

6 komentarzy:

  1. Wiedziałam, że dzisiaj dodasz rozdział. Po prostu wiedziałam! Ostatnio po każdych zaległych komentarzach na blogach, tego samego dnia pojawia się rozdział- to przeznaczenie. No, ale tym razem dla odmiany może będę pierwsza :) O ile ktoś mnie nie ubiegnie.
    Na samym początku muszę powiedzieć, moje modlitwy zostały wysłuchane \m/ Jest mój kochany Rudy! Swoją drogą Dave jest strasznym skurwielem. To żadna nowość jak dla mnie, ale tak czy siak szkoda mi Su. Nie dość, że James ma ją w dupie, musi męczyć się z ciążą gdyż dla niej to nie jest szczęśliwe, a teraz Mustaine ją porzuca, bo już nie jest atrakcyjna. To się nazywa chodzące nieszczęście. Dobra, biegnę dalej.
    I mamy Devon'a! tyle szczęścia naraz? Dzisiaj mam jakieś swoje święto?
    Na jego temat niewiele mam do powiedzenia. Spokojny, przyjemny fragmencik i tyle. Szczerze mówiąc zdążyłam zapomnieć o istnieniu Sherry xD Co prawda początkowo byłam podejrzliwa wobec niej, ale teraz mi szkoda. Jeszcze bardziej żałuję Devon'a. Kiedy on się odkocha w Suie? No kiedy? On tylko cierpi i nieświadomie krzywdzi obecną dziewczynę, gdyż nie zdoła jej obdarzyć szczególnym i wyjątkowym uczuciem :c Biedaczek, taki cierpiętnik po trochu.
    No i naszą wisienką na torcie jest szanowny pan James. Nie szkoda mi go. Cieszę się, że Kris, której swoją drogą nie lubię, dogadała mu. Nie podobała mi się wzmianka o basiście... powinien jakoś bardziej emocjonalnie na to zareagować, a nie ślinić się za nią jeszcze bardziej. Jestem niemal pewna, że go wykorzysta i porzuci, a blondasek będzie wił się w męczarniach. Należy mu się za to, jak traktuje Su. Ktoś powinien mu uświadomić, jakim idiotą jest postępując w ten sposób. Sprawy pokomplikują się bardziej, gdy na świat przyjdzie potomek. No, zobaczymy jak to się wszystko potoczy dalej ;)
    Mnóóóstwo weny i szybkiej pracy :D Czekam na kolejny <3!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam cię <3 Nie masz mi za co dziękować, to tylko mój kolejny pomysł xd
    Wreszcie musiało dojść do spotkania Susie i Dave'a. Nic, tylko kolejny raz pokazał, jaki z niego skurwiel. Kochany skurwiel <3 Cieszę się, że nie zobaczyli się wcześniej, bo wtedy wiadomo, co by zrobili. Su pozbyłaby się dziecka i znów wróciła do tego życia, narkotyki, seks, alkohol, itd. Oczywiście po Rudym nie można by się było spodziewać czegoś innego, więc naturalnie czuje do niej obrzydzenie i jest niesamowicie wkurwiony faktem, że wpadła i jakoś się ustabilizowała. I to jeszcze z jego rywalem, Hetfieldem. Odszedł, twierdząc, że ma na nią już wyjebane, ale ja sądzę, że on jeszcze wróci. Choć niby Susie nie jest dla niego nikim innym, tylko kolejną laską, z którą się zabawiał, to on nie może bez niej żyć, pisałam już o tym parę rozdziałów temu. Uzależnił się od niej i chciałby nadal się z nią spotykać. Ja wiem, że on wróci. Musi tylko poczekać, aż Su pozbędzie się za parę miesięcy brzucha i jak on sam wszystko to sobie przyswoi.
    Devon! Jak to dobrze, że wreszcie wiem, co u niego słychać. A więc sprawy mają się nie do końca tak, jak myślałam. Sherry, owszem, jest fajną dziewczyną, przy której on może być wreszcie szczęśliwy, ale... no właśnie. Przypomina mi ona trochę moją Peggy, no sama nie mam pojęcia, dlaczego -,- Sherry widać, że szanuje Devona, on ją także i jest w niej zakochany, jednak on się przy niej nudzi. Owszem, żywi do niej dość spore uczucia, ale wpadli razem w taką rutynę. Gdy była Susie, ciągle coś się działo, a to wracała naćpana, a to musiał wyciągać ją kompletnie niekontaktującą z jakichś klubów, a to się z nią kłócił, a to go zdradzała... On ją nadal, do cholery, kocha. Niby już o niej nie myśli, a wciąż nieświadomie porównuje swoją obecną dziewczynę do niej, wciąż o niej pamięta, choć stara się odganiać te obrazy. Po tej rozmowie z Alanem jestem tego pewna. Już się boję, co się stanie w LA. Na bank dojdzie do starcia z Su.
    James, ty cholero jeden! Ładnie to tak?! Tak się napalił na Kristen, no ja już po prostu nie mam do niego siły. Wcześniej był kompletnie zamroczony Susie i zrobił jej awanturę za zdradę z Dave'm, a teraz sam głupieje. No bo przecież gdyby już znalazł się sam na sam z Kristen, to nie siedzieliby przecież i nie patrzyli sobie w oczy. Ja dobrze wiem, o co mu chodzi. Zaintrygowała go, bo jako jedna z nielicznych nie interesuje się jego zalotami, jest tajemnicza, odrzuca go. Jasne, że na to poleciał. A ona nadal nieugięta. Ach, ta moja riposta :> Niestety wydaje mi się, że to tylko taka gra, że ona w końcu ulegnie. Martwię się o to całe towarzystwo.
    Zobaczymy, jak to będzie. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, kochana, przyjdę do Ciebie w weekend, a póki co zapraszam na kilka listów do siebie! :')

    OdpowiedzUsuń
  4. Parry kochana, ja Cię bardzo przepraszam, że musiałaś na mnie czekać blisko tydzień, ale mam nadzieję, że wybaczysz mi wszystkie me błędy i tak dalej. Obawiam się, że jeszcze z dwa-trzy tygodnie będę się tak ślimaczyć, lecz chyba jesteś w stanie przymknąć mi na to oko, ponieważ jestem tutaj z Tobą, mimo wszystko, i staram się zawsze - p a m i ę t a j :')

    Ale koniec miłych deklaracji i wyjaśnień.
    Dave, ty ruda kurwo. Ja pierdzielę, nie wierzę w to, co ja czytam, po prostu mi wstyd i szkoda, żal. Chociaż sama nie wiem, za co te dwa ostatnie. Ale zaraz.
    Cieszę się, że Susie się zaczyna wszystko ładnie układać, jeśli mowa o życie stricte prywatne. Jest ojciec, relacja zaczyna się odnawiać, a mnie to naprawdę cieszy, chciałam, żeby ta miała coś z normalności. Aż sama się trochę dziwię, że tak piszę, ale kiedy doszło co do czego, to zdałam sobie sprawę, że rzeczywiście tego chciałam. A Su nie jest do końca zła. Tylko kiedyś coś poszło nie tak. Ona może być ewentualnie głupia, taką jest raczej na pewno.
    Co idealnie widać na obrazku, któremu dajmy tytuł ''Ona i Dave''. Chce mi się rzygać na samą myśl o nim, o tym, co i jak jej powiedział, jak ją potraktował i o co osądził. W jaki sposób zrobił i to. A jeszcze bardziej mnie przeraża i gorszy, że po porodzie, połogu, całym tym kramie - ona może do niego znów przyjść. Niech do niej w końcu dotrze, że NIE. Ale obawiam się, że tak łatwo to nie przyjdzie, co ona do niego czuje? Chyba nie kocha. Co ich łączy? Już chyba nie narkotyki. Seks zatem? Litości, nie.
    Ja siły na to nie mam, nie teraz.

    Zresztą, co ja mówię. Na Jamesa też nie mam. Kiedy ta się uspokoiła, to ten zaczyna coś odwalać. I mam dziwne wrażenie, że raczej sobie tak łatwo nie odpuści. Hm, nie wiem, co myśleć. Kristen mnie intryguje, nic o niej nie wiem i mam pewne wątpliwości. A mianowicie, zastanawiam się, czy ona naprawdę ma Jamesa w poważaniu, czy tylko udaje. Bo nie sposób tego teraz przewidzieć ani ustalić. Co nie zmienia faktu, że uwielbiam sposób, w jaki go traktuje i bawi mnie sposób, w jaki on odnosi się do niej, goni jak pies za suką. I w zasadzie się zgadza, w całkiem pozytywnym sensie, naturalnie.
    Oj, dokąd to wszystko prowadzi.

    Na koniec zostawiłam sobie perełkę, moja kochana wisienka na torcie. Sherry z Devonem, ach! Uwielbiam, uwielbiam tę dziewczynę, jej partnera, uwielbiam Alana. To jest taki złoty przyjaciel, powiedziałabym, zawsze radą posłuży, zarzuci tymi swoimi (nie)dyskretnymi uwagami i wszystko się zgadza, a ja po prostu jestem spełnionym człowiekiem, daję słowo.
    Zdałam sobie sprawę, że kiedy Dev tak opisywał swoją dziewczynę rzeczywiście można pomyśleć, że zupełnie jak Su. Można by nawet osądzić go o to, że wybiera dziewczyny wzorując się wciąż swoją toksyczną miłością z przeszłości... Ale może nie?... Ale cóż, czekam z niecierpliwością na ich podróż do LA. Chcę konfrontacji ze złotym Alankiem, haha. Hm, i oczywiście obawiam się, że mogłoby dojść do drastycznego zderzenia Devona, Sherry z...Susie, naturalnie. Ooo, to by było fenomenalne!

    Dobra, bo znów czas mnie nagli, no cholera jasna.
    Mam nadzieję, że niedługo zaspokoisz moją wielką, a jakże!, ciekawość, kochana, a póki co pozdrawiam i czekam, jak zawsze. A teraz to już w ogóle mam na co ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na dwudziesty czwarty, z lekkim opóźnieniem u Ciebie, ech...

    OdpowiedzUsuń
  6. Whiplash z anonima (nowość).
    Cieszę się ze Susan zrobiła krok w stronę normalności. Mam nadzieję, ze to nie jest jednorazowy wybryk i ze dobre relacje z ojcem i,hm, macochą będą się utrzymywać.
    Jest i Dave. Ależ on mnie po prostu wkurwił! Zawsze był z niego niezły sukinsyn, ale teraz przegiął pałę. Potraktował Su jak jakąś, co najmniej, trędowatą. Przeraża mnie myśl ze oni sie jeszcze spotkają i to zapewne nie raz. Swoją drogą to ich rozmowa była jedną z najbardziej patologicznych rozmów jakie czytałam ever.
    Kurde, wydaje mi sie, ze Devon nie moze zapomniec o Su i dobiera sobie dziewczyny tak, zeby mialy w sobie cos z niej. Niedobrze. Czekam na jego wizytę w LA, na pewno będzie rozpierdol.
    No i James. James debil Hetfield. Co on się tak uparł na Kirsten? Kiedy ona tak dowaliła o Cliffie to mógłby jej chociaż uwagę zwrócić, ale nie... Jest taki dobry i potulny jak kiedys był dla Susan, i jeszcze ją śledził. Co on chce zrobić? Sterczeć pod oknem i wykrzykiwać jaka to ona zajebista jest? Ale jak widać Kirsten nie daje sie na to złapać. Dobrze w sumie. Chociaz boje sie, ze kiedys w koncu ulegnie urokowi Hetfielda.
    Czekam na wiecej, kochana! Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń