sobota, 11 kwietnia 2015

The Unforgiven - rozdział 33.

wszystko mam już w sumie do końca zaplanowane, wyszły mi 44 rozdziały :) ostatni rozdział będzie ze zdjęciami, znalazłam tak cudowne, że żal byłoby ich nie wykorzystać. ohh, już za chwilę zacznie się moja ulubiona część opowiadania!

Devon
- Sheeeeeeeerry... - krzyknąłem, opierając się o ścianę. Moja dziewczyna zbiegła ze schodów, chowając coś do swojej torebki.
- Zapomniałam okularów przeciwsłonecznych. Wezmę jeszcze jedną parę butów jakby...
- Jedziemy tam na góra trzy dni. Daj spokój.
- Ale gdyby pogoda...
- Tam jest cały czas ciepło.
Po krótkiej wymianie zdań z Sherry, walką z naszymi walizkami i kłótnią o to, kto będzie prowadził w końcu wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę do Los Angeles. Przed nami ponad pięć godzin jazdy w upale, stania w irytujących korkach i zamieniania się miejscami. Zupełnie jak za starych dobrych czasów.
- Po co właściwie chcesz jechać do LA? - spytała w końcu Sherry, odkręcając butelkę z sokiem jabłkowym.
- Chcę sobie zrobić tatuaż.
- Cholera, który to już?
- Trzydziesty dziewiąty.
- Niedługo nie będziesz miał miejsca na ciele.
- Mam pełno wolnego miejsca. - zmieszałem się trochę. - Może nie na rękach, ale gdzieś indziej...
- Co to będzie za tatuaż?
- Zajrzyj do środka. - wskazałem na teczkę, która leżała na desce rozdzielczej. Sherry wzięła ją do rąk i otworzyła. Wyciągnęła kilka zdjęć. Rzuciłem wzrokiem na fotografie, które przestawiały szczupłą, wysoką blondynkę ze starannie ułożonymi włosami do ramion.
- Kto to?
- Moja mama.
- Jaka piękna...
Uśmiechnąłem się lekko.
- Była fotomodelką. Już od dosyć dawna planowałem ten tatuaż, jak jeszcze mieszkałem w LA. Ale ciągle coś miałem na głowie i zwlekałem z tym...
Moja dziewczyna nie chciała nawet pytać co to były za sprawy. Pewnie się domyślała. Włożyła zdjęcia z powrotem do teczki.
- Dlaczego jedziesz z tym akurat do Los Angeles? W Phoenix też jest sporo tatuażystów.
- Nie mam żadnych zaufanych. W Los Angeles mam dwóch ulubionych i z jednym z nich umówiłem się na wizytę. Zrobi projekt, tatuaż i wracamy do domu.
- Rozumiem. Wiesz, nie byłam wcześniej w LA, nie miałam jakoś okazji... gdzie się zatrzymamy?
- U mojego przyjaciela...
- Opowiesz mi coś o nim?
Spojrzałem na nią i odchrząknąłem. Co ja jej mogłem powiedzieć o Alanie? Gdybym opowiedział jaki jest naprawdę, wyskoczyłaby chyba z samochodu i postanowiła wracać na piechotę do domu.
- Nie wiem co... to dosyć... specyficzny człowiek...
- Specyficzny... - powtórzyła cicho, nawijając kosmyk włosów na palec. Doprowadzało mnie to do szaleństwa. 
- Poznasz go i się przekonasz.
Między nami było już wszystko w jak najlepszym porządku, więc podróż minęła nam całkiem spokojnie. Dosyć dawno wyjaśniliśmy sobie pewne sprawy i postanowiliśmy do nich nie wracać. Moją przeszłość zostawiliśmy za nami, liczyło się to, co było teraz. Godzinę drogi od słonecznego Los Angeles zamieniliśmy się miejscami i to Sherry prowadziła. Niestety mi się przysnęło na tylnym siedzeniu, a ona nie mogła znaleźć ulicy na której mieszkał Alan i zgubiła się. Podróż zabrała nam kolejną godzinę...
Pod właściwy adres dojechaliśmy koło 20:00. Alana nie było w domu, ale wiedziałem gdzie trzyma klucze, więc nie mieliśmy problemu z dostaniem się do środka. O dziwo trochę ogarnął nawet mieszkanie. Zapomniał tylko o jednym...
- Devon... możesz tu na chwilę przyjść? - usłyszałem głos mojej dziewczyny. Zostawiłem nasze walizki w pokoju gościnnym i ruszyłem w stronę salonu. Sherry rzuciła wzrokiem na stół, na którym stały trzy puste butelki po piwie, obok leżał studolarowy banknot, a zaraz przy nim małe dwie kreski kokainy.
- Mam mieszkać kilka dni u narkomana? Świetnych masz przyjaciół, naprawdę.
- Akurat Alan jest nieszkodliwy.
- Skąd wiesz co mu po tym odbije?!
- Znam go kilka lat, kochanie. Nigdy nie zachowywał się jakoś agresywnie. Może czasami dziwnie, ale nigdy nikomu nie zrobił krzywdy. Zresztą, co ci przy mnie grozi?
Popatrzyła jeszcze na mnie niepewnie, ale nic nie powiedziała. Nie chciała się już kłócić. Ja też nie.
Spędziliśmy całkiem miły wieczór bez Alana. Zjedliśmy kolację na mieście, pokazałem jej kilka moich ulubionych miejsc. Kiedy wróciliśmy do domu, obydwoje myśleliśmy tylko o jednym.
Byliśmy tak bardzo zajęci sobą, że nawet nie usłyszeliśmy, jak ktoś wchodzi do domu. Kiedy drzwi do pokoju otworzyły się, Sherry zrzuciła mnie z siebie i zakryła się po szyję kołdrą. Światło zapaliło się i zobaczyliśmy Alana, który trzymał w ręcę lampę. Uśmiechnął się do nas i odłożył ją na szafkę.
- Myślałem, że ktoś się włamał do domu. Zapomniałem, że masz przyjechać... - powiedział i bez skrępowana rzucił się na łóżko obok nas.
- Poznaj moją dziewczynę... - wykrztusiłem w końcu. Alan obrzucił Sherry badawczym spojrzeniem.
- Cześć Susie. Miło poznać.
- Jestem Sherry...
- Sherry, Susie, co to za różnica. Jesteście podobne. - wyszczerzył się do niej. - Tylko Su miała większy biust. O Jezu, jej cycki to było życie. Najlepsze jakich dotykałem. Nigdy nie miałem okazji spytać czy zrobione...
- Naturalne... - wtrąciłem się. Od razu poczułem drobną dłoń Sherry na mojej głowie. Mogłem się spodziewać, że nie spodoba się jej rozmowa o biuście mojej byłej.
Alan zasnął na naszym łóżku, więc postanowiliśmy się przenieść do jego sypialni. Bez zbędnych słów i kłótni poszliśmy spać.

***

- Nie chcę tylko twarzy... chcę ją w całej okazałości.
Siedzieliśmy z moim tatuażystom od ponad godziny i myśleliśmy nad projektem mojego tatuażu. Jednego z najważniejszych dla mnie.
- A gdyby tak... - wziął dwa zdjęcia i przyjrzał się im. - Połączyć je... ciało z tego zdjęcia i twarz z tego. Co ty na to?
Przyjrzałem się fotografiom i kiwnąłem z uśmiechem głową.
- Może wyjść naprawdę dobrze.
- Zaprojektuję to na jutro. Wpadnij koło 10:00.
- Dzięki. Sherry...
Spojrzałem na moją dziewczynę, która siedziała znudzona przy stoliku i przeglądała gazety. Wstała i złapała mnie za rękę. Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do domu, gdzie od progu powitał nas Alan.
- Jak dobrze, że jesteś. - uśmiechnął się do mnie. - Idziemy się przejść. Twoja laska poczeka.
- Ale...
- Nie widzieliśmy się tyle czasu, chyba możemy pogadać na osobności, co nie? - obrzucił Sherry wzrokiem. - Nic jej się nie stanie, jak posiedzi jakiś czas sama i poogląda telewizję.
Spojrzałem na nią niepewnie.
- Zostaniesz trochę sama?
- Tak... - w tonie jej głosu można było wyczuć wyraźnią niechęć. - Miłej zabawy.
Zamknęła za nami drzwi, a mój przyjaciel od razu wyciągnął nas na zewnątrz.
- Skąd ty ją wytrzasnąłeś? - spytał, przyglądając mi się.
- Słucham?
- Nie lubię tej laski. Rzuć ją.
- Nawet jej nie znasz.
- Wystarczy, że na nią spojrzałem. Już jej nie lubię.
- To ja z nią jestem, nie ty.
- Niby tak, ale... nie wiem. Nie pasujecie mi do siebie.
- Nie rozumiem cię. - zatrzymałem się i spojrzałem na niego. - Nie mam laski, źle, mam dziewczynę, też źle. To co ja mam zrobić, żeby ci dogodzić?
- Może wrócić do Susie?
Zamurowało mnie. Czy ten rozdział kiedykolwiek zostanie zamknięty?
- Minęły prawie dwa lata. Nie widziałem jej blisko rok. W końcu jakoś się z tym pogodziłem, zacząłem układać sobie życie z inną kobietą, a ty dalej drążysz temat.
- I będę go drążył. - powiedział całkiem poważnie.
- Chyba przestanę cię odwiedzać, wiesz?
- Jasne, Devon. Jest jeszcze jedna sprawa. Jesteś brany pod uwagę do poprowadzenia gali AVN.
Myślałem, że się przesłyszałem. To chyba było zbyt wiele niespodzianek jak na dziesięciominutowy spacer.
- O ile dobrze pamiętam to galę prowadzą tylko aktywni aktorzy.
- Jak widać zaszło trochę zmian odkąd cię nie ma.
Czym było AVN? Najważniejsze rozdanie nagród w przemyśle pornograficznym. Branża filmowa ma Oscary, branża muzyczna ma Grammy, a branża porno ma AVN. Galę co roku prowadzi trzech wybranych aktorów, inni przyznają nagrody w kilkunastu kategoriach.
- Też jestem brany pod uwagę, ale nie wiem czy mnie wybiorą. Nie lubią mnie chyba.
- To nie jest najlepszy pomysł... - myślałem głośno.
- Że mnie nie wybiorą?
- Nie... żebym to prowadził.
- Co w tym złego? Darmowa zabawa, darmowy alkohol, jeszcze na tym zarobisz.
- Sherry...
- Kurwa, a co ona ma do tego?
- Obiecałem jej, że więcej do tego nie wrócę. Zresztą, sam to sobie obiecałem.
- Nie wracasz do grania w filmach. Idziesz poprowadzić galę, na której aktorki porno mają na sobie suknie wieczorowe. Nie ma tam przecież żadnego rżnięcia. Jak chce to niech przyjedzie z tobą.
- Cholera, nie wiem...
- Nie każdy jest brany pod uwagę do prowadzenia gali. To całkiem spore wyróżnienie. - uśmiechnął się, dumny z siebie. Ja jednak nadal byłem dosyć sceptycznie do tego nastawiony.

Susie
Weszłam do mieszkania i rzuciłam na szafkę w przedpokoju moją torebkę wraz z pełną do połowy butelkę wody. Wzięłam głęboki oddech i rozpuściłam włosy. Przeczesałam je palcami i podeszłam do lustra. Ja we włosach upiętych w kok, bez makijażu, w butach do biegania i sportowej bluzie? Niemożliwe. Po miesięcu przeleżanym w łóżku nadszedł czas, żeby w końcu ruszyć tyłek i się ogarnąć. Stało się to z dnia na dzień, dokładnie dwa tygodnie temu. Wyszłam z domu, zapisałam się na siłownię, przeszłam na dietę wegańską. Nie minęło dużo czasu, ale kiedy patrzyłam w lustro, już widziałam dużą zmianę. Skóra, włosy i paznokcie były w zupełnie innym stanie, powoli dostrzegałam zmiany w mojej figurze. Wszystko na plus. Najważniejszy był jednak mój stan psychiczny, który też się poprawił. Co prawda Kendallem Dylanem nadal się nie zajmowałam, ale moje relacje z Jamesem trochę się ociepliły. Przynajmniej te łóżkowe...
Jeszcze raz obróciłam się wokół własnej osi i popatrzyłam na moje długie smukłe nogi. Uśmiechnęłam się i z radością pobiegłam do łazienki wziąć prysznic.

4 komentarze:

  1. Kochana Patty, jeszcze raz wszystkiego najlepszego, już nie wiem po raz który, ale w końcu to wyjątkowa okazja, niecodziennie kończy się osiemnaście lat ;)
    Wiesz, że ja lubię Devona i Sherry, chciałabym, żeby byli razem, żeby żyli długo i szczęśliwie, ale obawiam się, że tak nie będzie. Kochają się, ja wspominałam już o tym, ale on się przy niej po prostu nudzi. Wszystko jest takie spokojne, ustabilizowane, czego będąc z Susie mu brakowało, teraz jednak widzi, że to nie jest do końca to, co chciałby, żeby mu towarzyszyło. Jemu potrzebna jest nutka tego szaleństwa, bez tego on nie może czuć się sobą. Sherry jest dla niego taka jakby niewygodna, na przykład w przypadku wizyty u Alana, sam już nie wiedział, po czyjej stronie ma stanąć. Przy Susie czuł się swobodnie, a tutaj wszystko jest jakoś inaczej.
    Alan tą gadką o cyckach mnie rozwalił. Ale tego, że nie polubi Sherry, w sumie się spodziewałam. On cały czas będzie za Su, takie jak ona zapewne są w jego guście, taką chciałby też dla swojego przyjaciela. Tym powiedzeniem, że Sherry jest praktycznie podobna do Susie jeszcze bardziej to podkreślił, nadal podkreśla. To świadczy też właściwie o Devonie, o tym, że on gdzieś tam w sobie ją jeszcze ma, że żywi do niej jakiś sentyment. To mnie nie dziwi, że nie tak łatwo mu zapomnieć, ona zmieniła jego życie, sprawiła, że stał się innym człowiekiem, planował z nią wspólne życie, mieli mieć dziecko, była dla niego jedyna. Żadna już taka nie będzie, ona była zbyt wyjątkowa, by tak szybko mógł ją z siebie wyrzucić. A szkoda.
    Teraz myślę tylko o tym, żeby nie zgodził się na to AVN, nie. Sherry tego nie scierpi. Jego przeszłość jest dla niej bolesna, zapewne wolałaby o tym teraz nie wiedzieć, kiedy już jej opowiedział, a jakikolwiek powrót do tego, styczność, może sprawić, że ona tego już nie zaakceptuje. Obiecał jej, to fakt, sobie samemu też, więc powinien tej obietnicy dotrzymać.
    Jeszcze co do Susie. Tutaj zaczyna się przemiana. Miło tak czytać, jak powoli wraca do formy i znów dba o siebie. Wiadomo jednak, jak to z nią jest, jeśli coś jest na miejscu, to coś innego zaczyna się psuć. Podbudowała trochę relacje z Jamesem, przynajmniej te fizyczne, co akurat było najmniej istotną częścią. Najpierw powinni zająć się tym podziałem obowiązków, porozpatrywać wszystkie istotne sprawy, no i zająć się w końcu porządnie małym, do cholery. Minął już ponad miesiąc od jego narodzin, a wydaje się, jakby nadal nie miał ani matki, ani ojca. Nie wierzę, że James się nim opiekuje z chęcią, on to robi, bo nie robi tego Susie. Gdzieś w jego głowie cały czas jest Kristen, to ona go zajmuje. Niemal wszystko jest jeszcze nie tak.
    Moja osiemnastko, czekam na to, jak to dalej się potoczy, bo dużo jeszcze musi wskoczyć na swoje miejsce. Ja mam tylko takie życzenie, żeby Devon i Sherry jakoś to przetrwali, bo oni mi do siebie pasują, no po prostu muszą być razem. Wystarczy, że zażegnają ten kryzys i nauczą czuć się przy sobie sobą ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Whiplash z anonima egen.
    Wszystkiego najlepszego kochana! Zdrowia, szczęścia, koncertów, weny twórczej, spotkania Rudego Skurwysyna, spełnienia marzeń, zdania prawa jazdy itd :* :* :*
    Straszna szkoda że nie jedziesz na Scorpionsów, miałam nadzieję, że Cię spotkam ;______; Zazdroszczę Ci że robisz prawko. Jak dla mnie to jeden z niewielu plusów bycia pełnoletnią.
    Lubię ten rozdział. Wzruszyłam się gdy przeczytałam, ze Devon chce sobie wytatuować swoją mamę. Musiała być dla niego naprawdę ważna.
    Jak Alan powiedział do Sherry 'Cześć Susie' to normalnie zgniłam. Dziwię się, że nie zrobiła mu o to sraki. Ja bym łeb urwała. I te jego teksty o cyckach XD Ale muszę przyznać, że lubię gościa.
    Mogę się założyć, że Dev poprowadzi tę galę. Nie wiem jak do tego dojdzie. Czy sam się zdecyduje, czy go Alan przekabaci, ale jestem pewna że to zrobi i będzie miał przez to przesrane u Sherry. Swoją drogą to mam wątpliwości co do ich związku. To wszystko jest takie ułożone, spokojne... Boję się że Devonowi się to znudzi i ją zostawi. Ja nie chcę żeby oni się rozstawali :c
    I Susie... Jakby zaczyna się ogarniać. Czy aby na pewno? Poprawa relacji z Jamesem zaczęła się w łóżku. Niedobrze. Wydaje mi się, ze to jedna z wielu jej prób ogarnięcia się która skończy się fiaskiem. Zastanawiam się, czy ona kiedykolwiek chociaz wezmie Kendalla (nie Dylana) na ręce.
    Jeszcze raz wszystkiego najlepszego :* Czekam na nowy rozdział i list :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam serdecznie, u mnie nowy :))) Ostatni rozdział który dodaję w wieku 16 lat, haha. Tak, pozwolę sobie chamsko zakomunikować, że 22 kwietnia kończę 17 lat ;___; Starość nie radość.
    http://kick-some-ass-tonight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej, moja Parry! :')
    Przyznam Ci się bez bicia, że kiedy zobaczyłam na mailu powiadomienie od Ciebie, komentarz na Złotym Sercu, to zostałam zmotywowana jak mało kiedy, jeśli mowa o moje komentowanie, haha. Miałam przyjść tutaj do Ciebie dopiero jutro, ale uznałam, że w końcu ''co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj'' (pierwszy raz się zastosowałam do tej zasady, proszę mnie docenić! :').
    I teraz tak.

    Relacja Devona z Sherry jest całkiem zabawna, jeśli mam być szczera. Jasne jest dla mnie, że się kochają, ale okazują to sobie w bardzo dziwny sposób, ale sądzę, że Ty o tym wiesz i to zabieg zamierzony jak najbardziej. I nie wiem, jak to się stało, ale zobaczyłam wszystkie tatuaże Devona, co było piękne. Sherry ma jednak szczęście, cholera jasna! Przynajmniej wizualne, to na pewno. Chociaż pomysł z wytatuowaniem sobie matki na ciele mnie powalił. To jest niesamowite, Parry! I to jest gest! Jestem naprawdę w bardzo pozytywnym szoku, nie spodziewałam się akurat czegoś takiego. Chyba wszyscy jesteśmy tym co najmniej zaskoczeni.
    A jeżeli mowa o samej Sherry - ta też ma ciekawe życie, odkąd zaangażowała się w ten związek, nie ma co się oszukiwać. Jej ukochany ma dość barwną przeszłość i, jak się okazuje, ma też bardzo ciekawych znajomych. Co ja akurat wiem już od dawna, tylko te narkotyki na stole mogliśmy sobie darować, ale w końcu Alan...hej, właśnie.

    Czy ja go nie nazwałam kiedyś swoim typem człowieka? Mam wrażenie, że tak było, możliwe, że wtedy, kiedy ten odwiedzał Devona w Phoenix. I ja naprawdę go uwielbiam, ale tym razem mnie z lekka zirytował. Nie mam pojęcia, dlaczego tak z marszu skreślił Sherry, ale mam kilka swoich podejrzeń.
    Hm, może jest to spowodowane przez jej reakcję, kiedy zaczął rozmawiać z Devonem o biuście mistycznej Susie? Tej, o której raz po raz się słyszy, ale tak w gruncie rzeczy, to nic nie wiadomo. Czy Sherry zastanawiała się kiedykolwiek bardziej nad istnieniem tamtej? Ja mam podejrzenie, że ona jest za spokojna dla Devona, w oczach Alana oczywiście. Bo przecież Sherry nie jest narwaną siksą, jaka pewnie by pasowała... Jest urocza, nieśmiała, ułożona. Taką ją widzę. I to jest, moim zdaniem, bardzo dobre. Kogoś takiego tutaj potrzebowaliśmy, z zupełnie innego wymiaru. Trochę jak Kristen, ona też jest inna, prawda? Och, więc niech się Alan lepiej wypcha. I sam sobie kogoś poszuka, bo czemu by nie?

    Nad Su i Dylanem (też wolę tak mówić) się nie zastanawiałam wyjątkowo. Zupełnie o nich zapomniałam, dopiero przy końcu wrócili. Jakże cudownie, że im się - w łóżku - układa...ech. Przeraża mnie ten związek, ale już to wiesz. Przeraża mnie sytuacja rodzinna Dylana, co z nim się dzieje, tak w zasadzie? Matka się nim nie zajmuje, więc co, robi to ojciec? Hm...czy to aby odpowiedzialne na tę chwilę? Liczę, że mi wyjaśnisz, haha!
    I jeszcze a propos odpowiedzialności: niech Devon podejmie dobrą decyzję, jeśli mowa o prowadzenie owej prestiżowej gali pornograficznych Oscarów. Nie wiem, jaka jest właściwa, ale wierzę, że on właśnie ją podejmie. Musi.

    Słowem zakończenia, kochana moja: zgadzam się z Tobą w stu procentach, jesli mowa o dobór bohaterów. Ugh, nic mnie też tak nie denerwuje jak te nasze ''rockmanki'' dzisiejsze obok ludzi Stamtąd, z krwi i kości! Wiesz, jeszcze wszystko by było. Ale te dziewczyny są tak po prostu wystylizowane, to jakby modelki! Nie na co dzień! I to boli, cholera, w ogóle się nie zgrywa.
    Ale nieważne, my tego nie mamy, my elegancko i profesjonalnie podchodzimy do sprawy! I dziękuję za ten rozdział, było dużo mojej ukochanej wisienki w tym zakręconym, dość poniszczonym, torcie, co bardzo mnie cieszy...i czekam na ciąg dalszy, a mam na co - jak zawsze ♥♥♥

    (W zasadzie chyba nie ma sensu już mi Cię informować, na Until jestem zawsze w czwartki, u Spongeboba w poniedziałki :')

    OdpowiedzUsuń