sobota, 23 kwietnia 2016

Carpe Diem Baby 2 - rozdział 24.

na razie nie wstawiam zdjęcia siostry Kirka, bo nie wiem czy zawita na dłużej. myślę nad tym. ale jeszcze się pojawi.

pozdrawiam, czytajcie, komentujcie, oceniajcie.

Marty
Stałem razem z Kirkiem na stacji kolejowej i od dwudziestu minut czekaliśmy na pociąg jego siostry. Kirk był bardzo zdziwiony, że chciałem iść razem z nim, ale niczego nie podejrzewał.
Kiedy chwilę później nadjechał pociąg i patrzyliśmy na wychodzących z niego ludzi, na samym końcu pojawiła się Abigail. Szybko nas dostrzegła i podbiegła, ciągnąc za sobą walizkę. Rzuciła się Kirkowi w ramiona, a ja stałem bez słowa z boku. Przywitali się, a Abi wreszcie spojrzała na mnie. Chciała mnie przytulić, ale szybko się rozmyśliła i skończyło się na podaniu ręki.
Hammett wziął jej walizkę i ruszyliśmy w stronę mojego samochodu. Usiedli na tylnym siedzeniu i zajęli się rozmową, a ja co chwilę zerkałem w lusterko, żeby ją zobaczyć. Abigail nie była podobna do Kirka, może dlatego, że nie mieli wspólnego ojca. Miała długie, ciemne, proste włosy, świetną figurę, ładne kształty, zielone oczy i niesamowite spojrzenie. Nie chodziło tylko o jej wygląd. Była naprawdę świetną i mądrą dziewczyną, zupełnie inną niż wszystkie laski z którymi się wcześniej spotykałem. Polubiłem ją, kiedy spędziłem z nią trochę czasu, a kiedy wróciła do siebie, często zdarzało mi się o niej pomyśleć.
Kiedy byliśmy już w mieszkaniu, od razu poszła do pokoju Kirka, żeby się rozpakować. Miała tam spać, a on miał te kilka dni przemęczyć się na kanapie w salonie. Przygotował dla nich jakąś kolację, żeby mogli coś zjeść i chwilę pogadać, zanim pójdzie do pracy, a ja usiadłem przed telewizorem i włączyłem jakiś serial.
- Będziesz musiała zostać sama z Martym... Pracujemy teraz na różne zmiany. Jak będziesz chciała gdzieś wyjść to mu powiedz, może poleci ci jakieś miejsce albo cię odprowadzi... - mówił Hammett, a ja się przysłuchiwałem.
- Poradzę sobie. Nie martw się. - oznajmiła Abigail, a ja się uśmiechnąłem.
- Marty! - zawołał mnie, a ja podniosłem się z sofy i zajrzałem do kuchni. Oparłem się o framugę i spotkałem się z przenikliwym spojrzeniem Abi. Szybko spuściłem wzrok. - Zajmiesz się moją siostrą, kiedy będę w pracy? Pokaż jej jakieś miejsce, jakby chciała gdzieś iść czy coś...
- Nie ma sprawy. Nie mam żadnych planów.
- Dzięki. - dopił swoją herbatę i odstawił pusty kubek do zlewu. Wyszedł z kuchni, a po chwili wrócił, ubierając swoją skórzaną kurtkę. - Wrócę o 5:00 rano.
- Ale dobrze, że tak pracujesz. - Abigail wstała ze swojego miejsca, żeby odprowadzić go do wyjścia. - Ja przecież niedługo pójdę spać, a cały dzień będziemy mogli spędzić razem.
Kiwnął głową. Przytulił ją jeszcze na pożegnanie i wyszedł, a ja zamknąłem za nim drzwi. Przekręciłem klucz w zamku. Spojrzałem na Abigail, którą po chwili przyparłem do ściany i zacząłem namiętnie całować.
- Tęskniłam... - powiedziała cicho między kolejnymi pocałunkami.
Odsunąłem się od niej i popatrzyłem w jej hipotyzujące oczy. Uśmiechnęła się lekko i wzięła się za rozpinanie moich spodni.
Cały czas zastanawiałem się, dlaczego akurat ona tak na mnie działa, ale w tamtym momencie nawet nie miałem głowy do tego, żeby o tym myśleć.

***

Otworzyłem oczy i wziąłem kolejny głęboki oddech. Czułem, jak moje włosy lepią się do spoconego ciała. Przejechałem lekko ręką po jej wilgotnej skórze i podniosłem się. Ująłem jej twarz w dłonie i pocałowałem ją. Odgarnęła mokre włosy z mojej twarzy i wtuliła się w moją szyję.
- Marty? - spytała niepewnie.
- Tak?
- Wszystko dobrze?
- Jak najbardziej. - powiedziałem cicho i cmoknąłem jej nagie ramię. Podniosła głowę i spojrzała na mnie.
- Kim dla ciebie jestem?
- Nie rozumiem?
- Kim dla ciebie jestem? Ile dla ciebie znaczę?
- Abi, chyba za wcześnie na takie pytania...
- Ale kiedy poszliśmy pierwszy raz do łóżka to nie było za wcześnie.
- Daj mi trochę czasu...
- Ile? Zostaję tylko na kilka dni.
- Nie wiem... Wiesz, ja od dawna nie byłem w nikim zakochany. Nie wiem czy w ogóle kochałem kiedyś jakąś dziewczynę...
- Nie rozumiem cię.
- Po prostu daj mi te kilka dni i pozwól mi spędzić z tobą jeszcze trochę czasu.
- Ok. - powiedziała cicho i spuściła wzrok. Chciała wstać i wrócić do pokoju Kirka, ale pociągnąłem ją za rękę.
- Zostań jeszcze trochę. Nie chcę być sam.
- Wiesz, że nie mogę być z tobą całą noc.
- Wiem. Niedługo wrócisz. Chodź.
Spojrzała na mnie smutnym spojrzeniem i położyła się obok. Objąłem ją lekko i wtuliłem twarz w jej włosy. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.

Roxxi
- Dzięki. Nie sądziłam, że zacznie padać deszcz. Rano świeciło słońce. - wzięłam od Larsa moją ramoneskę i powiesiłam ją na oparciu krzesełka. Od dwóch miesięcy miałam w końcu nowe zajęcie. Dostałam pracę w butiku w centrum handlowym. Na pewno było lżej niż w poprzedniej pracy. Pracowałam w stałych godzinach, każdą noc spędzałam w domu, a nie w nocnym klubie, nie musiałam użerać się z pijanymi facetami, miałam całkiem fajną szefową. Jedynym minusem było to, że nie dostawałam żadnych napiwków. W klubie Jacka podczas weekendów potrafiłam czasami zgarnąć nawet kilka stów z samych napiwków.
- Zrób jeszcze pranie, nie miałam czasu żeby rano wstawić.
- Przecież wiesz, że nie umiem robić prania. - jęknął.
- Wszystko jest posegregowane kolorami. Po prostu wrzuć te ciemne do pralki. - przewróciłam oczami. - Wsyp jedną miarkę proszku i wlej trochę płynu, a nie jak ostatnio, pół butelki detergentu. Idiota.
- Dobra, ale ty powiesisz. Patrz, Marty z nową laską. - powiedział Lars i skinął na niego ręką. Zauważył nas i razem z dziewczyną wszedł do sklepu. Pierwszy raz widziałam ją na oczy. - Co słychać?
- W porządku. To jest Abigail, siostra Kirka.
- Współczuję. - spojrzałam na nią, a ona uśmiechnęła się niepewnie.
- To jest Roxxi, moja kuzynka. A to Lars, jej chłopak. Gra z Kirkiem w zespole.
- Widziałam go na zdjęciach.
- Co tu robicie bez Kirka? - zaciekawił się Lars.
- Jest w pracy. Oprowadzam trochę Abigail po mieście, żeby się nie nudziła.
- Tylko oprowadzasz? - uśmiechnęłam się, a Marty spojrzał na mnie skrępowany.
- Tylko. Nie rucham się z każdą napotkaną panną.
- Nie, w ogóle.
- I mówi to laska, która miała więcej kutasów w mordzie niż ja frytek.
- A ty kurwa trzymasz dziewictwo do ślubu. Przeleciałeś nawet tę laskę, która zagadała mnie na ostatnim koncercie, bo chciała poznać Dave'a.
- Przez tą laskę wylądowałem w szpitalu zwijając się z bólu, bo zaraziła mnie jakimś syfem. Wydałem prawie trzy stówy na antybiotyki.
- Dziewczyno, nie próbuj się nawet z nim związywać. On jest gorszy niż twój brat. - popatrzyłam na zdezorientowaną Abigail. - Wiem co mówię, znamy się od urodzenia. Kąpaliśmy się razem w wannie jak byliśmy mali.
- Roxxi... - warknął Marty.
- Muszę wracać do pracy.
- Słusznie. My też się śpieszymy. Cześć Lars. - pociągnął siostrę Kirka za rękę, a ona odwróciła się i pomachała nam na pożegnanie. Po chwili wróciła wzrokiem do Marty'ego i zaczęła coś mu mówić, ale już ich nawet nie słyszeliśmy.
- Ładna. Niepodobna do Kirka. - ocenił Lars.
- Widziałeś jak on na nią patrzy?
- Widziałem. Wątpię, że to się kończy tylko na oprowadzaniu.
- Przecież on nie może z nią być. To tak jak ty byś teraz zaczął chodzić z siostrą Dave'a albo ja z bratem Mel. To nienormalne.
- Ale oni nie są rodziną. Co w tym dziwnego?
- Nie podoba mi się to. - stwierdziłam i zobaczyłam, jak do sklepu wchodzą dwie nastolatki. - Muszę wracać do pracy. - mruknęłam do Larsa.
- Daj buziaka. - wychylił się przez ladę, a ja cmoknęłam go w usta. - Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- Do zobaczenia później. - powiedział cicho, a ja kiwnęłam głową. Spojrzałam na jedną z dziewczyn, która do mnie podeszła i wymusiłam uśmiech.
- Czy jest taka sama bluzka jak na wystawie, tylko w mniejszym rozmiarze? - spytała.
- Tak, zaraz przyniosę. - rzuciłam i ruszyłam w stronę jednego z działów z ubraniami, starając się odgonić od siebie myśli związane z Martym i siostrą Kirka.

Dave
- Travis, pośpiesz się! - krzyknąłem, odkładając na półkę moją szczotkę do włosów. Przejrzałem się jeszcze w lustrze i wyszedłem z łazienki. Diana siedziała jeszcze przy stole w kuchni i kończyła pić kawę. Stanąłem za nią i pochyliłem się, żeby ją objąć. Pocałowałem ją lekko w odkrytą szyję.
- Ładnie pachniesz. - powiedziałem, siedziając obok niej.
- Pamiętasz, że mamy dzisiaj podwieść Nathana i Masona do szkoły?
- James mi mówił, że przed 9:00 będą czekać przed blokiem.
Kiwnęła głową i wstała ze swojego miejsca. Odstawiła pusty kubek na blat i poprawiła swoją obcisłą spódniczkę do kolan. Lubiłem, kiedy chodziła po domu w swoim służbowym stroju.
Poszła do pokoju Travisa, a ja ubrałem moją jeansową kurtkę. Kiedy wrócili, podałem małemu jego plecak i wyszliśmy z mieszkania. Mason i Nathan czekali już przy moim samochodzie. Travis przywitał się z nimi i od razu we trójkę wepchali się na tylne siedzenie. Kiedy Diana chciała usiąść na miejscu pasażera, zatrzymałem ją.
- Dzisiaj ty prowadzisz. - pokazałem jej kluczyki.
- Oblałam drugi raz egzamin.
- Właśnie.
Niedawno udało mi się w końcu namówić moją dziewczynę, żeby w wieku dwudziestu sześciu lat zapisała się na kurs prawa jazdy. Miałem już dosyć wożenia jej w każde możliwe miejsce, więc stwierdziłem, że czas najwyższy aby w końcu nauczyła się jeździć.
Nie szło jej jednak tak dobrze, jakbym tego oczekiwał. Była jedyną osobą w naszej ekipie, która jeszcze nie miała prawka. Nawet Kirk miał, mimo że nie prowadził jakoś super. Nawet Lars potrafił całkiem nieźle jeździć. Niezrównoważona Roxxi była na podium razem z Jamesem, jeśli chodzi o najlepszych kierowców. Musiała w końcu zdać ten egzamin, a ja chciałem jej w tym pomóc.
- Czeka nas śmierć. - powiedział Mason, kiedy Diana usiadła za kierownicą. Zapięła pasy i włożyła kluczyki do stacyjki.
- Uczyłeś już kogoś jeździć? - spojrzała na mnie.
- Shanell, jak miała piętnaście lat. Nieźle jej szło i prawko ma już od kilku lat.
Kiwnęła głową i przekręciła kluczyk w stacyjce. Wrzuciła bieg wsteczny i zatrzymała się.
- Diana!
- Przepraszam... - powiedziała zestresowana i gwałtownie ruszyła do przodu. Kilka metrów dalej prawie wjechała pod śmieciarkę.
Kiedy dojechaliśmy pod szkołę, Diana zaparkowała na krawężniku, a Mason i Nathan wyskoczyli z samochodu.
- Ziemia! Nareszcie! - Nath położył się na trawie.
- Nie dramatyzuj! - krzyknęła Di i spojrzała na mnie. - Teraz do przedszkola?
- Kochanie, może teraz ja poprowadzę? Wystarczy ci na dzisiaj... - uśmiechnąłem się krzywo.
- Masz rację... Niewygodnie mi w tej spódniczce i marynarce. - wyszła z samochodu, a ja odetchnąłem z ulgą. Zamieniliśmy się miejscami. Najpierw odwiozłem Travisa do przedszkola, a później Dianę do hotelu, w którym pracowała. Następnie sam pojechałem do pracy ze wspaniałą świadomością, że przynajmniej dzisiaj moja dziewczyna nikogo nie rozjedzie na ulicy.

2 komentarze:

  1. Jak zawsze świetnie! Rozwiń wątek z siostra kirka bo zapowiada sie swietnie

    OdpowiedzUsuń
  2. W końcu jestem!

    Zastanawiam się, kiedy Kirk skapnie się, że jego siostra z jego kumplem. W sumie, to albo jest głupi, albo ślepy, albo po prostu nie chce tego widzieć. Jest jeszcze możliwość, że ma na to wszystko wyjebane. Chociaż nie wiem. Przyznam szczerze, że drażni mnie trochę to ich podejście. Bo ona jest siostrą tego, a on bratem tego, tamtej i tamtego, to z nią nie będę, bo to dziwne. W sumie Lars jest z kuzynką Marty'ego... a kuzynka, siostra... znają się do dziecka... no na jedno wychodzi, jak dla mnie. A jednak tu nie ma problemu, a w innych przypadkach jest.

    Przyznam szczerze, ze cieszę się, że między Roxy, a Larsem (dlaczego chciałam napisać Slashem?) zaczyna dobrze się układać. Chociaż może to wszystko jest taką ciszą przed burzą. Ja mam wrażenie, że jej romans z Juniorem wyjdzie na jaw, a w tedy nie wyniknie z tego nic dobrego. Chociaż bardzo bym tego nie chciała, bo wiesz...

    I jest mój Dave...
    Ja tam osobiście uważam, że nie mieć prawka po 20 roku życia to nic takiego.
    Tak, powiedziała dziewczyna, która zdawała 9 razy i nie zdała.
    Super.
    Haha.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń