- Mason, wstawaj. - Judy weszła do pokoju swojego syna i zaczęła go budzić. Chłopiec tylko mruknął coś pod nosem i przewrócił się na drugi bok. - Ubieraj się i chodź na śniadanie.
- Nie... Ja chcę spać...
- Mówiłam ci wczoraj, żebyś się wcześniej położył.
- Mamo...
- Bez dyskusji. Za 5 minut widzę cię w kuchni.
Judie wyszła z jego pokoju i wróciła do kuchni, gdzie David siedział przy stole i pił kawę. Bez słowa usiadła obok niego i wzięła do ręki poranną gazetę.
- Gdzie Mase?
- Ubiera się.
- Słuchaj, myślałem wczoraj o tym koncercie i... - zaczął, ale jego dziewczyna przerwała mu.
- Nie licz na to, że pojedziesz.
- Ale...
- Nie.
- Dlaczego?! Kurwa, ja też mam prawo gdzieś pojechać z kolegami!
- David, mieszkasz w LA! - uniosła się Judy. - Skoro grają we Frisco, to tutaj też zagrają. To tylko kwestia czasu.
- Może masz rację... - pomyślał i odstawił pusty kubek do zlewu. - Gdzie jest mały? Ile można się ubierać?
- To idź po niego.
David ruszył w stronę pokoju swojego syna i wytrzeszczył oczy, widząc go nieprzebranego i leżącego z twarzą w poduszce.
- Judy, on śpi!
- Jak to śpi? Przecież budziłam go!
- Chodź zobaczyć!
- Do kurwy nędzy, obudź go i niech przychodzi na śniadanie!
Chłopak podszedł do łóżka, po czym ściągnął z dziecka kołdrę, wziął go na ręce i postawił na podłodze. Mały na stojąco zamknął oczy i spuścił głowę.
- Mason, nie śpij.
- Ja nie śpię, ja tylko daję odpocząc oczom!
- Tam leżą twoje rzeczy. - wskazał wzrokiem na szafkę. - Ubierz się i przychodź do kuchni.
Mason niechętnie ubrał się i pocierając oczy poszedł do kuchni, gdzie Judy wkładała mu do plecaka śniadaniówkę, butelkę z sokiem i zeszyt.
- Mhm, dz-dzień dobry mamo. - ziewnął i zakrył dłonią usta. Judy podniosła wzrok znad tornistra i zmierzyła go wzrokiem.
- Umyłeś zęby?
- Nie...
- Więc na co liczysz?
- Ale...
- Idź do łazienki, bo naprawdę się spóźnisz. Przy okazji możesz się uczesać.
Chłopiec przewrócił oczami i ruszył w stronę toalety, ciągnąc nogę za nogą.
- Kochanie, możesz to dokończyć za mnie? - Judie zwróciła się z tym pytaniem do Davida, wskazując palcem plecak. - Ja muszę jeszcze zadzwonić.
Ten bez słowa kiwnął głową i zaczął kończyć jej zajęcie, a ona pobiegła do telefonu. Jedną ręką wybierała numer, a drugą zebrała kilka swoich rzeczy ze stolika i wrzuciła je do swojej torebki. Po chwili przy jej uchu rozległ się dźwięk oczekiwania.
- Słuuuucham...? - mruknął zaspany głos po drugiej stronie słuchawki.
- Cliff?
- Taa.
- Jest Shanell?
- Mhm, nie, nie ma. Wyszła jakieś kilka minut temu.
- Jak to? - zdziwiła się. - A mówiła gdzie?
- Do agencji.
- Ale wczoraj mówiła mi, że ma sesję dopiero o 10:00, a jeszcze nawet 8:00 nie ma...
- Może ma coś do załatwienia jeszcze... A zresztą nie wiem, nie rozumiem jej. Od wczoraj się jakoś dziwnie zachowuje. Może miesiączki dostała, czy coś... - pomyślał i w tym samym momencie Judy usłyszała dźwięk ziewania.
- Ta. Może. No nic, może później jakoś się z nią zgadam, trzymaj się.
- Taa, na razie. - mruknął tonem, który wskazywał na to, że Cliff już prawie zasnął.
Judie ze zdziwieniem odłożyła słuchawkę i spojrzała przed siebie. W jej głowie kłębiło się kilka zagadkowych myśli. Zamyśliła się. Po chwili z zamyślenia wyrwał ją głos jej syna.
- Mamo, jedziemy już?
- Tak, chodź, idziemy.
Jeszcze przez kilka sekund stała bez ruchu, po czym wplotła palce w swoje długie blond włosy, westchnęła cicho i założyła na ramię swoją torebkę. David wziął kluczyki do samochodu, Mason swój plecak i wszyscy troje wyszli z mieszkania.
- Mamo, z czym zrobiłaś mi kanapkę? - zapytał Mason, kiedy siedział już na tylnym siedzeniu samochodu.
- Co? - spytała, odwracając się do niego. - Aaa, kanapkę. Z serem.
- Niee, chciałem z nutellą... - jęknął żałośnie.
- Jutro zrobię z nutellą.
- Ale...
- Mase, spokój. - uniosła się, a chłopiec zamilkł i spojrzał na wzmagający się gwar za szybą. David spojrzał uważnie na swoją dziewczynę.
- Coś się stało?
- Nie. To znaczy, chyba nie...
- Jak to chyba?
- Nie wiem co się dzieje z Shanell. Od wczoraj jakoś dziwnie się zachowuje. Martwię się o nią.
- Według mnie zachowywała się normalnie.
- Najpierw powiedziała Cliffowi, że nie zgadza się, żeby jechał na koncert. Potem zaciągnęła go do sypialni Roxxi, zamknęli się, po chwili wyszli i bez słowa poszli do domu. Teraz zadzwoniłam do niej i okazuje się, że nie ma jej w domu. Przecież mówiła wczoraj, że ma sesje zdjęciową o 10:00, a nawet nie ma 8:00.
- Może ma jeszcze jakieś sprawy na głowie.
- Wątpię. - mruknęła, kiedy zatrzymali się niedaleko klubu, w którym pracowała. Wyszła z samochodu i spojrzała na Masona. - Bądź grzeczny w przedszkolu. Po pracy przyjdę cię odebrać.
- Ok. Pa. - uśmiechnął się i pomachał jej.
- Pa. - Judy odwzajemniła jego uśmiech i spojrzała jeszcze przelotnie na Davida. - Do zobaczenia później.
- Miłego dnia. - powiedział, ale ostatnie słowo zagłuszyło trzaśnięcie drzwiczkami. Samochód odjechał, a ona pobiegła w stronę lokalu. Przebiegła przez ulicę, aż nagle o czymś sobie przypomniała.
- Farba do włosów! - powiedziała sama do siebie i sięgnęła do swojej torebki po długopis i terminarz. Nagle poczuła, jak ktoś szturcha jej ramię. Odwróciła się i zobaczyła Shanell.
- Shan! - ucieszyła się Judie. - Co ty tu robisz?
- Wyszłam się przejść... - mruknęła, patrząc na swoje przybrudzone trampki. Miała na sobie podarte czarne rurki i szeroką koszulkę z KISS. Włosy związała w niesforny kok i nie zrobiła nawet delikatnego makijażu.
- Nie obraź się, ale wyglądasz jak gówno.
- Taa, wiem.
- Idź do domu przespać się jeszcze z godzinę, a potem zrób jakiś makijaż. Chyba nie masz zamiaru pokazać się w agencji w takim stanie.
- Tam są makijażystki i... - zaczęła, ale Judy jej przerwała.
- Powiedz mi, masz jakieś problemy?
- Ja? Nie, niby dlaczego?
- Jakoś dziwnie się zachowujesz od wczoraj...
- Wydaje ci się.
- Shanell...
- O której kończysz pracę?
- O 17:00.
- Wpadnę do ciebie po sesji, jeśli nie masz nic przeciwko...
- Nie no, jasne, wpadaj. - ożywiła się nagle. - Wczoraj nie było okazji, żeby spokojnie pogadać i...
- Na razie. - przerwała jej i poszła przed siebie.
Judy jeszcze przez chwilę patrzyła, jak szczupła sylwetka Shanell znika wśród tłumu ludzi, po czym pokręciła głową i weszła do klubu.
***
Judie co chwilę spoglądała na Shanell, która siedziała przy stole w jej kuchni i przeglądała Vogue. Zalała dla niej kawę, dla siebie zieloną herbatę i postawiła przed nią parujący kubek.
- Jesteś tam? - spytała, zaglądając jej do gazety.
- Hmm, nie.
- Niedługo na pewno będziesz.
- Możliwe. - powiedziała, nie patrząc na nią i przysunęła do siebie cukierniczkę.
- Shan... - zaczęła Judy, zamykając magazyn i odkładając go na bok. - Naprawdę nie chcę już poruszać tego tematu, ale spytam cię o to ostatni raz. Masz jakieś problemy?
- Jakie ja mam mieć niby problemy?
- Nie wiem, ale widzę, że coś jest nie tak. Znam cię od dziecka. Wiem, kiedy coś się dzieje.
- Problemy miałam kiedyś, a teraz pracuję jako modelka, mam wspaniałego chłopaka i cudownych przyjaciół. Naprawdę jest ok. - powiedziała Shanell, wsypując do kubka jedną łyżeczkę cukru.
- No dobrze, ale gdyby...
- Gdyby coś się działo, będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie.
- Cieszę się. - Judy uśmiechnęła się do niej i założyła za ucho kosmyk włosów.
- Mamo! - krzyczał Mason, wchodząc do kuchni. - Mamo!
- Co się stało?
- Gdzie jest moja książka?
- Która?
- Ta z baśniami! Z "Brzydkim kaczątkiem", "Dziewczynką z zapałkami" i innymi!
- Melanie pożyczyła.
- Po co?!
- Nie podnoś na mnie głosu, to po pierwsze! - upomniała go Judie. - Po drugie, pożyczyła ją, żeby poczytać Sophie i Nathanowi. Jutro ci ją odda.
- Ale chciałem żebyś mi to dzisiaj przeczytała! - jęknął i tupnął nogą.
- Przeczytam ci jutro. Teraz możesz wybrać sobie inną książkę.
Mason zrezygnowany wrócił do swojego pokoju w celu poszukania innej czytanki na dobranoc. Judy spojrzała na Shanell i zamoczyła wargi w swojej herbacie.
- Nie wiem, po kim on ma charakter.
- Po tobie.
- Czy ja się kiedyś zachowywałam tak jak on?
- Tak. Potrafisz być wredna, bezczelna i pyskata.
- To był komplement? - zaśmiała się blondynka.
- Taką kocham cię najbardziej. - Shan puściła jej oczko i zaczęła mieszać łyżeczką swoją do połowy wypitą kawę.
- Która to już dzisiaj?
- Chyba trzecia.
- Nie powinnaś pić tyle kawy.
- Mhm...
- Mamo, znalazłem... - Mason nieśmiało zajrzał do kuchni i pokazał swojej mamie książkę. - Przeczytasz mi?
- Tak. Poczekasz kilka minut? - Judie zwróciła się z tym pytaniem do przyjaciółki. Shanell bez słowa kiwnęła głową.
Judy poszła ze swoim synem do jego pokoju, a Shan po raz kolejny wzięła do ręki gazetę i kartkowała ją. Po chwili westchnęła, zamknęła magazyn i odłożyła go na bok. Wyciągnęła ze swojej torebki paczkę Marlboro. Podeszła do okna, wzięła do ręki zapalniczkę Davida i odpaliła papierosa.
Blondynka wróciła kilkanaście minut później. Spędziły jeszcze trochę czasu na rozmowach, aż w końcu Shanell pożegnała się z nią i wyszła z jej mieszkania z myślą, że Cliff jest już w domu.
Weszła po cichu do swojego mieszkania i od razu skierowała się do salonu, gdzie Cliff siedział po turecku na podłodze i oglądał telewizję.
- Co tak patrzysz? - spytał, nie odrywając wzroku od telewizora.
- Bo uroczo wyglądasz.
- Ja?
- Tak. - odpowiedziała i usiadła obok niego. Bez słowa objął ją ramieniem i pocałował w policzek.
- Jak ci minął dzień?
- Dobrze. Ale jestem dosyć zmęczona. A tobie?
- Hmm... Nudno...
- Pamiętasz, gdzie pierwszy raz się spotkaliśmy? - zapytała nagle.
- Tak, na popijawie u Jamesa.
- Na imprezie nawet nie zaproponowałeś mi spotkania, dopiero jak razem z Kirkiem mnie odprowadzałeś i spytał mnie, czy się z nim umówię, powiedziałeś, że ja już jestem twoja. To było miłe...
- Wiedziałem, że na pewno będziesz moja. Ale jakoś nie potrafiłem wtedy ci tego okazać...
- Wiem. Chłopcy mi powiedzieli, że tylko przy mnie byłeś taki nieśmiały.
- Oni znają mnie od całkiem innej strony niż ty. Dla nich nie staram się być delikatny czy romantyczny...
Shanell podniosła głowę i spojrzała na niego. Chłopak pochylił się nad nią i pocałował ją w usta. Odwzajemniła jego pocałunek i uśmiechnęła się do niego.
Przymknęła oczy i rozchyliła wargi, podczas gdy Cliff całował jej szyję i policzki. Bez słowa ściągnęła z niego koszulkę. Wodziła dłońmi po jego nagiej klatce piersiowej, podczas gdy on wsunął ręce pod jej białą bokserkę. Najpierw delikatnie muskał palcami jej brzuch, a po jej plecach przechodził dreszcz. W końcu ściągnął z niej górną część garderoby i przyciągnął ją do siebie. Całował ją po szyi, przygryzając ją delikatnie. Wreszcie uniosła biodra, by mógł zsunąć z niej podarte szorty. Rozpięła jego spodnie i patrzyła, jak zdejmuje swoje dżinsy.
Shanell mocniej zaplotła ręce na jego plecach, przyciągając go do siebie. Wygięła się w łuk, kiedy chłopak wszedł w nią delikatnym ruchem. Ciężko oddychała, przeczesując palcami jego włosy, podczas gdy on całował każdy kawałek jej ciała.
Kiedy zalała ją fala rozkoszy, krzyknęła głośno i wbiła mu paznokcie w plecy. Wtuliła twarz w jego ciepłą szyję, czując go głęboko w sobie.
- Kocham cię... - szepnął, kiedy po wszystkim położył się obok niej i gładził dłonią jej nagi brzuch.
- Ja ciebie też. - odpowiedziała i bardziej przysunęła się do niego.