piątek, 12 kwietnia 2013

Carpe Diem Baby - rozdział 21.

HAPPY BIRTHDAY TO ME! :D dokładnie 16 lat temu, o godzinie 3:47 przyszłam na świat! :D jeeej, 16 lat... dużo, mało? w sumie są Blogerki i starsze i młodsze ode mnie. hmm :D ogólnie czuję się cudownie, chociaż w szkole mi trochę popsuł mi się humor na spotkaniu w sprawie egzaminów, ale za to było 4 ze sprawdzianu z WOS'u! :D

dziękuję za życzenia na twitterze i w e-mailach! :)

James otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Zerwał się na równe nogi i z przerażeniem zaczął rozglądać się dookoła. Znał to miejsce doskonale. Pamiętał każdy szczegół, chociaż nie był tutaj od lat. Było mu tak bliskie, a jednocześnie tak dalekie...

Stał w dużym salonie. Ściany miały kremowy kolor. Wisiały na nich różne obrazy i fotografie. Po jego prawej stronie pod ścianą stała duża komoda, a na niej wielki wazon z kwiatami, ramki ze zdjęciami, figurki i szkatułki. Naprzeciwko niego stał stół, na którym były dwa kubki herbaty z cytryną i talerz z ciastkami. Spojrzał w lewą stronę na schody, na których leżały porozrzucane dziecięce zabawki. Potem jego wzrok przeniósł się na wejście do kuchni, które znajdowało się naprzeciw niego.

Zaciągnął się. Poczuł zapach świeżo zaparzonej kawy i ciasta. Zmarszczył brwi. Skąd on się tutaj wziął?!

- Witaj James. - usłyszał za sobą. Natychmiast się odwrócił i zobaczył za sobą kobietę w średnim wieku, nie za wysoką. Ubrana była w białą sukienkę do kolan, a włosy miała związane w kok. Chłopak otworzył szerzej oczy.

- Mama...?

- Pamiętasz mnie jeszcze.

- Jak mógłbym o tobie nie pamiętać?

- Dawno mnie nie odwiedzałeś.

- Przepraszam. - James spuścił wzrok. - Po prostu... Praca, dzieci, zespół...

- Byłam z ciebie dumna. - kobieta zmieniła nagle temat. - Że tak wspaniale sobie poradziłeś w życiu. Znalazłeś pracę, wspaniałą kobietę, wychowałeś dwójkę cudownych dzieci, a oprócz tego spełniasz marzenia i grasz w zespole.

Chłopak uśmiechnął się, ale po chwili jednak spoważniał.

- "Byłaś ze mnie dumna"? - spytał ze zdziwieniem.

- Chyba nie myślisz, że będę popierać to co teraz robisz.

- Nie chciałem, żeby to wszystko tak wyszło. Wiem, że wszystko spieprzyłem. Wybacz mi.

- Najważniejsze jest to, żeby Melanie ci wybaczyła.

- Ale ona nawet nie chce ze mną rozmawiać, a widzieć to już tym bardziej. Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, jak bardzo ją skrzywdziłem...

- Lepiej późno niż wcale. - powiedziała z bladym uśmiechem jego matka. - Jej też jest ciężko. Mimo tego, że bardzo ją zraniłeś i płacze przez ciebie w poduszkę, to nadal cię kocha i zależy jej na tobie.

- Serio?

- Tak. Miłość nie wybiera. Ona wierzy, że ciebie da się jeszcze naprawić.

Chłopak uśmiechnął się pod nosem i odgarnął włosy do tyłu.

- Szkoda, że nie miałaś okazji jej poznać. Jest wspaniałą dziewczyną.

- Wiem o tym doskonale.

- Nigdy nie lubiłaś dziewczyn, z którymi się spotykałem...

- Ale teraz mój syn dojrzał i znalazł sobie prawdziwą cudowną dziewczynę. Do tego piękną, inteligentną i odpowiedzialną.

- Masz rację. Jest naprawdę niesamowita. Do tego jest wspaniałą matką.

- A ty ojcem. Dzieci cię zmieniły.

- Wiem. - powiedział cicho James. Te słowa sprawiły, że zrobiło mu się cieplej na sercu. Przede wszystkim dlatego, że usłyszał je od swojej matki, która nigdy nie tolerowała jego zachowania i dziewczyn z którymi się spotykał.

- I warto było niszczyć coś takiego?

- Słucham...?

- Czy warto było niszczyć własną rodzinę? - powtórzyła kobieta. - Znikać na całe noce, upijać się, zaniedbywać dzieci, zdradzać i okłamywać swoją kobietę?

- Mamo...

- Tobie w porównaniu do twojego ojca zależało na rodzinie, kochałeś ją nad życie, a potem pojawiła się ta młoda blondynka, zawróciła ci w głowie i nic dobrego z tego nie wyszło.

- Wiem. I przysięgam, naprawdę tego żałuję.

- Wierzę ci. Ale teraz powinieneś wszystko ratować, póki nie jest za późno.

- Ale jak? - zdziwił się James.

- Zadzwoń do Melanie, umów się z nią na spotkanie. Dalej poradzisz sobie sam. - powiedziała z uśmiechem. - Jesteś silnym chłopakiem.
James obudził się i rozejrzał po ciemnym pokoju. Było cicho i pusto. Shanell i Nick spali w swojej sypialni. Chłopak westchnął głośno i wstał z kanapy. Podszedł do okna i zaczął cicho śpiewać.

- "Ignorance is kind, there's no comfort in the truth, pain is the all you'll find..." - zanucił i oparł głowę o zimną szybę.

***

- Hej, Jaymz, obudź się. - usłyszał znajomy głos. Otworzył oczy i zobaczył stojącą nad sobą Shanell z terminarzem w ręce.

- Co jest? Co się stało? - spytał, przecierając ręką oczy.

- Chciałam ci powiedzieć, że lecę się spotkać z Ryanem, a potem mam spotkanie z Marc'iem Jacobsem. Nick poszedł na próbę, nie wiem kiedy wróci.

- Z Ryanem?

- Moim menadżerem.

- Ten przystojniak?

Shanell popatrzyła na niego uważnie.

- Cliff zawsze mówił, że twój menadżer wygląda jak pieprzony Dave Navarro i widział cię nago częściej od niego.

- Serio tak mówił? - uśmiechnęła się blado Shan.

- Mhm. Naprawdę ten Navarro...

- On się nazywa Ryan.

- No dobrze. A więc naprawdę Ryan może oglądać cię nago?

- Zdarzyło się kilka razy. Ale on nie patrzy na mnie jak na Shanell Evans tylko jak na modelkę.

- Ale przecież to jest to samo.

- To nie jest to samo.

- To jest to sa...

- Jaymz, naprawdę muszę już iść. - przerwała mu Shan, wrzucając terminarz do swojej torebki. - Wrócę za jakieś... szczerze mówiąc to nie wiem kiedy wrócę. Nick powinien być już niedługo, więc przekażesz mu gdzie jestem, prawda?

- Taa, powiem.

- To ja lecę. Trzymaj się.

- Pa. - rzucił za nią, gdy wyszła z mieszkania. James westchnął i podniósł się z kanapy, po czym poszedł do łazienki. Wziął prysznic, ubrał się we wczorajsze ubrania, a następnie poszedł do kuchni zrobić kawę.

Wyszedł z kubkiem na balkon, oparł się o barierkę i zamknął oczy. Czując na swojej skórze poranne promienie słońca i delikatny powiew wiatru, wziął mały łyk swojej kawy i rozejrzał się. Przed nim rozlegał się widok na LA z 14. piętra. Patrząc na przejeżdżające samochody, wysokie budynki i ludzi na ulicach stwierdził, że Los Angeles nie jest takim złym miastem jak zawsze myślał.

Dopił swoją kawę i wyszedł z balkonu. Postawił pusty kubek na blacie kuchennym i poszedł do przedpokoju. Ubrał buty, a wychodząc chwycił jeszcze swoją skórzaną kurtkę. Zamknął drzwi i szybkim krokiem ruszył w miasto. Nie miał daleko do domu, więc chwilę później był już pod swoim blokiem. Wszedł do klatki schodowej, wbiegł na 3. piętro i gdy stał pod właściwymi drzwiami, bez pukania wszedł do środka. Od razu ruszył do salonu i zobaczył Melanie stojącą przy oknie z słuchawkami w uszach i palącą papierosa. Podszedł do niej i dotknął ją delikatnie.

- Aa! - dziewczyna podskoczyła jak oparzona. Kiedy odwróciła się i zobaczyła za sobą Jamesa, zgasiła papierosa i ściągnęła słuchawki. - Co ty tutaj robisz?

- Musimy porozmawiać.

- Nie mamy o czym rozmawiać. Oprócz dzieci nic mnie już z tobą nie łączy.

- To łączy nas całkiem sporo, nie sądzisz?

Dziewczyna zaplotła ręce na piersi i popatrzyła na niego uważnie.

- Spakuj swoje rzeczy i wyjdź, nie mam czasu. - oznajmiła chłodno.

- Mel, daj mi jeszcze jedną szansę...

- Nie. Nie jestem jednym z twoich przydupasów! Wypierdalaj!

- Kochaanie, błagam, spróbuj mi wybaczyć... - chłopak nie dawał za wygraną.

- A co by było, gdybym to ja ciebie zdradziła? - spytała nagle ze łzami w oczach. - Dałbyś mi jeszcze jedną szansę?

James spuścił wzrok. Nie powiedział ani słowa. Melanie uśmiechnęła się ironicznie i wplotła palce w swoje włosy.

- Tak myślałam. - powiedziała cicho i usiadła na kanapie. Chłopak usiadł obok niej i przytulił ją. Pozwoliła mu na to po raz pierwszy od kilku tygodni. Wtedy też porozmawiali o tym, co się stało. Właściwie to Mel pozwoliła mu mówić. Już nie złościła się, nie płakała, nie zamykała się w sobie. Dowiedziała się, dlaczego tak naprawdę to zrobił.

- Poznałem Lisę kilka miesięcy temu w jakimś klubie. - zaczął. - Ja byłem sam, ona również. Była ładna, spodobała mi się, nie ukrywam. - mówił, patrząc na nią niepewnie. - Zaczęliśmy rozmawiać, za dużo wypiliśmy... To ona sprowokowała całą sytuację. A ja... ja niestety się nie broniłem... - spuścił głowę. - Ty nie miałaś dla mnie czasu, opiekowałaś się dzieciakami, pracowaliśmy na takie zmiany, że prawie w ogóle się nie widywaliśmy...

- A więc to moja wina? - spytała cicho.

- Nie. - zaprzeczył gwałtownie. - Chcę tylko, żebyś postarała się zrozumieć. Następnego dnia nie mogłem sobie spojrzeć w twarz.

- Ale to nie była jednorazowa przygoda, spotykałeś się z nią przez te kilka miesięcy.

- Lisa chciała to kontynuować. Dla niej to było coś więcej niż tylko seks.

- A dla ciebie?

- Dla mnie to było tylko fizyczne zadowolenie. Nic więcej.

Melanie spuściła wzrok. James tak samo. Nie odzywali się przez chwilę, aż w końcu on przerwał ciszę.

- Co dalej z naszym związkiem? Co zamierzasz zrobić?

- Nie wiem. Naprawdę. - szepnęła. - Na pewno nigdy ci tego nie zapomnę, wiesz o tym doskonale.

- Wiem... ale możesz mi wybaczyć i możemy spróbować jeszcze raz. Powoli...

- Daj mi trochę czasu.

- Jasne. - powiedział i wstał ze swojego miejsca, po czym ruszył do sypialni. Spakował kilka swoich rzeczy, a wychodząc, popatrzył jeszcze na swoją dziewczynę, która ciągle siedziała w takiej samej pozycji. Wyszedł bez słowa z mieszkania i pojechał metrem do domu Shanell. Jej chłopak już tam był. Pogadali ze sobą chwilę, zjedli coś, a potem Nick poszedł do pracy. Shan wróciła niecałe 2 godziny później, wyraźnie nie w humorze.

- Coś się stało? - spytał James, odrywając wzrok od zapisanej kartki.

- Co? Aa... nie, wszystko ok.

- Widzę, że coś jest nie tak. Siadaj.

Dziewczyna wzięła głęboki oddech, po czym rzuciła swoją torebkę na podłogę i usiadła obok przyjaciela, który odłożył zeszyt wraz z długopisem na bok i popatrzył na nią uważnie.

- Ryan...

- Navarro?

- Ryan, mój menadżer...

- No to mówię.

- Jaymz... - westchnęła Shanell.

- Ok, wybacz. Więc co z tym Ryanem?

- Pracuję z nim od 3 lat. My się nigdy nawet nie spotykaliśmy na takich przyjacielskich imprezach, nie wychodziliśmy razem na kolację, obiad czy tam drinka. Zawsze tylko załatwiał mi sesje zdjęciowe, stylistów, makijażystów, reklamowanie kolekcji różnych projektantów, wkręcał mnie na okładki gazet i te wszystkie sprawy związane z modelingiem.

- I co w związku z tym?

- Pod tym względem zawsze o mnie dbał i starał się, żebym była jak najlepszą modelką i robiła dobre wrażenie na wszystkich projektantach i fotografach. Ale nigdy nie łączyła nas taka przyjaźń jak na przykład mnie i ciebie. Że spotykamy się, pijemy, imprezujemy, rozmawiamy o wszystkim, wypłakujemy się sobie... Nigdy nie było mowy o czymś takim. Łączyła nas tylko praca.

- Rozumiem. I co dalej? - niecierpliwił się James.

- Dzisiaj omawialiśmy nową kolekcję Armaniego, ponieważ mam ją reklamować. I w pewnym momencie zaprosił mnie na kolację. Odmówiłam, przeprosiłam i powiedziałam, że chcę spędzić wieczór z moim chłopakiem. On się zdziwił i powiedział, że mój chłopak nie żyje... Trochę zmieszana odpowiedziałam mu, że mam teraz innego faceta. Ryan spuścił wzrok i zaczął mi mówić, że od jakiegoś czasu nie jestem dla niego tylko modelką, nigdy nie czuł czegoś takiego do innych dziewczyn, z którymi pracował, ale nie startował do mnie, bo nie chciał niszczyć mojego związku z Cliffem... i kiedy dowiedział się o jego śmierci, chciał w końcu jakoś się do mnie przybliżyć, ale chciał poczekać na to, aż w końcu się trochę pozbieram. Dzisiaj chciał zacząć realizować swój plan, a ja powiedziałam, że już kogoś mam...

- Jak na to zareagował?

- Posmutniał... ja zresztą też... wiem, że to nie jest przyjemne, jak usłyszysz takie słowa od osoby, która od dawna ci się podoba i naprawdę ci na niej zależy... Przeprosiłam go jeszcze raz i wyszłam...

- Co zamierzasz zrobić? Zostawisz Nicka dla Ryana?

- Nie... Prawda jest taka, że ja do Ryana nigdy nic nie czułam... Jest bardzo przystojny, miły i naprawdę go lubię, ale nic oprócz tego. A w Nicku jestem po uszy zakochana i jest mi z nim wspaniale...

- Nie wiem co mam ci powiedzieć. Ale wydaje mi się, że powinnaś zmienić menadżera. Teraz stosunki między wami pewnie będą napięte i niezbyt przyjemnie będzie się pracować w takiej atmosferze, prawda?

- Nie wiem jak będzie. - Shan wplotła palce w swoje długie włosy. - Ryan jest profesjonalistą w tym co robi, on jest marzeniem każdej modelki... Gdyby nie on to na pewno nie miałabym tylu propozycji od projektantów, fotografów, gazet i domów mody.

- Zrobisz jak uważasz. Ty wiesz co będzie dla ciebie najlepsze.

- Taa. Jak ci minął dzień? - spytała nagle, ściągając swoje wysokie koturny.

- Byłem dzisiaj u Melanie.

- I pewnie wypierdoliła cię za drzwi.

- Nie. Rozmawialiśmy o tym, co zrobiłem...

- I?

- Powiedziała, że mam jej dać trochę czasu. - wyjaśnił, nie patrząc na nią.

- Na co?

- Zapytałem ją, czy mi wybaczy. Powiedziała, że musi to wszystko przemyśleć i mam jej dać czas.

- Czyli teraz wszystko jest na dobrej drodze. - uśmiechnęła się Shan.

- Nie wiem. Ale chciałbym, żeby tak było...

- Będzie. - dziewczyna poklepała go po ramieniu i poszła do przedpokoju zanieść swoje buty, a po chwili ruszyła do kuchni, żeby zrobić sobie drinka. James pojawił się w pomieszczeniu po kilku sekundach.

- Dasz mi kieliszek?

- Po co?

- A jak myślisz?

- Wiesz, raczej nie powienieneś...

- Czego nie powinienem? - przerwał jej chłopak.

- No wiesz... - zawahała się Shan. - Pić...

- Niby dlaczego?

- Masz problemy z alkoholem...

- Daj spokój, nie mam żad...

- Jaymz, wiesz o tym, że to był kolejny powód, dla którego Mel chciała się z tobą rozstać? - poinformowała go przyjaciółka. Chłopak popatrzył na nią ze zdziwieniem.

- Jak to...?

- Najpierw chciała wysłać cię na przymusowy odwyk. Ale potem stwierdziła, że jeśli sam nie będziesz chciał się leczyć, to ona odchodzi razem z dziećmi.

Chłopakowi opadła szczęka. Nie umiał wykrztusić z siebie słowa. W końcu po kilku minutach, gdy Shanell opróżniła już całą swoją szklankę i stała oparta o blat kuchenny, James w końcu się odezwał.

- Czyli... jeśli nie pójdę z własnej woli na odwyk, to ona na pewno nie da mi drugiej szansy...

- Na pewno. Wiesz dobrze o tym, że Mel nie miała kolorowego dzieciństwa przez alkoholizm swojego ojca. Jemu nie pomogła, więc chociaż tobie chce. - opowiedziała i odstawiła pustą szklankę do zlewu. - Lecę spać, padam na pysk po dzisiejszym dniu.

- Taa. Dobranoc. - odparł zamyślony. Shanell westchnęła i chwilę później poszła do swojej sypialni. James stał jeszcze przez chwilę bez ruchu w kuchni, aż w końcu poszedł do salonu i również położył się spać.

17 komentarzy:

  1. STOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOLAT <3
    Życzenia masz u mnie
    http://xxangryxxagain.blogspot.com/2013/04/rozdzia-11.html
    speszyl for juuu!

    Rozdział zaajebisty *-*

    Bałam się, że Shan będzie chciała zostawić Nicka.
    Hmmm... Jam idzie na odwyk? O kurna. A co jeśli wtedy Mel go zdradzi? O Szatanie, co ja mam z tym rozwalaniem życia. Szory... Ja to ta od destrukcji i rozwalania życia i gnębienia ludzi...
    Nevermind.
    Serio jestem ta od najlepszych fotków i gifów? *--* Kocham Cię :* Zapierniczaj czytać swój prezent.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszego ;* bardzo dobrze, że się opamientał. Jak zwykle nic porządnego nie napiszę na razie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to hepi berzdej, sto lat, zdrowia, koncertów, szczęścia i jak najwięcej weny na opowiadania, mój mistrzu :)
    Bardzo mi się podoba ten rozdział. Ja, mając taki sen jak James, chyba zdechłabym jak pawian. Ale myślę, że chociaż dało mu to nieco do myślenia.
    Ach, miłość.... Mel dalej go kocha. Teraz od Jamesa dużo zależy. Jak więcej nie spotka się z Lisą, będzie dobry dla Melanie i przestanie pić, powinno być dobrze. I chyba będzie dobrze. Wierzę w to.
    Jak czytałam, co mówiła Shan, to skoczyło mi ciśnienie. Przestraszyłam się, że zdradziła Nicka, (chociaż myślę, że nie byłaby do tego zdolna) albo że ten koleś się do niej dobierał. Ale nieee, i jest git, o ile po tej akcji będzie się im normalnie pracowało.
    Nie wiem z jakiej okazji, ale po przeczytaniu tego rozdziału zaraz po lekcjach, zaczęłam czytać wszystkie rozdziały "Unnamed Feelings". Nasze kochane zjeby w szkole, to były czasy <3
    Czekam na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://zakazane-fontanny.blogspot.com/ - zapraszam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego najlepszego!

    Czytać rozdział w sobotę... jak dziwnie, ale dobra, nie ważne.

    Hm, zaintrygował mnie ten sen Jamesa. I tak sobie teraz myślę, czy to na pewno był sobie tylko taki sen, czy może coś więcej. Trzeba by było się tu teraz zastanowić nad tym, czy istnieje takie coś, jak życie po życiu, haha. Bo może matka Jamesa naprawdę z nim rozmawiała. W sumie, to tak wyglądało, a nie jakby to był tylko wytwór jego wyobraźni. Cóż, jednak myślę sobie, że takie coś było potrzebnego Jamesowi i nie ważne na czym, to by się miało opierać, prawda? Po prostu z kimś musiał o tym pogadać, a wiadomo, że z matką najlepiej. Eh...
    Nie wiem, czy są jeszcze jakieś szanse na odbudowanie tego związku z Mel. W sumie, to dziewczyna czuje się zraniona, ale nie zmienia to faktu, że nadal kocha Jamesa... no i są dzieci. Może po prostu trzeba poczekać na to, aż wszystkie emocje opadną, lany się zaleczą.. czas przyzwyczai do bólu. Sama nie wiem. Tak naprawdę, to są ciężkie tematy i trochę ciężko tu się nad tym wszystkim rozstrząsać. Wiadomo, że wina zawsze stoi po środku. Nie jest tak, że tylko James jest winny, ale mimo wszystko, to nie miał prawa, aby zdradzić, a tym bardziej nie miał prawa ośmieszać Mel przy znajomych. Może sama zdrada, to jest w sumie tu mały pikuś, ale to zostało trochę tak moim zdaniem za bardzo rozdmuchane przez Jamesa. Przecież to, co on wtedy powiedział na tym spotkaniu, to naprawdę przechodziło już wszelkie granice...

    No i Shan. Taa, jak nie było żadnego faceta, to teraz nagle zrobiło się ich za wiele. W sumie, to tu też wychodzi taka trochę nieprzyjemna sytuacja, bo potem cieżko będzie pracować z takim mentagerem... sama nie wiem, co powinna zrobić Shan, ale James chyba jej dobrze radzi, że powinna zmienić mengaera. Tak chyba będzie najlepiej.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko, przeczytałam tylko o urodzinach...eh, podła jestem. Spóźnionego 100 lat, kochana! Więcej napiszę ci jak poinformuję wszystkich o wszystkim czyli za jakąś godzinkę, ewentualnie i maksymalnie jutro.
    Zatem...
    Mam przyjemność poinformowania cię o prologu nowego opowiadania na Tacy Pozostaniecie :D http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra, jestem i powiem, że...
    Początek, ten sen z matką...to jest...zajebiste, nie umiem znaleźć lepszego określenia. James musi mieć naprawdę spore wyrzuty sumienia, skoro śni mu się matka. Mało tego, rozmawia z nim, mówi co o tym myśli i mimo wszystko...doradza? Strasznie bym chciała, by w taki sposób przyśniła mi się taka jedna osoba, eh...
    Ale dalej, poszedł za radą mamy i udał się do Mel. W sumie to spodziewałam się, że ona wpadnie w jakąś furię, 'wypierdoli go za drzwi', jak to powiedziała Shanell. Ale nie, porozmawiała z nim. I zadała ważne pytanie. Co on by zrobił, gdyby to ona go zdradziła. Ale...ona mu dała cień nadziei. Powiedziała co prawda, że potrzebuje czasu, ale to wiąże się z tym, że jednak myśli na temat powrotu. No, w sumie to nic dziwnego. W końcu mama powiedziała Jamesowi jak Mel o tym wszystkim myśli, co rozważa, ha!
    No i jeszcze Shanell i menedżer. Wydaję mi się, że lepiej by było gdyby go zmieniła. W końcu ma Nicka, a do Ryana nic nie czuje, prawda? Hm, może i to miał być jednorazowy wątek, ale zastanawiałam się czy to nie pociągnie się dalej...
    Zatem ja czekam na kolejny rozdział!
    I na koniec...100 lat, kochana! Uwielbiam tego bloga, czytam rozdziały z przyjemnością, więc życzę ci, byś nadal pisała tak jak piszesz, bo...bo piszesz cudownie. Po prostu. 100 lat!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hepi berzdej tu ju!!!
    Taa fajny rozdział, Mel i James się godzą jak ja się cieszę!!! Dała się przytulić! Jest ok ;)
    A co zrobi shan? Oj trudna sprawa ;/
    Ta rozmowa Jamesa z mamą swietna!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam pytanie. Też zamierzam napisać coś takiego i chciałam cos zmałpować. Mianowicie w pewnym rozdziale jest scenka, gdzie Shan(z tego co pamiętam) wychodzi na balkon w nocy z papierosem i nuci piosenkę. No i chciałam zapytać, czy mogę zgapić scenkę? Oczywiście ta moja bohaterka będzie w innej sprawie rozmyślała i inną piosenkę śpiewała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ta scenka jak Shan wychodzi z fajką na balkon i śpiewa piosenkę nie jest nie wiadomo jak oryginalna, nie wymyślałam jej przez pół roku, więc nie mam nic przeciwko :3 śmiało możesz wykorzystać u siebie :3

      Usuń
  10. Chciałam zacząć swój jakże długi komentarz od spóźnionego STO LAT, STO LAT! To wszystkiego najlepszego, Metalliki w łóżku, ee no nie umiem wymyślać życzeń. Ale spóźniona najlepszego.

    To teraz co do rozdziału, a właściwie to do dwóch, bo wreszcie miałam kasę na telefonie i mogłam przeczytać. Aż muszę sobie yt włączyć, bo nie myślę, bo czytałam rano, o 9 rano. Przechodząc do toku myślenia, przełączam się na inny tryb myślenia i piszę co mi się z głowy wylewa. Taki chuj. Nic z tego pewnie nie zrozumiesz...

    Masakra z Jamesem, na początku zdradza Mel, potem zabiera Sophi, Mel mu ją odbiera, a jeszcze ta cała jak jej tak, oj nie pamiętam, spokojnie ją puszcza. Ale to z jednej strony dobrze :). Moja głowa chciała notować, że one się będą przyjaźnić. Mam coś z głową... Juuuuhuuuuu James ją zostawił (xD). No odpierdala mi, zaczynam pisać "xD", tak nie powinno być. Co do tego rozdziału, bo tylko tyle pamiętam. Ten sen był przepiękny <3. Myślałam że się popłacze jak to czytałam. Jej jego mam umarła jak miał 16 lat. Masakrę, ja sobie nie wyobrażam takiego życia. Dobra, nie ważne. [...] <--- tam jest za dużo tekstu żeby pisać. Ooooo, koncert Metalliki <3. Tego obok nie miało być, to moja głowa, nie ja. Eeee, no ten jak on, James wszedł i tyknął Mel po czym tak nie pamiętam i jak on się zapytała jego "Co ty tutaj robisz?" a ja od razu zaczęłam śpiewać " Co ja robie tu u u, co ty tutaj robiiisz... ". Także ten fajnie by było jakby oni się zeszli, no bo dzieci i wogle. Oni do siebie pasowali <3. Mel jest jak ja, ja też mam długie falowane, czy chuj wie jakie brązowe włosy i też mam brązowe oczy. Git że sobie to wytłumaczyli. To jest masakryczne. Trudno mi się mówi o Jamesa byłym alkoholizmie, no ale bym napisała. No ale już wystarczy jak na mnie.
    Czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam na nowy rozdział Zagubionego Księcia.
    http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurde, nie wiem jak to się stało, że nie odpowiedziałam na Twój komentarz.
    Tak, wszyscy pakują się w gówno. Dave'owi to ja współczuję, bo Sara naprawdę przesadza. Ale czy ostatecznie kopnie go w dupę, to się za jakiś czas okaże.
    Co do tej heroiny, to faktycznie, nie wygląda to najlepiej, bo Jack i Tobin to niezłe ćpuny, którzy są w stanie ściągnąć człowieka na dno.
    Co do sąsiada, na pewno jeszcze się pojawi :)
    Tymczasem zapraszam na nowy rozdział http://live-and-die-for-metal-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Ekhem... ŚWIĘTUJEMY DALEJ TWOJE URODZINY BO KIRK NIE WYTRZEŹWIAŁ.xd (odwala mi.xd)
    Czyli...
    rozdział 12 :3
    http://xxangryxxagain.blogspot.com/2013/04/rozdzia-12.html

    OdpowiedzUsuń
  14. KURWA MAC, JUŻ TRZECI RAZ PISZĘ TEN KOMENTARZ, BO INTERNET MNIE ZNOWU NIE KOCHA I SIĘ USUWAJĄ PRZY DODAWANIU!! :c
    Hahaha, Navarro..xD Shanell mimo wszystko powinna zmienić menedżera, bo teraz za wesoło w pracy nie będzie. I nadal nie ogarnęłam, że wybaczyla od razu Jamesowi to co powiedział. Ona go kryła przed swoją przyjaciółką, a jego żoną, a on co? Przeprosił jak czegoś potrzebował. No ale dobra, żałuje, to ma na plus, chociaż... Teraz pewnie pójdzie na odwyk, Melanie mu wybaczy, wszyscy będą szczęśliwi... Jeszcze niech Cliff zmartwychwstanie i pełnia szczęścia..:D Chociaż nie, bo Nick.... Pierdolic Nicka, Cliff.. *.* Nie wiem czemu, ale nie lubię Megadeth. Niby fajnie grają, ale mi nie podchodzą jakoś... Dobra, kończę ten mój beznadziejny wywód.:P
    Czekam na kolejny i pozdrawiam..;*

    OdpowiedzUsuń
  15. http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/ - zapraszam do poznania się z bohaterami :)

    OdpowiedzUsuń
  16. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ Zapraszam na nowy rozdział Zagubionego Księcia. :)

    OdpowiedzUsuń