niedziela, 21 kwietnia 2013

Carpe Diem Baby - rozdział 22.

Minęły ponad 2 tygodnie. Melanie przez ten czas w ogóle nie widziała się z Jamesem, nie próbowała się z nim nawet kontaktować. Jaymz mieszkał u Shanell. Nie było mu to na rękę, ponieważ ona i Nick potrzebowali dla siebie więcej czasu tylko we dwoje, ale nie miał innego wyjścia. Przez cały ten czas pracował i nie pił. Chociaż tęsknił za dzieciakami i swoją dziewczyną, starał się nie topić smutków w alkoholu.

Któregoś piątkowego wieczoru Nick oznajmił swojej dziewczynie, że wychodzi na cały wieczór do Larsa, żeby pomóc mu w komponowaniu partii perkusyjnych. Shan nie miała nic przeciwko, ponieważ miała spotkać się z Judy i Roxxi. Postanowiła jednak nie spotykać się z dziewczynami, tylko spędzić wieczór z Jamesem na oglądaniu filmów.

Kiedy Shanell poszła do kuchni przygotować coś do jedzenia, a James szukał jakiegoś ciekawego filmu w telewizji, obydwoje usłyszeli dzwonek do drzwi.

- Jaymz, mogłeś otworzyć. - powiedziała dziewczyna, wychodząc z kuchni. Położyła na stole talerz z ciastkami i pobiegła do przedpokoju. Otworzyła drzwi i zobaczyła stojącą na progu Melanie. - Ooo, hej Mel...

- Cześć. Jest James?

- Tak, wchodź.

Dziewczyna weszła do środka, poprawiając torebkę na swoim ramieniu. Bez słowa ruszyła do salonu i gdy stanęła naprzeciwko swojego chłopaka, ten spojrzał na nią z szeroko otwartymi oczami.

- Eeeee... no to... - jąkała się Shan. - Ja skoczę do sklepu... po bułki...

- O 22:00? - Melanie zmarszczyła brwi.

- Eeee... tak. No to... hmm... Gadajcie sobie, już mnie nie ma. - Shanell wzięła do ręki kilka ciastek, założyła swoje kowbojki i wyszła z mieszkania. Mel westchnęła i poprawiła swoje jasne dżinsowe szorty, w które miała włożoną obcisłą czarną koszulkę na szerokich ramiączkach. Rzuciła swoją torebkę na kanapę i usiadła obok swojego chłopaka.

- Myślałem, że już w ogóle nie przyjdziesz... - powiedział cicho James.

- Nie wysypiam się od 2 tygodni. Doszłam do wniosku, że muszę w końcu z tobą porozmawiać.

Zabrzmiało to poważnie. Chłopak kiwnął głową i wziął głęboki oddech. Popatrzył na swoją dziewczynę, a ta utkwiła wzrok w podłodze.

- Nadal cię kocham. Mimo tego, że potraktowałeś mnie jak jakąś rzecz...

- Mel, kochanie...

- Nie tłumacz się. - przerwała mu. - To nie ma najmniejszego sensu. Prawda jest taka, że w ogóle wtedy o mnie nie myślałeś. Traktowałeś mnie jak zabawkę.

- Wiem i naprawdę tego żałuję. - zapewnił ją. - Dopiero gdy zakończyłem ten romans z Lisą doszedłem do wniosku, że ty jesteś dla mnie najważniejszą kobietą. Kocham tylko ciebie, nie chcę żadnej innej...

W tym samym czasie Shan doszła do bloku w którym mieszkał Lars i Roxxi. Weszła do klatki schodowej i wbiegła na 2. piętro. Kiedy stanęła pod właściwymi drzwiami, usłyszała głośną muzykę. Nie zdziwiło jej to, ponieważ przez cały wieczór mieli pisać i komponować. Otworzyła drzwi. Już od wejścia walały się po całej podłodze butelki po piwie. Weszła dalej i poczuła charakterystyczny słodki zapach. Marihuana.

- Ładnie komponujecie te partie perkusyjne. - uśmiechnęła się dziewczyna, gdy znalazła się już w salonie. Nick, Marty, Kirk i David siedzieli na kanapie, a Lars i Dave na podłodze. Na stole stało pełno butelek i pudełko pizzy. Wszyscy palili skręty, słuchali muzyki i głośno się śmiali. Kiedy Nick zobaczył uśmiechniętą Shanell opartą o ścianę, od razu zerwał się ze swojego miejsca.

- O kurwa, kochanie, to nie tak... no wiem, że mieliśmy komponować te partie, ale wszyscy się przyplątali, kupiliśmy piwo, Dave miał trawkę... wiem, że obiecywałem ci, że nie będę tego palił, ale od czasu do czasu mogę, prawda? No nie bądź na mnie zła, i nie krzycz...

- Nicky, wszystko ok. - uspokoiła go dziewczyna. - Przecież masz prawo spędzić piątkowy wieczór z kolegami, nie jestem zła i nie będę krzyczeć. Gorzej z Roxxi...

- No właśnie, Shan, nie możesz powiedzieć Roxxi! Ona jest z Judy, obiecałem jej, że będę siedział sam w domu i nigdzie nie wyjdę! Jak się dowie, że zrobiłem imprezę to mi nogi z dupy powyrywa! - panikował Lars.

- Nic jej nie powiem. Ale niestety muszę z wami trochę posiedzieć, Mel przyszła do Jamesa i nie chcę im przeszkadzać.

- To chyba nie jest dobry pomysł. - odezwał się Nick, kiedy jego dziewczyna usiadła mu na kolanach i owinęła mu ręce wokół szyi. - Jeszcze się tam pozabijają...

- Nie. Mel była spokojna, James tak samo. Mam nadzieję, że sobie wszystko wyjaśnią i się pogodzą.

Tymczasem Melanie siedziała bez słowa, a jej chłopak przyglądał się jej uważnie. Dziewczyna wzięła głęboki oddech i popatrzyła mu prosto w oczy. Po chwili jednak spuściła wzrok i utkwiła go w podłodze.

- Gdzie są dzieciaki? - spytał nagle Jaymz.

- W mieszkaniu. Już śpią.

- Dawno się z nimi nie widziałem...

- Wróć do domu. - powiedziała nieśmiało dziewczyna. James spojrzał na nią zszokowany.

- Naprawdę? Wybaczysz mi?

- To że wybaczę nie znaczy, że o tym zapomnę. Mimo wszystko chcę dać ci drugą szansę.

Chłopak uśmiechnął się i chciał ją przytulić, jednak ona odsunęła się od niego.

- Ale pójdziesz na odwyk. Musisz zacząć jakąś terapię.

- Przecież ja nie mam żadnego problemu z piciem...

- Masz problem. Jesteś alkoholikiem. - oznajmiła poważnie. - Potrzebujesz pomocy.

- Dobrze, ograniczę picie. Sam sobie poradzę, naprawdę.

- Nie poradzisz... Mój ojciec też był alkoholikiem, bałam się przez całe dzieciństwo. Dopiero kiedy na moich oczach pobił moją mamę do nieprzytomności i obudziła się następnego dnia w szpitalu zdała sobie sprawę z tego, że nasze życie nie jest normalne. Wyrzuciła go z domu, rozwiodła się z nim, potem poznała innego faceta i wzięła ślub. Myślałam, że teraz wszystko będzie dobrze, ale wcale nie było. Ojciec wtedy kompletnie się stoczył, mieszkał na dworcu, często przychodził pod moją szkołę lub czekał na mnie przed domem. W pewnym sensie to też miało wpływ na to, że wyprowadziłam się do LA. Teraz nawet nie wiem co się z moim ojcem dzieje, moja mama tak samo. On pewnie nawet nie wie, że mam dwójkę dzieci i już nie mieszkam w Atlancie. - opowiedziała cicho i spojrzała na niego. - Dlatego moja matka nie chciała, żebym była z kimś takim jak ty. Zachowywałeś się podobnie, gdy zaczęliśmy się spotykać. Kiedy urodziłam zmieniłeś się, ale to wszystko teraz wróciło... Myślisz, że przyjemnie patrzy mi się na to, że staczasz się na dno? Myślisz, że nie rusza mnie to, kiedy znajduje w twoich rzeczach puste butelki? - spytała ze łzami w oczach. - Cały czas mam koszmary w nocy, śni mi się, że leżysz nieżywy w kałuży własnych wymiocin, albo wracałeś pijany z jakiejś imprezy śmiertelnie pobili cię w jakimś zaułku. Nie chcę, żeby coś takiego miało miejsce. Chcę, żeby mój chłopak był dobrym przykładem dla swoich dzieci, żeby się nie upijał do nieprzytomności i stanął w końcu na nogi.

James przysunął się do niej i przytulił ją. Mel rozpłakała się i bezsilnie wtuliła w swojego chłopaka.

- Pójdę na ten odwyk. - powiedział w końcu.

- Obiecujesz?

- Tak... Kocham cię...

- Ja ciebie też... Wracajmy do domu.

Chłopak kiwnął głową, po czym wyłączył telewizor, zgasił światło, wziął swoją kurtkę i wyszedł razem z Melanie z mieszkania. Wolnym krokiem ruszyli w stronę swojego domu, po drodze nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa. Kiedy byli już pod swoim blokiem, weszli do klatki schodowej, a następnie na 3. piętro. Mel wyciągnęła klucze ze swojej torebki i otworzyła drzwi. Weszła ze swoim chłopakiem do mieszkania i od razu skierowali się do salonu. James zapalił światło i zmierzył wzrokiem pokój.

- Zaraz wrócę. - oznajmił swojej dziewczynie i ruszył w głąb mieszkania.

- Gdzie idziesz? - zdziwiła się.

- Do dzieciaków.

- Ale dzieci śpią...

- Chcę je tylko zobaczyć. - uśmiechnął się blado i ruszył w stronę pokoju Nathana. Otworzył cicho drzwi, zapalił światło i podszedł do jego łóżka. Mały spał skulony w kłębek, a po jego łóżku były porozrzucane zabawki. James zgarnął wszystkie rzeczy i położył je na najbliższą szafkę, po czym pogłaskał swojego synka po policzku, a następnie zgasił światło i wyszedł z jego sypialni. Zamknąwszy drzwi, skierował się do pokoju Sophii. Gdy wszedł do środka i zapalił światło, od razu uśmiechnął się sam do siebie. Mała leżała odkryta na swoim łóżku, w swojej ulubionej różowej piżamce. Podszedł do niej i uklęknął obok. Odgarnął jej włosy z twarzy i przez moment się jej przyglądał. Chwilę później przykrył ją kołdrą, zgasił światło i wyszedł z jej pokoju. Zamknął cicho drzwi i zaraz po tym ruszył do kuchni, gdzie jego dziewczyna stała przy otwartym oknie i oglądała oświetlone miasto. Podszedł do niej i przytulił ją od tyłu, całując delikatnie jej odsłonięte ramię. Mel odstawiła na parapet swoją szklankę z sokiem i odwróciła się do swojego chłopaka. Popatrzyła w jego błękitne oczy i uśmiechnęła się.

- Idziemy spać?

- Tak. Teraz już tak. - powiedział z uśmiechem i razem ze swoją dziewczyną ruszył w stronę sypialni.

***
 

Minęło kilka tygodni. James poszedł na odwyk, tak jak obiecał Melanie. Sophia i Nathan nie wiedzieli o tym. Mel i Jaymz wymyślili historyjkę, że tatuś jedzie na kilka miesięcy do innego miasta. Pracować.
Judy zmieniła pracę i zaczęła pracować jako kelnerka w jednej z najdroższych restauracji w Los Angeles. David nie mógł znieść myśli, że krótka spódniczka jest jej służbowym strojem. Nie podobało mu się obecne zajęcie jego dziewczyny, chociaż były z tego większe pieniądze. Mason nadal był zauroczony Sofi, ale nie miał odwagi jej tego powiedzieć.
Dave nadal mieszkał ze swoją matką i ledwo wytrzymywał. Próbował ubłagać Kirka i Marty'ego, żeby pozwolili mu się do nich wprowadzić, jednak chłopcy wymyślali przeróżne wymówki.
U Roxxi i Larsa nic szczególnego się nie działo. Zdarzały im się małe sprzeczki, jednak najczęściej po kilku godzinach się godzili.
Pewnej sobotniej nocy Shanell wracała sama samochodem z sesji zdjęciowej dla Cosmopolitan. Nie był to dla niej problem, ponieważ lubiła sama jeździć, a w aucie miała pełno kaset z muzyką, więc wcale się nie nudziła. W dodatku jechała przez spokojną i dobrze oświetloną dzielnicę, w której było cicho i pusto o tej porze.
Była już w połowie drogi, kiedy zmieniła kolejną kasetę i machała głową w rytm muzyki. Właśnie śpiewała na cały głos "Cryin'" wraz ze Stevenem Tylerem, gdy nagle zobaczyła, jak ktoś wbiega jej pod koła. Zatrzymała się z głośnym krzykiem i piskiem opon. Odpięła szybko pasy i wyskoczyła z samochodu. Na ulicy jednak nikogo nie było. Rozejrzała się zdziwiona wokół siebie. Była pewna, że kogoś potrąciła, ale dookoła było pusto. W kilka sekund nikt nie zdążyłby uciec.
Shan wzięła kilka głębokich oddechów i wplotła palce w swoje włosy. Poprawiła swoje rozwiązane trampki i w tym samym momencie zauważyła nadjeżdżający samochód. Właściciel naciskał klakson i jechał w jej stronę. Shanell nie wiedziała co robić. Wsiadła szybko do swojego samochodu i ruszyła. Miała nadzieję, że uda jej się go zgubić. Co chwilę zaglądała w lusterko. Auto w dalszym ciągu za nią jechało i trąbiło. Teraz była przerażona nie na żarty. Zatrzymała się na najbliższej stacji benzynowej, wybiegła z wozu i jak najszybciej podbiegła do dwóch młodych pracowników. Znała ich całkiem dobrze. Często spotykała ich w różnych klubach, jeden z nich dawniej grał w zespole z Dave'em, a drugi sypiał z Roxxi, kiedy ta nie chodziła jeszcze z Larsem.
- Cześć Shan, co jest? - spytał blondyn, poprawiając swoje długie włosy. Dziewczyna podbiegła do niego zdyszana i próbowała złapać oddech. Drugi z nich, długowłosy szatyn, spojrzał na nią uważnie.
- Coś się stało?
- Jakiś facet za mną jedzie.
- Jaki facet, o czym ty mó... - blondwłosy chłopak nie dokończył, ponieważ na stację podjechał samochód, który wcześniej jechał za Shanell. Wysiadł z niego mężczyzna w średnim wieku, wysoki i dobrze zbudowany. Podszedł do nich szybkim krokiem, a Shan schowała się za chłopaków.
- Ktoś jest w twoim aucie! - krzyknął, gdy stanął już obok nich. Dziewczyna popatrzyła na niego zdziwiona.
- Przecież to niemożliwe. Właśnie wracam z pracy. Sama...
- Widziałem, jak jakiś chłopak wbiegał na twoje tylne siedzenie, gdy ty stałaś na zewnątrz.
- Ale tutaj nikogo nie ma! - zawołał po chwili szatyn, kiedy podszedł do wozu i zajrzał do środka. Shanell rozejrzała się zmieszana po twarzach chłopaków.
- Nikogo tam nie ma. Gdyby ktoś tam wbiegł, pewnie zauważyłabym.
- Naprawdę kogoś widziałem. - mężczyzna nie dawał za wygraną. - Jakiegoś chłopaka. Wyglądał na 20 kilka lat, wysoki, szczupły, miał długie brązowe włosy.
- A z twarzy? Jak wyglądał? - wypytywała dziewczyna.
- Nie widziałem. Ale pamiętam, że był ubrany w dżinsową kurtkę i obcisłe spodnie.
- Cholera... - szepnęła Shanell i zakryła dłonią usta. Opis skojarzył jej się tylko z jedną osobą. Z Cliffem. Ale przecież Cliff nie żyje. Jakim cudem mógłby wbiec jej pod koła? Po co miałby siadać na jej tylnym siedzeniu, a po chwili znikać?
Dziewczyna wzięła głęboki oddech i wolnym krokiem podeszła do samochodu. Weszła do środka i wlepiła wzrok w przednią szybę.
- Shan, może zadzwonisz do swojego faceta, żeby po ciebie przyjechał? - podsunął pomysł blondyn. Shanell pokręciła przecząco głową.
- Nie, poradzę sobie. Zostało mi jeszcze kilka minut drogi.
- Na pewno? Jeśli nie to ktoś z nas może cię odwieść...
- Nie, dam radę. Serio.
- Ok, ale daj mi znać, kiedy będziesz już w domu. Nick ma mój numer.
- Jasne. Dzięki za pomoc. - rzuciła na koniec Shanell, po czym włożyła kluczyki do stacyjki i odpaliła silnik. Pod swoim blokiem była już kilkanaście minut później. Weszła do budynku, wjechała windą na 14. piętro i cicho weszła do mieszkania. Nick siedział w salonie i oglądał telewizję.
- Cześć maleńka. - powiedział, kiedy usiadła obok niego. Popatrzył na nią uważnie, a ta bez słowa wtuliła się w niego. - Hej, stało się coś?
- Miałam dziwną sytuację...
- Jaką? Co się stało?
- To jest dziwne, no bo... ktoś wbiegł mi pod koła samochodu.
- To jest dziwne?! - uniósł się Nick. - To jest straszne! Przecież mogą ci zrobić sprawę w sądzie i...
- Poczekaj, daj mi dokończyć.
- Wybacz, mów dalej.
- Dziwne jest to, że ta osoba nie żyje...
- Ja pierdolę... - wykrztusił chłopak i wstał ze swojego miejsca. - Zamkną cię... skończysz w celi śmierci z Kubą Rozpruwaczem, nie będę mógł cię odwiedzać i...
- Nicky! - krzyknęła Shanell. - Ja nikogo nie zabiłam.
- Ale przecież mówisz, że... no że ktoś wbiegł ci pod koła i... że...
- Wydaje mi się, że to był Cliff.
- Co? Jak to Cliff? Przecież on nie żyje...
- No właśnie...
- Nic już z tego nie rozumiem. Opowiedz wszystko spokojnie. - polecił, siadając obok swojej dziewczyny. Shan wzięła głęboki oddech i zaczęła opowiadać.
- Wracałam do domu przez spokojną dzielnicę, cicha, pusta, dobrze oświetlona. I nagle ktoś wbiegł mi pod koła. Nie widziałam dokładnie tej osoby, twarzy tym bardziej. Zatrzymałam się, wybiegłam, ale obok nikogo nie było. Nie widziałam nikogo, kto uciekał, nikt nie leżał na ulicy. Na samochodzie nie było śladów krwi czy wgnieceń. Stałam tak przez kilka sekund, aż nagle podjechało jakieś auto i zaczęło za mną trąbić. Weszłam szybko do samochodu, chciałam zgubić tego kolesia, a on dalej jedzie za mną. Spanikowałam i pojechałam na najbliższą stację benzynową, wiesz, tam gdzie pracuje ten blondyn, co grał w zespole z Dave'em i ten szatyn, który sypiał Roxxi, gdy jeszcze nie chodziła z Larsem...
- No tak, znam ich. Kiedyś razem ćpaliśmy.
- No właśnie. Ten koleś z tego samochodu również podjechał na stację i zaczął się wydzierać, że ktoś jest w moim samochodzie. Ten szatyn to sprawdził, ale nikogo nie było. Wtedy facet zaczął go opisywać, powiedział, że było to wysoki szczupły chłopak z długimi brązowymi włosami, miał na sobie obcisłe spodnie i dżinsową kurtkę. Opis skojarzył mi się tylko z jedną osobą. I w dodatku ja nikogo nie potrąciłam, a potem ktoś mi "wbiegł" do samochodu i po chwili stamtąd zniknął...
- Po co Cliff miałby ci wbiegać pod koła, a później do wozu? - Nick zmarszczył brwi. - Dla mnie to nie ma sensu.
- Ale dla niego może ma. Nie chce zostawiać swoich bliskich osób, chce być z nami i...
- Ale pierdolisz. - przerwał jej. - Skoro chce być z nami to dlaczego ani razu coś głupiego nie przytrafiło się mi i reszcie, tylko tobie? - Nick zmierzył wzrokiem salon, a po chwili stanął na środku pokoju i zamknął oczy. - Cliff, jeśli tu jesteś daj mi jakiś znak!
Chłopak otworzył oczy i rozejrzał się po pomieszczeniu. Wszystko było tak jak przedtem. Spojrzał z ironicznym uśmiechem na zmieszaną Shanell.
- No i co? Gówno.
- Uważaj, żebyś nie wypowiedział tego przypadkiem w złą godzinę.
- Shan, daj już kurwa spokój. Nie ma żadnych duchów. Naoglądałaś się za dużo filmów i naczytałaś tych swoich czasopism.
- UFO, Wielka Stopa, Yeti, Potwór z Loch Nesse. To są bajki, ale nie duchy!
- Cliffa już nie ma, pogódź się z tym.
- Pójdę się położyć. - dziewczyna wstała ze swojego miejsca i chciała iść do sypialni, jednak Nick pociągnął ją za rękę i przytulił do siebie.
- Wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe, ale nie masz wyjścia. Musisz się pogodzić z tym, że on nie żyje.
- Wiem... - szepnęła i odsunęła się delikatnie od niego. - Kiedy do mnie przyjdziesz?
- Pooglądam jeszcze trochę telewizję. Połóż się już, odpocznij, a ja niedługo do ciebie przyjdę.
- Ok. Dobranoc.
- Dobranoc skarbie. - powiedział z uśmiechem i pocałował ją, a Shanell poszła do sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Nick pokręcił z politowaniem głową.
- Cliff wbiegł jej pod koła. - mruknął i usiadł na kanapie, po czym zmienił kanał w telewizji. Próbował spokojnie oglądać, ale rozmowa z Shanell nie dawała mu spokoju. Wyłączył telewizor i wstał ze swojego miejsca. Zgasił światło i chciał iść do sypialni, jednak z kuchni dobiegł go dźwięk tłuczonego szkła. Ruszył tam szybkim krokiem i zapalił światło. Na podłodze leżał stłuczony kubek, który stał na blacie. Nick westchnął głośno i ukucnął, żeby zebrać odłamki szkła. W pewnym momencie przeniósł swój wzrok na szafki kuchenne, a jedna z nich otworzyła się i uderzyła go prosto w nos.
- Kurwa jego jebana mać! - wydarł się, ukrywając w dłoniach zakrwawioną twarz. Po chwili w kuchni pojawiła się jego dziewczyna.
- Co ci się stało?! - krzyknęła, klękając obok.
- Nic, uderzyłem się.
- Chodź, trzeba to obejrzeć.
- A szkło? Kubek się stłukł.
- Posprzątam to rano. Chodź. - Shan pociągnęła go za rękę i ruszyła z nim w stronę salonu. Zapaliła światło i usadziła go na kanapie. - Odchyl głowę do tyłu, a ja przyniosę ręcznik i wodę.
- Ale nie mu...
- Muszę. - oznajmiła i poszła w stronę łazienki. Kilka sekund później wróciła z ręcznikiem, zimną wodą i chusteczkami. Usiadła na nim okrakiem, a on położył dłonie na jej biodrach. Dziwne, że nie zwróciła na to uwagi. - Gdzie się tak uderzyłeś? W kuchni?
- No... tak... - powiedział zmieszany. Nie chciał jej powiedzieć, że szafka sama się otworzyła, ponieważ znowu zaczęłaby panikować i opowiadać niestworzone historie.
- Już jest ok. Na szczęście nie jest złamany. - oznajmiła z uśmiechem, gdy do końca wytarła mu twarz zmoczonym ręcznikiem. Nick odwzajemnił jej gest i pocałował ją, po czym wsunął swoje dłonie pod jej koszulkę.
- Kochanie... nie mam ochoty...
- Dlaczego?
- Jestem zmęczona po dzisiejszym dniu. Chcę iść spać.
- No dobrze. - mruknął i wstał razem z nią ze swojego miejsca. Zgasił światło, a po chwili wziął ją za rękę i poszli razem do sypialni.


18 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh, Kochana, nie wiem kiedy przeczytam :( Ale się postaram :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra, kilka dni temu 'wróciłam', a teraz... Chyba istotna informacja u mnie na blogu... jackdanielsbrownstonemuzykagunsi.blogspot.com :C ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Woow, rozdział świetny ^-^ straasznie mi się podobają te paranormalne wątki :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezuuu, James i Mel znów razem-skaczę ze szczęścia, jestem podjarana!!!! Te zjawiska paranormalne mnie przerażają...Co Cliff chciał przekazać? Może tu chodzi o Nicka... A może coś z tym pierścionkiem zaręczynowym...Nie wiem, ale chcę się dowiedzieć!!!
    Mamo! MEL I JAMES RAZEM JEJEJEJEJEJE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w następnym (osobiście moim ulubionym) rozdziale wszystko się wyjaśni o co chodzi z Cliffem ;>

      Usuń
  6. Dobra, ja to mam wyobraźnię, "może tu chodzi o Nicka". No, ale może i...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest, jest, jest! Wreszcie Mel i James się pogodzili! Jest!
    Cliff nawiedza Shan wieczorami?? Trochę dziwne, ale fajne. Lubie takie akcje z duchami xD.
    Pisz dalej. Mózg mi wysiada od nauki do tych jebanych egzaminów...
    Pisaj, pisaj. Lubie to czytać <3.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, tak, po tysiąc razy TAK !
    Mel i James są razem. Jednak miłość wszystko zwycięży. Jak Melanie opowiadała o swoim ojcu, a potem o tym, że nie chce takie losu dla Jamesa, to tak jakoś mi się oczy napełniły łzami. Miejmy nadzieję, że James nasz kochany to zrozumiał i teraz niczego nie spierdoli. No i że chociaż docenił to, że Melanie mu dała drugą szansę.
    A ta sytuacja, którą miała Shanell, o Jezu ! Ja bym chyba dostała zawału. Nie wierzę w jakieś duchy, zmartwychwstania itp itd, ale jednak można się przejąć czymś takim.
    "No i co? Gówno. " - ale ją Nick podsumował konkretnie XD
    Generalnie naprawdę spoko jest ten rozdział.
    Co do mnie, to zrobiłam sporą przerwę, ale jutro na 99,9% będzie nowy rozdział.
    Na koniec życzę Ci powodzenia na egzaminie gimnazjalnym ! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej ;)

    No dobra, to się cieszę, że James i Mel doszli do porozumienia. W sumie, to myślałam, że im się to nie uda. I będzie, to wszystko trwało o wiele dłużej, a tu wyszło, że Mel tak naprawdę za długo nie wytrzymała. Cóż, naprawdę kocha Jamesa, a jak się kocha, to daje się drugą szansę, prawda? Tym bardziej, że są dzieci... eh. W sumie, to dziewczyna nie miała za łatwego życia. Dzieciństwo przejebane, a potem, kiedy myślała, że wszystko zaczyna się układać, to wychodziło na to, iż jej facet robi dokładnie, to samo, co jej ojciec. Nie dziwię się, że kobieta po prostu się boi. Dobrze pamięta, co takiego przechodziła, no i nie chce, aby jej dzieci przechodziły to samo. Na szczęście James jakoś się ogarnie, poszedł na odwyk i mam nadzieję, że będzie teraz już dobrze. Powinien docenić, to że Mel dała mu tą szansę i nie może teraz tego zmarnować, bo następnym razem, to się już pewnie tak nie skończy!

    No i Shan... i dziwne zjawiska. Nick w sumie nie wierzy, ale czy to przypadkiem nie jemu ukazywał się mały Cliff siedzący na dachu? No chyba, że to Lars miał takie przygody, bo już nie pamiętam. Wybacz, ale dobra, wracając do rozdziału. W sumie, to się teraz zastanawiam, jak mam to traktować. Shan ma jakieś jazdy, czy może faktycznie coś się dzieje. Poza tym, to nie tylko ona tej nocy miała dość dziwną przygodę. Przecież ten facet też widział coś dziwnego, a to już się Shan raczej nie wydawało. No ta szafka, kubek.. wszystko wskazuje na to, iż naprawdę jest coś na rzeczy. Tylko... po co Cliff by miał pałętać się po ziemi, zamiast siedzieć sobie w Niebie? No chyba, że idziemy dalej w tą teorię i ma jakieś niedokończone sprawy, jak to np było w bajce o Casperku, albo w filmie Uwierz w Ducha, haha, właśnie, jak czytałam ten rozdział, to mi się przypomniał ten film :D

    Dobra, to ja czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Heej :D Zapraszam na rozdział http://thestorytakesitsturn.blogspot.com/ :)
    Jak ja tego nie lubię robić...

    OdpowiedzUsuń
  11. Czemu mam wrażenie, że chcesz niedługo to zakończyć? W sensie opowiadanie? więcej Cilffa!!! ja chcę, żeby Shanell go zobaczyła, usłyszała czy coś! I żeby Nick oberwał XD nie żebym go nie lubiła, czy coś XD
    Jak testy?

    OdpowiedzUsuń
  12. Humanistyczne całkiem dobrze. Historia 66,(6)% polski 90% ale charakterystyka dobrze mi poszła więc będzie dobrze. Przyrodnicze 57% a matma 65%, ale otwarte mam wszystkie dobrze. Ogólnie całkiem nieźle jak na nie uczenie się przez 3 lata. Ja nie umiem niemca, nic kompletnie. Pisze angielski, więc pewnie będzie tak z 90%
    O kim charakterystykę napisałaś? Bo ją o hobbiecie... hemoglobina, taka sytuacja xd

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiesz dopiero teraz zauważyłam ten komentarz pod swoim 20 rozdziałem. Testy jak testy. Szału nie ma. Pierwszy dzień na luzie, zwłaszcza hira. Bo wiesz była taka akcja. Jak mój facet od hiry oczy trzy klasy w tym moją, czyli mat-fiz, ogólną i humanistyczną to ja najlepiej napisałam z tych trzech klas, a na półrocze am ledwo 3. Także na luzie. Pytania nie były jakieś za trudne. Polak, oooo, zło. Trzy lata pierdolili o rozprawce a tu przyjebali charakterystykę. Trochę się zawiodłam, bo dzień wcześniej przeszkoliłam ogromne opracowanie lektur. Na drugi dzień po zjebałam chemie i połowę fizyki. Matma była zajebiście prosta :). To jeszcze angol. Z tym to masakra, ale poradziłam sobie. W połowie pisania maila mój mózg śpiewał mi Megadeth, także chciałam jak najszybciej to skończyć, bo sama bym zaczęła śpiewać, a większość klasy by nie wytrzymała xD. Z chęcią bym wyniki sprawdziła, ale nie lubię tego robić i poczekam do czerwca.
    Hahaha albo nie, idę liczyć punkty z testów :P.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Policzyłam żem i się pochwale, że jest tak:
      matma - 76% bez 2 otwartych, przyrodnicze - 82%, polski bez otwartych - 75%, hira i wos - aż 61% :)). Pochwal się jak Tobie poszło :D.

      Usuń
  14. Wiem dziwnie to zabrzmi, ale więcej Cliffowego ducha!xd
    Jamz się stara. No, no. Ja tu myślałam, że będzie mega szarpanina, a tu dupa.
    Nick jest fajny :3
    Dobrze, że nie powiedział nic Shan... A może jej powie w następnym?
    Fajnie by było jakby Shan się obudziła w środku, a tu koło niej stoi Cliff z wyciągniętą ręką z nożem/pistoletem w ręku szepcząc w jej myślach "kochanie chodź do mnie. Czekam na ciebie"
    Ale by była impreza. Mózg się lasuje.xd

    Przepraszam, że tak krótko, ale się spieszę do takiego Maćka. :3

    3 na sad but true!:
    sad-but-true-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Przepraszam, że tak długo mi z tym zeszło, przepraszam, że komentarz będzie taki krótki, ale dłuższy zostawię przy następnym - obiecuję.
    No to tak...zgoda! W sumie to się cieszę, bo lubię tą parkę. Bałam się, że może oni na zawsze będą skłóceni, ale okazałaś się być na tyle...hm, łaskawa, ze nie, hah.
    Szczerze mówiąc to rozwaliła mnie panika Larsa. Nie mówi Roxxi, nie mów Roxxi :D I jeszcze wcześniejsze wyjście Shanell po bułki. Tak o dwudziestej drugiej, pewnie. Czemu nie?
    I takie ładne zakończenie...Cliff. Strasznie podobają mi się te schizowe wątki z Cliffem, kiedy to Shan widzi go, czuje...oby takich więcej, bo są naprawdę genialne.
    No i tyle, nawet nie najgorszy ten komentarz, więc...do wieczora, napiszę jeszcze dziś. Przynajmniej spróbuję.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń