piątek, 10 maja 2013

Carpe Diem Baby - rozdział 26.

rozdział przesłodzony, wszystko w nim jest zbyt idealne. osobiście go nie lubię, a powinnam. w sumie większość pewnie od dawna czekała na ten rozdział :)

w tygodniu coś słabo było z moim humorem, wszyscy dookoła mi go psuli, ale tutaj i na asku były osoby, które mi go poprawiały. no i w sumie głównie nim dedykuję rozdział.

Jadze, bo tak czekałaś.. i dziękuję za kartkę. wrzucę ją tutaj, niech wszyscy zobaczą, jaką mam cudowną czytelniczkę. i powodzenia w pisaniu rozdziałów ;-*

Clarissie, za cycki i materac (ja pierdolę XD).

Rose, że nie wybaczyła nam tekstów o cyckach :D

Rain, za jeden z najpiękniejszych komentarzy jaki kiedykolwiek dostałam... nawet nie wiesz, jak bardzo jestem Ci za niego wdzięczna...

Isabell, za to, że się w końcu udzieliła :)

Margi, za wszystko..

Antisocial, bo miała urodziny i mi o tym nie powiedziała.. :c ale za to TYLKO DLA NIEJ będzie inny, fajniejszy rozdział :)

- Jest tu ktoś?! - krzyknęła z przedpokoju Shanell, wchodząc do mieszkania Jamesa i Melanie.
- W salonie. - odkrzyknęła Mel. Modelka weszła do pomieszczenia i od razu uśmiechnęła się na widok przyjaciółki.
- Hej. - przywitała się, podchodząc do niej i całując ją w policzek. Spojrzała jeszcze na Sophię, która siedziała na dywanie i oglądała swoje spinki do włosów. - Cześć kochanie.
- Cześć Shanell. - rzuciła dziewczynka, nie odrywając wzroku od swoich rzeczy.
- Wracasz z agencji? - spytała Melanie.
- Tak. Jeszcze na chwilę wstąpiłam do domu. A u ciebie jak tam? Byłaś na zakupach? - Shan rozejrzała się po salonie, w którym leżało kilka toreb i reklamówek.
- Mhm. Dzień mamy i córki. Pochodziłyśmy trochę po sklepach, kupiłam Sophii nową bluzkę i nowe spinki do włosów, bo opowiadała mi o nich już chyba od miesiąca, a sobie sprezentowałam nowe spodnie i koronkową bieliznę.
- Pokaż.
- Bielizna jest w tej czarnej papierowej torbie, a dżinsy w tej różowej.
Shanell podeszła do ciemnej torby i wyciągnęła z niej komplet czarnej koronkowej bielizny. Przyjrzała się jej i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Jest idealna.
- Dzięki. Ale i tak ci jej nie pożyczę.
- Chodziło mi o to, że będzie idealna dla ciebie, na dzisiejszy wieczór.
Melanie spojrzała na nią zdziwiona.
- Jam miał cię zabrać dzisiaj wieczorem na romantyczną kolację.
- Że mnie? Nic mi o tym nie wspominał.
- A gdzie on teraz jest?
- Poszedł na próbę.
- Dawno?
- Nooo... - Mel rzuciła wzrokiem na zegarek. - Już powinien być.
- No to chodź, idziemy się szykować.
- Ale Shanell...! Może on mnie wcale tam nie chce zabierać? Skąd możesz to wiedzieć? Nawet nic mi nie powiedział, nie wyprałam sukienki, nie wiem jaki...
- Mel, wszystko gra. - uspokoiła ją Shan. - Jam mi wczoraj o tym mówił. Chciał ci zrobić niespodziankę i poprosił, żebym się tobą zajęła. Patrz co mam. - dziewczyna sięgnęła do papierowej torby, którą tutaj przyniosła i wyciągnęła z niej czarną sukienkę. Melanie zalśniły oczy.
- Sukienka od Valentino! Przecież ty nigdy nie chcesz jej nikomu pożyczać...
- Ale dzisiaj jest okazja. Ubierz swoją nową bieliznę, a ja pójdę do waszej sypialni, naszykuję kosmetyki i będę czekać na ciebie.
- Ok. Ale jeszcze jedna sprawa... Co z dziećmi?
- James dogadał się z tą waszą Vanessą.
- Nessa to anioł. - Mel pokręciła z uznaniem głową i poszła z uśmiechem do łazienki. Po chwili wyszła z niej w szlafroku i związanych włosach. Weszła do sypialni, gdzie Shanell już na nią czekała. Sophia również siedziała na łóżku.
- Sofi, spakuj sobie kilka rzeczy, pójdziesz z Nathanem na noc do Vanessy.
- Ok. A ty gdzieś wychodzisz?
- Tak.
- A gdzie? - dopytywała dziewczynka.
- Idzie na randkę. - odezwała się Shanell z uśmiechem.
- Z kim? Powiem tacie jak wróci.
- Sofi, nie idę na randkę. Idę z twoim tatą na kolację.
- A nie możecie zjeść w domu?
- Kochanie, idź się naszykować. - ucięła temat Melanie. - Nath niech też spakuje to co mu potrzebne.
- Ok. - Sophia wyszła z sypialni swoich rodziców, a Mel poprawiła swój kucyk.
- Dobra, zaczynamy. - Modelka wyciągnęła ze swojej torebki pędzelki, tonik do demakijażu, podkład, szminkę, tusz do rzęs, kredkę i cienie do oczu. - Siadaj.
- Shan, ale ja mam swoje kosmetyki...
- Ciii, nie przeszkadzaj mi. - przerwała jej, podchodząc do niej. - Zamknij oczy.
Melanie zrobiła to posłusznie, a Shanell ujęła jej twarz w dłonie.
- Mhm... hmm... ooo... mmm...
- Co? Coś nie tak?
- Nie. Myślę... Ooo, jestem genialna. Zrobię ci smoky-eyes.
W końcu Shan wzięła się za robienie makijażu, a po kilku minutach spojrzała z zadowoleniem na twarz przyjaciółki.
- I jak? - spytała, podsuwając jej pod nos lusterko.
- Może być.
- Może być? Możemy wszystko zmienić. Co ci się nie podoba?
- Makijaż jest śliczny, ale...
- Ale co?
- Moja twarz... - jęknęła Mel.
- Przestań, przestań, przestań!
- Taka jest prawda... Jestem brzydka.
- Nie mów tak, bo ci zaraz jebnę, nie żartuję. - powiedziała zdenerwowana Shanell, wrzucając kosmetyki do swojej torebki. - Masz piękną twarz, z makijażem czy bez.
- I jestem gruba...
- Nie, zaraz mnie coś tu trafi... - modelka przerwała swoje zajęcie i spojrzała uważnie na swoją przyjaciółkę. - Z której strony ty jesteś gruba? Jesteś idealna, po każdej ciąży wracałaś do formy, większość kobiet po urodzeniu dwójki dzieci chciałoby mieć taką figurę!
- Ale...
- Żadnego "ale"! Ważysz może kilka kilo więcej ode mnie, a ja wcale nie rodziłam dzieci, a ty nie jesteś modelką. Roxxi też nie była w ciąży, a jesteś szczuplejsza od niej. Tak samo od Judy, która urodziła tylko Masona. I żadna z nich nie narzeka na to jak wygląda.
- Tylko że David nie widzi świata poza Judy, a Lars nie miałby odwagi zdradzić Roxxi...
- O czym ty mówisz...?
- O niczym, koniec tematu. - Melanie wstała ze swojego miejsca i chciała wyjść z sypialni, jednak Shanell pociągnęła ją za rękę.
- Zaczekaj. Chcesz mi powiedzieć, że twoje kompleksy pojawiły się wtedy, gdy dowiedziałaś się o romansie Jamesa?
- Tak.
- Mel... zapomnij o tym...
- Nie mogę o tym zapomnieć... To się za mną będzie ciągnęło do końca życia. Czegoś takiego się nie zapomina...
- Ale wrócił do ciebie. Czekał, aż to wszystko sobie przemyślisz, poszedł na odwyk, urwał z Lisą wszystkie kontakty... Kocha cię. Dla niego jesteś najpiękniejszą i najważniejszą kobietą w życiu. Po prostu idealną.
- Wiem... teraz cały czas mi to mówi. - Mel uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Ale często o tym myślę. Nie mogę znieść tej myśli, że spotykał się z 18-letnią dziewczyną, a potem jak gdyby nigdy nic przychodził do domu i kładł się obok mnie.
- A może... gdybyś spotkała się z tą Lisą...
- Co?
- Może powinnaś się z nią spotkać? - zaproponowała nieśmiało Shanell. - Wyjaśnić pewne sprawy...
- Ja nie mam sobie z nią czego wyjaśniać. Gówniara zaciągnęła do łóżka faceta, który ma kobietę i dwójkę dzieci.
- Ale z drugiej strony to wiesz... Ona nie miała o tym pojęcia...
- A gdy przyłapałaś Jamesa w naszym mieszkaniu? Dowiedziała się wtedy, że ma dzieci i dziewczynę. Niby się z nim pokłóciła, ale potem mu wybaczyła. I znowu jak gdyby nigdy nic z nim sypiała.
Shan wzięła głęboki oddech i popatrzyła uważnie na prrzyjaciółkę.
- Wiesz, to nie jest rozmowa na dzisiaj. Nie warto psuć sobie tak pięknego wieczoru. Ale mówię ci, że to byłby dobry pomysł z tą rozmową. - oznajmiła całkiem poważnie modelka i podała przyjaciółce torbę z sukienką. - Ubierz ją, a za chwilę cię uczeszę. Aha, gdzie masz te beżowe szpilki na wysokiej platformie?
- W szafce z butami.
- Ok, zaraz je przyniosę.
Shanell poszła do przedpokoju i podeszła do szafki z butami. Zaczęła szukać szpilek Melanie i w tym samym momencie usłyszała, jak ktoś wchodzi do mieszkania. Wiedziała, że to James więc w ogóle się nie odwracała, jednak gdy poczuła klepnięcie na pośladku, aż podskoczyła.
- Aaa! Jam, co ty?! - krzyknęła, odwracając się do niego.
- Sorry Shanell, myślałem, że to moja przyszła żona. - uśmiechnął się do niej przepraszająco. - Biedny Nick...
- "Biedny Nick"? - zdziwiła się dziewczyna.
- Przesłyszałaś się.
- Nie, nie przesłyszałam się. O co chodzi?
- Że jesteś taka koścista. Biedak nie ma cię za co złapać nawet. Gdybym wiedział, że poczuję same kości, to nawet bym cię nie klepał. - powiedział ze śmiechem. - Przytyj w końcu. Dla Nicka, dla mnie i w ogóle dla zdrowia.
- Ja nie jestem żadną anorektyczką. Jestem zdrowa.
- Taaa, ale...
- Jam, zaraz ci jebnę! - zaśmiała się Shanell, biorąc do ręki szpilki Mel. - Dokończę szykować twoją przyszłą narzeczoną i idę do domu rodziców po ich sfinksa, muszę się nim zając przez kilka dni.
- Sfinksa? - James zmarszczył brwi, ściągając z ramienia swoją gitarę.
- Łysy kot.
- Aaa, widziałem go. To nie jest kot. To szczur.
- Nie mów tak. Ja go lubię.
- Nick się obudzi w nocy, patrzy, a tu nagle taki łysy szczur z wyłupiastymi oczami siedzi mu obok twarzy. - chłopak zaśmiał się i otworzył puszkę z 7UP'em, po czym upił kilka łyków. - Na zawał chyba jebnie.
- Nie mów tak. Zawsze jak z Nickiem jestem w domu rodziców, to Elvis siedzi mu na kolanach, liże go i...
- Dobra, dobra, oszczędź mi szczegółów.
- A ty się nie szykujesz? - modelka nagle zmieniła temat. - W co w ogóle chcesz się ubrać?
- W czarne obcisłe spodnie, dunki, no i pożyczyłem sobie od Davida taką fajną koszulę.
- To ubieraj się, bo Mel za chwi... - zaczęła Shanell, a w tym samym momencie Melanie wyszła z łazienki. Razem z Jamesem odwrócili się w jej stronę i otworzyli usta ze zdziwienia. Czarna sukienka z szerokimi ramiączkami, dekoltem, dopasowaną górą i od pasa w dół poszerzana idealnie na niej leżała. Shan podeszła do niej i obejrzała ją z każdej strony.
- Wow, nikt lepiej nie wygląda w tej sukience. No, nie licząc mnie... Ale wyglądasz absolutnie pięknie, naprawdę.
- Dziękuję... - uśmiechnęła się Melanie i spojrzała na Jamesa. - Jam, jak ci się podoba?
Chłopak zignorował jej pytanie, tylko zaczął się zastanawiać, jak wcześniej mógł być takim idiotą. Ma obok siebie najpiękniejszą kobietę jaką w życiu widział, która przy okazji jest fantastyczną dziewczyną i matką jego dzieci. Niewiele brakowało, a mógł to wszystko stracić. Wszystko przez to, że nie doceniał tego jaki skarb ma w domu i spotykał się z młodszą o 8 lat dziewczyną.
- Jaa... yyy... eeee... - zaczął jąkać się James. - Wyglądasz cudownie... Naprawdę...
- Dzięki.
- Proszę, twoje buty. - Shanell wręczyła jej szpilki. - Ubierz je, za chwilę cię jeszcze uczeszę. Masz lakier do włosów?
- Tak, jest w sypialni.
- Ok, to chodź. Jam, ubieraj się.
Dziewczyny poszły do sypialni, a James do łazienki. Szybko się przebrał w swoje rzeczy i uczesał. Popatrzył jeszcze w lustro i przemył twarz zimną wodą, po czym spojrzał jeszcze raz na pudełeczko z pierścionkiem. Uśmiechnął się i schował je do kieszeni swoich spodni. Po chwili wyszedł z toalety, a Shanell i Melanie stały już w przedpokoju razem z dzieciakami. Shan wprowadzała jeszcze ostatnie zmiany do fryzury przyjaciółki i poprawiała jej sukienkę, a gdy skończyła odsunęła się, żeby zobaczyć efekt.
- Teraz jest idealnie. - oznajmiła z uśmiechem. - James, no i jak? Sofi, Nath?
- Pięknie. - powiedzieli wszyscy zgodnie.
- Jam, masz wszystko?
- Tak, mam. Wszystko.
- Dobrze. Wy też? - Shanell spojrzała na Sophię i Nathana, gdy wszyscy już wychodzili z mieszkania.
- Tak. - odpowiedzieli jednocześnie.
- Super. Wy już możecie iść, a ja zaprowadzę dzieciaki do Vanessy.
- Dzięki. - Mel spojrzała na nią z wdzięcznością, zamykając drzwi do mieszkania. Wrzuciła szybko klucze do torebki i wzięła Jamesa za rękę. - Do zobaczenia jutro.
- Jasne. Miłej zabawy. Jam, zadzwoń do mnie rano i powiedz jak było.
- Jasne. Przy okazji spytam Nicka jak tam mu dzisiaj w nocy było z twoją kościstą du...
- Idź już! - przerwała mu ze śmiechem modelka. James wystawił jej język i razem ze swoją dziewczyną zeszli po schodach, po czym opuścili budynek. Shanell pokręciła z uśmiechem głową i poszła zaprowadzić dzieciaki do Vanessy.

***

- Dla mnie risotto z warzywami i kurczakiem. - powiedziała Melanie do kelnera, oddając mu menu.
- A dla mnie... hmm... ravioli z ricottą. - dodał James.
- Proszę. - uśmiechnął się mężczyzna, a zaraz po tym oddalił się. Dziewczyna patrzyła na jego znikającą sylwetkę.
- Niezły. - mruknęła, uśmiechając się pod nosem.
- Mel...
- Wybacz.
- Jak ci się podoba lokal? Może być? Starałem się.
- Tak, jest bardzo ładny... ale to chyba najdroższa restauracja w LA... Wiem, bo przecież Judy tutaj pracuje...
- I właśnie ona mi ją poleciła. - oznajmił, biorąc do ręki swój kieliszek z winem.
- A z jakiej okazji mnie tutaj wziąłeś? - dziewczyna uśmiechnęła się tajemniczo. Jam przez chwilę myślał, że Shanell mogła jej wszystko wypaplać. - Mamy jakąś rocznicę? Pierwszej randki, pierwszego pocałunku?
- No... nie...
- Nigdy nie zabierasz mnie w takie miejsca.
- Noo... wszyscy spędzają romantyczny wieczór, to dlaczego my nie możemy?
Melanie zmarszczyła brwi, a James wziął głęboki oddech.
- Judy i David pojechali na weekend do San Diego, Roxxi i Lars mają noc filmową, a Shan i Nick będą opiekować się łysym kotem jej rodziców...
- Taa, bardzo romantyczne. - mruknęła i upiła łyk wina ze swojego kieliszka.
Po chwili dostali swoje zamówienie i jedli w milczeniu. Dopiero Mel przerwała ciszę, gdy w pewnym momencie odłożyła sztućce i wstała od stołu.
- Muszę iść do łazienki.
- Tak, tak, dobrze, idź. - powiedział szybko, kiedy spojrzała na niego zdziwiona i ruszyła w stronę toalet. James odetchnął z ulgą. Teraz w końcu miał idealną okazję, żeby położyć pierścionek zaręczynowy obok jej talerza. Wyciągnął z kieszeni pudełeczko i starał się ułożyć je w odpowiednim miejscu. Spojrzał na drzwi łazienki i zauważył, że jego dziewczyna już stamtąd wychodzi.
- Kurwa mać... - zaklął cicho pod nosem i zgarnął pierścionek ze stołu, przewracając przy okazji jej pusty kieliszek. Postawił go i zdenerwowany usiadł na swoim miejscu.
- Jam, wszystko ok? - Melanie popatrzyła na niego uważnie.
- Tak, wszystko w porządku. Dlaczego pytasz, co miałoby być nie tak?
- Dziwnie się zachowujesz.
- Wydaje ci się.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego i próbowała zacząć jakiś temat. James natomiast nie miał ochoty na rozmowę. Zastanawiał się co może zrobić, żeby Mel ponownie odeszła od stolika. Jej fryzura była perfekcyjna. Do jej stroju również nie było żadnych zastrzeżeń. Wziął głęboki oddech i rozejrzał się po lokalu. Jedynie poprawa makijażu mogła uratować sytuację, chociaż on też wyglądał profesjonalnie.
- Chyba tusz ci się rozmazał... - powiedział, pokazując palcem okolice oczu. Melanie od razu przyłożyła dłoń do twarzy i pobiegła do łazienki. James miał nadzieję, że teraz zniknęła na trochę dłużej. Otworzył pudełeczko i położył je obok jej talerza tak, aby mogła go zobaczyć od razu jak usiądzie. Zadowolony uśmiechnął się pod nosem i usiadł na swoim miejscu. W momencie, gdy nalewał wino do swojego kieliszka, zobaczył, jak Melanie podchodzi do stolika.
- Nie mam rozmazanego tuszu, coś musiało ci sięęę... eeee... - urwała nagle. Jej wzrok padł na pierścionek. Wzięła pudełeczko do ręki i patrzyła na nie jak zahipnotyzowana, a po chwili jej wzrok padł na Jamesa, który starał się zachować kamienny wyraz twarzy, ale nie mógł się powstrzymać. Zaczął się uśmiechać.
- Mel... zostaniesz moją żoną?
Najpierw rozejrzała się po lokalu i zauważyła, że większość ludzi im się przygląda, wyczekując jej odpowiedzi. Chwilę później zaczęła płakać.
- Ja... tak, oczywiście... - wykrztusiła w końcu, uśmiechając się do niego. - Czekałam na to odkąd dowiedziałam się, że jestem w ciąży z Nathanem...
Ludzie zaczęli bić brawo, a ona podeszła do swojego narzeczonego i przytuliła go. Po chwili James wsunął pierścionek na jej palec i pocałował ją namiętnie.
- Bałem się, że się nie zgodzisz... - powiedział w końcu James, gdy wszystkie emocje opadły, ludzie zajęli się swoimi sprawami, a oni znowu siedzieli przy stoliku. - Po tym wszystkim, co ci zrobiłem...
- Nie wracajmy już do tego... To nie ma najmniejszego sensu...
- Naprawdę jeszcze raz za wszystko cię przepraszam... I obiecuję, że już nigdy nie zrobię czegoś takiego... Tobie i dzieciom...
- Wierzę ci... - oznajmiła i dotknęła delikatnie jego dłoni. Chłopak popatrzył na pierścionek zaręczynowy na jej palcu i uśmiechnął się.
- Będę miał najwspanialszą żonę na świecie.
- A ja cudownego męża... I w końcu będę mogła podpisywać się twoim nazwiskiem. - zaśmiała się Mel i otarła łzę, która spłynęła po jej policzku. - Shanell o wszystkim wiedziała, prawda?
- Skąd wiesz...?
- Nigdy nie pożyczyłaby mi sukienki od Valentino na zwykłe wyjście do restauracji.
- Domyśliłaś się, że będę chciał ci się oświadczyć...?
- Nie... tak naprawdę to straciłam nadzieję, kiedy urodziła się Sofi.
- Dlaczego? - zdziwił się.
- Przez całą ciążę z Nathanem myślałam, że w końcu będziesz chciał stworzyć z nami taką prawdziwą rodzinę, będziesz chciał, żebym nosiła twoje nazwisko, a ty chyba nawet o tym nie myślałeś. Więc jak rok później urodziłam Sophię byłam pewna, że chcesz żyć w wolnym związku.
- Mel, urodziłaś Nathana, jak miałaś 19 lat, ja miałem 20... Niedługo później pojawiła się Sofi, ty nie pracowałaś, więc było krucho z kasą i w ogóle nie myślałem o czymś takim jak ślub, potem Nath zaczął chorować, to ciągłe jeżdżenie po szpitalach i lekarzach, nieprzespane noce, później nasze kłótnie i awantury, no i Lisa...
- James, przecież wiem, że w naszym życiu nie zawsze było kolorowo... rozumiem cię.
- Kocham cię, wiesz?
- Wiem. - odpowiedziała i z uśmiechem spojrzała na swój pierścionek zaręczynowy.

12 komentarzy:

  1. Masz dar. Ja płaczę, proszę bardzo! Po pierwsze, baaardzo dziękuję za dedykację <3 <3 <3 <3 Miło mi bardzo. Co do rozdziału: Jak mówiłam, prawie płaczę, się wzruszyłam,no...
    Podobało mi się to, jak Jam dokuczał Shan :D I ten romantyczny wieczór z łysym kotem mnie rozwalił :D Cieszę się, że Melanie się zgodziła. Jeej! Sofi ogląda spinki XD słodkie :) Wcale nie jest przesłodzony ten rozdział. Moich pierwszych 5 takich pewnie będzie, wiesz takich słodkich. Ach...czekam na wieczór panieński i kawalerski :)
    No więc jeszcze raz baaardzo dziękuję za dedykację. Jesteś KOCHAAANA! Czekam na następny rozdział i powodzenia w dalszym pisaniu :)
    ~Twoja Jagoda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA *____*
    BOŻE BOŻE BOŻE UMARŁAM
    James nareszcie się ogarnął! NARESZCIE! Ile ja na to czekałam...
    Wiesz, szczerze myślałam że Mel się nie zgodzi...serio.
    Ale całe szczęście powiedziała "tak". BOŻE *-*

    Wzruszyłam się...naprawdę.
    Ja też bym tak chciała.

    Dziękuję za dedykację ;*

    I znowu to powtórzę...uwielbiam tego bloga, to opowiadanie, CIEBIE<3
    Teraz czekam na następny rozdział BARDZO NIECIERPLIWIE <3

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA KOCHAM NIEMAL TAK JAK MATERACE I CYCKI!! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za dedykację!! :D A teraz...
    AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA O BOŻE UDAŁO SIĘ SUPER SUPER SUPER AAAAAAAAAA. jak ja się bałam, że powie nie... ale powiedziała TAK <3 luv 5ever świetny rozdział, jak zawsze z resztą. Ciekawa jestem co będzie dalej... Ślub i to wszystko... a potem noc poślubna ;> :D czekam na dalsze, i życzę weny. :D
    Co ja zrobię ze swoim życiem jak skończysz pisać... :c Nie kończ pisać, nigdy! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dedykacja dla mnie B| Tak jak mówiłam, komentarz będzie! :D
    Więc, trochę mnie dziwi, że Mel się nie domyśliła itp. o.o Chociaż w jej sytuacji to trochę zrozumiałe :> Shan nic nie wypaplała, więc było dobrze :3 Co tam jeszcze? Rozdział nie był przesłodzony :C Był ok, trochę romantycznie zawsze musi być! ŚLUB <33 Boje się tego co Dave odwali na wieczorze kawalerskim o.o Serio.
    A wieczór panieński? Dziewczyny coś zrobią? ;> Hmm?
    Rozdział fajny, uroczy i w ogóle :3

    OdpowiedzUsuń
  6. No fjęc to ja Rocky. Ze mną gadałaś przez telefon.
    No nie wierzę. Rozdział jest słodki. <3. Cudowny jak zawsze. Mam nadzieję że kiedyś kupię twoją książkę.
    Jamz jaki odważny. Po prostu Łaaaał. *_*
    Teraz chyba powinno być wszystko w porządku. Kot wygląda jak szczur. Dokładnie
    A więc Roki czeka na następny rozdział. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nawet nie wiem, jak Ci dziękować <3
    Miałam strasznie ciężki dzień w szkole, wróciłam o 16:30 i zdążyłam pokłócić się z mamą, a Ty bardzo poprawiłaś mi humor dedykacją i tym nowym rozdziałem :)
    "TYLKO DLA NIEJ będzie inny, fajniejszy rozdział :)" - jakaś Ty kochana :*
    Baaardzo mi się podoba ten rozdział. Wcale nie jest przesłodzony. Cieszę się, że James docenił to, jaki skarb ma przy sobie. No i że skarb powiedział "tak" ;) Tak sobie myślę, że oni muszą się naprawdę bardzo kochać i że są silniejsi po tym co przeszli. James to kurde jest udany z tym gadaniem, ze Shan to same kości :)
    Tak btw to ja też nie znoszę tych chudych, łysych kotów.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dupa koścista dupa!
    Dwie kościeste dupy bo kot!
    :D
    Niko spiewa ;3
    Mam podjarke *-*

    KOCHAM KOTY
    KOCHAM WSZYSKTIE KOTY
    MAU
    MAU
    MAU
    MAU <3 <3 <3 <3
    :*
    Mam podjarke cały dzień._.
    Jaram się! <3
    Jaram się Kirkiem <3 Jego tu nie ma, ale ja sie nim jaram!!! <3


    Nimy zaręczyny motyw przewodni, ale ja się jaram dupokostną Szan i biednym Nickiem i koteckiem :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Zapraszam na nowy rozdział http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/
    Ps: Jeśli czegoś nie czytałam, mam zaległości, to nadrobię... w najbliższym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  10. http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/
    Zapraszam na nowy...
    Głupio mi tak zapraszać wiedząc, że mam zaległości. Ale jestem na telefonie i dłuższy komentarz wykończył by mnie. Jak jutro nie napiszę nic, to upomnij mnie na ask, błagam.

    OdpowiedzUsuń
  11. O jeeeeeeeeejku...!
    Chyba po tym emocjonującym wstępie domyślasz się, że mi się rozdział podobał co najmniej bardzo? Podobał mi się...ach, no jeden z najlepszych jakie u Ciebie przeczytałam.
    Zaczęło się tak niepozornie, niby zwykłe wyjśie do restauracji, ale przecież Shanell pożyczyła Mel swoją magiczną sukienkę, hah. Wyobraziłam tak sobie Melanie w owej stylizacji i...no ładnie...ba, pięknie!
    Potem dla tego odprężenia wyjeżdżasz z Jamesem i kościstą dupą Shanell...i jeszcze z łysym kotem.
    I w końcu mamy zaręczny. Ładnie to wymyśliłaś, naprawdę. Nawet mi łzy poleciały.
    Zatem teraz nie pozostaje nic, jak nie czekać na...ślub!
    Nie, zajebiście.
    Pozdrawiam i czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam w koncu na nowy rozdział:)
    http://live-and-die-for-metal-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń