piątek, 17 maja 2013

Carpe Diem Baby - rozdział 27.

UWAGA, KONKURS!
jak wiecie, za niedługo ślub i noc poślubna... przydałaby się również piękna podróż poślubna, prawda? tylko problem jest taki, że nie wiem, gdzie mogą pojechać. i dlatego zadanie dla Was - w jakim miejscu wyobrażacie sobie Mel i Jamesa w podróży poślubnej? (tylko nie dowalcie mi tutaj Polską, jak niektórzy moi znajomi XD)

hmm.. za chwilę znowu się zacznie, że Patty komplikuje wszystkim życie, a Shan to ofiara losu.. wybaczcie, ale po prostu.. takie chore rzeczy przychodzą mi do głowy. życie to nie bajka, nie może być cały czas kolorowo, prawda? a jak są takie konflikty to przynajmniej jest ciekawie ;3

cały rozdział dedykowany jest cudownej Antisocial. za Twoje wspaniałe opowiadanie, za pana Friedmana i za to.. że po prostu jesteś :)

- Brakowało mi takiego wieczoru... - powiedziała Shanell, jeszcze bardziej wtulając się w Nicka. Obydwoje zrezygnowali z wyjścia do kina i od dwóch godzin siedzieli w piżamach przed telewizorem, owinięci kocem, z kotem rozłożonym obok nich.
- Mnie również. Ale nie wiedziałem, że Elvis będzie z nami...
- Przecież grzecznie sobie leży i nic ci nie robi...
- Tak, ale na pewno pójdzie z nami do sypialni. Nie chcę, żeby łysy kot patrzył jak się rozbieram albo kocham z moją dziewczyną...
- Daj spokój...
- Wiesz o tym, że niedługo święta, prawda? - spytał nagle chłopak, odgarniając włosy z jej policzka.
- Tak... ja wracałam z agencji to widziałam na kilku wystawach sklepowych jakieś gwiazdki, świętego Mikołaja i ludzi, którzy ozdabiali taką wielką choinkę na Hollywood Boulevard. - opowiedziała, głaskając Elvisa. - O właśnie, muszę kupić nowe światełka na choinkę i...
- Kochanie... jak chcesz w tym roku spędzić święta?
- No tutaj, z tobą...
- Każde twoje święta z Cliffem tak wyglądały?
- Nie... raz byliśmy u mnie w domu... A pozostałe spędzaliśmy z jego rodziną, w San Francisco...
- Zawsze...?
- Skarbie, o co chodzi?
- O nic...
- Powiedz, że nie chcesz spędzać ze mną świąt...
- Shanell, chcę, oczywiście, że chcę...
- Więc dlaczego tak mnie wypytujesz?
- Wczoraj dzwoniła do mnie moja mama... Moja siostra Jenna przyjeżdżają do niej do Monachium, na święta. Ma być również reszta jej krewnych z Niemiec, więc będzie bardzo rodzinnie. Wiesz, od dawna nie widziałem się z moją mamą, a w szczególności z resztą rodziny z Niemiec, więc stwierdziła, że muszę tam być. I sam zresztą też doszedłem do takiego wniosku... - opowiedział Nick, patrząc na nią niepewnie. Shan wzięła głęboki oddech.
- Rozumiem... Jedź jeśli chcesz, nie będę cię przecież trzymać siłą.
- Ale powiedziałem jej, że od dłuższego czasu jestem z pewną dziewczyną i chciałbym z nią spędzić pierwsze święta. - oznajmił, uśmiechając się do niej. - Moja mama powiedziała, że ona i reszta rodziny bardzo chcieliby cię poznać i spytała, czy chciałabyś przyjechać ze mną.
- Nie wiem...
- Dlaczego...? Myślałem, że zależy ci na tym, żebyśmy byli razem w święta.
- No tak, ale... Monachium? Niemcy? - jęknęła Shanell. - Nigdy tam nie byłam. W ogóle nie znam twojej rodziny, nie umiem mówić po niemiecku... Tam na pewno jest całkiem inna tradycja niż tutaj, no i jest strasznie zimno...
- Moja mama mówi po angielsku. Tak samo moja siostra, która na stałe mieszka w LA. Mój ojciec przecież jest Amerykaninem. Tylko rodzina ze strony mojej matki mówi tylko po niemiecku.
- A jak mnie nie polubią? - zmartwiła się. - I przeze mnie przez całe święta będzie gówniana atmosfera...
- Nawet tak nie myśl. Jesteś miła, śliczna, urocza, wychowana, towarzyska... - wymieniał, a ona uśmiechnęła się zawstydzona. - Nie ma opcji, żebyś nie przypadła im do gustu.
- Naprawdę tak myślisz?
- Naprawdę. Nie okłamałbym cię.
- No dobrze... - powiedziała w końcu. - Chcę pojechać z tobą.
- Super! - ucieszył się. - Jutro zadzwonię do mamy i powiem, że się zgodziłaś!
- A opowiesz mi, jak wyglądają święta w Niemczech? - spytała, po czym pocałowała go delikatnie. Nick odwzajemnił pocałunek i przytaknął ruchem głowy.
- Do Bożego Narodzenia przygotowania zaczynają się już cztery tygodnie wcześniej, w pierwszą niedzielę adwentu. Domy stroi się tymi wszystkimi ozdobami świątecznymi i robi się wianki z gałązek jodły lub świerku przystrojone fioletowymi wstążkami i czterema świeczkami. W każdą niedzielę zapala się jedną świeczkę. Kiedy palą się wszystkie cztery oznacza to, że przyszło Boże Narodzenie. Od pierwszego dnia adwentu w każdym domu znajduje się kalendarz adwentowy w kształcie domku z dwudziestoma czterema okienkami.
- Po co te kalendarze? - przerwała mu.
- Największą radochę mają z nich dzieci. Każdego dnia adwentu mogą otworzyć jedno okienko i wyciągnąć z niego niespodziankę. Najczęściej są to jakieś słodycze, czekoladki. Ja i moja siostra zawsze robiliśmy je sami.
- Super. A co z choinką?
- Oczywiście jest choinka. Inną tradycją jest pieczenie imbirowych ciasteczek w kształcie ludzików i domków. Mówi się na nie Plätzchen.
- Jak?
- Plätzchen. - powtórzył z uśmiechem.
- Powtórz to jeszcze raz!
- Po co?
- Bo uroczo to brzmi w twoich ustach. - powiedziała, uśmiechając się szeroko.
- Daj spokój. W każdym niemieckim mieście odbywa się kiermasz bożonarodzeniowy. Można tam kupić ozdoby choinkowe, prezenty, słodycze, wszystko co kojarzy się ze świętami. Nigdy nie lubiłem tam chodzić. Można też posłuchać kolęd czy, chyba najfajniejsza atrakcja, napić się grzanego wina z przyprawami korzennymi. W Niemczech mówi się na to Glühwein.
- Hahahaha, jak?!
- Shanell, nie będę tego powtarzał!
- Ale uwielbiam jak mówisz po niemiecku!
- Przecież ja w ogóle nie mówię po niemiecku!
- Jak to nie? A jak budzisz się w nocy, bo chce ci się pić czy przyśni ci się jakiś koszmar? Chodzisz po całym mieszkaniu i mówisz po niemiecku.
- Serio? - zdziwił się.
- Serio.
- Hmm... Nie wiedziałem.
- No dobra, a co się je w Niemczech w święta?
- Sałatkę kartoflaną, pieczoną kiełbasę, potrawy z kiszonej kapusty...
- Ouee... - skrzywiła się Shanell.
- Z ciast podaje się Lebkuchen i Pfefferkuchen, czyli pierniczki.
- Powt...
- Nie powtórzę! - Nick domyślił się jej pytania. - Prawdziwe święta zaczynają się 25 grudnia, 24 grudnia jest jeszcze dniem wypełnionym ostatnimi przygotowaniami do świąt. A wieczorem zaczyna się kolacja. Życzenia składa się bez dzielenia się opłatkiem, a pod każdy talerz wkłada się jakiś pieniążek co ma zapewnić rodzinie dostatek przez cały rok.
- A co z prezentami?
- Nie ma czegoś takiego jak u nas, że otwierasz prezenty rano, drugiego dnia świąt. Prezenty leżą ułożone na stole po kolacji.
- A co się je w pierwszy dzień świąt?
- Pieczoną gęś, choć można też spotkać pieczoną kaczkę czy tam indyka, jak u nas. No i jeszcze najpopularniejsze ciasto bożonarodzeniowe. Jest to rodzaj ciasta drożdżowego z dużą ilością bakalii.
- A jak się mówi na nie po niemiecku? - zapytała Shan z tajemniczym uśmiechem.
- Weihnachtsstollen.
- Hahahaha, Weihna...sto...chts...len...
- I co cię tak śmieszy? Ty nawet nie umiesz tego powtórzyć!
- Chodź, idziemy spać. - dziewczyna momentalnie zmieniła temat i wstała z sofy. Kot również od razu z niej zeskoczył i stanął obok niej. Nick głośno westchnął.
- On nie idzie z nami!
- Zostaw go! Położę mu poduszkę na podłodze i tam będzie spał.
- Dobra. - mruknął i wyłączył telewizor. Zaraz po tym zgasił światło, objął Shanell ramieniem i pocałował ją namiętnie.
- A jak jest po niemiecku: "Wesołych świąt"?
- Frohe Weihnachten.
- Hahahaha!
- Przestań! - chłopak udawał oburzonego, ale mimo wszystko zaczął się śmiać razem ze swoją dziewczyną. Po chwili razem z kotem poszli do swojej sypialni.

***

Minął tydzień. Święta były coraz bliżej, a Shanell była coraz bardziej podekscytowana, że spędzi Boże Narodzenie w Monachium, w rodzinnym mieście swojego chłopaka.
Roxxi i Lars mieli spędzić święta z jego rodziną z Danii. Roxanne nie było to na rękę, ponieważ nie lubiła się z mamą i babcią swojego chłopaka, ale za to Duńczyk był niesamowicie szczęśliwy.
Judy i David mieli spędzić Boże Narodzenie w Minnesocie, w domu rodziców Davida. Oczywiście największą radochę miał z tego Mason, bo kochał Minnesotę i wszystkie zwierzęta, które hodowali jego dziadkowie.
Dave nie miał zamiaru obchodzić świąt, ponieważ nigdy ich nie lubił. Jednak po błaganiach Davida i Masona zgodził się spędzić je z nimi i z Judith, której w ogóle się ten pomysł nie spodobał.
Marty i Kirk jak zawsze mieli jechać do San Francisco i spędzić święta ze swoimi rodzinami.
James i Mel, którzy oznajmili wszystkim, że niedługo biorą ślub, mieli spędzić Boże Narodzenie w LA, z dwójką swoich dzieci. Reakcje na ich decyzję o ślubie były różne. Najcieplej przyjęli to do wiadomości Sophia i Nathan, którzy cieszyli się, że teraz ich mama będzie miała takie samo nazwisko jak oni. Oprócz nich wszyscy byli szczęśliwi i życzyli im jak najlepiej. Jedynie Roxxi i Nick nie potrafili zaakceptować, że Mel zgodziła się wyjść za Jamesa. Obydwoje twierdzili, że nie jest on dobrym kandydatem na męża i prędzej czy później znowu ją zrani.
Któregoś dnia Shanell stała w kawiarni, gdzie od kilkunastu minut czekała na swoją kawę i nerwowo zerkała na zegarek. Pół godziny temu miała być w agencji, gdzie była umówiona na spotkanie z Yvesem Saintem Laurent, któremu bardzo zależało na tym, żeby Shan reklamowała nową kolekcję jego butów.
Modelka dostała w końcu swoją latte, zapłaciła i szybko wyszła z lokalu. Upiła mały łyk kawy, jednocześnie wyciągając z torebki terminarz i rzucając wzrokiem na swoje czarne lity z ćwiekami. Zaczęła przeglądać kalendarz i po chwili rozejrzała się po Hollywood Boulevard. Szybko dostrzegła Nicka po drugiej stronie ulicy. Uśmiechnęła się i chciała do niego podbiec, jednak zatrzymała się w pół kroku. Jej oczom ukazał się dosyć niecodzienny widok. Jej chłopak podszedł do blondynki z małą dziewczynką. Średniego wzrostu kobieta mniej więcej w wieku Nicka miała proste tlenione na blond włosy sięgające jej za ramiona i grzywkę, którą bez przerwy poprawiała, niebieskie oczy oraz bladą skórę. Dziewczynka stojąca obok była jej całkowitym przeciwieństwem. Wyglądała na 5 lat, miała ciemne kręcone włosy, brązowe oczy i ciemną karnację. Kiedy zobaczyła Nicka, wystawiła ku niemu rączki, a ten wziął ją na ręce i mocno do siebie przytulił. Przez chwilę rozmawiał jeszcze z blondynką, a po chwili wziął małą za rękę i ruszyli w stronę La Brea Avenue. Shanell przez chwilę patrzyła jak ich sylwetki znikają wśród tłumu ludzi, a po chwili rzuciła jeszcze wzrokiem na oddalającą się postać blondynki. Zastanawiała się, czy ma za nią pobiec, spytać, czego chciała od Nicka lub kim dla niego jest. W jej głowie zaczęły rodzić się najgorsze scenariusze. Że Nick ma kochankę, że owa dziewczyna jest jego żoną, że ma rodzinę, a ona ją rozbija...
Starając się o tym na razie nie myśleć, ruszyła w stronę agencji. Tam jednak nie było tak, jak sobie zaplanowała. Trudno było jej się skupić na rozmowie z projektantem, na fotografiach butów, które jej pokazywał oraz na uwagach i morderczym spojrzeniu Ryana, który siedział w rogu i notował coś w swoim terminarzu. Gdy spotkanie w końcu dobiegło końca, wzięła swoje rzeczy i czym prędzej pojechała metrem do swojego mieszkania.
Miała nadzieję, że Nick niedługo wróci do domu. Tak się jednak nie stało. Mijały godziny, a jej chłopak nie wracał. Leżała na sofie zwinięta w kłębek, zerkając na zegarek. Jakiś czas później dobiegł ją dźwięk otwieranych drzwi. Rzuciła wzrokiem na godzinę. 20:24. Nie było go ponad 8 godzin.
Nick wszedł po cichu do salonu i zapalił światło. Spojrzał na swoją dziewczynę, która udawała, że śpi. Ostrożnie usiadł obok niej i odgarnął jej włosy z policzka.
- Kochanie, idź połóż się do łóżka. - szepnął, a ona nie zareagowała. - Nie będziesz spała na kanapie w salonie. Chodź do sypialni.
- Gdzie byłeś tyle czasu? - spytała nagle, podnosząc się.
- Jak to gdzie, w pracy...
- Nie kłam. Nie byłeś w pracy.
- Ale...
- Gdzie byłeś?
- Shanell, o co ci cho...
- Widziałam cię z jakąś dziewczyną i dzieckiem.
- Kiedy? Gdzie? - zapytał, patrząc na nią niepewnie.
- Szłam na spotkanie do agencji i widziałam, jak na Hollywood Boulevard podszedłeś do jakiejś blondynki z dzieckiem. - oznajmiła, przyglądając mu się uważnie. Nick spuścił wzrok.
- Ta dziewczynka... Ona ma na imię Nelly...
- Ale kim ona jest? I kim jest ta blondynka?
- Jej matką. Ma na imię Josie. - powiedział, bojąc się spojrzeć swojej dziewczynie prosto w oczy. - Shanell, przepraszam... Powinniśmy porozmawiać o tym wcześniej...
- Nick, o co tutaj kurwa chodzi? Ja już nic z tego nie rozumiem.
- Josie to moja była dziewczyna. A Nelly... Nelly jest moją córką.
W pierwszym momencie Shan pomyślała, że to jakiś kiepski żart. Miała ochotę się zaśmiać, ale widząc minę swojego chłopaka, pokręciła tylko z niedowierzaniem głową.
- Nie... kłamiesz... Nick, to nie jest śmieszne!
- Skarbie, przepraszam... Nie sądziłem, że dowiesz się o tym w taki sposób... Chciałem z tobą o tym porozmawiać...
- Kiedy miałeś zamiar?! - krzyknęła dziewczyna. - Jestem z tobą ponad pół roku, a ja przez przypadek dowiaduję się, że... że ty masz... Kurwa, nie wierzę...
- Chciałem ci o tym powiedzieć, ale się bałem!
- Do końca życia chciałeś przede mną ukrywać, że masz dziecko?! Pewnie wszyscy o tym wiedzieli, a ja jak idiotka byłam oczywiście niczego nieświadoma!
- Shanell... - zaczął po raz kolejny Nick. - Nikt o tym nie wie... Wie tylko moja siostra i moi rodzice, ale teraz też ty... Przepraszam, naprawdę nie chciałem, żebyś tak się o tym dowiedziała... Pozwól mi to wszystko wyjaśnić...
- Wyjaśnić? - Shan spojrzała na niego kpiąco. - Nie będę z tobą rozmawiała. Od początku związku mnie okłamywałeś.
- Shanell, proszę... wysłuchaj mnie. Chociaż ostatni raz.
Dziewczyna zaplotła ręce na piersi i utkwiła swój wzrok w podłodze. Nie wiedziała, co ma myśleć o całej sytuacji i najchętniej wymazałaby ją z pamięci. Mimo wszystko chciała wiedzieć, co Nick ma jej do powiedzenia.
- Shanell... Ja... chodziłem się z Josie, kiedy Dave zaczął przyprowadzać cię na nasze imprezy i koncerty... Nie byłaś wtedy moją przyjaciółką, byliśmy tylko znajomymi. W dodatku... w tamtym czasie brałem heroinę... Josie zaszła w ciążę i wyrzuciła mnie z domu. Stwierdziła, że beze mnie poradzi sobie lepiej i dopóki nie skończę ćpać, ona nie pozwoli mi widywać się z dzieckiem. Dopiero wtedy jakoś się ogarnąłem, poszedłem na odwyk, zacząłem przyjaźnić się z tobą, dziewczynami i resztą chłopaków. Jo znalazła sobie innego faceta, nie wróciła do mnie, ale pozwoliła mi na spotkania z Nelly. Pierwszy raz zobaczyłem moją córkę, kiedy miała 2 latka... nie wiedziała nawet o tym, że jestem jej ojcem... - opowiedział smutno Nick. - Wiem, że dla ciebie może to być dziwne... Że nikt oprócz mojej najbliższej rodziny o tym nie wiedział... Że nic nie powiedziałem najbliższym przyjaciołom ani nawet tobie... Po prostu... momentami było mi wstyd. Że David i James dla swoich dzieciaków są najlepszymi tatusiami na świecie, a ja jestem najgorszym ojcem jakiego można sobie wyobrazić. Oni widują się codziennie, ja widzę Nelly raz w tygodniu. Oni wychowują swoje dzieci ze swoimi kobietami, a ja bez przerwy myślę o tym, że moją córkę wychowuje inny facet. - chłopak spuścił wzrok. - W dodatku... Bałem się tego, jak wszyscy na to zareagują. W szczególności ty. Bałem się, że mnie zostawisz, że stracisz do mnie zaufanie, że nie będziesz chciała założyć ze mną rodziny...
Dziewczyna nie chciała tego dłużej słuchać. Odwróciła się i bez słowa ruszyła w stronę sypialni. Nick poszedł za nią.
- Shanell, zaczekaj, proszę... - błagał, idąc za swoją dziewczyną. Chciał wejść z nią do sypialni, ale zatrzasnęła mu drzwi przed nosem i zamknęła je na klucz. Przez kilka minut pukał i prosił, żeby go wpuściła, jednak w końcu sobie odpuścił. Oparł się o drzwi i osunął się na podłogę. Siedział tak przez jakiś czas, aż w końcu zasnął pod drzwiami swojej sypialni.

19 komentarzy:

  1. Ło ho ho ho ho!
    Nelly musi być piękna :3
    Jest w zakładce?
    Jestę Głupkę :3
    Ej.. ale z tego co w Enter Night wyczytałam to rodzice Kirka nie lubią Kirka.. (ale to idiotycznie brzmi.
    reszta komenta potem :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Woow. Nick ma córcię!!! Cholera, ale to nie jest wesołe... No dobra. Sądzę że Nelly musi być ładną dziewczynką. To już Margi mówiła. Nie wiem, co Shan zrobi. W sumie to współczuję i Nickowi i Shanell. Nick kocha swoje dziecko, i też boi się o to, że Shan nie będzie chciala mieć dzieci. No właśnie, a Shan jest zaskoczona, i...nie wiem po czyjej stronie być. A jeśli chodzi o święta to jestem już ciekawa co tam wymyślisz. Świetna była ta rozmowa, kiedy Shanell miała podnietę że Nick po Niemiecku mówi...hahaha. Czekam czekam!!! Nawet nie wiesz jak ja cię kocham!
    ~Jagda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, w sumie to zapomniałam o konkursie. Myślę,że Mel i James mogliby pojechać do Greecji *.* Nie wiem czemu. Bo jakoś jestem zakochana w Grecji, mimo, że tam nie byłam,ale widziałam zdjęcia i się zakochałam.
      ~Jagda

      Usuń
  3. Noc poślubna... może Rzym albo Florencja ? :) Myślę, że te miejsca się nadają.
    Kocham Cię, wiesz o tym ? :) Pamiętam jak odkryłam Twoje opowiadania, tak mi się podobały, że nie mogłam się nacieszyć. Wtedy nigdy nie pomyślałabym, że przeczytam tę piękną dedykację na Twoim blogu. Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, że uważasz, że moje opowiadania są wspaniałe. Dzięki :*
    Ach te kalendarze adwentowe, to mnie bardzo jara w czekaniu na Święta. Boże, jak ja bym chciała zobaczyć Nicka lunatykującego i mówiącego po niemiecku :D
    Nick chujowo się zachował, że nie powiedział Shan że ma córkę. Głównie dlatego, że już długo się znają. Szczerze, to nigdy bym się takiej akcji nie spodziewała. Shan nieźle dostaje po tyłku. Jedyny plus to chyba to, że Nicka, no z wyjątkiem córki, już nic nie łączy z tą kobietą. Chyba, że o czymś nie wiem ;)
    Świetny rozdział. Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG o.o
    Początek cudowny a koniec... wooow. nie spodziewałam się że Nick ma córkę.
    Święta miały być takie cudowne a tu dupa.
    Mam nadzieję że Shanell wybaczy Nickowi.
    Do następnego. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja po prostu wiedziałam, że coś się spierdoli. No wiedziałam, było w tym związku za spokojnie i za idealnie, nie pociągnęliby tak długo - jasne! No i wyszło szydło z worka. Nick ma dziecko. I oczywiście te tłumaczenia...'bałem się, że mnie zostawisz'. Zawsze takie, cóż za banał. Jestem cholernie ciekawa jak Shanell się zachowa, w końcu została oszukana. Może w 'słusznej' sprawie, ale w związku szczerość jest ważna. A Nick szczery nie był, więc? Ach, a zapowiadały nam się takie piękne święta. W ogóle to tak nastrojowo i klimatycznie się robi czytając o Bożym Narodzeniu w środku maja xD
    Ale dobra, rozdział bardzo dobry, namieszał mi trochę, więc kolejny plus - czekam!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Święta! :D Pieczenie ciastek XD
    Gdzie by mogli pojechać w noc poślubną? Do Dani razem Larsem, co by ich wkurzał XD Nie, no nie, do Indi? :D Nie wiem XD
    Nick śmiesznie mówi po niemiecku? No chciała bym to usłyszeć :3
    Ona ma dziecko? o.o Nigdy bym się nie spodziewała :OO Coś się już popsuła miedzy nimi ;> Mam nadzieje, że Shan nie będzie się długo fochać. Czemu Dave to taki FOREVER ALONE? :C Nie znajdzie on sobie jakieś laski czy coś? XD Wszyscy się zachowują jak by go nie lubili :CC A on jest na pewno taki kochany jest XD A mam pytanie, czy Marty i Kirk to geje? Tyle, że się z tym ukrywają? :OOO Bo ma takie podejrzenia XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo Dave to wieczny kawaler jest. nie będzie miał żadnej dziewczyny do końca opowiadania, no chyba, że tak na jedną czy dwie noce ;3 wszyscy go lubią, tylko po prostu wkurwia wielu ludzi i cały czas na niego wrzeszczą ;dd

      Marty i Kirk to nie geje ;c są współlokatorami, nic między nimi nie ma ;dd

      Usuń
  7. Oo święta :3 fajny rozdział i wreszcie kolejne kłopoty :D <3

    OdpowiedzUsuń
  8. ja pierdole.
    :o


    Zacznę jakby od końca...NICK MA CÓRKĘ O KURWA JA PIERDOLE :OOOO
    Boże...na tej ich kłótni popłakałam się jak nigdy. No ale...dlaczego jej nie powiedział...to tak jakby jej nie ufał, prawda?
    Biedna Shan...wiesz, jakoś mam wrażenie, że ona jest bardzo nieszczęśliwa.Niby wszystko jest ok...ale jakoś tak... Teraz jeszcze to...współczuję.
    Ale oby mu wybaczyła, bo przecież wcale nie chciał źle.

    No i moja ukochana para Mel i James- tak bardzo się cieszę, że im się ułożyło.

    No i ten konkurs...hmm..wiesz zazwyczaj w opowiadaniach jadą do jakiś pieprzonych Hiszpanii czy coś w tym stylu...To jest James, on na pewno wymyślił by coś odjebanego w kosmos.
    Ale wiesz co Ci powiem?
    Ja na jego miejscu kupiłabym jakieś piękne, stare ranczo na południu Colorado z dala od zgiełku...żeby tam na nowo poznali siebie. Niech weźmie tam Mel i niech będą w końcu w pełni sobie oddani.

    Nie no...ten pomysł jest zjebany.


    To nic, kocham Cię i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jesteś geniuszem *______________*

      to ranczo to świetny pomysł, naprawdę. taki.. inny. miejsce takie.. nie wiem. romantyczne, klimatyczne? ale cudne, naprawdę.

      Usuń
    2. JARAM SIĘ !
      Jęstę geniuszem <3

      Usuń
  9. Zapraszam na rozdział 1 na i-send-a-smile-to-you.blogspot.com
    Wreszcie. Jak coś to w niedługim czasie nadrobię zaległości.
    Ja się dalej nie odzywam.
    Wpadaj, licze na Twój komentarz :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No ja Cię błagam....NOWY !
    PROSZĘ PROSZĘ PIĘKNIE PROSZĘ <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wytrzymasz do piątku <3

      Usuń
    2. No nie, ja nie wytrzymam :C Paczaj jak z konta piszę <3

      Usuń
  11. Pokonałam siebie i swoje opory. NAPISAŁAM JAK JAMES Z REB SIĘ SEKSIĄ! Będzie w kolejnym rozdziale :D. Tylko nie wiem kiedy go dodam, ale po prostu musiałam się tym pochwalić, bo wiem, że będziesz zacieszać jak to usłyszysz (dobra, przeczytasz). Wiem ,że na to czekasz i się doczekasz. Jeszcze go kończę i poprawiam. Myślę, że na weekend, albo następnym tygodniu się pojawi.

    OdpowiedzUsuń
  12. http://zwierzenia-sunset-strip.blogspot.com/ Zapraszam na nowy rozdział, który otwiera część pisaną oczami Lily :)

    Ps: Zabij mnie za te zaległości :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Oczywiście, że będziesz mieć dedykacje. Jak tak czekałaś na ten moment. :D
    Nie wiem co mam pisać. Ale szału nie ma, przynajmniej dla mnie z tym moim rozdziałem. Z resztą sama niedługo ocenisz. :P

    OdpowiedzUsuń