poniedziałek, 27 lipca 2015

Carpe Diem Baby 2 - rozdział 1.

od razu mówię, że jeśli ktoś nie czytał pierwszej części Carpe Diem, to nie musi do niej wracać, bo w niczym się nie pogubi. wystarczy tylko, że będziecie wiedzieć kto jest ze sobą, tyle. raczej nie będzie wątków, które mają coś wspólnego z pierwszą częścią. Shan jest z Nickiem, James z Melanie, Dave z Dianą, David z Judy, Marty i Kirk są sami, mieszkają razem (nie są homo), Lars z Roxxi, Jason z Agnes. Milan to syn Nicka i Shan, Taylor i Mason to synowie Judy i Davida, Travis to syn Diany z poprzedniego związku, Dave nie jest jego ojcem, Sophia i Nathan to dzieci Jamesa i Mel. Nick ma też córkę Nelly z poprzedniego związku, warto zapamiętać, bo się pojawi.

dla Wampirowej, bo Lars się nad nią znęca.


Shanell
- To jest świetne. - powiedział Ryan, przeglądając zdjęcia z fotografem. Podeszłam do nich i zerknęłam na kilkanaście zdjęć. W szczególności jedno rzuciło mi się w oczy. Wszyscy zgodnie ustaliliśmy, że jest najlepsze i to właśnie ono trafi na okładkę Vogue. Moja pierwsza okładka amerykańskiego Vogue w życiu. I pierwsza okładka mojego dziecka, które jeszcze się nie narodziło.
Uśmiechnęłam się i poszłam do swojej garderoby. Usiadłam spokojnie przed lustrem i przejrzałam się w nim. Dzisiaj obchodziłam dwudzieste czwarte urodziny. To był dla mnie naprawdę wyjątkowy czas. Ja i Nick spodziewaliśmy się naszego pierwszego dziecka. Mimo ciąży, moja kariera nie zwalniała tempa. Nadal brałam udział w różnych sesjach, spotykałam się z projektantami i podpisywałam nowe kontrakty. Od Ryana, moje menadżera dostałam najpiękniejszy prezent urodzinowy w życiu - sesja zdjęciowa dla amerykańskiego Vogue. Mogłam już spokojnie odhaczyć kolejne marzenie na mojej liście.
Ściągnęłam z siebie szlafrok i pogłaskałam się po już mocno zaokrąglonym brzuchu. Ubrałam się, rozczesałam włosy i poprawiłam makijaż. Kiedy pakowałam swoje rzeczy do torebki, usłyszałam pukanie. Drzwi otworzyły się i zobaczyłam w nich Ryana.
- Jak się czujesz? Odwieźć cię do domu?
- Nie, dzięki. Czuję się świetnie. - uśmiechnęłam się promiennie.
- To dobrze. - podszedł do mnie i przytulił mnie. - Zobaczymy się jutro. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
- Dziękuję. Do zobaczenia. - pomachałam mu na pożegnanie, a po chwili już go nie było. Założyłam czarne wysokie szpilki z których nawet w ciąży nie potrafiłam zrezygnować i chwilę później również ulotniłam się z pracy. Zbliżała się osiemnsta. I cudowny wieczór urodzinowy z moim chłopakiem, którego nie widziałam od rana.

Nick
Wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i wyszedłem z samochodu, wsuwając na nos okulary przeciwsłoneczne. Rozejrzałem się po ruchliwej ulicy i oparłem się o maskę. Jakieś kilka minut później zobaczyłem Shanell wychodzącą z agencji. Uśmiechnąłem się i pomachałem jej. Szybko mnie dostrzegła i podeszła.
- Nie mówiłeś, że przyjedziesz! - doskoczyła do mnie i pocałowaliśmy się. Spojrzałem na jej twarz i odgarnąłem jej kosmyk włosów za ucho.
- Wszystkiego najlepszego, kochanie.
- Dziękuję. - owinęła ręce wokół mojej szyi i znów mnie pocałowała. - A prezent?
- W domu.
- Kolacja?
- Może... - powiedziałem tajemniczo, uśmiechając się do niej. Otworzyłem jej drzwi. - Wsiadaj.
Usiadła na miejscu pasażera, ja zająłem miejsce kierowcy i pojechaliśmy do domu, prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiając. Kiedy staliśmy już na parkingu przed blokiem, wyciągnąłem z kieszeni moją czerwoną bandanę.
- Chodź tutaj.
- Nick...
- Nie bój się.
Zbliżyła się niepewnie, a ja zawiązałem jej oczy.
- Czy to konieczne?
- Tak.
Wyszedłem z samochodu i pomogłem jej wyjść. Ruszyliśmy do klatki schodowej. Shanell ledwo szła na swoich obcasach.
- Nie dało się ubrać wyższych butów?
- Kocham je bardziej niż ciebie.
- Ej...
Zaśmiała się cicho.
- Wybacz.
Weszliśmy do bloku i od razu ruszyliśmy w stronę windy. Wjechaliśmy na dwunaste piętro i zacząłem szukać kluczy po kieszeniach.
- Już wiem. Kupiłeś psa!
- Zobaczymy.
Przekręciłem klucz w zamku i weszliśmy do mieszkania. Shanell pociągnęła nosem.
- Pachnie słodyczami... - uśmiechnąłem się i rozwiązałem chustkę. Za rękę zaprowadziłem ją do salonu i zapaliłem światło.
- NIESPODZIANKA! - krzyknęli wszyscy, rzucając balonami i confetti. Moja dziewczyna aż pisnęła z radości. Wspominała kilka miesięcy temu, że chciałaby dokładnie taką imprezę urodzinową, jaką urządzali jej rodzice kiedy była nastolatką. Wystarczył jeden telefon do jej mamy i zacząłem przygotowania.
- Kocham was! - krzyknęła głośno i podbiegła do Judy, która od razu ją przytuliła.
- Wszystkiego najlepszego, skarbie!
Kiedy tak wszyscy składali jej życzenia, ja wycofałem się powoli do kuchni. Stała tam Agnes. Opierała się o blat i piła spokojnie drinka. Otworzyłem lodówkę i wyciągnąłem z niej tort urodzinowy, który postawiłem na stoliku.
- Podasz mi świeczki? Leżą obok ciebie.
Ag rozejrzała się wokół. Podała mi kolorowe pudełeczko i usiadła zrezygnowana przy stole. Zerknąłem na nią spode łba i zacząłem wkładać świeczki do tortu.
Agnes nie była z nami długo. Dołączyła do naszej paczki po tym, jak Metallica przyjęła Jasona Newsteda na miejsce basisty. Nie była to dla nich łatwa decyzja, ale nie chcieli zrezygnować z muzyki. Jason dosyć szybko odnalazł się wśród nas, ale jego dziewczynie przyszło to trochę gorzej. Była bardzo nieśmiała i zamknięta w sobie. Dziewczyny po jakimś czasie ją zaakceptowały. Otworzyła się przed nimi, opowiedziała im o sobie, zaczęła inaczej zachowywać się w naszym towarzystwie. Stała się częścią naszej ekipy. Największy problem miał jednak Lars, z którym Agnes kompletnie nie potrafiła się dogadać. Za każdym razem, kiedy wszyscy się spotykaliśmy patrzyli na siebie z nienawiścią w oczach i kłócili się z byle powodu. Czasami było zabawnie, innym razem sąsiedzi wzywali policję. Przynajmniej nigdy nie było nudno.
- Złożę Shanell życzenia na osobności. Nie chcę przy wszystkich. - odezwała się, kiedy akurat zapalałem świeczki na torcie.
- Złożysz kiedy będziesz chciała.
Rzuciłem puste pudełko po świeczkach na stół i wróciłem do salonu. Wszyscy stali obok Shan, która z zachwytem oglądała kolorowe kartki od dzieci.
- Jakie słodkie... Ucałujcie ich ode mnie. - uśmiechnęła się. - Ciekawe, kiedy moje maleństwo będzie mi rysowało laurki.
- Ani się obejrzysz, a już będzie chodziło i rozpierdalało cały dom. - powiedział James, a Judy szturchnęła go łokciem w bok.
- Przestań, bo jeszcze dziewczyna się zniechęci.
- Już za późno na zniechęcanie się. - podszedłem do nich i objąłem w pasie Shanell. Przytuliła się do mnie i oparła głowę o moje ramię. James uśmiechnął się sztucznie i bez słowa wyszedł na balkon. Mimo że minęło sporo czasu, nadal nie akceptował naszego związku. Udawał przy wszystkich, że cieszy się szczęściem Shan i nie przeszkadza mu to, że jesteśmy razem. Tak naprawdę cały czas liczył na to, że w końcu coś zacznie się między nami psuć i się rozstaniemy. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego jako jedyny z naszego towarzystwa ma z tym taki problem. Przecież związałem się z Shanell kilka miesięcy po śmierci Cliffa. Kiedy jeszcze żył, nic mnie z nią nie łączyło.
Pocałowałem ją w policzek i zostawiłem samą z dziewczynami. Skinąłem ręką na Dave'a, żeby szedł razem ze mną do kuchni. Wziął tort i wróciliśmy razem do salonu. Agnes też wyszła i stanęła gdzieś z boku.
Wszyscy wstali. Dave postawił tort na stole i zaczęliśmy śpiewać "Happy Birthday". Shanell zaczęła się śmiać i zakryła usta dłonią.
- Zdmuchnij świeczki! - krzyknęła Diana, kiedy skończyliśmy śpiewać.
- I pomyśl życzenie. - dodał Lars.
- Ale jakieś fajne, a nie znowu torebkę Birkin za kilkanaście tysięcy. - odezwała się Roxxi.
Shan rozejrzała się i przygryzła nerwowo dolną wargę. W końcu uśmiechnęła się i zdmuchnęła świeczki. Wszyscy zaczęli klaskać.
- Oby się spełniło. - powiedziała cicho. Usiedliśmy w końcu przy stole, żeby pogadać, pośmiać się i miło spędzić czas. Ostatnio każdy zajmował się swoim życiem i sprawami, więc dosyć rzadko się widywaliśmy w pełnym gronie.
- Możesz pić? - Kirk wskazał wzrokiem na kieliszek Shan, kiedy nalewałem jej trochę czerwonego wina.
- Lekarz powiedział, że od czasu do czasu lampka wina nie zaszkodzi.
- Ciąża to chyba najgorszy okres w życiu kobiety... - rzuciła nagle Roxxi, podpierając brodę ręką. Wszyscy na nią spojrzeli. - Nie chcę być nigdy w ciąży. Nie możesz spokojnie się napić, zapalić, zjeść krwistego steka. Tyjesz i brzydniesz...
- No w sumie... - rzucił David i spojrzał na swoją dziewczynę, która patrzyła na niego wrogo. Uśmiechnął się do niej i odgarnął jej kosmyk jasnych włosów za ucho. - Ale to uczucie, kiedy po raz pierwszy bierzesz na ręce swoje dziecko... Nie do opisania.
- To akurat prawda. - potwierdziła Mel, odsuwając na bok swój talerz po torcie.
- Nie rozumiem was.
- Nie zrozumiesz dopóki nie będziesz mieć własnych dzieci. - James podniósł swój kieliszek do góry. - Na zdrowie.
- Wczoraj byłam u lekarza. - Shan wzięła mały łyk wina i odstawiła kieliszek. - Zna już płeć dziecka...
Oczy wszystkich skierowały się na nią, a mi prawie opadła szczęka do samej ziemi. Umawialiśmy się od początku, że nie chcemy poznać płci. Nawet nie wybraliśmy jeszcze imion. Chcieliśmy mieć niespodziankę. W szczególności ja, bo Shanell miała wyznaczony termin porodu dwa dni przed moimi urodzinami.
- Więc? - niecierpliwiła się Judy. - Chłopiec czy dziewczynka?
- Nie wiem. Leżałam spokojnie podczas USG, a facet aż krzyknął: "Widać! Chce pani poznać płeć?". Prawie się zgodziłam, ale jednak powiedziałam, że nie. - uśmiechnęła się i spojrzała na mnie. - Zrobimy tatusiowi niespodziankę na urodziny.
- Jason, spójrz na Shanell i Nicka. - zaczęła Agnes, kładąc rękę na ramieniu swojego chłopaka. Newsted przyjrzał się nam. - To dziecko będzie miało świetne geny. Ono będzie najpiękniejsze na świecie.
- Nie podlizuj się. - rzucił Lars. Ag westchnęła i spojrzała na niego, unosząc brwi.
- Znowu zaczynasz?
- Każdy wie, że to dziecko będzie piękne, a tylko ty musisz głośno o tym mówić. Czego oczekujesz, że Shanell odda ci za te komplementy swoje stare ubrania? Zresztą, nie zmieścisz się w nie.
Wszyscy popatrzyliśmy na siebie bez słowa. Agnes odchrząknęła.
- Nie będę z tobą dyskutować w taki wieczór.
- Ale to jest wieczór jak każdy inny. Idealny na kłótnie z tobą.
- Dziękuję Lars. - Shan wyrzuciła ręce w górę i wywróciła oczami.
- Przepraszam kochanie.
- Możecie chociaż w moje urodziny się nie kłócić?
- Dzisiaj ci odpuszczam. - Duńczyk spojrzał wrogo na Ag. - Ale jeszcze mnie popamiętasz.
- Bardzo się boję.
Shan odkaszlnęła i oparła się o ramię Jamesa, który szkicował coś na pogniecionej kartce.
- To Roxxi?
- O co chodzi? - Roxanne spojrzała na nich zdezorientowana. Shan podniosła kawałek papieru w górę i pokazała jej rysunek.
- Mam mniejszy nos...
- Całkiem nieźle rysujesz, Jam. - odezwała się znowu Agnes, narażając się na głupie komentarze Larsa. Tym razem nic nie powiedział.
- Oj, ty jeszcze nie wiesz co James czasami potrafi wyczarować. - powiedziała z uśmiechem Mel, zerkając na swojego męża. - Szkoda, że w domu mam wszystkie zeszyty Jamesa. Pokazałabym wam jak narysował Dave'a, który przemierza galaktykę na latającym penisie.
Mustaine spojrzał na nich, marszcząc brwi. Junior wybuchnął śmiechem.
- Chyba widziałem ten rysunek.
- Żebym ja was zaraz nie narysował. - rzucił zirytowany Dave.
- O co ci chodzi?
Bez słowa uderzył Davida w głowę i wrócił do rozmowy z Dianą.
Siedzieliśmy do późna, rozmawiając, pijąc i śmiejąc się. Około drugiej w nocy wszyscy zaczęli się zbierać. Ja zacząłem trochę ogarniać mieszkanie, a Shanell szykowała się do snu.
- Shan... o czym pomyślałaś, kiedy zdmuchiwałaś świeczki? - spytałem, zbierając puste szklanki. Moja dziewczyna spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
- Nie mogę powiedzieć, bo się nie spełni.
- To coś związanego ze mną?
- Nie wiem. - związała włosy w kok i podeszła do mnie. Owinęła ręce wokół mojej szyi i pocałowała mnie. - Idę się położyć.
Patrzyłem, jak jej szczupła sylwetka znika za drzwiami sypialni. Dokończyłem sprzątanie i zgasiłem światła, po czym poszedłem do mojej dziewczyny.

6 komentarzy:

  1. Patty, z nieba mi spadłaś z tym rozdziałem. Uciążliwie szukałam sobie zajęcia przed komputerem, aż w końcu weszłam na bloggera. Jak się ucieszyłam.

    Nie wiem dlaczego, ale przez cały rozdział myślałam, że zaraz stanie się coś złego, a jednak nic się takiego nie stało. Być może nie przywykłam do słodkich i uroczych chwil, które nie kończą się większą tragedią. Och, wiem, że teraz myślę schematycznie. W głowie mam prolog... zastanawiam co się takiego stało między Shan a Nickiem, że prolog wyglądał właśnie w taki sposób. Ja wiem, że się dowiem, bo pewnie to jest sedno całego opowiadania. Ale wiadomo, że chwila zastanowienia jest. Tu wyglądają na naprawdę szczęśliwą parę i nie można im nic zarzucić. Po prostu się kochają, to widać. Chociaż... ostatnie słowa Shan, kiedy Nick pytał się o życzenie jakie sobie pomyślała. Wydawały mi się być dość dziwne. Wzbudziły we mnie dozę niepokoju, która teraz narasta mi w umyśle. Na pewno nie pomyślała nic co było z nim związane. Mogłabym powiedzieć, że być może pomyślała coś z dzieckiem, ale... słowa "nie wiem" jakoś tak mnie uderzyły. A niby takie to sobie pozorne słowa. W tym rozdziale mają moc.

    Okładka Vogue jest czymś ważnym w zawodowym życiu modelki. Czasami wydaje mi się, że właśnie ten magazyn wyznacza pewnego rodzaju szczyt. Jeśli masz okładkę w Vouge'u to znaczy, że nie jesteś byle kim. Cóż, to mogę powiedzieć, że Shan doszła naprawdę daleko z modelingiem i na pewno jest to cudowny prezent na urodziny. Chociaż ma już 24 lata, a jak na modelki to dość sporo no i do tego jest w ciąży. Wiadomo, że jak urodzi dziecko to od razu do pracy nie wróci... a jak wróci do pracy to będzie już stado młodszych koleżanek przez które trzeba będzie się przebić. Ech, czasami mam wrażenie, że modelki są traktowane przedmiotowo. Nie zwraca się uwagi na to, że także są ludźmi. Są kobietami i pragną założyć rodzinę, urodzić dziecko i tak dalej. Chyba dlatego nigdy nie ciągnęło mnie do tego, aby modelką zostać. Z resztą mało ważne. Zaraz zacznę tu pływać po temat. Schodzę już na ziemie. No ale Shan ma tą okładkę, a niewątpliwie jest to sukcesem. Ma okładkę będą w ciąży. Widocznej ciąży. Tak, to chyba jest sukces chociaż ja się tam głębiej na tym nie znam. Teraz wydaje mi się, że praca z modelką w ciąży musi być ciężka pracą. Dla modelki i dla samego fotografa. W ogóle praca modelki jest ciążka, bo przecież trzeba stać godzinami i maskować zmęczenie. Wiadomo, że kobiety w ciąży inaczej się traktuje...

    Staram się tu rozumieć Jamesa. Shan była z Cliffem, który nie żyje. Teraz jest z Nickiem i jest z nim szczęśliwa. Rozumiem, że James może... nie w sumie nie może. Przecież wiadomo, że Shan nie może żyć całe życie jak zakonnica. Ma prawo do ułożenia sobie życia na nowo, a nawet powiedziałabym, że ma taki obowiązek. Dlatego nie rozumiem Jamesa. Powinien się cieszyć, że dziewczyna się pozbierała i jest szczęśliwa, a nie jeszcze na to wszystko kręcić nosem. Ale cóż, podobno kobiety jest ciężko zrozumieć. Naprawdę, mężczyźni są tak prości w obsłudze, że zaczynają robić się za bardzo skomplikowani. Haha.

    Chyba się wygadałam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszystkim raczej odpowiadam prywatnie na komentarze, ale Tobie nie mam jak Rosie, więc tutaj, haha. sporo jest modelek, które pracują jeszcze po 30-tce, albo nawet 40-tce. ale to są już naprawdę bardzo zasłużone modelki, z wyrobioną marką. i podejrzewam, że Shan już wcześniej była na jakiejś okładce Vogue, tylko na wydaniach hiszpańskich, niemieckich, francuskich etc. na okładkę amerykańskiego Vogue jest podobno strasznie ciężko trafić, a jak już tam się pojawisz, to pojawisz się wszędzie, haha.
      dziękuję bardzo!

      Usuń
    2. Och, no tak, bo nie mamy się w znajomych na ff. Zostawię Ci linka do mnie :) https://www.facebook.com/rose.wojciechowska

      Usuń
  2. Dziękuję, czuję się zaszczycona. Głupia, duńska kurwa.
    Uwielbiam ten klimat u ciebie, ten carpediemowy. To jest takie, ja nie wiem, jak to określić, takie prawdziwe. Równie dobrze mogło się to wszystko wydarzyć w realnym świecie, nie tylko wokół Mety i Mega, ale też wokół innych, zwykłych ludzi. To jest takie prawdziwe, ale jednocześnie niezwykłe.
    Naprawdę jestem dumna z Shanell i z jej sukcesu. Mimo ciąży jest nadal, a nawet jeszcze bardziej kwitnącą, osiągającą swoje cele i marzenia kobietą. Z bohaterów tutaj ona chyba najwięcej cierpiała. Najpierw straciła ukochanego, potem zakochała się w innym, z którym jest obecnie, ale miała przy tym okropne wyrzuty sumienia, potem dowiedziała się o nim czegoś, co przed nią zamaskował, o tym, że ma dziecko z inną kobietą. To na pewno musiał być również jakiś cios, świadomość, że ona nie może mu do końca ufać. Teraz szykuje się coś nowego i znów nie będzie tak, jak być powinno. Ale Shan nie tylko z powodu cierpienia zasługuje na szczęście, nie jest przecież jakąś męczennicą, do cholery. Zasługuje na nie, bo jest wspaniałą kobietą.
    Tak szczerze to ja też marzę o takim przyjęciu niespodziance :D Fajnie by tak było wejść do ciemnego domu, a tam zapala się światła i wszyscy wyskakują spod stołu, z szafy, zza kanapy, nie wiem skąd i "SURPRISE, KURWA!". Może kiedyś ktoś mi coś takiego urządzi :')
    Uwielbiam Agnes, wykreowałaś ją idealnie. Jest taka sama, jak ja. Mam tak, że czuję się dosyć nieswojo w nowym towarzystwie, ale jak już kogoś polubię, to jestem dla niego miła i ogólnie śmieję się, rozmawiam o wszystkim. Za to jak ktoś mi się nie spodoba, to już niewiele dzieli mnie od tego, by go znienawidzić. Jestem bardzo pyskata, więc potrafię nawrzucać, czasem wrzeszczę, czasem uśmiecham się i udaję takiego zuchwałego cwaniaczka. Nie jestem w stanie tego kogoś już polubić choćby odrobinę, już zawsze będę uprzykrzać temu komuś życie.
    Sąsiedzi aż wzywali policję? To co się tam działo? XD Kurwa, nienawidzę tutaj Larsa, chcę, żeby płakał. Chcę dać mu z impetem w ryj :")
    Ta rozmowa o dzieciach była słodka. Pomyślałam tak sobie, że co by było, gdyby te dzieci naprawdę były, gdybyśmy widzieli ich twarze w mediach, te nagłówki gazet, że "Syn Davida Ellefsona odziedziczył talent po ojcu!". To by było... Cholera.
    Roxxi <3 Hah, o matko, wpadłam na pewien pomysł, ale tutaj ci nie napiszę, bo mi nie wolno raczej.
    Kirk wkurwia nie tylko ciebie :> Jak można być takim kimś, to ja już... Czekam na tego kota. Chyba pierwszy raz w życiu czekam na jakiegoś kota, bo nienawidzę kotów, są takie wredne. Zadziwia mnie tylko to, że większość z nich mnie lubi.
    Uważam, że to dobra decyzja ze strony Shan i Nicka, że nie chcą znać płci dziecka. Ja ogólnie uważam, że to jest takie wspaniałe. Nie wiesz nic, nie masz pojęcia, czy twoje dziecko będzie się bawiło lalkami, czy samochodami. Niby się zdarza, że jest na odwrót, ale nieistotne. Z jednej strony to jest niby trochę takie, wiesz, nie wiadomo, czy kupować różowe, czy niebieskie ubranka. Chociaż w sumie, czemu nie niebieskie? Niebieskie pasują i do chłopca, i do dziewczynki. Kurwa, znowu. Ja nie mogę żyć bez rozkmin :') W każdym bądź razie, to jest wspaniałe, a ta niespodzianka może być nawet największą w życiu.
    Ciekawa jestem, o jakim życzeniu pomyślała Shan. Może o tym, żeby ona, Nick i ich dziecko byli zawsze razem, byli szczęśliwi? Bo to chyba byłoby najważniejsze i ja również chciałabym, żeby się to spełniło. Ale może miała na myśli zupełnie co innego? Cóż, tak jak mówi moje ulubione słowo, zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, Patty :)
    Jeszcze nie doszłam do siebie po powrocie do rzeczywistości, więc ten komentarz może być z lekka... nawet nie wiem jaki. Po kilku dniach wydzierania się na całe gardło zapomniałam języka w buzi.
    ''Carpe Diem Baby'' ma bardzo fajny klimat. To dopiero pierwszy rozdział, ale już mogę powiedzieć co sądzę o co poniektórych bohaterach.
    Ach, Nick. Jestem niemal pewna, że w tej historii będę go wielbiła. Tak. To mój wybór. Dużo lepszy niż Lars, który tradycyjnie upatruje sobie osobę, na której mógłby się wyżyć. Nie za bardzo rozumiem, dlaczego akurat Agnes? Wydaje się być sympatyczną osóbką. Nie za bardzo tylko pamiętam czyją jest kobietą. Jasona? Jamesa? Nie, Het spotyka się z Mel, tak?
    Tak jak lubię Nicka, tak samo nie trawię Shanell, Przynajmniej w tym rozdziale. Otacza ją taka lekka aura, która jednocześnie potrafi zdenerwować. Sam fakt, że jest modelką mnie od niej odrzuca. Nic nie mam do modelek, ale Shan sprawia wrażenie próżnej i pustej. Takie odniosłam wrażenie przy wzmiankach o butach, torebkach itede. Oczywiście mam nadzieję, że się mylę. Chciałabym zapałać do niej odrobiną sympatii, gdyż w ten czy inny sposób czytanie jej perspektyw będzie ciekawsze. Tak czy owak czekam na rozwój wydarzeń. Czekam na więcej Nicka i oczywiście Mustaine'a! Kocham go. Jest rudym kutasem, ale i tak go uwielbiam. Mam nadzieję, że tutaj również pokaże swój megadejwowy charakter :)
    Weny, Pat. Weny.
    Do zobaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Whiplash z anonima. W końcu :)
    Damn, zawsze jak czytam że ktoś ma 24 lata i na koncie wiele sukcesów, karierę, świetny związek i dziecko w drodze to myślę o mojej siostrze ktora ma 24 lata, jest wieczną studentką i chce cale zycie przezyc na utrzymaniu rodzicow :D
    Kocham przyjęcia niespodzianki. To takie kochane.
    To dopiero pierwszy rozdział, a ja juz lubię dziewczynę Jasona. Przepadam za takimi jakby outsiderami, może dlatego że sama mam taką naturę. Też trzymam się raczej z boku, jestem nieśmiała i mam stresa że taki Lars czymś mi dowali. I znowu motyw z Larsem ; chyba tylko u mnie Lars jest fajnym, ogarniętym gościem, a u wszystkich innych, w tym u Ciebie, jest wredną małpą ktorej wszyscy nie lubią. Nie wiem z czego to wynika. Może ja go po prostu za bardzo lubię i dlatego w moich opowiadaniach on jest taki? :D
    Nie wiem co z tym Jamesem. To dla mnie trochę dziwne że tak mu nie pasuje związek Nicka i Shan. Myślę że chodzi tutaj o cos wiecej niz tylko o to, ze Shan za szybko znalazła sobie faceta. Może James się w niej podkochuje? W sumie już raz wpadła mu w oko inna dziewczyna.

    OdpowiedzUsuń