piątek, 9 grudnia 2016

Carpe Diem Baby 2 - rozdział 46.

David
Czas mijał naprawdę szybko. Do ślubu mojego i Judy został zaledwie tydzień. Dzisiaj miał się odbyć mój wieczór kawalerski. Szykowałem się razem z Willem od samego rana, bo najpierw mieliśmy jechać na paintball, popołudniu coś zjeść, a wieczorem na kręgle. Judy nie zdradziła mi co ma dzisiaj w planach. Powiedziała jedynie, że wieczorem wychodzi z dziewczynami.
Kiedy kończyliśmy pić kawę i jeść śniadanie, do kuchni weszła zaspana Judy, tylko w mojej koszulce. Wstałem ze swojego miejsca, a ona przytuliła się do mnie. Pocałowałem ją i objąłem w pasie.
- Jak się spało?
- Dobrze. Dzisiaj piękny dzień.
- Jakie masz plany na wieczór?
- Mówiłam, że wychodzę z dziewczynami. - ziewnęła i wzięła sobie kubek, po czym nalała do niego trochę kawy.
- Ale gdzie?
- Do SPA.
- Nudy.
- Lepsze to niż wasz paintball i kręgle.
- No jasne. Lepiej się tarzać w błocie jak świnia, bo to dobre dla skóry. - Will uśmiechnął się ironicznie.
- Zamknij się. - zaśmiała się Judy i napiła się.
- Judy, w czwartek będziesz musiała odebrać moich rodziców z lotniska. Ja jeszcze będę w pracy.
- Cholera, jak my się pomieścimy...
- Ty pójdziesz do Masona, a ja na kanapę. Will spierdala do twoich rodziców. Dobrze, że mieszkają w Los Angeles.
Usłyszeliśmy dźwięk domofonu. Dopiłem szybko kawę i pocałowałem moją narzeczoną.
- Idziemy już, to pewnie Dave.
- Miłego dnia.
- Nawzajem. Nie zaśnij podczas kąpieli w leczniczym gównie. - William wybuchnął śmiechem.
- Chuj z ciebie. Będziemy się świetnie bawić.
- Zobaczymy.
Domofon zadzwonił po raz kolejny, więc szybko wyszliśmy z mieszkania i zeszliśmy na dół, gdzie czekał już na nas Mustaine.

Judy
Spojrzałam po raz kolejny na swoje odbicie w lustrze i poprawiłam swoją krótką, obcisłą, czarną hiszpankę. W momencie, kiedy przeczesywałam palcami włosy, winda zatrzymała się. Wyszłam z niej i ruszyłam w stronę jednego z apartamentów hotelu The Ritz-Carlton. Kiedy stanęłam pod drzwiami numer sto trzynaście, zapukałam. Otworzyła Mel.
- Nareszcie. Co tak długo?
Weszłam do środka i przywitałyśmy się. Miała na sobie krótką, dopasowaną, czarną sukienkę z prześwitami i długimi rękawami. Weszłyśmy dalej, do pokoju, gdzie siedziała Diana wraz z Abigail, które od razu wstały, żeby się przywitać.
Abi miała na sobie dopasowaną cekinową sukienkę z głębokim dekoltem i długimi rękawami, a Diana obcisłą czerwoną sukienkę na ramiączkach. Po chwili z łazienki wyszła też Shanell, która miała na sobie obcisłą czarną sukienkę z wycięciami. Poprawiła włosy i spojrzała na mnie.
- W końcu jesteśmy w komplecie! - krzyknęła i objęła mnie ramieniem. - Mel, nie ma na co czekać. Czyń honory.
Melanie wyciągnęła butelkę szampana z wiaderka z lodem. Otworzyła go, a korek wystrzelił z wielkim hukiem.
- Uwielbiam to robić! - zaśmiała się i nalała alkohol do kieliszków. Wszystkie, oprócz Diany, wzięłyśmy kieliszki do rąk.
- Skoro już szampan jest otwarty, chciałam wam o czymś powiedzieć. - uśmiechnęła się i spojrzała na nas błyszczącymi oczami. - Jestem w ciąży.
- O cholera. Czyli ten lekko zaokrąglony brzuch to nie dobry obiad? - spytała Melanie. Diana pokręciła głową.
- To już piętnasty tydzień. Wiem od lutego, ale nie mówiłam o tym nikomu. Lekarz powiedział, że wszystko jest w porządku i nie mam się już czym martwić. Za tydzień znowu mam wizytę i mam nadzieję, że poznam płeć.
- Doczekaliśmy czasów, kiedy na świecie pojawi się mały Mustaine. Chyba już wszystko w życiu widziałyśmy. - zaśmiałam się.
- Gratulacje! - Abigail objęła Dianę ramieniem. - Dave niczego się nie domyśla?
- To jest facet. Nic nie zauważył. Ale muszę mu w końcu powiedzieć, bo już powoli widać zaokrąglony brzuch. - zaśmiała się.
- Więc wznieśmy toast. - Shanell podniosła kieliszek do góry. - Za małego Mustaine'a i najlepszą noc w twoim życiu. - puściła do mnie oczko. Napiłyśmy się i usiadłyśmy na miękkich puchatych poduszkach. Shanell usiadła na plastikowym wiszącym fotelu i dopiła do końca swojego szampana.
- Co powiedziałyście chłopakom? Że gdzie się wybieramy?
- Do SPA, tak jak kazałaś. - powiedziałam.
- To dobrze. To co się dzieje w apartamencie hotelu Ritz, zostaje w hotelu Ritz. Więc... Jemy tort, pijemy do końca szampana i idziemy do klubu?
- Jasne. - odpowiedziałyśmy zgodnie.
Razem z Mel przyniosły tort i talerze. Dopiłyśmy szampana i zrobiłyśmy sobie jeszcze po jednym drinku, zaczęłyśmy jeść i plotkować.
- Będziesz mieć nazwisko Davida? - spytała Abigail.
- Jasne! Ma piękne skandynawskie nazwisko, nasze dzieci tak się nazywają. Na początku pewnie ciężko będzie mi się przyzwyczaić. Przez prawie dwadzieścia osiem lat podpisywałam się nazwiskiem Harris, a teraz nagle Ellefson.
- Ja nie przyjmę nazwiska Nicka. - wtrąciła się Shan.
- Dlaczego?
- Jest okropne. Zresztą, wszyscy znają Shanell Evans. Jakbym nie miała wyrobionego swojego nazwiska to może bym je przyjęła, a tak to nie.
- Diana, a ty zostaniesz panią Mustaine?
- Pewnie. Według mnie to oczywiste, że żona przyjmuje nazwisko męża. W dodatku Dave ma francuskie nazwisko, a ja dobrze mówię po francusku i kocham ten kraj. Chciałabym kiedyś mieszkać w Nicei.
- Oszalałyście. - Shanell pokręciła głową. Diana podeszła do ogromnych okien i spojrzała na panoramę nocnego miasta.
- Patrzcie, tu zaraz obok jest hotel Marriott. Dave pierwszy raz spotkał się tam ze swoim ojcem w restaur...
Przerwało jej pukanie do drzwi.
- To pewnie ktoś z obsługi hotelu. - Shanell wstała ze swojego i poszła otworzyć. Abi wzięła pustą butelkę po szampanie, żeby ją wyrzucić.
- Dobry wieczór. Pani wynajmuje ten apartament? - dobiegł nas męski głos.
- Tak.
- Jak pani na imię?
- Shanell.
- Proszę się cofnąć.
Spojrzałyśmy ze zdziwieniem na siebie, a Abigail poszła zobaczyć co się dzieje.
- Obsługa hotelu skarży się na hałas i libację nieletnich. Panie ukończyły dwadzieścia jeden lat? Muszę poprosić o dowody. Panie pozwolą za mną.
Nagle do pokoju weszło dwóch policjantów, a za nimi Shan i Abi. Wszystkie trochę się zaniepokoiłyśmy.
- A tutaj wszyscy mają dwadzieścia jeden lat?
- Tak.
- Pani raczej nie. - jeden z nich spojrzał na mnie. - Kiedy ma pani urodziny?
- Trzeciego lipca. Dwudzieste ósme...
- Czyżby? Ręce na ścianę proszę.
Wstałam bez słowa i powoli położyłam dłonie na ścianie.
- Wszyscy siadają, to trochę potrwa. - oznajmił drugi policjant.
- Proszę rozstawić nogi. - powiedział ten pierwszy i położył dłonie na moich biodrach. Wstrzymałam oddech. Nigdy wcześniej nie byłam przeszukiwana przez policję.
- Nie ma pani przy sobie żadnego niebezpiecznego narzędzia? - spytał.
- Nie.
- To dobrze. Bo ja takie posiadam.
Usłyszałam krzyk dziewczyn i odwróciłam się, gdzie zobaczyłam rozbierających się policjantów, a raczej striptizerów. Spojrzałam zszokowana i wybuchnęłam śmiechem. Ten, który próbował mnie wcześniej obszukać, wziął mnie na ręce i posadził na krzesełku. Popatrzyłam na Shanell, która stała pod ścianą i uśmiechała się pod nosem. Mogłam spodziewać się tego, że to było właśnie jej dzieło.
Zapowiadała się najlepsza i najweselsza noc w życiu pani Harris.

David
- Nigdy więcej nie pójdę z wami na paintball. - powiedział James, siadając na wolnym miejscu. Dave rzucił kulą, zbił wszystkie kręgle i spojrzał z zadowoleniem na Hetfielda.
- Przecież było fajnie.
- Strzeliłeś mi z paintballa prosto w jaja! Byłem z tobą w drużynie!
- Myślałem, że to Jason. Junior, twoja kolej.
Wstałem i wziąłem wolną kulę. Rzuciłem, jednak nie zbiłem trzech kręgli. Przeklnąłem pod nosem i wziąłem następną.
- Ciekawe co dziewczyny robią. - pomyślał głośno Mustaine.
- Taplają się w gównie albo robią sobie maseczki z błota. - powiedział Will.
- Co ty masz z tym gównem w SPA? - spytałem, odwracając się do niego.
- Tylko z tym mi się to kojarzy. Zresztą, kto w wieczór panieński idzie do SPA? Żałosne.
Pokręciłem głową i rzuciłem kulą, która poturlała się po torze i zbiła resztę kręgli. Uśmiechnąłem się i usiadłem obok Nicka, który dokończył pić swojego drinka i od razu przysunął do siebie szklankę z drugim.
- Wszystko ok? - uniosłem brew.
- Jasne. Twoje zdrowie. - uśmiechnął się, po czym wypił całą szklankę na dwa łyki.
- Kirk, teraz ty! - krzyknął James.
Spojrzałem na Kirka, który wziął kulę i podszedł do swojego toru. Dave bez słowa stanął z boku i obserwował go. Kirk zamachnął się i chciał rzucić, jednak poślizgnął się i przewrócił się na plecy. Dave wybuchnął śmiechem, a William podszedł do niego i pomógł mu wstać.
- Wszystko dobrze? - spytał.
- Tak. - wstał powoli.
- Dzwonić po karetkę? - Dave uśmiechnął się ironicznie.
- Nie ma takiej potrzeby!
- Halo, pogotowie?! - zawołał Dave. - Proszę dać mojemu koledze zastrzyk przeciw spierdoleniu.
- Daj mu już spokój. - James stanął w obronie kolegi z zespołu.
- Ale źle mówię?! I się dziwi, że każda laska go unika, oprócz siostry. A nie, ona woli Marty'ego.
Marty, który stał za Kirkiem zaczął ostro gestykulować i pokazywać Dave'owi, żeby się zamknął. Mustaine tylko machnął ręką.
- O co chodzi? - spytał Kirk.
- O to, że Marty tak sobie ustawia grafik pracy jak przejeżdża twoja siostra, żeby mógł być z nią sam na sam.
- I co?
- I się ruchają.
Kirk spojrzał zszokowany na Marty'ego.
- Co?! Mówiłeś, że wychodzicie razem na miasto albo gracie na gitarze!
- Twoja siostra gra co najwyżej na jego flecie. - oznajmił Dave.
- Marty! - Kirk popatrzył na niego z żalem.
- Ale... Ehh. No dobra. Coś jest między mną a twoją siostrą.
- Moja siostra nie może z tobą być! Jesteś taki sam jak Dave! W dodatku miałeś rzężączkę!
- Wyleczyłem ją!
- Tylko ją zranisz! Ona ma uczucia w porównaniu do ciebie!
- Kocham ją.
Kirk wydarł się i wyszedł z kręgielni, a Marty spojrzał wrogo na Dave'a.
- No i co zrobiłeś?! - krzyknął do niego, po czym od razu wybiegł za Kirkiem.

Shanell
- Nie mogę uwierzyć, że znacie tych kolesi! - powiedziała Judy, kiedy szłyśmy do klubu.
- Ten striptizer, który chciał cię obszukać a później się przed tobą rozbierał chodził do tego samego liceum co ja i Shan. - oznajmiła Melanie. - Nawet nie wiedziałyśmy, że robi taką karierę. Shanell przez przypadek go spotkała i pochwalił się jej, a ona od razu: "hej, może przyjdziesz na wieczór panieński mojej przyjaciółki?".
- David dostanie szału jak się dowie. - zaśmiała się.
- Nic mu przecież nie powiemy.
Kiedy byłyśmy na miejscu, weszłyśmy do klubu i od razu usiadłyśmy przy naszym zarezerwowanym stoliku.
- Diana, nie możesz z nami w pełni świętować, więc czego się napijesz? - spytała Mel, wieszając swoją torebkę na oparciu krzesełka.
- Chcę butelkę Sprite, soku pomarańczowego, jedną puszkę coli i wodę arbuzową.
Chwilę później podeszła do nas młoda kelnerka, żeby przyjąć zamówienie.
- Jedną szklankę, butelkę Sprite, butelkę soku pomarańczowego, puszkę coli, wodę arbuzową i cztery razy Mojito. Na razie wystarczy. - powiedziałam głośno i odwróciłam się z powrotem do dziewczyn, a kelnerka zapisała coś szybko i odeszła. Diana wyciągnęła aparat z torebki i poprosiła jakiegoś kolesia przechodzącego obok, żeby zrobił nam zdjęcie.
Czas w klubie leciał nam naprawdę szybko, wszystkie się dobrze bawiłyśmy, nawet Diana, która nie mogła z nami pić. Kiedy już trochę wstawiona siedziałam przy stoliku i patrzyłam na kostki lodu w mojej szklance, dostrzegłam niedaleko mnie Franka i Charliego. Frank szybko mnie zauważył i podszedł do mnie.
- Shanell! Cześć.
- Cześć. - uśmiechnęłam się i wstałam ze swojego miejsca. Przytulił mnie, a po chwili odsunął się i przyjrzał mi się.
- Wyglądasz jak bogini.
- Zawsze tak wyglądam.
- No tak. - zaśmiał się.
- Cześć Charlie. - skinęłam na niego ręką. Charlie uśmiechnął się i pomachał mi.
- Dawno się nie widzieliśmy. Jesteś sama? - spytał Frank.
- Nie, z dziewczynami. Judy ma wieczór panieński.
- Za tydzień będziemy się razem bawić na jej weselu. A na twoim kiedy?
- Mam nadzieję, że niedługo. - wystawiłam lewą rękę w jego stronę, żeby pokazać mu mój pierścionek zaręczynowy.
- Gratuluję.
- Dzięki.
- Mogę ci postawić drinka?
- Jasne. A później ja tobie.
Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie za ramiona. Odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Mel.
- Frankie, nie podrywaj mojej przyjaciółki.
- Miałem zamiar ją upić. Na oko jeszcze ze dwa drinki. - puścił mi oczko.
- Możesz ze mną zatańczyć.
- Ja nie umiem. Ale Charlie bardzo chętnie.
- Nie, ja... - zaczął, jednak Melanie nie pozwoliła mu dokończyć. Pociągnęła go za rękę.
- Nie przyjmuję odmowy! - krzyknęła i zaciągnęła go na parkiet. Frank znowu spojrzał na mnie.
- Czego się napijesz?
- Bellini. Pójdę już do stolika.
Kiwnął głową i poszedł w stronę baru, a ja wróciłam na swoje miejsce. Usiadłam i wzięłam głęboki oddech. Frank przyszedł kilka minut później. Postawił przede mną drinka i usiadł naprzeciwko. Uśmiechnęłam się lekko i napiłam się.
Zaczęliśmy rozmawiać, trochę wspominaliśmy. Dziewczyny bawiły się z Charliem i jakimś facetem, którego widziałam pierwszy raz na oczy. Westchnęłam cicho i dopiłam swojego drinka.
- Wszystko ok? - spytał Frank.
- Tak.
- Hej, znamy się tyle lat. Widzę, że jesteś smutna. - położył swoją dłoń na mojej.
- Jest w porządku. Naprawdę. - uśmiechnęłam się blado.
- Chodź, zatańczymy.
Wstał i pociągnął mnie za rękę.
- Przecież ty nie umiesz tańczyć! - krzyknęłam za nim.
- Nauczę się.
Akurat puścili jakąś wolną piosenkę. Przyciągnął mnie do siebie i rękami objął mnie w talii. Podniosłam głowę do góry.
- Musiałabym stanąć na palcach żeby cię pocałować.
- Mi zaraz coś innego stanie.
Wybuchnęłam śmiechem i przytuliłam się do niego.
Kiedy piosenka się skończyła, przeprosiłam go i poszłam szybko do łazienki. Przed lustrem zobaczyłam Dianę i Abigail.
- O, znalazłaś się. - powiedziała Diana, chowając szminkę do torebki.
- Co robiliście z Frankiem? - Abi spojrzała na mnie.
- Postawił mi drinka i rozmawialiśmy. - wzruszyłam ramionami i odkręciłam kran, żeby umyć ręce.
- Idziemy za chwilę do innego klubu.
- Wezmę tylko swoją torebkę.
Wytarłam dłonie i wyszłam z toalety. Wzięłam torebkę, pożegnałam się z Frankiem, znalazłam resztę dziewczyn i wyszłyśmy z klubu. Poszłyśmy do lokalu, który był dwie ulice dalej, jednak nie siedziałyśmy tam długo. Wypiłyśmy po jeszcze jednym drinku, potańczyłyśmy i wróciłyśmy do naszego apartamentu w hotelu.

1 komentarz:

  1. W końcu jestem. Jak widać, należało mnie kopnąć w tyłek :")
    Fajnie się czytało o tych przygotowaniach do ślubu. Mimo że było jakieś napięcie i nerwy, to wszystko było takie luźne, spontaniczne i myślę, że wszyscy się przy tym dobrze bawili, to tak budowało nastrój.
    Dziewczyny są cwane, podziwiam je XD Kto by szedł do jakiegoś nudnego spa? Ci policjanci striptizerzy mnie rozwalili, ale na początku serio myślałam, że to prawdziwi policjanci XD
    No i proszę, Diana jest w ciąży <3 Ogromnie się z tego cieszę. Jak juz wiele razy wspominałam, ona i Dave zasługują na dziecko. Będą kochanymi rodzicami, tego im życzę. I według mnie dobrze, że jeszcze mu nie powiedziała. Zacząłby odpierdalać, a ona by się niepotrzebne denerwowała, a tak to na spokojnie się z tym oswoiła.
    Biedny James i jego jaja. Tylko dlaczego Junior polował na jaja Jasona? :/ Nie chciałabym, żeby był bezpłodny XD
    Kisnę z Kirka, serio. Jak można wierzyć w to, że jego siostra tak uwielbia spędzać czas z Marty'ym tylko dlatego, że on ją uczy grać na gitarze? Ale mam nadzieję, że ta afera niczego nie zepsuje między Marty'ym i Abi. Są słodką parą.
    Podobał mi się fragment z Shan i Frankiem. Był tu zupełnie inny niż kiedyś, zachowywał się naprawdę fajnie, ale mam nadzieję, że nie będzie z nim żadnych inb, bo jest tylko Nick, przynajmniej dla mnie, no i dla Shan. Powinien być :')

    OdpowiedzUsuń