piątek, 16 grudnia 2016

Carpe Diem Baby 2 - rozdział 47.

Shanell
- Możesz mi pomóc? - spytałam Nicka, stojąc przed lustrem. Podałam mu mój złoty łańcuszek i odgarnęłam włosy. Bez słowa zapiął mi go i przejechał ręką po mojej bordowej, krótkiej, welurowej sukience na cieniutkich ramiączkach. Odwrócił mnie w swoją stronę i pocałował mnie. Uśmiechnęłam się lekko i założyłam swoje wysokie cieliste szpilki.
- Jesteś już gotowy? - spytałam, wrzucając moje kosmetyki do torebki.
- Już od dawna. Czekam na ciebie.
- A Milan? Tylko mi nie mów, że zasnął.
- Nie, bawi się.
- Milan! Chodź.
Mój synek chwilę później wyszedł ze swojego pokoju. Nick wziął go od razu na ręce, a ja przeczesałam mu palcami włosy.
- Idziemy. Weź jeszcze prezent.
- Już wziąłem, spokojnie.
Wzięłam głęboki oddech i wyszliśmy z mieszkania. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do Malibu.
Kiedy byliśmy na miejscu, poszliśmy z Nickiem od razu do hotelu, który był połączony z restauracją, w której miało odbyć się wesele.
Stanęliśmy przy recepcji, a kiedy Nick wypełniał kartę meldunkową, zauważyłam mamę Judy.
- Dzień dobry!
- Dzień dobry. - pani Harris objęła mnie. - Pięknie wyglądasz.
- Dzięki, pani również. Nowy kolor?
- Trochę rozjaśniłam włosy. Niewielka zmiana.
- Jak czuje się Judy?
- Denerwuje się. Właśnie robi makijaż.
- Zaraz do niej zajrzę. Jest Will?
- Chyba wyszedł się przejść. A twój ślub jest już w planach?
- Jeszcze nie, ale mam nadzieję, że niedługo będzie. - powiedziałam, pokazując pierścionek.
- Gratuluję.
- Dziękuję. To jest Nick, nie wiem czy miała pani okazję poznać.
Mój narzeczony spojrzał na nią i skinął na nią ręką.
- Miło mi.
- Mnie również. Do zobaczenia później. - uśmiechnęła się i odeszła, a chwilę później my poszliśmy do swojego pokoju. Zostawiłam swoje rzeczy i od razu poszłam do Judy. Siedziała przed lustrem w szlafroku i kończyła robić makijaż. Zauważyła mnie i odwróciła się.
- Dobrze, że jesteś. Jak wyglądam? Jak włosy i makijaż?
- Bardzo dobrze.
- Może powinnam je spiąć?
- Wszystko jest w porządku. Nie denerwuj się.
- Jak ja mam się nie denerwować?
- Gdzie jest Junior? - usiadłam na łóżku.
- Wyszedł z chłopcami. Niedługo wróci. O, już idzie. - mruknęła, siadając znowu przy lustrze. Drzwi otworzyły się i do środka wszedł David z Taylorem na rękach. Spojrzał na mnie i przywitał się, a Tay wyciągnął do mnie rączki. Wzięłam go na ręce i przytulił sie do mnie.
- David, zacznij się szykować. - powiedziała Judy.
- Za chwilę. Jakie masz na sobie majtki? Stringi, figi, może w ogóle nie masz?
- Po co ci takie informacje?
- Chcę wiedzieć, czy łatwo mi będzie przelecieć cię tuż po ślubie.
- Zaraz ci wyjebię.
- Już wychodzę. - posłał jej całusa, zabrał swoje rzeczy i wyszedł z pokoju. W tym samym momencie weszła do nas Diana w krótkiej czarnej obcisłej sukience.
- Cześć dziewczyny. - przywitała się.
Skinęłam na nią głową, a Judy spojrzała na nią przerażona.
- Do tego ślubu nie dojdzie. - zadrżała. - Dosyć, nie wychodzę za tego...
- Wyjdziesz. I zrobisz to dzisiaj. Rozumiesz?
- Przecież ja wyglądam jak totalna idiotka.
- Wyglądasz wspaniale. To będzie najlepszy dzień w twoim życiu.
- Łatwo ci mówić. To nie ty wychodzisz za demokratę i byłego narkomana.
- A ja niedługo wezmę ślub z republikaninem, byłym ćpunem i dziwkarzem! - krzyknęła Diana.
- No tak, jedziemy na tym samym wózku. - stwierdziła Judy. - Macie jakieś papierosy?
- Nie mam, przecież wiesz że nie palę. - zmarszczyłam brwi.
- To może jakieś wino albo wódkę, ewentualnie jakieś prochy.
- Uspokój się. To najpiękniejszy dzień w twoim życiu, a ty zachowujesz się jak popierdolona. Nawet Junior jest spokojny. Weź się w garść.
Judy ściągnęła szlafrok i ubrała swoją suknię ślubną. Diana rozpuściła jej włosy, a ja uklękłam i poprawiłam falbanki jej sukienki. Judy wsunęła na swój palec złoty pierścionek zaręczynowy z rubinem, po czym spojrzała w lustro i obróciła się wokół własnej osi.
- I jak?
- Pięknie. Nie wiem o co ci chodzi.
- Mogę się założyć, że w dniu ślubu też będziecie mieć wątpliwości, czy chcecie wyjść za swoich facetów.
- Ja już mam. - wzruszyłam ramionami.
- No właśnie. Możecie dać mi chwilę? Muszę trochę pobyć sama.
- Jasne. Wezmę małego. - wzięłam Taylora na ręce. Pożegnałyśmy się z Judy, która bez słowa usiadła przed lustrem i wyszłyśmy z jej pokoju.

David
Kiedy stałem już na ślubnym kobiercu, widziałem księdza, moje dzieci, moich rodziców, matkę Judy, moich przyjaciół i Dave'a, który szeptał do mnie "uciekaj", w mojej głowie pojawiły się wątpliwości, czy naprawdę chcę wziąć ślub. Dopiero kiedy zobaczyłem moją narzeczoną, którą ojciec prowadził do ołtarza, wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Gdy podeszła do mnie, wzięła mnie za rękę i spojrzałem w jej oczy, wiedziałem, że to ta kobieta.
Sam ślub minął mi błyskawicznie i bez większego stresu. Raz tylko zadrżał mi głos, kiedy zobaczyłem, jak moja mama płacze. Kochała Judy jak swoją własną córkę i chyba czekała na ten moment tak samo jak ja.
Kiedy po ślubie byliśmy już na przyjęciu i wszyscy składali nam gratulacje, spojrzałem na Dave'a, który podszedł do Judy i objął ją.
- Wiesz, że jak skrzywdzisz mojego najlepszego kumpla, to skopię ci dupę? - spytał ją. Judy wybuchnęła śmiechem i odepchnęła go od siebie.
- Skurwiel. Ja go nie skrzywdzę.
- Trzymam cię za słowo.
Uśmiechnąłem się do nich i spojrzałem na Shanell, która właśnie do mnie podeszła. Rozejrzała się nerwowo i spuściła wzrok.
- Więc... pozostaje mi życzyć wam dużo szczęścia, miłości i wytrwałości. Wielu wspólnych lat. I mam nadzieję, że Judy bedzie z tobą nadal szczęśliwa.
- Będzie.
Objąłem ją, a ona poklepała mnie lekko po plecach. Spojrzałem na nią.
- Dlaczego tak mnie nienawidzisz?
- Nigdy nie powiedziałam, że cię nienawidzę.
- Ale tak myślałaś i się zachowywałaś.
- Ukradłeś mi przyjaciółkę. Zamiast spędzać czas ze mną była cały czas z tobą. Nawet mi się spodobałeś jak Dave mnie z tobą zapoznał, ale wybrałeś Judy. Na szczęście szybko mi minęło, bo poznałam Franka.
- Serio? - wybuchnąłem śmiechem.
- Tak. Ale to było dawno. Już nawet tego nie pamiętam.
- Ja nawet nie chcę pamiętać, że mi o tym powiedziałaś.
- Tak, zapomnij o tym. I nie mów nikomu. Zresztą nikt ci nie uwierzy.
- Na pewno.
- Wracam do narzeczonego.
- Miłej zabawy.
- Nawzajem. - odpowiedziała i oddaliła się w stronę Nicka. Spojrzałem na moją żonę, która podeszła do mnie. Uśmiechnęła się, a ja pocałowałem ją i objąłem ramieniem.

Dave
- Widziałeś gdzieś Dianę? - zaczepiłem Jamesa, który przechodził obok mnie.
- Chyba wychodziła na zewnątrz. - rzucił pośpiesznie i ruszył w stronę łazienki. Wyszedłem na zewnątrz, gdzie od razu usłyszałem śmiech Shanell. Siedziała razem z Willem przy stoliku i rozmawiali. Odwróciłem głowę w drugą stronę i zobaczyłem moją narzeczoną, która stała oparta o ścianę budynku. Patrzyła w gwiaździste niebo i wsłuchiwała się w szum fal. Podszedłem do niej i stanąłem obok.
- Wszystko dobrze? - spytałem.
Spojrzała na mnie z boku i uśmiechnęła się blado.
- Jasne.
Złapałem ją za ręce i stanąłem naprzeciwko niej. Mimo wysokich pomarańczowych szpilek nadal była ode mnie niższa. Miała na sobie krótką obcisłą czarną sukienkę na cienkich ramiączkach i luźno rozpuszczone włosy.
- Pięknie wyglądasz.
- Już mówiłeś.
- Mogę ci to mówić bez przerwy.
- Dave, możemy porozmawiać?
- Jasne.
- Ale nikomu nie powiesz o tej rozmowie. Przynajmniej dzisiaj.
- W porządku.
Wzięła moją rękę i przyłożyła sobie do brzucha. Zmarszczyłem tylko brwi, bo nie wiedziałem o co chodzi, ale po chwili mnie oświeciło.
- O Boże...
- Szesnasty tydzień.
- Który? Dopiero teraz się domyśliłaś?
- Wiem od dawna... Dowiedziałam się w lutym. Spóźniała mi się miesiączka i zrobiłam test. Nie chciałam ci mówić, bo bałam się, że znowu mogę stracić dziecko. Lekarz powiedział, że wszystko przebiega bardzo dobrze i nie mam się już czego obawiać.
- Skoro to szesnasty tydzień...
- Zaszłam w ciążę w święta, kiedy byliśmy w Kanadzie.
- Więc... Kiedy będę mógł rozpakować mój prezent?
Zaśmiała się.
- Dwudziestego czwartego września.
- Kocham cię. - powiedziałem cicho i przytuliłem ją.
- To nie wszystko.
- Co jeszcze? Diana, dostanę dzisiaj przez ciebie zawału.
- Byłam wczoraj u lekarza i znam już płeć. Chcesz wiedzieć?
- Tak. Albo nie. Nie, nie mów.
- Dobrze.
- Jednak powiedz.
- To mówić czy nie?
- Tak. Chcę wiedzieć. - złapałem ją za rękę.
- Dziewczynka.
- O cholera... Jak będzie do mnie podobna to przynajmniej nie będzie problemu z chłopakami.
- Daj spokój.
- Mam nadzieję, że będzie podobna do ciebie.
- Ja też. Travis w ogóle nie jest do mnie podobny.
Usłyszeliśmy, jak na zewnątrz wychodzą kolejne osoby. Pociągnąłem Dianę za rękę.
- Wracajmy.
Wróciliśmy do środka i od razu porwałem ją na parkiet.

***

Patrzyłem, jak ciepły strumień wody spływa po jej ciele. Oparłem ją o zimne płytki i zacząłem całować. Zjechałem ustami do jej szyi, a ona cicho jęknęła. Wplotła palce w moje mokre włosy i cmoknęła mnie w policzek.
- Jesteśmy tu już dobre pół godziny. - powiedziała w końcu.
- Przecież to nie my będziemy płacić rachunek.
Diana zakręciła wodę i odsunęła się ode mnie, po czym wyszła spod prysznica. Westchnąłem i wyszedłem od razu za nią. Podała mi ręcznik, którym owinąłem się w pasie. Rozczesała mokre włosy i założyła swoją różową koronkową bieliznę.
- Moje ulubione majtki. - klepnąłem ją w tyłek.
- To bolało.
- Przepraszam.
Pokręciła głową i wyszliśmy z łazienki. Założyła na siebie jedną z moich koszulek i położyliśmy się do łóżka. Podciągnąłem jej koszulkę i wtuliłem się w jej brzuch. Dopiero teraz zauważyłem, że jest delikatnie zaokrąglony.
- Kopie już? - spytałem.
- Jeszcze nie. To znaczy już się rusza, ale jest jeszcze za mała, więc nic nie czuć.
- Jakiej jest teraz wielkości?
- Lekarz powiedział, że jak awokado.
- Mniejsza niż moja dłoń...
- Tak. - pogłaskała mnie po włosach.
- Cholera, jest taka malutka... moja mała dziewczynka. Uważaj na nią.
- Uważam cały czas, kochanie.
Podniosłem wzrok do góry i przysunąłem się do Diany. Pochyliłem się nad nią i pocałowałem ją.
- Tak bardzo cię kocham... - powiedziałem cicho i wtuliłem się w jej dekolt. - Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę chciał mieć dzieci i w ogóle znajdę kobietę, z którą będę chciał założyć rodzinę.
- Dlaczego akurat na mnie zwróciłeś uwagę?
- Nie wiem... Po prostu masz w sobie to coś, co strasznie mnie pociąga. Nawet nie potrafię tego określić. Spotykałem się z laskami, które miały większe cycki od ciebie, długie nogi, były striptizerkami, niektóre były gotowe zrobić dla mnie wszystko. Ale nie miały w sobie tego, co ty. Może chodzi o to, że byłaś taka niedostępna? I zostawiłaś dla mnie wszystko co najlepsze? No prawie, dziewictwa mi nie oddałaś.
- Ty świnio... - zaśmiała się.
- Żartuję. - uśmiechnąłem się i spojrzałem na jej twarz. - I jeszcze twoje usta... - pocałowałem ją. - I kolor twoich oczu. Jest magiczny. A tobie co się we mnie podoba?
- Uhh, trudne pytanie... Kocham twój uśmiech, śmiech, twoje kości policzkowe, twój głos i sposób wypowiadania się, lubię się bawić twoimi włosami. Lubię jak coś piszesz, jesteś wtedy taki skupiony. Kiedy się denerwujesz wyskakuje ci żyła na szyi, to urocze. Lubię jak jesz to co ci ugotuję, jak robisz mi rano kawę.
- I tyle?
- A seks jest nieziemski.
- Już lepiej. - uśmiechnąłem się i odgarnąłem jej kosmyk mokrych włosów z twarzy. - Może jak malutka się już urodzi pomyślimy poważnie nad ślubem?
Kiwnęła głową.
- To dobry pomysł.
- Gdzie chciałabyś się pobrać?
- Nie wiem. Zostawmy na razie ten temat w spokoju. Mamy czas. I ważniejsze rzeczy na głowie. - pogłaskała się po brzuchu.
- Masz rację. - powiedziałem cicho i przytuliłem się do niej.
W tym momencie byłem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. W końcu moje życie wyglądało tak jak od dawna chciałem.

1 komentarz:

  1. Wreszcie ten dzień, czekałam na to :> Zastanawiam się, czy jeśli kiedykolwiek będę brała ślub, to czy tego dnia też będę odchodziła od zmysłów aż tak bardzo jak Judy. Ale wiadomo, nerwy. Cieszę się, że wszystko poszło dobrze, a Judy i Junior są szczęśliwym małżeństwem. Długo na to czekałam, tak jak oni sami zresztą pewnie też.
    Dave i Diana <3 Miło mi się zrobiło na tę jego reakcję, to naprawdę było kochane. Wreszcie dorósł do roli ojca i mogę powiedzieć, że cieszę się ich szczęściem. Będą zwariowanymi rodzicami, niemniej jednak są mega uroczą rodziną <3
    Dave i Junior, przyjaciele na śmierć i życie. Zawsze będę ich za to podziwiała <3 Ale mama Judy też jest genialna.
    W końcu nadrobiłam. Mogę w spokoju sumienia czekać na następny rozdział od panny Poczwary :>

    OdpowiedzUsuń