piątek, 30 grudnia 2016

Carpe Diem Baby 2 - rozdział 48.

Shanell
- Shanell! - usłyszałam krzyk Nicka. Podniosłam wzrok znad gazety, ale nie zareagowałam. Po chwili wparował do pokoju. - Wołam cię!
- Nie widzisz, że czytam?!
- Mam to gdzieś! Wypiłaś moje piwo?
- Od jakichś trzech miesięcy nie wypiłam ani jednego piwa.
- Było w lodówce.
- Nic ci nie zabrałam.
- Jasne. A moje M&M'sy kto zjadł?
- Milan. - przerzuciłam następną stronę.
- I dziecko też wypiło moje piwo?
- Kurwa mać! - rzuciłam gazetę na bok. - Nic ci nie wypiłam! Jak jeszcze raz usłyszę coś o tym, że zginęło ci piwo, to nie ręczę za siebie.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem i wzięłam znowu do ręki mój magazyn.
- To do ciebie.
Nick zmarszczył brwi i poszedł otworzyć. Od razu dobiegł mnie głos jego mamy.
Zadzwoniłam do niej dwa dni temu z płaczem, że Nick ma problem z alkoholem, co bardzo odbija się na naszej relacji, a Milan przez to cierpi. Lily, bo tak miała na imię moja przyszła teściowa, była abstynentką, gardziła alkoholem i pijakami. Wiedziałam, że skoro ja nie potrafię przemówić Nickowi do rozsądku, to zrobi to jego matka.
- Mama? Co ty robisz w Stanach?
- Przyjechałam. Nie mogę?
- No możesz...
Wyszłam z pokoju i poszłam tam, żeby się przywitać. Udawałam, że kompletnie się jej tutaj nie spodziewałam.
- O, jaka niespodzianka. Dzień dobry. - podeszłam do nich. - Nick, może zrobisz mamie herbatę?
- Ale...
- Czy dla ciebie to jest problem, żeby zrobić swojej matce filiżankę herbaty? - pani Menza odgarnęła za ucho swoje ciemne włosy.
- Już idę.
- Weź od razu moją walizkę.
- Na ile zostajesz?
- Na tyle ile będzie trzeba. No już.
Nick poszedł zrezygnowany do kuchni, a ja uśmiechnęłam się do jego mamy.
- Dziękuję. - powiedziałam cicho.
Machnęła tylko ręką.
- Nie ma o czym mówić.

***

Wieczorem, kiedy leżałam już w łóżku i przeglądałam gazetę, Nick akurat brał prysznic. Kiedy wszedł do sypialni, bez słowa położył się obok mnie. Po chwili cicho westchnął i spojrzał na mnie.
- Wiem, że kazałaś mojej matce przyjechać. - odezwał się w końcu.
- Skąd ci to przyszło do głowy? - spytałam, nie odrywając wzroku od gazety.
- Za długo znam i ciebie i ją.
- Uważasz, że nie miałam powodu? - spojrzałam w końcu na niego. - Ciesz się, że nie powiedziałam twojej matce, że prawie mnie pobiłeś na oczach dziecka. Ciesz się, że cię nie zostawiłam. Chcę ci pomóc.
Milczał przez dłuższą chwilę i spuścił wzrok. Przysunęłam się i oparłam głowę o jego ramię.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - objął mnie lekko.
- Przestaniesz pić?
Westchnął głośno.
- Tak. Nie chcę was stracić.
Pocałowałam go i spojrzałam mu w oczy.
- Chcę mieć jeszcze jedno dziecko. - szepnęłam.
- Serio?
- Tak. Ale jeszcze nie teraz. Może za rok albo dwa. Ale na pewno chcę mieć. - uśmiechnęłam się.
- Na kolejne dziecko mamy jeszcze czas. Pomyślmy najpierw nad ślubem.
- Ostatnio jakoś wypadło mi to z głowy. - westchnęłam.
- Przepraszam za wszystko. - powiedział. Kiwnęłam tylko głową.
- W porządku. Nie chcę już o tym rozmawiać. Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa.
- Dotrzymam. - złapał mnie za rękę i uśmiechnął się. Odwzajemniłam jego gest i położyłam się. Niedługo później zasnęliśmy.

David
Zaraz po ślubie wylecieliśmy w naszą podróż poślubną. Nie wybraliśmy żadnej rajskiej wyspy ani nic w tym stylu. Postanowiliśmy zrobić sobie podróż po Stanach Zjednoczonych. Najpierw polecieliśmy do Nowego Jorku. Następnie do Karoliny Północnej, Południowej, potem na Florydę, z Florydy do Tennessee, później do Kentucky, Indiany, Missouri, Oklahomy, Teksasu, Kolorado, Montany, Idaho, a na koniec do Nevady.
Do Los Angeles wróciliśmy na początku maja. Ciężko nam było od początku wkręcić się w rutynę, pracę i wychowywanie dzieciaków. Postanowiliśmy sobie, że jak nasze dzieci podrosną i staną się trochę bardziej samodzielne, znowu przez jakiś czas będziemy podróżować, tym razem po Europie. Miałem przodków pochodzących z Norwegii, Szwecji i Niemiec, Judy z Holandii oraz Belgii i chcieliśmy trochę bardziej poznać nasze korzenie.
Któregoś ciepłego majowego popołudnia siedzieliśmy razem z Taylorem na placu zabaw na naszym osiedlu. Judy wstała z moich kolan i zsunęła z nosa okulary przeciwsłoneczne. Odwróciłem się i zobaczyłem Masona, który zmierzał w naszą stronę.
- Jak w szkole? - spytałem.
- Dobrze. - rzucił plecak na ziemię i usiadł obok mnie. - Cześć Taylor.
- Cześć. - powiedział, nawet na niego nie patrząc.
- Mamo, do szkoły przyjdą dzieci z domu dziecka na przedstawienie. Później możemy zabrać kogoś do siebie na obiad. Mogę kogoś zaprosić?
Judy spojrzała na mnie, a ja wzruszyłem ramionami.
- Jasne. Czemu nie.
- Powiem w szkole. Podwyższą mi ocenę z zachowania!
- Z F na D?
- Z B na A.
- Kochanie, otwieraj szampana. - powiedziałem do mojej żony.
- Powinieneś być z niego dumny.
- Jestem.
- Idę na górę.
- Też niedługo przyjdziemy.
Mason kiwnął głową, po czym wziął swój plecak i poszedł do mieszkania.

***

Kiedy w piątek popołudniu wróciłem z pracy do domu, od razu dobiegł mnie głos, którego wcześniej nie słyszałem. Zostawiłem swoją kurtkę w przedpokoju i ruszyłem w stronę kuchni, gdzie zobaczyłem Judy, Masona i jakąś blond dziewczynkę. Pomyślałem, że to jakaś koleżanka Masona ze szkoły, jednak po chwili przypomniałem sobie, że w piątek miał zaprosić do nas kogoś z domu dziecka na obiad.
- Cześć. - przywitałem się.
- Cześć. - Judy spojrzała na mnie.
- Dzień dobry. - powiedziała dziewczynka.
- Jestem David. - wyciągnąłem rękę w jej stronę, a ona ją lekko uścisnęła.
- Frances.
- Jak moja mama.
Uśmiechnęła się, a ja nalałem sobie kawy do kubka i poszedłem do Taylora. Frances jakąś godzinę później musiała już wracać. Była bardzo grzeczna, a Judy była nią zachwycona.
- Mówiła coś o sobie? - spytałem, kiedy wieczorem leżeliśmy już w sypialni.
- Kto? - mruknęła, nie odrywając wzroku od gazety.
- Judy, odłóż te bzdury.
Westchnęła i zamknęła gazetę, po czym spojrzała na mnie.
- O co chodzi?
- O Frances. Co mówiła o sobie?
- Nic.
- Powinniśmy wiedzieć z kim zadaje się masz syn.
- Miałam pytać dlaczego jest w domu dziecka, dlaczego rodzice ją zostawili?
- Na przykład.
- Jesteś nienormalny. Trzeba było się zapytać.
- Nie zapominaj, że dzieci z domu dziecka to często jakaś patologia.
- Była bardzo miła i grzeczna. Powiedziała, że wspaniale gotuję. Kiedy ty mi ostatnio powiedziałeś, że smakuje ci coś co dla ciebie ugotuję?
- Ile ona ma lat? - zmieniłem od razu temat.
- Jedenaście.
Zamyśliłem się. Judy odgarnęła mi kosmyk włosów za ucho i pocałowała mnie w policzek.
- Dobranoc.
- Dobranoc. - powiedziałem i przewróciłem się na drugi bok. Niedługo później zasnąłem.

Dave
Minął kolejny miesiąc. Diana była w piątym miesiącu ciąży z naszym pierwszym dzieckiem i wreszcie dochodziło do mnie, że w końcu znalazłem jakąś stabilizację w moim życiu. Mimo że martwiłem się o nią i maleństwo, pracowała dalej, ale bardzo na siebie uważała. Dbała o dietę i ćwiczenia, chodziła regularnie do lekarza, a dziecko rozwijało się prawidłowo.
Któregoś sobotniego wieczoru, kiedy wróciłem z próby, Diana dopadła mnie przy drzwiach i pocałowała namiętnie.
- Kopnęła.
- Co?
- Dziecko. Zaczęło kopać jak brałam prysznic.
Uśmiechnąłem się do niej.
- Chodź, też chcę poczuć.
Położyłem gitarę, zdjąłem swoją skórzaną kurtkę i pociągnąłem ją za rękę do salonu. Usiedliśmy na kanapie i położyłem dłoń na jej brzuchu. Przez dłuższą chwilę nic nie czułem.
- Nic nie czuć.
- Poczekaj jeszcze.
Czekałem cierpliwie, trzymając dłoń w tym samym miejscu.
- Nic!
- Może zasnęła...
- Jest dopiero dziewiętnasta!
- Jesteś głupi. Teraz już na pewno nie kopnie, bo ją wystraszyłeś swoim krzykiem.
- Czyli już wiadomo, że charakter będzie mieć po tobie.
- Chyba po tobie, ja się nie obrażam o wszystko jak ty.
- Strzeliła focha, zupełnie jak mamusia.
- Wiesz co? - wstała ze swojego miejsca i poprawiła koszulkę. - Nie chce mi się się tobą dyskutować. Wezmę lody pistacjowe, położę się do łóżka i pobędę sama z dzieckiem. Przynajmniej nie będzie się przez ciebie stresować.
Ruszyła w stronę kuchni, a ja pokręciłem głową i włączyłem telewizor.
Koło północy postanowiłem się już położyć. Diana już dawno zasnęła, zostawiając puste opakowanie po lodach na szafce nocnej. Wyrzuciłem je, rozebrałem się i położyłem się do łóżka.
Obudziłem się w środku nocy, czując jakby ktoś lekko dźgał mnie palcem w plecy. Myślałem, że to Diana się wygłupia, więc odwróciłem się, żeby na nią nakrzyczeć. Moja narzeczona jednak spała, przytulając się brzuchem do moich pleców. Moja córeczka nie przyszła jeszcze na świat, a już zaczęła robić mi na złość.
- To ty... - powiedziałem po nosem i odwróciłem się w stronę Diany. Położyłem dłoń na jej brzuchu, a chwilę później poczułem lekkie kopnięcie. - Cały dzień śpisz i szalejesz w nocy. Zupełnie jak ja kilka lat temu. Mam tylko nadzieję, że nie będziesz taka jak ja.
- Co? - mruknęła przez sen Diana, nawet nie otwierając oczu.
- Nic.
Westchnęła cicho i odwróciła się na drugi bok. Przytuliłem się do niej i niedługo później znowu zasnąłem.

1 komentarz:

  1. Pani Menza wkracza do akcji! Fajna babka, naprawdę ją polubiłam. Mam nadzieję, że razem z Shan zrobią porządek z Nickiem. Niby obiecał, że nie będzie już pił, ale wiadomo, jak to jest. Może sobie tylko mówić. Powinien pomyśleć o swoich bliskich i o sobie samym, o swoim zdrowiu. Przed nim jeszcze kariera, ślub z ukochaną kobietą. Nie powinien dokładać jej i ich małemu synkowi. Niech o tym pomyśli i przestanie chociaż ze względu na Milana. Poza tym nie przeżyłabym, gdyby znów rozstał się z Shanell :c
    Junior jako ojciec mnie rozpierdala XDD Gdybym teraz rysowała tak jak kiedyś, to bym naszkicowała obrazek, gdzie Junior siedzi z Masonem przy biurku, przymyka oko, wysuwa język i z lupą w jednej dłoni i kątomierzem w drugiej coś odpierdala z tymi planetami xd No ale odnośnie fragmentu, to zastanawiam się, co to za dziewczynka była i czy serio ona jest z sierocińca. Mam wrażenie, że coś się z tym jeszcze odpierdoli. Może to dziewczyna Masona? :> A tak w ogóle podoba mi się ten pomysł państwa Ellefsonów na podróż poślubną. Należy im się, wreszcie spędzą czas tylko we dwoje.
    "Myślałem, że to Diana się wygłupia, więc odwróciłem się, żeby na nią nakrzyczeć." XDD Za każdym razem, kiedy czytam to zdanie, to nie mogę się powstrzymać od takiego parsknięcia śmiechem. I ogólnie wyobrażałam sobie tutaj Dave'a trochę jako takiego hurr durr Janusza XD On czasami się tak zachowuje i to po prostu jakoś samo mi przychodzi. Inby są i będą, ale ja trzymam kciuki, żeby mimo wszystko był dobrym ojcem i potrafił się zajmować swoją małą księżniczką.
    Czekam na następny, panno Poczwaro :>

    OdpowiedzUsuń