sobota, 16 maja 2015

The Unforgiven - rozdział 38.

może jednak Susie nie jest zimną suką bez serca i uczuć...?

Sherry
Siedziałam na brzegu wanny i wsłuchiwałam się w szum lejącej się wody. Spojrzałam po raz kolejny na test ciążowy, który trzymałam w dłoni. Znowu negatywny.
Od kilku dni spóźniał mi się okres, miałam problem z jedzeniem, robiło mi się słabo. Byłam pewna, że jestem w ciąży. Już jakiś czas temu przestaliśmy się zabezpieczać. Stało się to z dnia na dzień. Po prostu podczas jednej z rozmów doszliśmy do wniosku, że jesteśmy gotowi na bycie rodzicami i bardzo tego chcemy. Dziecko jednak nie było priorytetem. Zdawaliśmy się na los. Zajdę w ciążę, wspaniale, nie zajdę, również nic się nie stanie.
Jednak dzisiejsza sytuacja strasznie mnie dobiła. Byłam szczęśliwa, nie wypiłam ani kropli alkoholu na gali. Chciałam powiedzieć dzisiaj o tym Devonowi. Żeby mieć pewność zrobiłam rano trzy testy ciążowe. Wszystkie wyszły negatywne. Jak widać złe samopoczucie i spóźniająca się miesiączka były spowodowane stresem, który ostatnio często mi towarzyszył.
Usłyszałam pukanie do drzwi, które odwróciło moją uwagę od testu.
- Sherry, wszystko ok? Siedzisz tu od ponad godziny.
- Tak, zaraz wychodzę. - wrzuciłam test do kosza i zakręciłam wodę. Otworzyłam drzwi. Dev stał obok, oparty o futrynę.
- Płakałaś?
- Nie.
- Przecież widzę.
- Wydaje ci się. - uśmiechnęłam się słabo. Mój chłopak podszedł do mnie i pogłaskał mnie po policzku.
- Co się stało?
Spuściłam wzrok i wzięłam głęboki oddech.
- Nie jestem w ciąży.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- A byłaś?
- Nie... myślałam, że jestem, ale jednak nie...
Popatrzyłam na niego zaszklonymi oczami. Bez słowa przytulił mnie i pocałował w szyję.
- Mamy dużo czasu. - powiedział cicho. Wtuliłam się w niego mocniej.
Tak bardzo chciałam w to wierzyć.

Susie
Obudził mnie dzwonek do drzwi. Podniosłam lekko głowę i przetarłam oczy. Rozejrzałam się dookoła. Promienie słońca wdzierały się do pokoju rażąc mnie w oczy. Odruchowo podniosłam dłoń do czoła. Na szafce nocnej leżała niedojedzona sałatka, a na łóżku jedna z koszulek Jamesa. Lubiłam spać w jego rzeczach...
Wstałam, rzucając kątem oka na zegar. Wskazył już prawie trzynastą. Przeciągnęłam się i wolnym krokiem ruszyłam do przedpokoju. Przekręciłam klucz w zamku i otworzyłam drzwi. Na progu zobaczyłam mojego ojca.
- Nie obudziłem cię?
- Nie... leżałam. Wejdź.
Wszedł do środka i przywitaliśmy się.
- Nie miałeś dzisiaj jechać z Nicole w podróż poślubną?
- Jedziemy dopiero za kilka godzin. Byliśmy odebrać zdjęcia. Przyniosłem ci kilka, na których cię widać. - podał mi niebieską kopertę.
- Mogłeś je sobie zatrzymać. Mam dużo swoich zdjęć. - zaśmiałam się.
- W domu mam jeszcze więcej. Tutaj jest też parę naszych. Nie mieliśmy nigdy żadnych wspólnych zdjęć.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego. - Może usiądziesz?
- Nie, przyszedłem tylko przynieść ci zdjęcia i pożegnać się. - odgarnął mi włosy za ucho. - Zobaczymy się za jakieś dwa tygodnie.
- Miłej podróży. Pozdrów Nicole.
Chwilę później mój ojciec wyszedł, a ja poszłam do kuchni. Nastawiłam ekspres do kawy i wyciągnęłam swój ulubiony ciemny kubek. Usiadłam na parapecie, opierając nogi na krześle stojącym obok. Wyciągnęłam kilka fotografii z papierowej koperty i zaczęłam je szybko przeglądać. Jedna z nich w szczególności przyciągnęła moją uwagę. Nie mogłam się ruszyć, wydusić z siebie ani jednego jęku. Cud, że nie przestałam oddychać.




Na jednym ze zdjęć zobaczyłam siebie i Dennisa, synka siostry Nicole. Mały przyczepił się do mnie, przesiedział obok mnie praktycznie całe wesele. Nic dziwnego, skoro był tam jedynym dzieckiem. Nie mam pojęcia, co go akurat do mnie przyciągnęło, ale kompletnie nie przeszkadzało mi jego towarzystwo i ciągłe zadawanie pytań. Był słodkim dzieciaczkiem.
Kiedy musiał już jednak wracać do domu i przytulił mnie na pożegnanie, jego mama uśmiechnęła się promiennie i stwierdziła, że pewnie jestem wspaniałą mamą. Nic jej nie odpowiedziałam.
Odłożyłam zdjęcia na bok i wybuchnęłam płaczem. Nie byłam wspaniałą mamą. Tak naprawdę to w ogóle nie byłam mamą. Matka nie patrzy z obrzydzeniem na swoje dziecko, nie boi się wziąć go na ręce. Nie kochałam Kendalla. Nie czułam z nim żadnej więzi, żadnego instyktu macierzyńskiego. To było dziecko Jamesa, nie moje.
Zawsze wydawało mi się, że utarta pierwszej ciąży to był jakiś znak. Że tacy ludzie jak ja i Devon nie mogą mieć dzieci, że kompletnie się do tego nie nadajemy i ktoś tam z góry chciał oszczędzić cierpienia temu małemu stworzonku. Czułam się beznadziejnie jako kobieta i partnerka.
Tak naprawdę w głębi serca powtarzałam sobie, że kiedyś chcę zostać mamą. Takie myśli pojawiły się kiedy byłam już z Devonem, ale nasiliły się, kiedy zaczęłam spotykać się z Tylerem i myślałam, że w końcu zaczynam normalnie żyć. Z tą różnicą, że Tyler nienawidził dzieci i nigdy nie chciał ich mieć. 
Chciałam wyprowadzić się w ciche i spokojne miejsce, gdzie nikt mnie nie zna. Gdzie mieszkałabym z moim mężem. Gdzie niczym bym się nie przejmowała, chodziła boso po trawie, piła wieczorami mrożoną herbatę na werandzie. Patrzyłabym z okna jak moje dziecko bawi się z psem na podwórku, codziennie rano odprowadzałabym je do przedszkola, a ono obejmowałoby mnie swoimi małymi ramionkami i mówiło: "kocham cię, mamusiu, przyjdź po mnie szybko". 
Tak. Kiedyś bardzo chciałabym założyć własną rodzinę. Z kimś, kogo naprawdę kocham. I z kimś, kto kocha mnie.

James
Jęknąłem głośno, kiedy dźwięk budzika rozniósł się po całym pokoju hotelowym. Odrzuciłem poduszkę na bok i spojrzałem na młodą dziewczynę leżącą obok mnie. Jak ona miała na imię? Claire, Clarissa? Już nie pamiętam. Przetarłem ręką oczy i podniosłem słuchawkę telefonu. Wykręciłem numer do mojej siostry. Odebrała po kilku sygnałach.
- Słucham?
- Cześć, jak tam?
- Pracuję. - warknęła. Deanna była dekoratorką wnętrz. Większością wszystkich swoich projektów zajmowała się w domu.
- Nie będę ci przeszkadzał... co u małego?
- Miło, że się zainteresowałeś. Nie dzwoniłeś od dwóch tygodni.
- Nie zawsze mam czas i siłę, żeby dzwonić... - nagle poczułem delikatne dłonie na moich ramionach. Odwróciłem sie w bok i zobaczyłem moją fankę, której imienia nadal nie pamiętałem. Pocałowała mnie w szyję, a ja złapałem ją lekko za rękę,
- Ktoś jest z tobą?- spytała nagle moja siostra.
- Nie...
- Przecież słyszę.
- No, Lars ze mną siedzi... - rzuciłem obojętnie. - Co u Kendalla?
- Zaczął ząbkować. Nie ma apetytu, płacze, bolą go dziąsła. W nocy miał gorączkę. Emily wzięła go rano do swojego łóżka, niedawno zasnął.
- Mam nadzieję, że jak przyjadę to już będzie miał kilka ząbków.
- James...
- Muszę już kończyć, postaram się zadzwonić wieczorem. Kocham cię. - odłożyłem słuchawkę, żeby nie słuchać już jej narzekań. Spojrzałem na drobną brunetkę, która przeczesywała palcami swoje kręcone włosy.
- Fajnie, że jestem Larsem.
- Chyba musisz się powoli zbierać, niedługo jadę na wywiad.
Wstałem z łóżka, a ona owinęła się kołdrą.
- Zobaczymy się jeszcze?
- Wieczorem już mnie tu nie będzie, kochanie. - uśmiechnąłem się złośliwie i wciągnąłem na siebie jeansy. - Powinnaś już wracać do swojego faceta. Nie mam zamiaru znowu chować się przed chłopakami, mężami i narzeczonymi.
- Nie mam męża. - oznajmiła spokojnie.
- Nieważne. Idź już sobie, spieszę się.
Dziewczyna westchnęła cicho. Mimo wszystko bez problemów ubrała się, wzięła ode mnie autograf i wyszła, z nadzieją że jeszcze kiedyś się spotkamy. Może kiedyś.
Założyłem koszulkę i spakowałem wszystkie swoje rzeczy. Dzisiaj wieczorem mieliśmy lecieć do Montrealu. Zszedłem do hotelowej restauracji, gdzie przy jednym ze stołów dostrzegłem Kirka.
Ten dzień rozpoczął się wspaniale. Uwielbiam życie w trasie koncertowej.

6 komentarzy:

  1. Cześć :) Od dłuższego czasu czytam twoje opowiadania, ale dopiero teraz zdecydowałam się na obszerniejszy komentarz. Z telefonu słabo się piszę.

    Zatem: szkoda że Sherry nie zaszła w ciążę. Miała takie wielkie nadzieje, tak się "napalila" a tu będz - negatywny wynik... naprawdę szkoda. Chyba Devon już jest gotowy aby mieć dziecko.

    Susie nareszcie się "przełamała" i, no kurde wyszła z niej kochająca kobieta :') to świetnie! Skoro ona nie miała normalnej matki to powinna nią być dla Małego. Jednak tutaj trochę pofilozofuje: skoro chce mieć dziecko a udałoby się jej odbudować relacje z Jamesem a nie czuję się być spokrewniona z Kendalem (przepraszam że źle mogłam napisać, ale nie mogę znaleźć jego imienia ;-;) to chyba powinna zajść w drugą ciążę.

    Trasa trasą, ale James mógłby się powstrzymać od kochanek... Nie pamiętam już czy Susie go zdradziła, ale do cholerny, ona ma dziecko! Jednak trasa rządzi się swoimi prawami. No cóż chociaż żeby się nie wydało :/ Mam szczerą nadzieję że wróci do Susi chociaż że względu na syna.

    Wiem że może mój komentarz nie jest wypracowanie, ale wreszcie go napisałam ^^ strasznie faknie piszesz , bardzo mi się podobają i będę komentować częściej :)

    justice-is-done.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, Pat! Przepraszam za opóźnienia, ale ostatnio ciężko u mnie z komentowaniem. Poza tym dodajesz rozdziały w zawrotnym tempie, że nie nadążam, ale to dobrze. Sama chciałabym tak często pisać.
    Od początku byłam sceptycznie nastawiona do Sherry, a tutaj chociaż odrobinę próbowałam zapałać do niej sympatią. Mimo moich uprzedzeń cieszę się, że Devon ją znalazł. Ustatkował się, stara się o dziecko, czego chcieć więcej? Jeśli na jego drodze nie pojawi się Susie (jestem pewna, że tak się niestety stanie), to może mógłby być w pełni szczęśliwy? Wieść beztroskie życie ze swoją wspaniałą rodziną? Mam nadzieję, że ich starania okażą się skuteczne i doczekają się dzieciaczka.
    Podobały mi się przemyślenia Susie. Jest w końcu moją ulubioną postacią, więc rzadko kiedy mam do niej zastrzeżenia. Dobrze by błyo gdyby zechciała zająć się synem. Musi się kiedyś postawić Hetowi i wziąć życie w swoje ręce. Jest młoda i nie powinna marnować ani chwili dłużej. I tak już bardzo się zniszczyła, więc niech spróbuje dążyć do szczęścia.
    No i na samym końcu James. Straszny kutas z niego. Nie wiem co napisać, zdenerwowałam się. Mój ukochany jest kutasem, nie da się ukryć. Przy okazji spełnia rolę hipokryty. Tak bardzo domagał się dziecka, a teraz zostawił syna u siostry, a sam sypia z każda napaloną fanką. Cudowny tatuś, wręcz zajebisty. Jestem pewna, że nie ogarnie dupy i nadal będzie pozował na przykładnego ojca, ale w tej roli się nie sprawdza. James mnie doprowadzi kiedyś do szału. I nie tylko mnie. Wiele bohaterów musi się z nim użerać.
    To by było na tyle. Życzę od groma weny i pomysłów, których z tego co widzę Ci nie brakuje. Mam nadzieję, że do zobaczenia niedługo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Susie nie jest zimną suką, ona jest po prostu zagubiona. Brzmię jak ksiądz :')
    Sherry, o matko. Jest mi jej tak szkoda, ja po prostu czytałam to i czułam to, co ona czuła. Susie dała jej na gali w kość, co jeszcze bardziej utwierdziło ją w pewnym przekonaniu. Nie tyle, co w przekonaniu, a w obawie. Ona zdawała sobie sprawę, że Devon o niej myśli, że wciąż ją gdzieś tam w sobie nosi, a teraz, kiedy ją poznała i była świadkiem ich relacji, to wszystko się jeszcze zwiększyło. Myślę, że w słowach, że chciałaby wierzyć, że mają jeszcze dużo czasu, nie chodzi tylko o dziecko, ale też o to, że ona się po prostu boi, że Susie znów wkroczy w życie jej ukochanego, że on wciąż się zacznie ją interesować, że będą chcieli do siebie wrócić i zacząć od nowa... Ech, Sherry też nie ma wcale beztroski.
    Odnośnie tego starania-nie starania się o dziecko, to nie wiem, nie ma pojęcia, nic mi nie przychodzi konkretnego do głowy. Może się okazać, że jest bezpłodna, co będzie dla niej jeszcze większym ciosem, ale może tu być też kwestia czegoś innego... Cholera, nie wiem! Nie znam się na tym. Ale cieszę się, że ich związek mimo wszystko jest poważny i że stwierdzili, że są gotowi na posiadanie dziecka i założenie rodziny. To świadczy o tym, że naprawdę się kochają i biorą się na serio.
    Rozczuliło mnie to, że Devon tak się o nią troszczył, że się zainteresował. Kochany Devon...
    To zdjęcie jest urocze, pamiętasz może, jak ci pisałam, kogo mi przypomina ten chłopiec? XD Ale to, jak Susie o nim opowiadała, że nie przeszkadzało jej jego towarzystwo, spowodowało, że zmiękłam. Przyszła do mnie taka interesująca myśl: "Cholera, ona lubi dzieci, ona po prostu nie lubi dziecka Jamesa!". Odkrycie :') Ona nie czuje z Kendallem żadnej więzi, bo nie czuje też żadnej z Jamesem. Od dawna jej nie czuje. Niemniej jednak szkoda mi tego małego, bo nie jego wina jestem w tym wszystkim. Ja już rozumiem Susie. Ja już cholernie ją rozumiem i wiem, że ona kiedyś odnajdzie tę właściwą drogę. Chęć założenia prawdziwej, ciepłej rodziny, spokojnego życia w cichym miejscu, to wszystko mówi o tym, że nasza Su już dojrzała do tego, że wie, czego chce.
    Myślałaś, że będę wściekła na Jamesa, a ja nie byłam aż tak strasznie wściekła, hah :D Rozmawiałyśmy o tym. Ja nie mam mu tego do końca za złe, bo to nie był prawdziwy seks. To było zwykłe ruchanie... Seks to coś, w czym jest również szacunek dla drugiej osoby i miłość. Przynajmniej w moim rozumowaniu. Ale co ja tam mogę, cholera, wiedzieć :') To życie muzyka. To groupies i koncerty. Ta laska nie ma dla niego żadnego znaczenia, on po prostu nie miał z kim spędzić nocy, a że nie było kogoś właściwego pod ręką, no to... Dobra, na poważnie. Czekam, aż spotka się z Kristen i aż w końcu normalnie porozmawiają. Tak w ogóle to chyba wiem, co było na tej kasecie, którą jej dał. Olśniło mnie właśnie przed chwilą, kiedy tak słuchałam sobie królowej Fiony (dziękuję raz jeszcze, kc).
    No i brawo, że zainteresował się swoim synem, choć tutaj też nie jestem jakoś specjalnie wściekła, bo w końcu trasa... Ale to i tak jego syn, czy tego chce, czy nie. Choć i tak podejrzewam, że gdybym była Deanną, to porządnie bym go opierdoliła.
    Ale tak na koniec, to ładnie się pozbył tej panienki, aż się uśmiechnęłam. Szkoda, że to serio nie był Lars XD No dobra, żartuję.
    Oczekuję 39, panno Mustaine :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Whiplash z tej strony.
    Kochana, przeczytałam obydwa, ale nawał roboty nie pozwala mi dziś na dodanie dłuższych komentarzy. Przepraszam Cię i obiecuję, że nadrobię.
    Twój list oczywiście doszedł *___* Dziękuję za wspaniałą niespodziankę! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ugh, ja naprawdę mam wyrzuty sumienia, jak nie skomentuję, ponieważ w gruncie rzeczy lubię pisać te komentarze, a zwłaszcza Tobie, bo jesteś w mojej top czwóreczce, mówiłam Ci o tym...
    Na wstępie Ci powiem, że uwielbiam ten rozdział za to zdjęcie, jest cudowne, aż je sobie zapisałam gdzieś, haha.

    Jest mi jakoś tak...szkoda, w sumie, Sherry. Pomyślałam sobie, że może gdyby miała dziecko z naszym Devonem, to chociaż u jednych byłoby względnie normalnie. Ale cóż, Dee też długo nic, a się udało. Tylko pytanie, czy ta dwójka razem tak długo wytrzyma. Zresztą, nie wolno zapominać, że Devon jest przede wszystkim Susie, haha. I to z Susie miałby najpiękniejsze dziecko, nawet jakby miało jakąś...nie wiem, azjatycką urodę!

    U Susie zrobiło mi się z kolei aż przykro. Pamiętam, jak wysłałaś mi ten fragment o piciu mrożonej herbaty i zabawie dziecka na werandzie. Wszystko tak pięknie. Tylko szkoda, że to tylko jej marzenie, ale mam nadzieję, że się spełni, kiedyś musi. Już za dużo krzywd, mimo wszystko, miała. A w tej chwili jest kompletnie sama. Ma dziecko, które, w rzeczy samej, wcale nie jest jej. Nawet nie Jamesa, skoro on woli jeździć po świecie. Wychodzi na to, że Kendall (w imię ojca, i syna, i ducha świętego...) jest synem Hetfielda. Tak jakoś niekomfortowo wyszło.
    Boże, ja naprawdę chciałabym zobaczyć takie zdjęcie, jak to tutaj, i przeczytać, że to nasza Susan ze swoim, kochanym synkiem. Który na pewno byłby jej. To byłoby takie pięknie...

    I moje-Twoje ulubione (nie)zaskoczenie - James, haha. Nie wiem sama, czemu nie zbulwersował mnie ten fragment ni nic. Może po prostu już wyszłam z założenia, że dobrze się stało, jak się stało, ponieważ on na zawsze zniknie z życia Susan po powrocie z trasy i zajmie się synem swoim i swojej siostry, jakkolwiek koszmarnie to nie brzmi...ale coś w tym jest, nie zaprzeczysz, haha.
    On mnie wkurwia, co ja się będę rozwodzić, skoro Ty i tak wiesz o tym bardzo dobrze.

    Przepraszam Cię raz jeszcze, że się tak spóźniłam, ale w tym tygodniu za wiele się stało dla mnie i nie zapanowałam nad tym wszystkim, haha. Ale już postaram się być ładnie na bieżąco.
    I nawet nie muszę czekać na następny, bo już jest, kochana Parry ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie jestem jakaś pro-life czy prorodzinna, ale szkoda mi Sherry, że nie jest w ciąży. Lubię ją i życzę jej jak najlepiej. Jakby miała zostać mamą to na pewno wzmocniłoby to jej związek z Devonem i Devon nie zajmowałby się Su... Właśnie. Jak ja to robię, że chcę żeby Dev i Su byli razem, a zarazem nie chcę? Może dlatego że on i Sherry tworzą taką wspaniałą parę. Bardzo ich lubię.
    Kurde, Susan jest piękna. Ma chociaż jeden plus. Nie pamiętam już zdjęcia z zakładki z bohaterami.
    To dziwne jest, że nie przeszkadzało jej dziecko, które się do niej przyczepiło. Spodziewałabym się, że będzie to dla niej udręka i że będzie mu dawała hajs, żeby się odczepił.
    Przyznam się bez bicia, że przez zachowanie Susan zupełnie zapomniałam, że ona w ogóle ma dziecko.
    God damn it. Su w głębi serca chce mieć normalny dom i dziecko? Niewiarygodne. Nie potrafię sobie wyobrazić jej jako przeciętnej, normalnej matki, prowadzącej spokojne życie z kochanym mężem i dzieckiem.
    I Hetfield. Kurwa mać! Wiem, że Susan nim pomiata, ale on naprawdę mógłby pokazać trochę klasy i jej się nie odwdzięczać skokiem w bok z fanką, której imienia nawet nie raczył zapamiętać. Pierwszy raz od dwóch tygodni przypomniał sobie o synu... Niedobrze. Zaczyna upodabniać się do Susan. Nagrabił sobie u mnie.

    OdpowiedzUsuń